[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nic więcej dzisiejszego wieczoru ode mnie nie usłyszycie.Taby, tak jak wszyscy, siedział nachylony ku Deglinowi.Mężczyzni westchnęli z rezygnacją.Wiedzieli, że nic nie może zmusić Deglina do ukończeniaopowieści, dopóki sam się na to nie zdecyduje.- Widzę, że pierwszy raz słyszysz tę opowieść, Taby - powiedział Merrik do chłopca, którysiedział mu na kolanach z twarzą wtuloną w jego pierś.- Dziękuję ci, Deglinie.Opowiesz nam jutrodalszy ciąg, prawda?- Tak.Merriku.Chłopiec powinien iść teraz spać, a ja nie mam ochoty strzępić sobie języka dlatych starych łobuzów.Laren wróciła do namiotu.Serce biło jej mocno, tak bardzo przejęła się usłyszaną opowieścią.Wmyślach układała dalszy Ciąg i widziała go tak wyraznie, że aż słowa same cisnęły się jej na usta.Wślizgnęła się pomiędzy grube wilcze skóry.Cóż za cudowna historia, żeby tylko dałej.- Taby będzie spał z nami - powiedział Merrik i ułożył chłopca obok niej.Potem sam się położyłi wkrótce zasnął.Gdy usłyszał jej głośny krzyk, zerwał się i już po sekundzie stal nad nią z mieczem w jednej, asztyletem w drugiej dłoni.Stał nachylony nad nią tak nisko, że czuła jego oddech pachnący lekko winem, które wypił przywieczerzy.W pierwszym momencie nie przelękła się, nie, była tylko zdziwiona, bo przecież obudziła się wśrodku nocy.Cóż to za dziwna wizyta o tak niezwykłej porze? Jego twarz była blisko bardzo blisko,słyszała jego oddech.Zmusiła się, by otworzyć oczy i stwierdzić, kim on jest.Mimo półmrokuzobaczyła go wyraznie i lęk ścisnął jej gardło.Chciała krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z ustżadnego dzwięku.Poczuła na sobie jego ręce.Spróbowała się odsunąć, wyrwać z jego uchwytu, aletrzymał ją mocno za ramiona i przyciskał do pościeli.Jego palce wbijały się w jej ciało, czuła bólprzenikajcy ją aż do kości.Widziała go.Widziała jego bezczelni) uśmiech i wtedy z całą jasnościąuświadomiła sobie, że nie jest to sen ani żart, że ten mężczyzna nie przybył tu w dobrych zamiarachTaby, przemknęło jej przez myśl.Braciszek przyszedł do jej sypialni, zanim zasnęła, leżał przy niej, a ona, dopóki nie zasnął,opowiadała mu o bohaterskich czynach stryja i ojca.- Ja biorę ją - powiedział mężczyzna.Wiedziała, że walka na nic się nie zda.Zmusiła się, by leżeć bezwładnie.Ku jej ogromnej uldzemężczyzna zwolnił ucisk.- Zdaje się, że dziewczyna zemdlała ze strachu - mruknął.- Wystarczyło, że zobaczyła twoją wredną mordę - powiedział drugi mężczyzna.- Dobrze, żezemdlała.Mówili mi, że jest dzika jak wilk.Ja biorę małego.Jest nie większy od bochenka chleba.Zwiąż jej ręce i nogi, i znikamy.W domu jest więcej ludzi, niż mi mówiono.Na razie jest spokój, alewolę to szybko załatwić.Czekała jeszcze przez chwilę, z trudem udając nieprzytomną.Czuła, jak lęk ściska jej gardło.Chciała odetchnąć głębiej, ale się nie odważyła.Wreszcie drugi mężczyzna wyszedł, niosąc na rękuTaby ego.Wtedy złapała stojący przy łóżku mosiężny świecznik i uderzyła w głowę mężczyznęszykującego się do skrepowania jej nóg.Osunął się na kolana.Widziała krew na jego głowie.Dokomnaty wszedł nagle ten drugi mężczyzna, przez moment patrzył zaskoczony na to, co się dzieje,potem rzucił Taby ego na łóżko i ruszył do niej.Cofnęła się i zaczęła krzyczeć tak głośno, jak tylkomogła.Krzyczała, krzyczała.Teraz obaj rzucili się na nią rozwścieczeni.Któryś z nich uderzył ją w głowę.Krzyczała z bólu.Krzyczała tak długo, dopóki nie ogarnęła jej ciemność.Dlaczego nikt nie pośpieszył nam z pomocą,pomyślała, zanim utraciła świadomość.- Do licha, obudz się!Krzyk zamarł na jej ustach i rozpłynął się w przeciągłym jęku.Merrik odrzucił miecz i nóż ipotrząsnął ją za ramiona.- Obudz się! - zawołał jeszcze raz.- Puść moją siostrę! - usłyszał okrzyk Taby ego, który rzucił się na Merrika, okładał go pięściamii szarpał za włosy.Obudziła się, zobaczyła nad sobą twarz mężczyzny.Jeszcze raz krzyknęła i uniosła rękę, żeby gouderzyć.Nie, nie.to przecież Merrik i zapłakany Taby, uczepiony jego pleców.Chłopiec szlochałrozpaczliwie.Azy płynęły po jego zapadniętych policzkach.Było to dla niej tak bolesne, że niewielebrakowało, a sama zaczęłaby płakać.Przestraszyłam go swoimi niepotrzebnymi krzykami, pomyślała Czuła się upokorzona i zła nasiebie, że nie może pozbyć się dawnych lęków i nocami miota się i krzyczy jak szalona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nic więcej dzisiejszego wieczoru ode mnie nie usłyszycie.Taby, tak jak wszyscy, siedział nachylony ku Deglinowi.Mężczyzni westchnęli z rezygnacją.Wiedzieli, że nic nie może zmusić Deglina do ukończeniaopowieści, dopóki sam się na to nie zdecyduje.- Widzę, że pierwszy raz słyszysz tę opowieść, Taby - powiedział Merrik do chłopca, którysiedział mu na kolanach z twarzą wtuloną w jego pierś.- Dziękuję ci, Deglinie.Opowiesz nam jutrodalszy ciąg, prawda?- Tak.Merriku.Chłopiec powinien iść teraz spać, a ja nie mam ochoty strzępić sobie języka dlatych starych łobuzów.Laren wróciła do namiotu.Serce biło jej mocno, tak bardzo przejęła się usłyszaną opowieścią.Wmyślach układała dalszy Ciąg i widziała go tak wyraznie, że aż słowa same cisnęły się jej na usta.Wślizgnęła się pomiędzy grube wilcze skóry.Cóż za cudowna historia, żeby tylko dałej.- Taby będzie spał z nami - powiedział Merrik i ułożył chłopca obok niej.Potem sam się położyłi wkrótce zasnął.Gdy usłyszał jej głośny krzyk, zerwał się i już po sekundzie stal nad nią z mieczem w jednej, asztyletem w drugiej dłoni.Stał nachylony nad nią tak nisko, że czuła jego oddech pachnący lekko winem, które wypił przywieczerzy.W pierwszym momencie nie przelękła się, nie, była tylko zdziwiona, bo przecież obudziła się wśrodku nocy.Cóż to za dziwna wizyta o tak niezwykłej porze? Jego twarz była blisko bardzo blisko,słyszała jego oddech.Zmusiła się, by otworzyć oczy i stwierdzić, kim on jest.Mimo półmrokuzobaczyła go wyraznie i lęk ścisnął jej gardło.Chciała krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z ustżadnego dzwięku.Poczuła na sobie jego ręce.Spróbowała się odsunąć, wyrwać z jego uchwytu, aletrzymał ją mocno za ramiona i przyciskał do pościeli.Jego palce wbijały się w jej ciało, czuła bólprzenikajcy ją aż do kości.Widziała go.Widziała jego bezczelni) uśmiech i wtedy z całą jasnościąuświadomiła sobie, że nie jest to sen ani żart, że ten mężczyzna nie przybył tu w dobrych zamiarachTaby, przemknęło jej przez myśl.Braciszek przyszedł do jej sypialni, zanim zasnęła, leżał przy niej, a ona, dopóki nie zasnął,opowiadała mu o bohaterskich czynach stryja i ojca.- Ja biorę ją - powiedział mężczyzna.Wiedziała, że walka na nic się nie zda.Zmusiła się, by leżeć bezwładnie.Ku jej ogromnej uldzemężczyzna zwolnił ucisk.- Zdaje się, że dziewczyna zemdlała ze strachu - mruknął.- Wystarczyło, że zobaczyła twoją wredną mordę - powiedział drugi mężczyzna.- Dobrze, żezemdlała.Mówili mi, że jest dzika jak wilk.Ja biorę małego.Jest nie większy od bochenka chleba.Zwiąż jej ręce i nogi, i znikamy.W domu jest więcej ludzi, niż mi mówiono.Na razie jest spokój, alewolę to szybko załatwić.Czekała jeszcze przez chwilę, z trudem udając nieprzytomną.Czuła, jak lęk ściska jej gardło.Chciała odetchnąć głębiej, ale się nie odważyła.Wreszcie drugi mężczyzna wyszedł, niosąc na rękuTaby ego.Wtedy złapała stojący przy łóżku mosiężny świecznik i uderzyła w głowę mężczyznęszykującego się do skrepowania jej nóg.Osunął się na kolana.Widziała krew na jego głowie.Dokomnaty wszedł nagle ten drugi mężczyzna, przez moment patrzył zaskoczony na to, co się dzieje,potem rzucił Taby ego na łóżko i ruszył do niej.Cofnęła się i zaczęła krzyczeć tak głośno, jak tylkomogła.Krzyczała, krzyczała.Teraz obaj rzucili się na nią rozwścieczeni.Któryś z nich uderzył ją w głowę.Krzyczała z bólu.Krzyczała tak długo, dopóki nie ogarnęła jej ciemność.Dlaczego nikt nie pośpieszył nam z pomocą,pomyślała, zanim utraciła świadomość.- Do licha, obudz się!Krzyk zamarł na jej ustach i rozpłynął się w przeciągłym jęku.Merrik odrzucił miecz i nóż ipotrząsnął ją za ramiona.- Obudz się! - zawołał jeszcze raz.- Puść moją siostrę! - usłyszał okrzyk Taby ego, który rzucił się na Merrika, okładał go pięściamii szarpał za włosy.Obudziła się, zobaczyła nad sobą twarz mężczyzny.Jeszcze raz krzyknęła i uniosła rękę, żeby gouderzyć.Nie, nie.to przecież Merrik i zapłakany Taby, uczepiony jego pleców.Chłopiec szlochałrozpaczliwie.Azy płynęły po jego zapadniętych policzkach.Było to dla niej tak bolesne, że niewielebrakowało, a sama zaczęłaby płakać.Przestraszyłam go swoimi niepotrzebnymi krzykami, pomyślała Czuła się upokorzona i zła nasiebie, że nie może pozbyć się dawnych lęków i nocami miota się i krzyczy jak szalona [ Pobierz całość w formacie PDF ]