[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miało nie być między nami żadnej etykiety, pamiętasz chyba.- Proszę bardzo.- Obserwował, jak niecierpliwie krąży pobibliotece, muskając palcami grzbiety książek.To była inna Minerwaniż ta, którą znał.Znikła gdzieś jej majestatyczność, a jej miejscezajęła hamowana energia, która wydała mu się znacznie bardziejinteresująca.- To był ulubiony pokój mojego męża - powiedziała przez ramię.- %7łartowałam, że skóra okładek i papier znaczą dla niego więcej niżciało i krew.- Zmiem przypuszczać, że mężczyzna może posunąć się zadaleko w każdym z tych kierunków.Przez chwilę patrzyła przed siebie z żalem, ale potem znowuzwróciła się do książek.- Lucas nie lubił skrajności.Ale owszem, kochał te książki.No proszę pomyślał z niejaką irytacją Griff, znowu to słowo.- Spędzał całe dnie katalogując swój zbiór - ciągnęła, Zwracającsię twarzą do niego.- Nazywał to  dziełem swojego życia.Aleksiążek było za wiele.zbyt długo z tym zwlekał.Griffin niezbyt lubił słuchać wspomnień o innych ludziach alepostarał się nadać swej twarzy wyraz uprzejmego zainteresowania.Imwięcej dowie się na temat jej życia ze Stargrove'em, tym łatwiejprzyjdzie mu ją zdobyć.- Mógł zatrudnić kogoś do pomocy - zauważył.- O ile wiem, takpostąpił mój dziadek w Darrowby, kiedy chciał uporządkować swojąbibliotekę114RS - Ja byłam jego asystentką - odparła lady Min z odcieniem dumyw głosie.Griffinowi trudno było wyobrazić sobie Minerwę, piękną ozdobęsalonów, w roli gorliwej pomocnicy, pracującej ze swympodstarzałym mężem przy przeglądaniu książek.- To miejsce musi budzić w tobie wiele smutku, Minerwo -powiedział z nieoczekiwanym zrozumieniem.- Tak było.Nie wchodziłam tu prawie nigdy od śmierci Lucasa.Przyszłam tu dzisiaj, bo.pomyślałam, że wolę twoje towarzystwo odinnych gości.Wstał i podszedł do niej.- Zatem czuję się wielce pochlebiony.Podniosła na niego oczy iuśmiechnęła się.- Jesteś chyba jedyną osobą w tym domu, która nie szykuje siędo kłótni.Deszcz działa wszystkim na nerwy.Mam ochotę posłaćich wszystkich do diabła. Założyła ramiona na piersi i rzuciła mubuntownicze spojrzenie.W odpowiedzi roześmiał się głośno.- Nie będę protestował, moja droga, pod warunkiem, że mniebędzie wolno tu zostać.- Wyciągnął rękę, śmiało ujął jej dłoń i lekkopogładził.Poczuł, że pieszczota ta wywołała lekki dreszcz, i ucieszyłsię.A więc nie jest odporna na jego dotyk.Wykorzystał powolnośćMinerwy i zbliżył się, obejmując ją w talii.Jego wargi musnęłydelikatną skórę jej szyi.- Min - wyszeptał.- Pozwól mi się odprężyć.115RS Stała nieruchomo, podczas gdy jego usta powędrowały wzdłużjej policzka.Kiedy uniósł jej twarz i odnalazł jej usta, wydała lekkiokrzyk protestu.- Jeszcze na to za wcześnie - powiedziała niecierpliwie,odwracając od niego oczy i spoglądając przez okno, gdzie deszczprzesłaniał widok na ogród.Zmarszczył brwi, niezupełnie rozumiejąc jej słowa.- Minerwo?- Za wcześnie na to wszystko - odparła, wysuwając dłoń z jegouścisku.- Na przyjmowanie gości, na obracanie się pośród ludzi.Zawcześnie, żebym mogła założyć maskę wesołości.Nie pasuje domnie, Griffinie.Ani trochę.- Nigdy nie jest za wcześnie, by wrócić do życia, Minerwo -odparł, z trudem hamując zniecierpliwienie.Zaczynał się obawiać, żetraci wyczucie.Westchnęła.- Gdybyś wiedział, jakie to dla mnie trudne.Zwiat wymaga rokużałoby, a potem oczekuje, że podejmie się dawne życie.Jakby wciążkochać kogoś, kto odszedł, po upływie nakazanego czasu było w złymtonie.Nie mogę zmusić me go serca, by dostosowało się do tegodyktatu.Pozwolił, by jego wzrok także powędrował do okna zalewanegopotokami deszczu.Zobaczył przez nie jakąś szczupłą postać, którapędziła ścieżką, prowadzącą ze stajni do pałacu.Pomimo ulewy beztrudu rozpoznał Gates Underhill.W biegu unosiła spódnicę w sposób116RS urągający wszelkiej przyzwoitości, a gruby warkocz uderzał o jejplecy.Lady Min patrzyła na niego pytająco.Proszę? - spytał, starającsię przybrać wyraz troski.Uśmiechnęła się ze smutkiem.- Powiedziałam, że nie mogę zmusić serca, by dostosowało siędo tego dyktatu.Dlatego też muszę prosić cię o cierpliwość, gdy taktrzymam cię na dystans.- Pod żadnym pozorem nie powinnaś się spieszyć -stwierdził zwielkim samozaparciem.- Ale może powinnaś nas wszystkich stądodesłać.Serio, Minerwo.Jeśli potrzebujesz samotności, masz do niejprawo.Nikt ci nie powie złego słowa.- Przynajmniej nie w oczy - odparła z lekkim uśmiechem.- Ach,ale pomyśl o plotkach, jakie wywoła to w Londynie.Nie, spróbujęwytrwać w tej niewdzięcznej roli.Obawiałam się tego od samegopoczątku, jak tylko rozesłałam zaproszenia, ale wtedy było już zapózno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl