[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MEGAPENTHES: Jesteś niesprawiedliwa, Kloto! Moją wła-sność oddajesz moim największym wrogom!KLOTO: A ty, arcyszlachetny panie, czyś tego nie wziął poKidymachu to przecież było jego tyś go zabił i kiedy jeszczedyszał, pozabijałeś jego dzieci.MEGAPENTHES: Ale teraz to należało do mnie!KLOTO: No skończył się twój czas posiadania.MEGAPENTHES: Posłuchaj, Kloto, chciałbym ci coś powie-dzieć, ale tylko tobie; tak żeby nikt nie słyszał.Wy odstąpcietrochę.Jeżeli mi dasz uciec, to ci tysiące talentów złota punco-wanego dać przyrzekam dziś.KLOTO: Ty jeszcze o złocie, ty śmiechu warty, ty jeszczeo talentach pamiętasz?MEGAPENTHES: I te dwie wazy, jeżeli chcesz, dołożę; tektórem wziął, kiedym zabił Kleokritosa.Każda zaważy sto talen-tów czystego złota.KLOTO: Pociągnijcie go; zdaje się, że on tu nie wsiądzie podobremu.MEGAPENTHES: Biorę was na świadków.Nie dokończonyzostaje mur i przystań.Ja bym tego był dokończył, gdybym byłżył tylko pięć dni dłużej.KLOTO: Nie dbaj o to.Domuruje inny.MEGAPENTHES: Ależ ja proszę o coś zupełnie rozsądnego.KLOTO: O co?MEGAPENTHES: O życia tyle, ażbym Persów wykierował,a na Lydów nałożył podatki, a sobie pomnik możliwie największywystawił i na nim napis umieścił, czego dokonałem w życiu,Jakich wielkich dzieł i czynów wojennych.KLOTO: Idzże, ty; przecież ty nie prosisz o jeden dzień, tylkomniej więcej o jakichś dwadzieścia lat życia.MEGAPENTHES: Ależ ja wam zakładników gotów jestemdać i poręczycieli, że to będzie prędko i że tu znowu wrócę.A je-żeli chcecie, to osobistego zastępcę wam oddam, zamiast siebie mego ukochanego.KLOTO: A ty draniu! Tak często modliłeś się, żebyś go naziemi zostawił.MEGAPENTHES: Dawniej się o to modliłem, ale teraz wi-dzę, co lepsze.KLOTO: Przyjdzie i on po tobie niedługo.Zabije go ten, coświeżo na tron wstąpił.MEGAPENTHES: No tak, ale tego przynajmniej mi nie odmawiaj, panilosów naszych.KLOTO: Czego?MEGAPENTHES: Chciałbym wiedzieć, co po mnie, jak to sięwszystko potoczy.KLOTO: Posłuchaj.Bo będzie ci gorzej, jak się dowiesz.Twoją żonę wezmie Midas, służący; już dawno miał z nią sto-sunki.MEGAPENTHES: A, bestia przeklęta! Przecież to za jej na-mową ja mu dałem wolność.KLOTO: A córka pójdzie do haremu tego, który dzisiaj pa-nuje.A te portrety i posągi, które ci dawniej państwo wysta-wiało, powywracają wszystkie na śmiech dla patrzących.MEGAPENTHES: A powiedz mi: z przyjaciół nikt nie oburzasię na to, co się dzieje?KLOTO: A któż był twoim przyjacielem? I dlaczego miałby ktoś nimzostać? To ty nie wiesz, że wszyscy, którzy ci się kłaniali chwalili każdetwoje słowo i każdy czyn robili to albo pod wpływem strachu, albonadziei i byli przyjaciółmi władzy, a tylko czekali sposobnej chwili?MEGAPENTHES: A przecież przy winie na bankietach wiel-kim głosem życzyli mi wszelkiej pomyślności i każdy był go-tów umrzeć przede mną, gdyby to było możliwe i w ogóle przy-sięgali na moje imię.KLOTO: Toteż u jednego z nich wczoraj po kolacji zginąłeś.To, co ci na samym końcu pić podano to ciebie tutaj przy-słało.MEGAPENTHES: Może dlatego zauważyłem w tym coś gorz-kiego.Ale po co on to zrobił?KLOTO: Zbyt długie przesłuchanie mi urządzasz, a tutaj czaswsiadać.MEGAPENTHES: Jedno mnie dławi najwięcej, moja Kloto.Dla tego tak pragnąłem, choćby na krótko, wynurzyć się znowuna światło.KLOTO: Cóż to takiego? Zdaje się, że to będzie jakaś bar-dzo wielka rzecz.MEGAPENTHES: Karijon, mój służący, jak tylko mnie umar-łego zobaczył on pózno wieczór przyszedł do domu, gdziemleżał, a mógł robić, co chciał, bo mnie nawet nikt nie pilnował więc on tę Glykerion, jedną z moich dziewcząt ja mam wra-żenie, że oni już i dawniej mieli z sobą stosunki on ją terazprzyprowadził, drzwi zatrzasnął i obcował z nią, jakby nikogow domu przy tym nie było, i potem, kiedy już miał dość, spojrzałna mnie i powiada: ,,Ty wyrodku ludzki, tyłeś razy mnie bijałniesprawiedliwie" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.MEGAPENTHES: Jesteś niesprawiedliwa, Kloto! Moją wła-sność oddajesz moim największym wrogom!KLOTO: A ty, arcyszlachetny panie, czyś tego nie wziął poKidymachu to przecież było jego tyś go zabił i kiedy jeszczedyszał, pozabijałeś jego dzieci.MEGAPENTHES: Ale teraz to należało do mnie!KLOTO: No skończył się twój czas posiadania.MEGAPENTHES: Posłuchaj, Kloto, chciałbym ci coś powie-dzieć, ale tylko tobie; tak żeby nikt nie słyszał.Wy odstąpcietrochę.Jeżeli mi dasz uciec, to ci tysiące talentów złota punco-wanego dać przyrzekam dziś.KLOTO: Ty jeszcze o złocie, ty śmiechu warty, ty jeszczeo talentach pamiętasz?MEGAPENTHES: I te dwie wazy, jeżeli chcesz, dołożę; tektórem wziął, kiedym zabił Kleokritosa.Każda zaważy sto talen-tów czystego złota.KLOTO: Pociągnijcie go; zdaje się, że on tu nie wsiądzie podobremu.MEGAPENTHES: Biorę was na świadków.Nie dokończonyzostaje mur i przystań.Ja bym tego był dokończył, gdybym byłżył tylko pięć dni dłużej.KLOTO: Nie dbaj o to.Domuruje inny.MEGAPENTHES: Ależ ja proszę o coś zupełnie rozsądnego.KLOTO: O co?MEGAPENTHES: O życia tyle, ażbym Persów wykierował,a na Lydów nałożył podatki, a sobie pomnik możliwie największywystawił i na nim napis umieścił, czego dokonałem w życiu,Jakich wielkich dzieł i czynów wojennych.KLOTO: Idzże, ty; przecież ty nie prosisz o jeden dzień, tylkomniej więcej o jakichś dwadzieścia lat życia.MEGAPENTHES: Ależ ja wam zakładników gotów jestemdać i poręczycieli, że to będzie prędko i że tu znowu wrócę.A je-żeli chcecie, to osobistego zastępcę wam oddam, zamiast siebie mego ukochanego.KLOTO: A ty draniu! Tak często modliłeś się, żebyś go naziemi zostawił.MEGAPENTHES: Dawniej się o to modliłem, ale teraz wi-dzę, co lepsze.KLOTO: Przyjdzie i on po tobie niedługo.Zabije go ten, coświeżo na tron wstąpił.MEGAPENTHES: No tak, ale tego przynajmniej mi nie odmawiaj, panilosów naszych.KLOTO: Czego?MEGAPENTHES: Chciałbym wiedzieć, co po mnie, jak to sięwszystko potoczy.KLOTO: Posłuchaj.Bo będzie ci gorzej, jak się dowiesz.Twoją żonę wezmie Midas, służący; już dawno miał z nią sto-sunki.MEGAPENTHES: A, bestia przeklęta! Przecież to za jej na-mową ja mu dałem wolność.KLOTO: A córka pójdzie do haremu tego, który dzisiaj pa-nuje.A te portrety i posągi, które ci dawniej państwo wysta-wiało, powywracają wszystkie na śmiech dla patrzących.MEGAPENTHES: A powiedz mi: z przyjaciół nikt nie oburzasię na to, co się dzieje?KLOTO: A któż był twoim przyjacielem? I dlaczego miałby ktoś nimzostać? To ty nie wiesz, że wszyscy, którzy ci się kłaniali chwalili każdetwoje słowo i każdy czyn robili to albo pod wpływem strachu, albonadziei i byli przyjaciółmi władzy, a tylko czekali sposobnej chwili?MEGAPENTHES: A przecież przy winie na bankietach wiel-kim głosem życzyli mi wszelkiej pomyślności i każdy był go-tów umrzeć przede mną, gdyby to było możliwe i w ogóle przy-sięgali na moje imię.KLOTO: Toteż u jednego z nich wczoraj po kolacji zginąłeś.To, co ci na samym końcu pić podano to ciebie tutaj przy-słało.MEGAPENTHES: Może dlatego zauważyłem w tym coś gorz-kiego.Ale po co on to zrobił?KLOTO: Zbyt długie przesłuchanie mi urządzasz, a tutaj czaswsiadać.MEGAPENTHES: Jedno mnie dławi najwięcej, moja Kloto.Dla tego tak pragnąłem, choćby na krótko, wynurzyć się znowuna światło.KLOTO: Cóż to takiego? Zdaje się, że to będzie jakaś bar-dzo wielka rzecz.MEGAPENTHES: Karijon, mój służący, jak tylko mnie umar-łego zobaczył on pózno wieczór przyszedł do domu, gdziemleżał, a mógł robić, co chciał, bo mnie nawet nikt nie pilnował więc on tę Glykerion, jedną z moich dziewcząt ja mam wra-żenie, że oni już i dawniej mieli z sobą stosunki on ją terazprzyprowadził, drzwi zatrzasnął i obcował z nią, jakby nikogow domu przy tym nie było, i potem, kiedy już miał dość, spojrzałna mnie i powiada: ,,Ty wyrodku ludzki, tyłeś razy mnie bijałniesprawiedliwie" [ Pobierz całość w formacie PDF ]