[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale dywaguję bez naj-mniejszej dyscypliny - myśli się rozbiegają - jest taki wiersz, który chciałbym napisać, o pokrytych krzemionkągałązkach, odnalezionych w starych studniach artezyjskich, które opisuje Lyell).* Aluzja do wiersza Odwrót" Henry'ego Vaughana (1621/2-1695), jednego z największych tzw.po-etów metafizycznych, autora tomu wierszy Silex scintillans", dosł. iskrzący krzemień" (przyp.tłum.).Daj mi znać, jak się miewasz - jak się czujesz, co porabiasz w domu, co czytasz.Twój kochający mąż RandolphMaud i Roland okrążyli port w Whitby i przespacerowali się wąskimi uliczkami, wznoszącymi się pro-mieniście i stromo.Tam, gdzie Randolph Henry Ash dostrzegał oznaki ożywienia i dostatku, ujrzeli wszech-obecne znamiona bezrobocia i zniechęcenia.W porcie stało niewiele łodzi, a nieliczne, które zostały, były zabi-te na głucho i skute łańcuchami - żaden silnik nie warczał, nie łopotał żaden żagiel.W powietrzu snuł się jesz-cze zapach węglowego dymu, ale ten wywoływał już inne skojarzenia.Wystawy sklepowe były stare i romantyczne.U handlarza ryb, między spiczastymi potwornościami, le-żał na desce szkielet rozwartej szczęki rekina; w oknie sklepiku ze słodyczami wśród starych wielkich słojówpiętrzyły się, jak dawniej, okrągłe kolorowe drażetki i kostka cukrowa.Kilka sklepów jubilerskich specjalizo-wało się w gagacie; jeden z nich, o nazwie Hobbs i Bell, ornamenty", był wysoki i wąski, a jego witryna przy-pominała postawione na sztorc pudełko, po bokach którego spływały girlandy i sznury gagatowych paciorków,szlifowanych w fasety, lśniącokrągłych, z medalionami i bez.Z przodu piętrzyła się zawartość ciśniętej nabrzeg skrzyni ze skarbami: zakurzona sterta broszek, bransoletek, pierścionków na połamanych aksamitnychpodkładkach, łyżeczek, noży do papieru, kałamarzy i rozmaitych ciemnych, martwych muszli.To Północ - po-myślał Roland - czarna jak węgiel, solidna, czasem pozbawiona wdzięku, lśniąca pod warstwą kurzu.- Zastanawiam się - rzekła Maud - czy nie kupić czegoś dla Leonory.Ona lubi dziwaczną biżuterię.- Tam leży broszka - złączone dłonie w otoczeniu niezapominajek, z napisem PRZYJAyC.- To mogłoby się jej spodobać.Na progu sklepowego pudełka pojawiła się bardzo mała kobieta, ubrana w ogromny fartuch w szare ifioletowe kwiatki, narzucony na obcisły czarny sweterek.Pod białymi włosami, ściągniętymi w węzełek, jejtwarzyczka wydawała się twarda i brązowa.Oczy miała błękitne jak wiking, usta, gdy je otworzyła, ukazałytylko trzy zęby.Była pomarszczona, lecz zdrowa niczym zleżałe jabłuszko i jej fartuch był czysty, choć poń-czochy nad grubymi sznurowanymi trzewikami zwinęły się w obwarzanki.- Wejdz, kochana, i rozejrzyj się.W środku jest dużo więcej.Wszystko śliczny gagat z Whitby, nie żad-ne tam imitacje, lepszego nie znajdziesz.Lada stanowiła kolejny szklany sarkofag, w którym kłębiły się dalsze sznury paciorków, spinki i ciężkiebransolety.- Powiedzcie, co wam się podoba, to wyciągnę.- To jest ciekawe.RL To" był owalny medalion z rzezbioną postacią w stylu klasycznym, nachyloną nad amforą.- Wiktoriański medalion żałobny.Najpewniej z pracowni Thomasa Andrewsa.Robił gagaty dla królo-wej Wiktorii.To był dla Whitby dobry czas, kiedy umarł książę małżonek.Wtedy ludzie lubili pamiętać oumarłych.Teraz jest inaczej, co z oczu, to i z myśli.Maud odłożyła medalion i poprosiła o broszkę przyjazni", którą staruszka musiała zdjąć z wystawy.Roland przyglądał się ozdobom, w których pasemka plecionego lub tkanego jedwabiu otoczone były gagatem iperełkami.- To jest ładne.Gagat, perły i jedwab.- Och, to nie jedwab, proszę pana.To włosy.Jeszcze jedna postać broszki żałobnej.Proszę tylko spoj-rzeć, mają na obwódce napis IN MEMORIAM.Obcinali te włosy na łożu śmierci.Można powiedzieć, że przedłu-żali im życie.Roland wpatrzył się w pasemka cienkich jasnych włosów, splecione pod szkłem.- Robili z nich różne rzeczy, bardzo zręcznie.Proszę - to dewizka do zegarka z czyichś długich loków.A tu bransoletka z ciemnych włosów z zapięciem w kształcie serduszka, bardzo delikatna robota.Roland wziął do ręki ów przedmiot, martwy i poza złotym zapięciem - lekki.- Dużo ich pani sprzedaje?- Och, ktoś coś kupi od czasu do czasu.Ludzie je zbierają, wie pan.Ludzie wszystko zbierają, jak majączas.Motyle.Spinki do kołnierzyków.Nawet żelazka z duszą, co ich używałam aż do sześćdziesiątego roku,kiedy to moja Edith uparła się, żeby mi kupić elektryczne.Przychodził tu taki jeden i pytał.W tych bransolet-kach jest mnóstwo pracy, młody człowieku, mnóstwo starania.I solidne złoto, osiemnaście karatów, drogie naowe czasy, kiedy było dużo tombaku i takich tam.Na ladzie przed Maud leżał rząd broszek.- Widzę, że znacie się na dobrej robocie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ale dywaguję bez naj-mniejszej dyscypliny - myśli się rozbiegają - jest taki wiersz, który chciałbym napisać, o pokrytych krzemionkągałązkach, odnalezionych w starych studniach artezyjskich, które opisuje Lyell).* Aluzja do wiersza Odwrót" Henry'ego Vaughana (1621/2-1695), jednego z największych tzw.po-etów metafizycznych, autora tomu wierszy Silex scintillans", dosł. iskrzący krzemień" (przyp.tłum.).Daj mi znać, jak się miewasz - jak się czujesz, co porabiasz w domu, co czytasz.Twój kochający mąż RandolphMaud i Roland okrążyli port w Whitby i przespacerowali się wąskimi uliczkami, wznoszącymi się pro-mieniście i stromo.Tam, gdzie Randolph Henry Ash dostrzegał oznaki ożywienia i dostatku, ujrzeli wszech-obecne znamiona bezrobocia i zniechęcenia.W porcie stało niewiele łodzi, a nieliczne, które zostały, były zabi-te na głucho i skute łańcuchami - żaden silnik nie warczał, nie łopotał żaden żagiel.W powietrzu snuł się jesz-cze zapach węglowego dymu, ale ten wywoływał już inne skojarzenia.Wystawy sklepowe były stare i romantyczne.U handlarza ryb, między spiczastymi potwornościami, le-żał na desce szkielet rozwartej szczęki rekina; w oknie sklepiku ze słodyczami wśród starych wielkich słojówpiętrzyły się, jak dawniej, okrągłe kolorowe drażetki i kostka cukrowa.Kilka sklepów jubilerskich specjalizo-wało się w gagacie; jeden z nich, o nazwie Hobbs i Bell, ornamenty", był wysoki i wąski, a jego witryna przy-pominała postawione na sztorc pudełko, po bokach którego spływały girlandy i sznury gagatowych paciorków,szlifowanych w fasety, lśniącokrągłych, z medalionami i bez.Z przodu piętrzyła się zawartość ciśniętej nabrzeg skrzyni ze skarbami: zakurzona sterta broszek, bransoletek, pierścionków na połamanych aksamitnychpodkładkach, łyżeczek, noży do papieru, kałamarzy i rozmaitych ciemnych, martwych muszli.To Północ - po-myślał Roland - czarna jak węgiel, solidna, czasem pozbawiona wdzięku, lśniąca pod warstwą kurzu.- Zastanawiam się - rzekła Maud - czy nie kupić czegoś dla Leonory.Ona lubi dziwaczną biżuterię.- Tam leży broszka - złączone dłonie w otoczeniu niezapominajek, z napisem PRZYJAyC.- To mogłoby się jej spodobać.Na progu sklepowego pudełka pojawiła się bardzo mała kobieta, ubrana w ogromny fartuch w szare ifioletowe kwiatki, narzucony na obcisły czarny sweterek.Pod białymi włosami, ściągniętymi w węzełek, jejtwarzyczka wydawała się twarda i brązowa.Oczy miała błękitne jak wiking, usta, gdy je otworzyła, ukazałytylko trzy zęby.Była pomarszczona, lecz zdrowa niczym zleżałe jabłuszko i jej fartuch był czysty, choć poń-czochy nad grubymi sznurowanymi trzewikami zwinęły się w obwarzanki.- Wejdz, kochana, i rozejrzyj się.W środku jest dużo więcej.Wszystko śliczny gagat z Whitby, nie żad-ne tam imitacje, lepszego nie znajdziesz.Lada stanowiła kolejny szklany sarkofag, w którym kłębiły się dalsze sznury paciorków, spinki i ciężkiebransolety.- Powiedzcie, co wam się podoba, to wyciągnę.- To jest ciekawe.RL To" był owalny medalion z rzezbioną postacią w stylu klasycznym, nachyloną nad amforą.- Wiktoriański medalion żałobny.Najpewniej z pracowni Thomasa Andrewsa.Robił gagaty dla królo-wej Wiktorii.To był dla Whitby dobry czas, kiedy umarł książę małżonek.Wtedy ludzie lubili pamiętać oumarłych.Teraz jest inaczej, co z oczu, to i z myśli.Maud odłożyła medalion i poprosiła o broszkę przyjazni", którą staruszka musiała zdjąć z wystawy.Roland przyglądał się ozdobom, w których pasemka plecionego lub tkanego jedwabiu otoczone były gagatem iperełkami.- To jest ładne.Gagat, perły i jedwab.- Och, to nie jedwab, proszę pana.To włosy.Jeszcze jedna postać broszki żałobnej.Proszę tylko spoj-rzeć, mają na obwódce napis IN MEMORIAM.Obcinali te włosy na łożu śmierci.Można powiedzieć, że przedłu-żali im życie.Roland wpatrzył się w pasemka cienkich jasnych włosów, splecione pod szkłem.- Robili z nich różne rzeczy, bardzo zręcznie.Proszę - to dewizka do zegarka z czyichś długich loków.A tu bransoletka z ciemnych włosów z zapięciem w kształcie serduszka, bardzo delikatna robota.Roland wziął do ręki ów przedmiot, martwy i poza złotym zapięciem - lekki.- Dużo ich pani sprzedaje?- Och, ktoś coś kupi od czasu do czasu.Ludzie je zbierają, wie pan.Ludzie wszystko zbierają, jak majączas.Motyle.Spinki do kołnierzyków.Nawet żelazka z duszą, co ich używałam aż do sześćdziesiątego roku,kiedy to moja Edith uparła się, żeby mi kupić elektryczne.Przychodził tu taki jeden i pytał.W tych bransolet-kach jest mnóstwo pracy, młody człowieku, mnóstwo starania.I solidne złoto, osiemnaście karatów, drogie naowe czasy, kiedy było dużo tombaku i takich tam.Na ladzie przed Maud leżał rząd broszek.- Widzę, że znacie się na dobrej robocie [ Pobierz całość w formacie PDF ]