[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jeśli nie z nim, to z któ-rymś z innych wspomnianych przez moich kuzynów.Wzdrygałamsię na najlżejszy dzwięk i najdrobniejsze poruszenie wśród cieni.Petrarka zdziwił się, że tak wcześnie zjawiłam się w stajni, ale ugła-skałam go pieszczotami.Nadal byłam nowicjuszką w sztuce siodłaniaoraz zakładania uprzęży i po ciemku niejeden raz zaplątałam się w pa-skach i sprzączkach.Pół godziny trwało, zanim porządnie zaciągnęłampopręg.Uzda i wodze okazały się łatwiejsze i kiedy niebo zaczęło sięrozjaśniać, jechałam głównym podjazdem.Panował dojmujący ziąb.Zaledwie wjechałam na drogę, w powie-trzu zawirowały lekkie płatki śniegu.Zmartwiłam się, że złapie mniezamieć.Według mapy musiałam trzymać się drogi przez jakieś pięćkilometrów, potem skręcić na gościniec prowadzący na wschód przezHartburn, Throphill i Mitford.Do przejechania miałam około piętnastukilometrów, ale liczne zakręty i zygzaki wydłużały trasę do bliskodwudziestu.Petrarka, wypoczęty, wyraznie cieszył się z przejażdżki162pomimo zimna.Stopniowo nabrałam pewności siebie, trochę popuści-łam mu cugli i ruszyliśmy raznym kłusem.Przynajmniej mróz utwar-dził nawierzchnię drogi.Skręcona pęcina oznaczałaby katastrofę.Na głównej drodze pozwoliłam sobie na drzemkę, przytulona doszyi Petrarki.Znieg sypał gęsto.Zaczęłam myśleć, że zamieć może sięokazać dla mnie korzystna, jeśli pozwoli mi dojechać bezpiecznie doMorpeth i zasypie za mną drogę, uniemożliwiając pościg.Widoczniektoś jednak nade mną czuwał.W miarę jak pogoda się pogarszała, mój nastrój się poprawiał.Samoto, że wyrwałam się z Barras Hall, wynagradzało z nawiązką wszelkieprzyszłe trudy.Otwarty krajobraz wydawał mi się istnym rajem.Na comiałam narzekać? Nie tak dawno wlokłam się na piechotę po tym dro-gach, w łachmanach i bez grosza.Teraz miałam piękny strój i kuca.Marzyłam już o przyszłości: znajdę Arthura i zarobię dość pieniędzy,żeby się wykształcić na nauczycielkę.Zaczęłam nawet myśleć o mał-żeństwie, jeśli trafi się odpowiedni mężczyzna.Kupiłam trochę chleba i mleka na farmie tuż za Throphill, płacącdodatkową parą pięknie haftowanych rękawiczek, które wsunęłam dokieszeni.%7łona farmera wiedziała, że nigdy ich nie włoży, ale na targudostanie za nie dużo więcej niż koszt mojego skromnego posiłku.Zapy-tała, skąd jestem, więc odpowiedziałam, że przyjechałam z WallingtonHall, dużego domu należącego do rodziny Trevelyanów, położonegokilka kilometrów na południe od majątku moich kuzynów.Gdybympowiedziała jej prawdę, na pewno straciłabym jej sympatię.- A czemu to panienka wyjechała tak wcześnie? I w taką brzydkąpogodę?- Mam pilną sprawę w Morpeth - wyjaśniłam.Zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem.W tamtych czasachmłode kobiety z dobrych domów nie jezdziły samopas po okolicy.- Prędzej mężczyznę, daję głowę - odparła.Zarumieniłam się i nic nie powiedziałam, żeby nie rozwiewać jejzłudzeń.Obdarzyła mnie szerokim uśmiechem i wróciła do swoichzajęć.Pomyślałam, że równie dobrze mogę wykorzystać jej pozorny163współudział w czymś, co brała za romantyczną ucieczkę do narzeczo-nego.- Proszę, nie mów nikomu, że tędy przejeżdżałam - zwróciłam siędo niej błagalnie.- Twój sekret jest u mnie bezpieczny.- A na dowód swojej szcze-rości uparła się, żeby mi zwrócić rękawiczki.- Jeszcze ci się przydadzą- oświadczyła.- Są warte sześć razy więcej niż kęs chleba i łyk mleka.Dotarłam do Morpeth niedługo po pierwszej.Stary człowiek na Do-gger Bank pokazał mi drogę do śródmieścia.Przejechałam przezNewgate Street, minąwszy po prawej stronie stary przytułek.Chociażjeszcze nigdy nie widziałam Morpeth Union, rozpoznałam go od razu.Wszystkie te miejsca wyglądały jednakowo, zbudowane wedługwspólnego planu, dla wspólnego celu.Przejechałam z odwróconą gło-wą, wiedząc, że w najgorszym przypadku zabiorą mnie tutaj, a stądprzy pierwszej okazji odeślą do Chester-le-Street.Znieg teraz tylkoprószył, ale niebo wróżyło dalsze opady.Jakiś chłopiec skierował mniedo Głowy Królowej na Bridge Street, gdzie nakarmiono i oporządzo-no Petrarkę, kiedy grzałam się przy ogniu.Umierałam z głodu, ale bezgotówki nie odważyłam się niczego zamówić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.A jeśli nie z nim, to z któ-rymś z innych wspomnianych przez moich kuzynów.Wzdrygałamsię na najlżejszy dzwięk i najdrobniejsze poruszenie wśród cieni.Petrarka zdziwił się, że tak wcześnie zjawiłam się w stajni, ale ugła-skałam go pieszczotami.Nadal byłam nowicjuszką w sztuce siodłaniaoraz zakładania uprzęży i po ciemku niejeden raz zaplątałam się w pa-skach i sprzączkach.Pół godziny trwało, zanim porządnie zaciągnęłampopręg.Uzda i wodze okazały się łatwiejsze i kiedy niebo zaczęło sięrozjaśniać, jechałam głównym podjazdem.Panował dojmujący ziąb.Zaledwie wjechałam na drogę, w powie-trzu zawirowały lekkie płatki śniegu.Zmartwiłam się, że złapie mniezamieć.Według mapy musiałam trzymać się drogi przez jakieś pięćkilometrów, potem skręcić na gościniec prowadzący na wschód przezHartburn, Throphill i Mitford.Do przejechania miałam około piętnastukilometrów, ale liczne zakręty i zygzaki wydłużały trasę do bliskodwudziestu.Petrarka, wypoczęty, wyraznie cieszył się z przejażdżki162pomimo zimna.Stopniowo nabrałam pewności siebie, trochę popuści-łam mu cugli i ruszyliśmy raznym kłusem.Przynajmniej mróz utwar-dził nawierzchnię drogi.Skręcona pęcina oznaczałaby katastrofę.Na głównej drodze pozwoliłam sobie na drzemkę, przytulona doszyi Petrarki.Znieg sypał gęsto.Zaczęłam myśleć, że zamieć może sięokazać dla mnie korzystna, jeśli pozwoli mi dojechać bezpiecznie doMorpeth i zasypie za mną drogę, uniemożliwiając pościg.Widoczniektoś jednak nade mną czuwał.W miarę jak pogoda się pogarszała, mój nastrój się poprawiał.Samoto, że wyrwałam się z Barras Hall, wynagradzało z nawiązką wszelkieprzyszłe trudy.Otwarty krajobraz wydawał mi się istnym rajem.Na comiałam narzekać? Nie tak dawno wlokłam się na piechotę po tym dro-gach, w łachmanach i bez grosza.Teraz miałam piękny strój i kuca.Marzyłam już o przyszłości: znajdę Arthura i zarobię dość pieniędzy,żeby się wykształcić na nauczycielkę.Zaczęłam nawet myśleć o mał-żeństwie, jeśli trafi się odpowiedni mężczyzna.Kupiłam trochę chleba i mleka na farmie tuż za Throphill, płacącdodatkową parą pięknie haftowanych rękawiczek, które wsunęłam dokieszeni.%7łona farmera wiedziała, że nigdy ich nie włoży, ale na targudostanie za nie dużo więcej niż koszt mojego skromnego posiłku.Zapy-tała, skąd jestem, więc odpowiedziałam, że przyjechałam z WallingtonHall, dużego domu należącego do rodziny Trevelyanów, położonegokilka kilometrów na południe od majątku moich kuzynów.Gdybympowiedziała jej prawdę, na pewno straciłabym jej sympatię.- A czemu to panienka wyjechała tak wcześnie? I w taką brzydkąpogodę?- Mam pilną sprawę w Morpeth - wyjaśniłam.Zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem.W tamtych czasachmłode kobiety z dobrych domów nie jezdziły samopas po okolicy.- Prędzej mężczyznę, daję głowę - odparła.Zarumieniłam się i nic nie powiedziałam, żeby nie rozwiewać jejzłudzeń.Obdarzyła mnie szerokim uśmiechem i wróciła do swoichzajęć.Pomyślałam, że równie dobrze mogę wykorzystać jej pozorny163współudział w czymś, co brała za romantyczną ucieczkę do narzeczo-nego.- Proszę, nie mów nikomu, że tędy przejeżdżałam - zwróciłam siędo niej błagalnie.- Twój sekret jest u mnie bezpieczny.- A na dowód swojej szcze-rości uparła się, żeby mi zwrócić rękawiczki.- Jeszcze ci się przydadzą- oświadczyła.- Są warte sześć razy więcej niż kęs chleba i łyk mleka.Dotarłam do Morpeth niedługo po pierwszej.Stary człowiek na Do-gger Bank pokazał mi drogę do śródmieścia.Przejechałam przezNewgate Street, minąwszy po prawej stronie stary przytułek.Chociażjeszcze nigdy nie widziałam Morpeth Union, rozpoznałam go od razu.Wszystkie te miejsca wyglądały jednakowo, zbudowane wedługwspólnego planu, dla wspólnego celu.Przejechałam z odwróconą gło-wą, wiedząc, że w najgorszym przypadku zabiorą mnie tutaj, a stądprzy pierwszej okazji odeślą do Chester-le-Street.Znieg teraz tylkoprószył, ale niebo wróżyło dalsze opady.Jakiś chłopiec skierował mniedo Głowy Królowej na Bridge Street, gdzie nakarmiono i oporządzo-no Petrarkę, kiedy grzałam się przy ogniu.Umierałam z głodu, ale bezgotówki nie odważyłam się niczego zamówić [ Pobierz całość w formacie PDF ]