[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli tu Biskupi, GGI, a tak\eniektórzy z Widmowych Władców z Bedford Avenue Park.Widownia była prawie pełna izapowiadała się rozróba na całego.Zaczynało wyglądać na to, \e mo\e tu być całkiem niezle.Wrzawa była ogłuszająca.Zajęliśmy nasze miejsca i dołączyliśmy się do hałasów,gwi\d\ąc, krzycząc i stukając laskami o podłogę.Z boku jakaś dziewczyna zaczęła grać na organkach.Jakiś młody portorykański chłopakwstał, przycisnął ręce do piersi, odrzucił w tył głowę i zawołał: O Jeeezu! Zbaw moją wielką czarną duszę! i opadł na krzesło wśród wrzasków i salwśmiechu gangów.Koło organów stanęło kilkanaścioro chłopaków i dziewczyn i zaczęli robić rybę.Dziewczęta kręciły biodrami w rytmie dwa razy szybszym od tempa muzyki, a chłopcykrą\yli wokół nich wyginając się w tańcu.Ich występy zostały nagrodzone oklaskami iokrzykami uznania.Organizatorzy ju\ niemal nie panowali nad sytuacją.Nagle na scenie pojawiła się jakaś dziewczyna.Podeszła do przodu, stanęła przedmikrofonem i trzymając ręce splecione przed sobą, czekała, a\ ucichnie hałas.Ale hałaswzmógł się jeszcze bardziej.Ktoś krzyknął: Hej, mała, pokręć się trochę! A mo\e byśmy się umówili, kochanie?Jakiś chudzielec, którego nigdy dotąd nie widziałem, wstał, zamknął oczy, wyciągnął ręcei powiedział głosem Ala Jolsena: Maaamo!Oklaski i gwizdy tłumu stały się jeszcze głośniejsze.Dziewczyna na scenie zaczęła śpiewać.Nawet z naszych dobrych miejsc w trzecim rzędzienie było jej w tym hałasie słychać.W czasie jej występu część dziewcząt i chłopców weszłana krzesła i zaczęła wirować w tańcu.Dziewczęta w swoich krótkich szortach i skąpych71bluzkach, a chłopcy w czarnych kurtkach Mau Mau, w spiczastych butach i kapeluszachozdobionych zapałkami, a z przodu srebrnymi gwiazdami.Dziewczyna skończyła śpiewać i nerwowo zerknęła za kulisy.Zaczęliśmy klaskać,krzyczeć i domagać się drugiej piosenki.Ona jednak zeszła ze sceny i nagle pojawił się chudypastor.Nie widziałem go od czasu naszej utarczki przed kilkoma tygodniami.Serce uderzyło misilniej i znowu przepełnił mnie strach.Przypominało to ciemną, posępną ogarniającą mniecałego chmurę.Izrael zerwał się. Hej, Davie! Tu jestem.Widzisz, powiedziałem ci, \e przyjdę.I patrz, kto tu jest dodałpokazując na mnie.Musiałem coś zrobić, \eby nie zwariować ze strachu.Skoczyłem na równe nogi ikrzyknąłem: Hej, pastorze.czego chcesz.nawrócić nas czy co?Mau Mau wybuchnęli śmiechem i usiadłem poczuwszy się lepiej.Ciągle jeszcze uznawalimoje przywództwo.Pomimo tego, \e byłem sparali\owany strachem i przekazałem prezesuręIzraelowi.Wcią\ jeszcze jestem ich liderem i wcią\ jeszcze śmieją się z moich dowcipów.Znowu panowałem nad sytuacją.Wilkerson zaczął mówić: To jest ostatni wieczór naszej, obejmującej całe miasto, krucjaty.Dziś zrobimy cośinnego ni\ zwykle.Poproszę moich przyjaciół Mau Mau o zebranie datków.Rozpętało się istne piekło.Członkowie gangów na sali dobrze nas znali.Poproszenie MauMau o zebranie datków było jak wynajęcie Kuby Rozpruwacza do pilnowania dzieci.Widownia zaczęła się śmiać i wrzeszczeć.Ale ja w jednej chwili zerwałem się na nogi.Czekałem na okazję, \eby się popisać, \eby wjakiś efektowny sposób zwrócić na siebie uwagę.To było właśnie to.Nie mieściło mi się wgłowie, \e pastor mógł poprosić nas, ale jeśli chce, \ebyśmy to zrobili, nie będziemy sięwzbraniać.Wskazałem jeszcze pięciu, w tym Izraela. Ty, ty, ty.idziemy.Nasza szóstka wyszła przed rzędy krzeseł i ustawiła się szeregiem, twarzą do sceny.Zanaszymi plecami zapadła cisza.Martwa cisza.Wilkerson pochylił się i wręczył ka\demu z nas du\y karton po lodach. A teraz powiedział ustawcie się w szeregu, tu przed estradą.Organy zaczną grać, a japoproszę ludzi, \eby tu podchodzili i składali ofiary.Potem przejdziecie za zasłonę i na górę,na scenę.Ja tu zaczekam, a\ mi je przyniesiecie.To było zbyt piękne, \eby było prawdziwe.Nikt nie miał wątpliwości, co zrobimy.Ka\dy,kto nie wykorzystałby takiej sytuacji, byłby głupcem.Datków zebrało się du\o.Przejścia były pełne podchodzących do przodu ludzi.Wieludorosłych wrzucało do pudeł grube banknoty, inni dawali czeki.Skoro ju\ mieliśmy zbieraćte datki, zdecydowany byłem postarać się o to, \eby były one okazałe.Niektórzy członkowiegangów podchodzili tanecznym krokiem i albo udawali, \e wrzucają pieniądze, albopróbowali coś z pudeł wyjąć.Kiedy zdarzało się coś takiego, wsuwałem rękę do kieszeni,jakbym sięgał po nó\ i mówiłem: Hej, chwileczkę, stary.Zapomniałeś tu coś wrzucić.Wtedy próbowali się śmiać, ale zaraz poznawali, \e nie \artuję: Człowieku, pastor powiedział, \eby dawać.dasz czy mam powiedzieć swoimchłopakom, \eby ci to wykroili?Prawie ka\dy dawał jakiś datek.72Kiedy ju\ wszyscy wrócili, kiwnąłem głową i wyszliśmy z prawej strony widowni przezwiszące przy ścianie zasłony.Wprost nad naszymi głowami wielkie czerwone litery głosiłyWYJZCIE.Wszyscy widzieli ten napis i gdy zniknęliśmy za zasłoną, sala zaczęła się śmiać.Z początku śmiech był cichy tylko pojedyncze chichoty.Potem usłyszeliśmy jak sięwzmaga, a\ w końcu cała widownia zatrzęsła się od salw śmiechu z biednego pastora, któregowykiwali Mau Mau.Staliśmy za kurtyną.Chłopcy patrzyli na mnie, czekając, \ebym im powiedział, co mająrobić.Umieliśmy porozumiewać się wzrokiem.Czekali na sygnał, na spojrzenie w kierunkuwyjścia mówiące: Wiejemy.Bierzemy tę forsę i dajemy stąd nogę.Ale coś w środku ciągnęło mnie w kierunku przeciwnym.Pastor mnie wybrał i okazał mizaufanie.Mogłem zrobić to, czego się spodziewał po mnie tłum, albo postąpić tak, \eby niezawieść zaufania, które pokładał we mnie pastor.Zaufanie pastora rozpaliło w mojej duszyjakąś iskrę.Zamiast wskazać wzrokiem na drzwi, pokręciłem głową: nie. Chodzcie powiedziałem. Zaniesiemy to temu chudemu pastorowi.Chłopcy nie wierzyli własnym uszom, ale musieli zrobić to, co im kazałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Byli tu Biskupi, GGI, a tak\eniektórzy z Widmowych Władców z Bedford Avenue Park.Widownia była prawie pełna izapowiadała się rozróba na całego.Zaczynało wyglądać na to, \e mo\e tu być całkiem niezle.Wrzawa była ogłuszająca.Zajęliśmy nasze miejsca i dołączyliśmy się do hałasów,gwi\d\ąc, krzycząc i stukając laskami o podłogę.Z boku jakaś dziewczyna zaczęła grać na organkach.Jakiś młody portorykański chłopakwstał, przycisnął ręce do piersi, odrzucił w tył głowę i zawołał: O Jeeezu! Zbaw moją wielką czarną duszę! i opadł na krzesło wśród wrzasków i salwśmiechu gangów.Koło organów stanęło kilkanaścioro chłopaków i dziewczyn i zaczęli robić rybę.Dziewczęta kręciły biodrami w rytmie dwa razy szybszym od tempa muzyki, a chłopcykrą\yli wokół nich wyginając się w tańcu.Ich występy zostały nagrodzone oklaskami iokrzykami uznania.Organizatorzy ju\ niemal nie panowali nad sytuacją.Nagle na scenie pojawiła się jakaś dziewczyna.Podeszła do przodu, stanęła przedmikrofonem i trzymając ręce splecione przed sobą, czekała, a\ ucichnie hałas.Ale hałaswzmógł się jeszcze bardziej.Ktoś krzyknął: Hej, mała, pokręć się trochę! A mo\e byśmy się umówili, kochanie?Jakiś chudzielec, którego nigdy dotąd nie widziałem, wstał, zamknął oczy, wyciągnął ręcei powiedział głosem Ala Jolsena: Maaamo!Oklaski i gwizdy tłumu stały się jeszcze głośniejsze.Dziewczyna na scenie zaczęła śpiewać.Nawet z naszych dobrych miejsc w trzecim rzędzienie było jej w tym hałasie słychać.W czasie jej występu część dziewcząt i chłopców weszłana krzesła i zaczęła wirować w tańcu.Dziewczęta w swoich krótkich szortach i skąpych71bluzkach, a chłopcy w czarnych kurtkach Mau Mau, w spiczastych butach i kapeluszachozdobionych zapałkami, a z przodu srebrnymi gwiazdami.Dziewczyna skończyła śpiewać i nerwowo zerknęła za kulisy.Zaczęliśmy klaskać,krzyczeć i domagać się drugiej piosenki.Ona jednak zeszła ze sceny i nagle pojawił się chudypastor.Nie widziałem go od czasu naszej utarczki przed kilkoma tygodniami.Serce uderzyło misilniej i znowu przepełnił mnie strach.Przypominało to ciemną, posępną ogarniającą mniecałego chmurę.Izrael zerwał się. Hej, Davie! Tu jestem.Widzisz, powiedziałem ci, \e przyjdę.I patrz, kto tu jest dodałpokazując na mnie.Musiałem coś zrobić, \eby nie zwariować ze strachu.Skoczyłem na równe nogi ikrzyknąłem: Hej, pastorze.czego chcesz.nawrócić nas czy co?Mau Mau wybuchnęli śmiechem i usiadłem poczuwszy się lepiej.Ciągle jeszcze uznawalimoje przywództwo.Pomimo tego, \e byłem sparali\owany strachem i przekazałem prezesuręIzraelowi.Wcią\ jeszcze jestem ich liderem i wcią\ jeszcze śmieją się z moich dowcipów.Znowu panowałem nad sytuacją.Wilkerson zaczął mówić: To jest ostatni wieczór naszej, obejmującej całe miasto, krucjaty.Dziś zrobimy cośinnego ni\ zwykle.Poproszę moich przyjaciół Mau Mau o zebranie datków.Rozpętało się istne piekło.Członkowie gangów na sali dobrze nas znali.Poproszenie MauMau o zebranie datków było jak wynajęcie Kuby Rozpruwacza do pilnowania dzieci.Widownia zaczęła się śmiać i wrzeszczeć.Ale ja w jednej chwili zerwałem się na nogi.Czekałem na okazję, \eby się popisać, \eby wjakiś efektowny sposób zwrócić na siebie uwagę.To było właśnie to.Nie mieściło mi się wgłowie, \e pastor mógł poprosić nas, ale jeśli chce, \ebyśmy to zrobili, nie będziemy sięwzbraniać.Wskazałem jeszcze pięciu, w tym Izraela. Ty, ty, ty.idziemy.Nasza szóstka wyszła przed rzędy krzeseł i ustawiła się szeregiem, twarzą do sceny.Zanaszymi plecami zapadła cisza.Martwa cisza.Wilkerson pochylił się i wręczył ka\demu z nas du\y karton po lodach. A teraz powiedział ustawcie się w szeregu, tu przed estradą.Organy zaczną grać, a japoproszę ludzi, \eby tu podchodzili i składali ofiary.Potem przejdziecie za zasłonę i na górę,na scenę.Ja tu zaczekam, a\ mi je przyniesiecie.To było zbyt piękne, \eby było prawdziwe.Nikt nie miał wątpliwości, co zrobimy.Ka\dy,kto nie wykorzystałby takiej sytuacji, byłby głupcem.Datków zebrało się du\o.Przejścia były pełne podchodzących do przodu ludzi.Wieludorosłych wrzucało do pudeł grube banknoty, inni dawali czeki.Skoro ju\ mieliśmy zbieraćte datki, zdecydowany byłem postarać się o to, \eby były one okazałe.Niektórzy członkowiegangów podchodzili tanecznym krokiem i albo udawali, \e wrzucają pieniądze, albopróbowali coś z pudeł wyjąć.Kiedy zdarzało się coś takiego, wsuwałem rękę do kieszeni,jakbym sięgał po nó\ i mówiłem: Hej, chwileczkę, stary.Zapomniałeś tu coś wrzucić.Wtedy próbowali się śmiać, ale zaraz poznawali, \e nie \artuję: Człowieku, pastor powiedział, \eby dawać.dasz czy mam powiedzieć swoimchłopakom, \eby ci to wykroili?Prawie ka\dy dawał jakiś datek.72Kiedy ju\ wszyscy wrócili, kiwnąłem głową i wyszliśmy z prawej strony widowni przezwiszące przy ścianie zasłony.Wprost nad naszymi głowami wielkie czerwone litery głosiłyWYJZCIE.Wszyscy widzieli ten napis i gdy zniknęliśmy za zasłoną, sala zaczęła się śmiać.Z początku śmiech był cichy tylko pojedyncze chichoty.Potem usłyszeliśmy jak sięwzmaga, a\ w końcu cała widownia zatrzęsła się od salw śmiechu z biednego pastora, któregowykiwali Mau Mau.Staliśmy za kurtyną.Chłopcy patrzyli na mnie, czekając, \ebym im powiedział, co mająrobić.Umieliśmy porozumiewać się wzrokiem.Czekali na sygnał, na spojrzenie w kierunkuwyjścia mówiące: Wiejemy.Bierzemy tę forsę i dajemy stąd nogę.Ale coś w środku ciągnęło mnie w kierunku przeciwnym.Pastor mnie wybrał i okazał mizaufanie.Mogłem zrobić to, czego się spodziewał po mnie tłum, albo postąpić tak, \eby niezawieść zaufania, które pokładał we mnie pastor.Zaufanie pastora rozpaliło w mojej duszyjakąś iskrę.Zamiast wskazać wzrokiem na drzwi, pokręciłem głową: nie. Chodzcie powiedziałem. Zaniesiemy to temu chudemu pastorowi.Chłopcy nie wierzyli własnym uszom, ale musieli zrobić to, co im kazałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]