[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę zachować najwyższąostrożność, Wasza Wysokość!Książę nie odpowiedział, a powóz zatrzymał się właśnie przed budynkiemambasady.Ksenos wysiadł pierwszy i podał rękę Angelinie.Ti-Ti wyskoczyłzaraz za nimi.Wchodząc po schodkach, Angelina obserwowała swego pupilka bojąc się, żegdy zobaczy kota, pogna za nim jak strzała.Teraz Ti-Ti podobnie jak jegowłaścicielka miał prawo do pochwały, bo pomógł odkryć zamachowca.W holu czekał już ambasador otoczony najwyższymi dostojnikami.Za nimizgromadził się cały personel.Na widok księcia rozległy się oklaski, ale nie takentuzjastyczne jak w greckiej restauracji.- Wasza Królewska Wysokość, dzięki Bogu, że nic się Waszej Wysokości niestało - powiedział ambasador.- W imieniu swoim i wszystkich tuzgromadzonych pragnę złożyć pani, panno Medwin, najserdeczniejszepodziękowania za uratowanie życia księcia.Znów rozległy się oklaski, a ambasador ucałował rękę Angeliny.- Pozwoli pani, że przedstawię swych współpracowników, którzy równieżpragną okazać wdzięczność - dodał.Angelina uśmiechnęła się onieśmielona.- Premier Kefalinii, pan Alexandros Ypsilantis.- zaczął ambasador.- Jest pani wybawicielką naszego umiłowanego władcy, panno Medwin -rzekł premier.- A to pan Kharilaos Costas, minister spraw zagranicznych.Ti-Ti, który cały czas trzymał się z tyłu, zaczął teraz warczeć i szczekać.Angelina spojrzała na ministra przepraszająco.Ach, to ten mężczyzna wsiadałdo drugiego powozu przed wyjazdem do Opactwa.Pan Costas, wyraznie zdenerwowany, zerkał na szczekającego psa iprzestępował z nogi na nogę.Nagle Angelina uświadomiła sobie, że widziałatego człowieka przy innej jeszcze okazji.Ale przecież to nie mogła być prawda!Tylko że mężczyzna w czarnym płaszczu, który kopnął Ti-Ti, miał takie sameczarne pończochy na nogach! Angelina była wówczas tak Oburzona, że nieprzyjrzała mu się dokładnie.Zresztą tak szybko wybiegł z ogrodu.Teraz jednak nabrała pewności, że to musi być on.To on pewnie kierowałzamachowcem.I Ti-Ti też go rozpoznał.Wciąż ujadał i co chwila podbiegał doministra, jakby chciał go ugryzć.Może znowu kopnąć jej pupilka, pomyślała inie bacząc na nic, krzyknęła:- To właśnie jego widziałam w krzakach razem z zamachowcem!Książę spojrzał na nią zaskoczony.Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać,minister wyciągnął pistolet i wycelował w księcia.- Tak, to byłem ja! A teraz lepiej wypuśćcie mnie! Chyba że chcecie zobaczyć,jak książę umiera!Wciąż trzymając księcia na muszce, zaczął powoli przesuwać się w stronęwyjścia.Nikt nie śmiał się poruszyć.Za to Ti-Ti pognał za ministrem i zatopiłzęby w jego nodze.Minister krzyknął próbując uwolnić się od napastnika.Tęchwilę nieuwagi wykorzystał książę.Rzucił się na ministra i schwycił rękę zpistoletem.Skierowana w górę broń wystrzeliła.W następnej sekundzie rozległsię kolejny huk i minister osunął się na ziemię.To kapitan Soutsos strzelił doniego.Nastąpiło ogólne zamieszanie.Angelina nie mogła ruszyć się z miejsca.Poczuła tylko obejmujące ją ramiona księcia, który prawie wyniósł ją dojakiegoś pokoju.Dziewczyna była tak zszokowana i przerażona, że nie zważając na nic tuliłasię do Ksenosa i nie odrywała od niego wzroku, jakby chcąc się upewnić, żenaprawdę żyje.- Możesz być spokojna, najdroższa.Dzięki tobie wiem, kto był moimwrogiem.- Mówiłeś, że.nie lubisz go - wymamrotała Angelina.- Przeczucie mnie nie myliło.Najwyrazniej spiskował z Turkami, by przejąćwładzę w kraju, i podżegał łudzi do buntów.- %7łyjesz! Jak dobrze, że nic ci się nie stało!- %7łyję, ukochana.Przykro mi, że zostałaś zamieszana w taką potworną aferę.Zaczął ją całować szaleńczo i namiętnie, jakby to ona uszła śmierci, nie on.Zdjął jej kapelusz, odrzucił na podłogę i całował ją tak długo, że cały pokójzaczął wirować jej przed oczami.Myślała, że już nigdy nie przeżyje większejrozkoszy.Ktoś - Angelina domyśliła się, że to kapitan Soutsos - uchylił leciutko drzwi iwepchnął Ti-Ti do pokoju.Piesek nie szczekał już, tylko z zaciekawieniemzabrał się do obwąchiwania nie znanego mu pomieszczenia.Angelina zaśmiała się.- To nie ja cię uratowałam, podziękuj Ti-Ti! - powiedziała.- To on rozpoznałmężczyznę, który kopnął go w ogrodzie.- Tak, ten potwór był do tego zdolny - rzekł książę.- Ale nie myśl już o nim.Mówiąc to poprowadził Angelinę w kierunku sofy obok kominka.Był tobardzo duży pokój z ogromnym stołem pośrodku i Angelina domyśliła się, że tuwłaśnie odbywały się narady.Przy końcu stołu stało wspaniałe rzezbionekrzesło z herbem Kefalinii wyglądające jak tron.Przypomniało jej to, że ona niepochodzi z tej samej sfery i niedługo przyjdzie jej pożegnać się z księciem.Wtej chwili jednak mogła myśleć tylko o tym, że Ksenos jest tuż obok.- Kocham cię! - powiedział, gdy usiedli na sofie.- Moja mała Persefono,żadna inna nie byłaby tak odważna.Przyniosę ci coś do picia.- Nie, dziękuję.Książę jednak podszedł do barku.- Obojgu dobrze nam zrobi kieliszek wina - powiedział stanowczo.Angelina wiedziała, że próbuje tylko odwlec chwilę pożegnania.W swymgalowym stroju wyglądał tak dostojnie, że Angelina miała ochotę podbiec iwtulić się w jego ramiona.Musze zachowywać się jak dama - skarciła się w myślach i odwróciła wzrok.Na ścianie dostrzegła duży portret.Gdy książę wrócił z kieliszkami,powiedziała:- Dziwne, że wisi tu portret lorda Byrona.- Dlaczego dziwne? - spytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Proszę zachować najwyższąostrożność, Wasza Wysokość!Książę nie odpowiedział, a powóz zatrzymał się właśnie przed budynkiemambasady.Ksenos wysiadł pierwszy i podał rękę Angelinie.Ti-Ti wyskoczyłzaraz za nimi.Wchodząc po schodkach, Angelina obserwowała swego pupilka bojąc się, żegdy zobaczy kota, pogna za nim jak strzała.Teraz Ti-Ti podobnie jak jegowłaścicielka miał prawo do pochwały, bo pomógł odkryć zamachowca.W holu czekał już ambasador otoczony najwyższymi dostojnikami.Za nimizgromadził się cały personel.Na widok księcia rozległy się oklaski, ale nie takentuzjastyczne jak w greckiej restauracji.- Wasza Królewska Wysokość, dzięki Bogu, że nic się Waszej Wysokości niestało - powiedział ambasador.- W imieniu swoim i wszystkich tuzgromadzonych pragnę złożyć pani, panno Medwin, najserdeczniejszepodziękowania za uratowanie życia księcia.Znów rozległy się oklaski, a ambasador ucałował rękę Angeliny.- Pozwoli pani, że przedstawię swych współpracowników, którzy równieżpragną okazać wdzięczność - dodał.Angelina uśmiechnęła się onieśmielona.- Premier Kefalinii, pan Alexandros Ypsilantis.- zaczął ambasador.- Jest pani wybawicielką naszego umiłowanego władcy, panno Medwin -rzekł premier.- A to pan Kharilaos Costas, minister spraw zagranicznych.Ti-Ti, który cały czas trzymał się z tyłu, zaczął teraz warczeć i szczekać.Angelina spojrzała na ministra przepraszająco.Ach, to ten mężczyzna wsiadałdo drugiego powozu przed wyjazdem do Opactwa.Pan Costas, wyraznie zdenerwowany, zerkał na szczekającego psa iprzestępował z nogi na nogę.Nagle Angelina uświadomiła sobie, że widziałatego człowieka przy innej jeszcze okazji.Ale przecież to nie mogła być prawda!Tylko że mężczyzna w czarnym płaszczu, który kopnął Ti-Ti, miał takie sameczarne pończochy na nogach! Angelina była wówczas tak Oburzona, że nieprzyjrzała mu się dokładnie.Zresztą tak szybko wybiegł z ogrodu.Teraz jednak nabrała pewności, że to musi być on.To on pewnie kierowałzamachowcem.I Ti-Ti też go rozpoznał.Wciąż ujadał i co chwila podbiegał doministra, jakby chciał go ugryzć.Może znowu kopnąć jej pupilka, pomyślała inie bacząc na nic, krzyknęła:- To właśnie jego widziałam w krzakach razem z zamachowcem!Książę spojrzał na nią zaskoczony.Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać,minister wyciągnął pistolet i wycelował w księcia.- Tak, to byłem ja! A teraz lepiej wypuśćcie mnie! Chyba że chcecie zobaczyć,jak książę umiera!Wciąż trzymając księcia na muszce, zaczął powoli przesuwać się w stronęwyjścia.Nikt nie śmiał się poruszyć.Za to Ti-Ti pognał za ministrem i zatopiłzęby w jego nodze.Minister krzyknął próbując uwolnić się od napastnika.Tęchwilę nieuwagi wykorzystał książę.Rzucił się na ministra i schwycił rękę zpistoletem.Skierowana w górę broń wystrzeliła.W następnej sekundzie rozległsię kolejny huk i minister osunął się na ziemię.To kapitan Soutsos strzelił doniego.Nastąpiło ogólne zamieszanie.Angelina nie mogła ruszyć się z miejsca.Poczuła tylko obejmujące ją ramiona księcia, który prawie wyniósł ją dojakiegoś pokoju.Dziewczyna była tak zszokowana i przerażona, że nie zważając na nic tuliłasię do Ksenosa i nie odrywała od niego wzroku, jakby chcąc się upewnić, żenaprawdę żyje.- Możesz być spokojna, najdroższa.Dzięki tobie wiem, kto był moimwrogiem.- Mówiłeś, że.nie lubisz go - wymamrotała Angelina.- Przeczucie mnie nie myliło.Najwyrazniej spiskował z Turkami, by przejąćwładzę w kraju, i podżegał łudzi do buntów.- %7łyjesz! Jak dobrze, że nic ci się nie stało!- %7łyję, ukochana.Przykro mi, że zostałaś zamieszana w taką potworną aferę.Zaczął ją całować szaleńczo i namiętnie, jakby to ona uszła śmierci, nie on.Zdjął jej kapelusz, odrzucił na podłogę i całował ją tak długo, że cały pokójzaczął wirować jej przed oczami.Myślała, że już nigdy nie przeżyje większejrozkoszy.Ktoś - Angelina domyśliła się, że to kapitan Soutsos - uchylił leciutko drzwi iwepchnął Ti-Ti do pokoju.Piesek nie szczekał już, tylko z zaciekawieniemzabrał się do obwąchiwania nie znanego mu pomieszczenia.Angelina zaśmiała się.- To nie ja cię uratowałam, podziękuj Ti-Ti! - powiedziała.- To on rozpoznałmężczyznę, który kopnął go w ogrodzie.- Tak, ten potwór był do tego zdolny - rzekł książę.- Ale nie myśl już o nim.Mówiąc to poprowadził Angelinę w kierunku sofy obok kominka.Był tobardzo duży pokój z ogromnym stołem pośrodku i Angelina domyśliła się, że tuwłaśnie odbywały się narady.Przy końcu stołu stało wspaniałe rzezbionekrzesło z herbem Kefalinii wyglądające jak tron.Przypomniało jej to, że ona niepochodzi z tej samej sfery i niedługo przyjdzie jej pożegnać się z księciem.Wtej chwili jednak mogła myśleć tylko o tym, że Ksenos jest tuż obok.- Kocham cię! - powiedział, gdy usiedli na sofie.- Moja mała Persefono,żadna inna nie byłaby tak odważna.Przyniosę ci coś do picia.- Nie, dziękuję.Książę jednak podszedł do barku.- Obojgu dobrze nam zrobi kieliszek wina - powiedział stanowczo.Angelina wiedziała, że próbuje tylko odwlec chwilę pożegnania.W swymgalowym stroju wyglądał tak dostojnie, że Angelina miała ochotę podbiec iwtulić się w jego ramiona.Musze zachowywać się jak dama - skarciła się w myślach i odwróciła wzrok.Na ścianie dostrzegła duży portret.Gdy książę wrócił z kieliszkami,powiedziała:- Dziwne, że wisi tu portret lorda Byrona.- Dlaczego dziwne? - spytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]