[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opierał się przedramionami o ścianę, nie chcąc obarczać jej swoim ciężarem.Ona jednak tego pragnęła; ciało budziło się z głębokiego snu, nerwy napięły siędo granic możliwości.Pragnęła czuć go przy sobie, pierś do piersi, uda dobioder.Pragnęła go-Wyprężyła się, dotykając jego ciała.Przez jedną cudowną chwilę pozwoliła,by ich ciała pieściły się nawzajem.Poczuła natychmiastową odpowiedz, poczuła temperaturę ognia, któregojeszcze nie doświadczyła.Poczuła, że Sebastian traci kontrolę.Przerwali pocałunek.Oboje.Nie mogli oddychać ani myśleć.Musieli odejść znad krawędzi, tużprzed katastrofą.Oboje oddychali szybko, nie spuszczając wzroku ze swoich ust.Jednocześnie otworzyli oczy i ich spojrzenia się spotkały.Patrzyli na siebie; jej myśli odbijały się w jego oczach.Miała wrażenie, żewidzi jego duszę.To nie było właściwe miejsce, właściwy czas.Nie mieli pojęcia, czy właściwy czas kiedyś nadejdzie, ale wiedzieli, żedzisiejszego wieczora nie powinni posuwać się dalej.Oboje to rozumieli.Kiedy łomot serca ucichł na tyle, by mogła spokojnie rozmawiać, Helenanabrała głęboko powietrza i powiedziała cicho: - Puść mnie.To nie był rozkaz, tylko proste polecenie.Zawahał się, lecz po chwili rozluznił uścisk.Zabrała dłonie, opuściła ramionai pochylając głowę, wydostała się z jego objęć.Odwrócił głowę, ale się nie poruszył.Zrobiła jeszcze jeden krok.Po chwili już tęskniła za jego ciepłem.Podniosłagłowę i powiedziała: Dziękuję za pomoc z Markhamem.Zawahała się przez moment i ruszyła w stronę do drzwi.Trzymała rękę naklamce, kiedy do jej uszu dotarł cichy, niski szept: - Do zobaczenia pózniej,mignonne.Sebastian pojawił się w domu przy Grosvenor Square nad ranem.Po balu ulady Castlereagh poszedł do klubu, a potem z przyjaciółmi do kasyna.Nicjednak nie było w stanie odwrócić jego myśli.Godziny poza domem sprawiły,że tylko upewnił się w swoim postanowieniu.Zostawił płaszcz i laskę w głównym holu i poszedł do biblioteki.Zapaliłlampę, usiadł za biurkiem i zabrał się za pisanie listu.Zaadresował go do pana Thierry.Helena zatrzymała się w jego domu,oficjalnie pod jego opieką, a pani Thierry wprowadziła ją do towarzystwa.Niepotrafił rozszyfrować relacji Heleny z Louisem de Sevres, poza tym nie ufałtemu człowiekowi.Thierry, chociaż Francuz, był raczej prostoduszny.Pióro skrobało po pergaminie.Cisza ogromnego domu, domu w którym sięurodził, otaczała go niczym ciepły, kojący kompres.Zatrzymał się i przeczytał.Po chwili pochylił głowę i pisał dalej, kończączamaszystym podpisem.Odłożył list i rozsiadł się wygodnie w fotelu.Spojrzał w stronę kominka,gdzie dogasały żarzące się polana.Nie był pewien, czy stanie na wysokości zadania -czy sprosta jejoczekiwaniom.Ale przynajmniej spróbuje.Zrozumiał, że nie spocznie i zrobiwszystko, co w jego mocy, by Helena zgodziła się zostać jego żoną.Proste równanie.Już jakiś czas temu zrozumiał, że powinien się ożenić.I wostatniej chwili spotkał ją, jedyną kobietę, której kiedykolwiek pragnął.Ona albo żadna.Czekał na znak, że również go pragnie, że rozumie łączącą ich więz.Tegowieczora przekroczyli niewidzialną linię; niewinne dotychczas pieszczoty stałysię nagle gorące, dwuznaczne, nielegalne.Powstrzymali się w ostatniej chwili.Oboje.Może to był ten znak? Potwierdzenie, którego potrzebował.Pragnęła go tak samo, jak on pragnął jej.Spojrzał na list, przebiegł wzrokiem po uważnie dobranych sformułowaniach.Było to zaproszenie do Somersham Place skierowane do państwa Thierry,mademoiselle la comtesse d'Lisle i pana de Sevres.Napisał jasno, że poza nimibędą jedynie członkowie rodziny Cynsterów".To mogło oznaczać tylko jedno.Takie zaproszenie powinno zostać właściwieodczytane.Ale kto wie? Nie mógł oczekiwać, że wszystko potoczy się tak, jaksobie to wyobraża.Uśmiechnął się na myśl, jak Helena zareaguje na tę wiadomość; nawet teraznie był w stanie tego przewidzieć.Spotka się z nią na balu u lady Aowy i dowiesię na pewno.Zwinął pergamin, zapalił świecę i odcisnął pieczęć.Wstał, zgasił lampę iposzedł do drzwi.Położył list na srebrnej tacy w głównym holu.Gotowe.Przystanął i po chwili ruszył w stronę schodów.Rozdział 6Następnego ranka o dziewiątej Villard odsłonił zasłony przy łóżku swojegopana.Louis obudził się i spojrzał krzywo na służącego.Villard powiedział szybko: -M'sieur, byłem pewny, że będziesz to chciałzaraz zobaczyć.- Położył na łóżku pakiecik.Twarz Louisa rozpogodziła się po chwili.- Bon, Villard.Tres bon.- Wydostałsię z pościeli.- Przynieś mi filiżankę czekolady, to przeczytam listy od wuja.Oparł się o poduszki i rozerwał opakowanie, upatrzone charakterystycznympismem Fabiena.Wypadły z niego trzy listy, zawinięte w jeden kawałekpergaminu, na którym było polecenie: Zanim cokolwiek zrobisz, przeczytaj swójlist.F.Louis obejrzał wszystkie trzy listy.Dwa były od Fabiena - jedenzaadresowany do niego, drugi do Heleny.Trzeci list, również do Heleny,zaadresowany dziewczęcym pismem pochodził zapewne od Ariele [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Opierał się przedramionami o ścianę, nie chcąc obarczać jej swoim ciężarem.Ona jednak tego pragnęła; ciało budziło się z głębokiego snu, nerwy napięły siędo granic możliwości.Pragnęła czuć go przy sobie, pierś do piersi, uda dobioder.Pragnęła go-Wyprężyła się, dotykając jego ciała.Przez jedną cudowną chwilę pozwoliła,by ich ciała pieściły się nawzajem.Poczuła natychmiastową odpowiedz, poczuła temperaturę ognia, któregojeszcze nie doświadczyła.Poczuła, że Sebastian traci kontrolę.Przerwali pocałunek.Oboje.Nie mogli oddychać ani myśleć.Musieli odejść znad krawędzi, tużprzed katastrofą.Oboje oddychali szybko, nie spuszczając wzroku ze swoich ust.Jednocześnie otworzyli oczy i ich spojrzenia się spotkały.Patrzyli na siebie; jej myśli odbijały się w jego oczach.Miała wrażenie, żewidzi jego duszę.To nie było właściwe miejsce, właściwy czas.Nie mieli pojęcia, czy właściwy czas kiedyś nadejdzie, ale wiedzieli, żedzisiejszego wieczora nie powinni posuwać się dalej.Oboje to rozumieli.Kiedy łomot serca ucichł na tyle, by mogła spokojnie rozmawiać, Helenanabrała głęboko powietrza i powiedziała cicho: - Puść mnie.To nie był rozkaz, tylko proste polecenie.Zawahał się, lecz po chwili rozluznił uścisk.Zabrała dłonie, opuściła ramionai pochylając głowę, wydostała się z jego objęć.Odwrócił głowę, ale się nie poruszył.Zrobiła jeszcze jeden krok.Po chwili już tęskniła za jego ciepłem.Podniosłagłowę i powiedziała: Dziękuję za pomoc z Markhamem.Zawahała się przez moment i ruszyła w stronę do drzwi.Trzymała rękę naklamce, kiedy do jej uszu dotarł cichy, niski szept: - Do zobaczenia pózniej,mignonne.Sebastian pojawił się w domu przy Grosvenor Square nad ranem.Po balu ulady Castlereagh poszedł do klubu, a potem z przyjaciółmi do kasyna.Nicjednak nie było w stanie odwrócić jego myśli.Godziny poza domem sprawiły,że tylko upewnił się w swoim postanowieniu.Zostawił płaszcz i laskę w głównym holu i poszedł do biblioteki.Zapaliłlampę, usiadł za biurkiem i zabrał się za pisanie listu.Zaadresował go do pana Thierry.Helena zatrzymała się w jego domu,oficjalnie pod jego opieką, a pani Thierry wprowadziła ją do towarzystwa.Niepotrafił rozszyfrować relacji Heleny z Louisem de Sevres, poza tym nie ufałtemu człowiekowi.Thierry, chociaż Francuz, był raczej prostoduszny.Pióro skrobało po pergaminie.Cisza ogromnego domu, domu w którym sięurodził, otaczała go niczym ciepły, kojący kompres.Zatrzymał się i przeczytał.Po chwili pochylił głowę i pisał dalej, kończączamaszystym podpisem.Odłożył list i rozsiadł się wygodnie w fotelu.Spojrzał w stronę kominka,gdzie dogasały żarzące się polana.Nie był pewien, czy stanie na wysokości zadania -czy sprosta jejoczekiwaniom.Ale przynajmniej spróbuje.Zrozumiał, że nie spocznie i zrobiwszystko, co w jego mocy, by Helena zgodziła się zostać jego żoną.Proste równanie.Już jakiś czas temu zrozumiał, że powinien się ożenić.I wostatniej chwili spotkał ją, jedyną kobietę, której kiedykolwiek pragnął.Ona albo żadna.Czekał na znak, że również go pragnie, że rozumie łączącą ich więz.Tegowieczora przekroczyli niewidzialną linię; niewinne dotychczas pieszczoty stałysię nagle gorące, dwuznaczne, nielegalne.Powstrzymali się w ostatniej chwili.Oboje.Może to był ten znak? Potwierdzenie, którego potrzebował.Pragnęła go tak samo, jak on pragnął jej.Spojrzał na list, przebiegł wzrokiem po uważnie dobranych sformułowaniach.Było to zaproszenie do Somersham Place skierowane do państwa Thierry,mademoiselle la comtesse d'Lisle i pana de Sevres.Napisał jasno, że poza nimibędą jedynie członkowie rodziny Cynsterów".To mogło oznaczać tylko jedno.Takie zaproszenie powinno zostać właściwieodczytane.Ale kto wie? Nie mógł oczekiwać, że wszystko potoczy się tak, jaksobie to wyobraża.Uśmiechnął się na myśl, jak Helena zareaguje na tę wiadomość; nawet teraznie był w stanie tego przewidzieć.Spotka się z nią na balu u lady Aowy i dowiesię na pewno.Zwinął pergamin, zapalił świecę i odcisnął pieczęć.Wstał, zgasił lampę iposzedł do drzwi.Położył list na srebrnej tacy w głównym holu.Gotowe.Przystanął i po chwili ruszył w stronę schodów.Rozdział 6Następnego ranka o dziewiątej Villard odsłonił zasłony przy łóżku swojegopana.Louis obudził się i spojrzał krzywo na służącego.Villard powiedział szybko: -M'sieur, byłem pewny, że będziesz to chciałzaraz zobaczyć.- Położył na łóżku pakiecik.Twarz Louisa rozpogodziła się po chwili.- Bon, Villard.Tres bon.- Wydostałsię z pościeli.- Przynieś mi filiżankę czekolady, to przeczytam listy od wuja.Oparł się o poduszki i rozerwał opakowanie, upatrzone charakterystycznympismem Fabiena.Wypadły z niego trzy listy, zawinięte w jeden kawałekpergaminu, na którym było polecenie: Zanim cokolwiek zrobisz, przeczytaj swójlist.F.Louis obejrzał wszystkie trzy listy.Dwa były od Fabiena - jedenzaadresowany do niego, drugi do Heleny.Trzeci list, również do Heleny,zaadresowany dziewczęcym pismem pochodził zapewne od Ariele [ Pobierz całość w formacie PDF ]