[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Panie kolego, ja wyjdę z moimi czołgami do tego pierwszego pagórka, coś koło czterystu jardów.Stamtąd położę zasłonę dymną na wylot tej zadrzewionej doliny, dochodzącej z prawej strony, bo oile ta nasza dolinka jest kontrolowana, to wydaje mi się, że tylko stamtąd, bo przed ich lufami muchaby nie przeszła.To my im te niebieskie oczęta boleśnie zadymimy.Trochę daleko na dym, ale jakpodejdę, skrócę dystans, będę kładł zasłonę od tych dwóch drzew w przód.Przez ten czas moje czołgiłupią po krzakach na zboczu, na kierunku waszego ruchu.Jak pan zobaczy piąty dymny, to pruje panna pełnych silnikach na prawą pochyłośd tego wzniesienia.Wystrzelę ostatni, idę pełnym gazem nawaszą lewą stronę, tak że Wankiewicz wyjdzie na same zabudowania.Nasz squadron leader, czychce, czy nie chce, musi z resztą szwadronu iśd na tę zadymioną gardziel.I butelkę whisky trzymam,że to on wlezie na ich czołgi.- Mam jedno pytanie: jeżeli uda nam się cało usiąśd na tym zadaniu, to czy możemy iśd dalej? TerazStrukowski da mi pełne wsparcie, a ja popruję aż pod tę cegielnię.Coś mi się wydaje, że ofensywa i towielkie halo, a my właśnie cały front przerwiemy.- Niech pan tam przy tym kominie na mnie poczeka, to podwiozę panu cup of tea - parsknąłśmiechem Jadwisiak.Naturalnie, że była to delikatna aluzja do mojego angielskiego pochodzenia, połączona z aprobatądziałania.No to zaczynamy!Wróciłem do czołgów.W myśl rozdzielnika amunicji bojowej miałem tylko osiem dymnych pocisków,więc w mig odebraliśmy Wankiewiczowi jego osiem i szybko naradziłem się z moimi dowódcamiczołgów.Zawarczały silniki! Wolno wysunęliśmy się z krzaków i skok!Pierwszy Pirożek, a pózniej my obaj.Doszliśmy - i stanęliśmy linią wozów na half-downie37.- Do strzelania czołgami!Oni już w przybliżeniu znali swoje cele, i nim dokooczyłem komendy, już lufa Wankiewicza poszła dotyłu i huk odpału targnął echem doliny.Teraz zasłona dymna.Pierwszy raz używam dymu bojowego tak naprawdę.Na strzelnicachwychodziło mi zawsze dobrze, ale to było wszystko na pokaz, a tutaj od tego dymu może zależed życietrzech czołgów.Miałem w mózgu wbite jedno z tych dziesięciu przykazao Mojżesza: Do not make amove without smoke screen.- Nie ma ruchu bez zasłony dymnej.Przykazanie przykazaniem, alemam tremę.- Działo, dymny piętnaście!- Spoziomuj!- W górę cztery obroty - w górę osiem!- Co cztery w górę!- Ognia!Już w górze się zapalił i opadał łukiem w dół.- Następny!Trochę za daleko na dymny, ostatni będzie szedł prawie na dwa tysiące.37Half-down, hull-down - półzakrycie.W czołgu gorączkowa praca, bo dymny pocisk przy słabym ładunku miotającym nie ma odrzutu, atym samym nie wyrzuca łuski.Zwalnia to ogromnie szybkośd strzelania.Dobrze będzie, jak pchnędziesięd na minutę.Strukowski nerwowo nie wytrzymał i już za szóstym trzaskiem zamka był na naszej wysokości.Trzy czołgi minęły nas, rozeszły się szeroko i szły na pełnym gazie, rzucając ziemię za gąsienicami iplując błękitnym dymem silników.A teraz, żeby dad im przedsmak tego, co ich czeka, żeby ich ucieszyd trochę wojną, żeby im pokazad,że we mean business - trochę rozprysków, tak dziesięd metrów nad ziemią w samym dymie, na tejsamej linijce, tylko z kierunkiem do siebie.Poszedł ostatni dymny i cała ściana zaczęła wolniutko podnosid się do góry w nieruchomympowietrzu.- Działo!- Em pięddziesiąt cztery - zapalnik - dwa coma jeden!- W dół cztery obroty - w dół cztery!- W prawo trzy podziałki!- Fire!O, cholera! Za wysoko! Zapomniałem o różnicy kątów położenia.- W dół sześd!- Jeden coma dziewięd!- Fire! Dobry!- Jeden coma siedem!- W dół trzy!- Fire!- Jeden coma sześd!- W dół trzy! I - Fire!Co za wspaniały widok! Szeroka, wielka, pełna słooca dolina, trzy czołgi idące wzdłuż prawej stronycałym wysiłkiem silników, z prędkością co najmniej dwudziestu mil, prosto na wzgórki, pełne białychwybuchów granatów moich czołgów.Z prawej stojąca jakby nieruchomo długa ściana dymu, iskrzącasię błyskami rozprysków.- Jeden coma pięd!- W dół trzy!- Fire!Zupełnie jak na dobrym filmie.- Jeden coma cztery!- W dół trzy!- Fire!No, jeszcze dodam ze dwa, żeby nie mówili, że oszczędzam.- Fire!Ale Ziutek Strukowski za daleko, mija ścianę dymu i zaczyna iśd już pod góę.Gdyby na niego z lewejwyszły czołgi, to ode mnie może byd za daleko.- Przerwad ogieo!- Działo - pepanc!- Włączyd stabilizator!- Kierowca! Na pełnym gazie naprzód!Machnąłem ręką, poszliśmy miękko w dół.Strukowski przed nami dobry kilometr, ciągle małe wzniesienia zakrywają nam jego czołgi.- Gaz!Co za cudowna jazda! I krzaki, i jakieś górki, i pola uprawne, i znowu dróżka, i ogrody, i słooce - słooce- słooce!- Gaz!W dole roześmiane gęby załogi.Jedziemy jak z weselem, tylko strzelad z bata.To jest prawdziwa frajda taki ruch.Gdzie tu jest wojna? Niech mówią, co chcą, o tychokropieostwach, poświęceniach, bohaterstwach - wszystko skacze w lornetce.Gaz! Psiakrew! Bo sięspóznimy na wesele, a tamto to dobre i w pysku, i do kina, i do powieści.Tu się żyje!Z lewej pod górką.ciemna plama - ruch.- Kierowca, stój!- Działo w lewo.wolniej.już!- Osiemset!- Fire!- Granat!Nie zdążyłem podad poprawki, a już drugi strzał targnął czołgiem i aż się zakotłowało w celu.- Naprzód!Strukowski dochodził do grzbietu wzniesienia, będącego punktem narzuconego nam zadania.Skręciliśmy trochę w lewo.Tu było zbocze bardziej strome i minęło parę minut, zanim doszliśmy dozabudowao białej farmy.Tamte czołgi już stały na stanowiskach ogniowych i widad było, jak odpały targały nimi do tyłu.Zaczynała się druga faza naszego założenia.Teraz kolej na nasz pluton.Wyszliśmy! Linia wozów i gaz! I znowu nierówna dolina, parę domków, krzewy, uprawne pola, górki,zagłębienia, aż rzuca czołgiem, i całe morze nasłonecznionej zieloności.Gaz!Przed nami cała orgia wybuchów z czołgów tamtego plutonu.Z tyłu, z daleka widad było czołgiszwadronu, wchodzące w ścianę opadającego już dymu.Z małego zakrętu podniosło się trzech Niemców z rękami do góry.Nie ma czasu! Machnąłem, żebyszli do tyłu.Jeszcze paręset metrów i wybuchy przed nami stanęły jak uciął.To Strukowski ruszył swoimi czołgamii szedł, jakby się ścigał.Zmiesznie wyglądają z daleka idące na takim gazie czołgi: suną, aż ziemiabryzga spod gąsienic, na każdej nierówności kiwają lufami, jakby się kłaniały, i popuszczają z tyłubłękitnym dymkiem silników.Ale jedzie!Z boku, z lewej, palą się zabudowania farmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Panie kolego, ja wyjdę z moimi czołgami do tego pierwszego pagórka, coś koło czterystu jardów.Stamtąd położę zasłonę dymną na wylot tej zadrzewionej doliny, dochodzącej z prawej strony, bo oile ta nasza dolinka jest kontrolowana, to wydaje mi się, że tylko stamtąd, bo przed ich lufami muchaby nie przeszła.To my im te niebieskie oczęta boleśnie zadymimy.Trochę daleko na dym, ale jakpodejdę, skrócę dystans, będę kładł zasłonę od tych dwóch drzew w przód.Przez ten czas moje czołgiłupią po krzakach na zboczu, na kierunku waszego ruchu.Jak pan zobaczy piąty dymny, to pruje panna pełnych silnikach na prawą pochyłośd tego wzniesienia.Wystrzelę ostatni, idę pełnym gazem nawaszą lewą stronę, tak że Wankiewicz wyjdzie na same zabudowania.Nasz squadron leader, czychce, czy nie chce, musi z resztą szwadronu iśd na tę zadymioną gardziel.I butelkę whisky trzymam,że to on wlezie na ich czołgi.- Mam jedno pytanie: jeżeli uda nam się cało usiąśd na tym zadaniu, to czy możemy iśd dalej? TerazStrukowski da mi pełne wsparcie, a ja popruję aż pod tę cegielnię.Coś mi się wydaje, że ofensywa i towielkie halo, a my właśnie cały front przerwiemy.- Niech pan tam przy tym kominie na mnie poczeka, to podwiozę panu cup of tea - parsknąłśmiechem Jadwisiak.Naturalnie, że była to delikatna aluzja do mojego angielskiego pochodzenia, połączona z aprobatądziałania.No to zaczynamy!Wróciłem do czołgów.W myśl rozdzielnika amunicji bojowej miałem tylko osiem dymnych pocisków,więc w mig odebraliśmy Wankiewiczowi jego osiem i szybko naradziłem się z moimi dowódcamiczołgów.Zawarczały silniki! Wolno wysunęliśmy się z krzaków i skok!Pierwszy Pirożek, a pózniej my obaj.Doszliśmy - i stanęliśmy linią wozów na half-downie37.- Do strzelania czołgami!Oni już w przybliżeniu znali swoje cele, i nim dokooczyłem komendy, już lufa Wankiewicza poszła dotyłu i huk odpału targnął echem doliny.Teraz zasłona dymna.Pierwszy raz używam dymu bojowego tak naprawdę.Na strzelnicachwychodziło mi zawsze dobrze, ale to było wszystko na pokaz, a tutaj od tego dymu może zależed życietrzech czołgów.Miałem w mózgu wbite jedno z tych dziesięciu przykazao Mojżesza: Do not make amove without smoke screen.- Nie ma ruchu bez zasłony dymnej.Przykazanie przykazaniem, alemam tremę.- Działo, dymny piętnaście!- Spoziomuj!- W górę cztery obroty - w górę osiem!- Co cztery w górę!- Ognia!Już w górze się zapalił i opadał łukiem w dół.- Następny!Trochę za daleko na dymny, ostatni będzie szedł prawie na dwa tysiące.37Half-down, hull-down - półzakrycie.W czołgu gorączkowa praca, bo dymny pocisk przy słabym ładunku miotającym nie ma odrzutu, atym samym nie wyrzuca łuski.Zwalnia to ogromnie szybkośd strzelania.Dobrze będzie, jak pchnędziesięd na minutę.Strukowski nerwowo nie wytrzymał i już za szóstym trzaskiem zamka był na naszej wysokości.Trzy czołgi minęły nas, rozeszły się szeroko i szły na pełnym gazie, rzucając ziemię za gąsienicami iplując błękitnym dymem silników.A teraz, żeby dad im przedsmak tego, co ich czeka, żeby ich ucieszyd trochę wojną, żeby im pokazad,że we mean business - trochę rozprysków, tak dziesięd metrów nad ziemią w samym dymie, na tejsamej linijce, tylko z kierunkiem do siebie.Poszedł ostatni dymny i cała ściana zaczęła wolniutko podnosid się do góry w nieruchomympowietrzu.- Działo!- Em pięddziesiąt cztery - zapalnik - dwa coma jeden!- W dół cztery obroty - w dół cztery!- W prawo trzy podziałki!- Fire!O, cholera! Za wysoko! Zapomniałem o różnicy kątów położenia.- W dół sześd!- Jeden coma dziewięd!- Fire! Dobry!- Jeden coma siedem!- W dół trzy!- Fire!- Jeden coma sześd!- W dół trzy! I - Fire!Co za wspaniały widok! Szeroka, wielka, pełna słooca dolina, trzy czołgi idące wzdłuż prawej stronycałym wysiłkiem silników, z prędkością co najmniej dwudziestu mil, prosto na wzgórki, pełne białychwybuchów granatów moich czołgów.Z prawej stojąca jakby nieruchomo długa ściana dymu, iskrzącasię błyskami rozprysków.- Jeden coma pięd!- W dół trzy!- Fire!Zupełnie jak na dobrym filmie.- Jeden coma cztery!- W dół trzy!- Fire!No, jeszcze dodam ze dwa, żeby nie mówili, że oszczędzam.- Fire!Ale Ziutek Strukowski za daleko, mija ścianę dymu i zaczyna iśd już pod góę.Gdyby na niego z lewejwyszły czołgi, to ode mnie może byd za daleko.- Przerwad ogieo!- Działo - pepanc!- Włączyd stabilizator!- Kierowca! Na pełnym gazie naprzód!Machnąłem ręką, poszliśmy miękko w dół.Strukowski przed nami dobry kilometr, ciągle małe wzniesienia zakrywają nam jego czołgi.- Gaz!Co za cudowna jazda! I krzaki, i jakieś górki, i pola uprawne, i znowu dróżka, i ogrody, i słooce - słooce- słooce!- Gaz!W dole roześmiane gęby załogi.Jedziemy jak z weselem, tylko strzelad z bata.To jest prawdziwa frajda taki ruch.Gdzie tu jest wojna? Niech mówią, co chcą, o tychokropieostwach, poświęceniach, bohaterstwach - wszystko skacze w lornetce.Gaz! Psiakrew! Bo sięspóznimy na wesele, a tamto to dobre i w pysku, i do kina, i do powieści.Tu się żyje!Z lewej pod górką.ciemna plama - ruch.- Kierowca, stój!- Działo w lewo.wolniej.już!- Osiemset!- Fire!- Granat!Nie zdążyłem podad poprawki, a już drugi strzał targnął czołgiem i aż się zakotłowało w celu.- Naprzód!Strukowski dochodził do grzbietu wzniesienia, będącego punktem narzuconego nam zadania.Skręciliśmy trochę w lewo.Tu było zbocze bardziej strome i minęło parę minut, zanim doszliśmy dozabudowao białej farmy.Tamte czołgi już stały na stanowiskach ogniowych i widad było, jak odpały targały nimi do tyłu.Zaczynała się druga faza naszego założenia.Teraz kolej na nasz pluton.Wyszliśmy! Linia wozów i gaz! I znowu nierówna dolina, parę domków, krzewy, uprawne pola, górki,zagłębienia, aż rzuca czołgiem, i całe morze nasłonecznionej zieloności.Gaz!Przed nami cała orgia wybuchów z czołgów tamtego plutonu.Z tyłu, z daleka widad było czołgiszwadronu, wchodzące w ścianę opadającego już dymu.Z małego zakrętu podniosło się trzech Niemców z rękami do góry.Nie ma czasu! Machnąłem, żebyszli do tyłu.Jeszcze paręset metrów i wybuchy przed nami stanęły jak uciął.To Strukowski ruszył swoimi czołgamii szedł, jakby się ścigał.Zmiesznie wyglądają z daleka idące na takim gazie czołgi: suną, aż ziemiabryzga spod gąsienic, na każdej nierówności kiwają lufami, jakby się kłaniały, i popuszczają z tyłubłękitnym dymkiem silników.Ale jedzie!Z boku, z lewej, palą się zabudowania farmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]