[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do schodów.Nie ufają windom.Pierwsze piętro, drugie.- Stać! - drogę zagradza im rudy kelner i jedna z krupierek, oboje mają w rękach automaty.Zakonspirowani agenci M/t! Tamara przytula i i się do cybernetyka.Dwa suche strzały! Uzbrojeniprzeciwnicy osuwają się jak szmaciane lalki.To strzelił Denningham!- Najwyższy czas! - woła.- Pakowaliście się przed podróżą czy jak? - Przerzuca sobie jakpiórko Lee Granta przez ramię.Na dziedzińcu grzechocą strzały.Widocznie inni agenci równieżodnalezli broń i przypomnieli sobie o obowiązkach.Ale i Lenni Wilde nie próżnuje.Strzela wprawdzie rzadko, lecz niezawodnie.Jakieś ciałozwija się w oknie drugiego piętra i wywija salto niczym na filmach spod znaku płaszcza i szpady,aby bezwładnie wylądować w fontannie.Tymczasem z bocznego korytarza wyłania się Bob przygięty niezwykłym brzemieniem.Trzy wspaniałe, półnagie blondynki.- Oszalał Negr - przemknęło przez głowę wychylonej przez okno Barbarze.Nie ma tojednak nic wspólnego z szaleństwem.Jest jedynie przemyślanym elementem planu.Odszukanie manekinów miłości" Burt zlecił Murzynowi przed szturmem.Jeszcze przed chwilą Barbara z rozpaczą zastanawiała się, jak pokonają drogę powrotną.Agregaty na dobre wznowiły działalność, a miotacze siekły w każdy cel, który pojawił się nadachu.Dziewczyna zlikwidowała granatami wprawdzie dwa najbliższe, ale w tym celu samamusiała się wychylić, aby pobudzić je do ujawnienia.Po draśniętym ramieniu płynęła strużka krwi.Gorzej poszło albinosowi.Chwila nieuwagi i leżał teraz na murawie dziedzińca wśródinnych.Nim Tamara, Silvestri, Denningham wspięli się po drabince, nim lalki ze snów wyuzdanycherotomanów wylądowały na gzymsie, panna Gray już wiedziała, kto miał wystąpić w rolistraceńców torujących, jak za dawnych lat, drogę swymi ciałami poprzez pola minowe. Luksusowe panienki osobiste", tak brzmiała oficjalna nomenklatura, wykonano niezwyklestarannie i solidnie.Obciągnięte z zewnątrz miękką, skóropodobną masą, posiadały wewnątrzstalowy kręgosłup i sprężyny.Poruszały się więc po nakręceniu niezależnie od elektronicznychobwodów, sterujących jedynie ich bardziej skomplikowanymi czynnościami.- Naprzód laleczki, za króla i ojczyznę, gęsiego - komenderuje Denningham - a my, granatyw dłoń!I co mają robić głupie miotacze? Prażą do tych przepięknych atrap seksu i chuci.A zakażdym razem gdy automaty zdradzają swą pozycję, celnie wyrzucane granaty zmuszają je dozamilknięcia.Lalki giną, ale grupa Denninghama przechodzi nietknięta.Jeszcze przez drabinkę,obok izb z ogłuszonymi żołnierzami i byle dalej, byle dalej.Kiedy Clark Lester wyskakuje wreszcie ze swymi chłopakami na dach przerażenie łapie goza gardło.Tego jeszcze nie widział.Po grzbiecie Ośrodka Zero w kółko kręci się przerażającyostatni pół trup, pół upiór, świecący obnażonym szkieletem, na którym tu i ówdzie brązowią sięjeszcze resztki plastikowego mięsa.Z notatek doktoraWiatr to wzmagał się, to znów opadał.Drobiny pustynnego piasku wypełniały wnętrzeawionetki, która drżała smagana gwałtownymi podmuchami.Czekałem z niepokojem, przypatrującsię twarzy Dawida.Bardzo dużo kosztował go wysiłek włożony w instruktaż, tym bardziej że niemogąc mówić, porozumiewał się jedynie kreśląc na kartkach notatnika jedną, ledwo funkcjonującąręką, znaki bardziej przypominające kabalistyczne pismo.Teraz stracił przytomność.Cały czas trzymała mnie za gardło lepka łapa strachu.Bałem się.że Hindus umrze.Bałemsię, że Denningham przegra.Może już przegrał? Jego szaleńczy zamach na Ośrodek wMarindafontein zakrawał na akcję spoza granic zdrowego rozsądku.Czasami zadawałem sobiepytanie: co ja właściwie tu robię? Czy to jawa, czy jedynie film oglądany na wideo?Oddech Dida stał się jeszcze krótszy, bardziej chrapliwy.Zrobiłem mu zastrzyk, położyłemkompresy, zmieniłem opatrunki.Wydawało mi się, że spoza dzwiękowej kurtyny wiatru dolatująjakieś batalistyczne efekty, ale może były to tylko dzwięki podsuwane przez rozgorączkowanąimaginację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Do schodów.Nie ufają windom.Pierwsze piętro, drugie.- Stać! - drogę zagradza im rudy kelner i jedna z krupierek, oboje mają w rękach automaty.Zakonspirowani agenci M/t! Tamara przytula i i się do cybernetyka.Dwa suche strzały! Uzbrojeniprzeciwnicy osuwają się jak szmaciane lalki.To strzelił Denningham!- Najwyższy czas! - woła.- Pakowaliście się przed podróżą czy jak? - Przerzuca sobie jakpiórko Lee Granta przez ramię.Na dziedzińcu grzechocą strzały.Widocznie inni agenci równieżodnalezli broń i przypomnieli sobie o obowiązkach.Ale i Lenni Wilde nie próżnuje.Strzela wprawdzie rzadko, lecz niezawodnie.Jakieś ciałozwija się w oknie drugiego piętra i wywija salto niczym na filmach spod znaku płaszcza i szpady,aby bezwładnie wylądować w fontannie.Tymczasem z bocznego korytarza wyłania się Bob przygięty niezwykłym brzemieniem.Trzy wspaniałe, półnagie blondynki.- Oszalał Negr - przemknęło przez głowę wychylonej przez okno Barbarze.Nie ma tojednak nic wspólnego z szaleństwem.Jest jedynie przemyślanym elementem planu.Odszukanie manekinów miłości" Burt zlecił Murzynowi przed szturmem.Jeszcze przed chwilą Barbara z rozpaczą zastanawiała się, jak pokonają drogę powrotną.Agregaty na dobre wznowiły działalność, a miotacze siekły w każdy cel, który pojawił się nadachu.Dziewczyna zlikwidowała granatami wprawdzie dwa najbliższe, ale w tym celu samamusiała się wychylić, aby pobudzić je do ujawnienia.Po draśniętym ramieniu płynęła strużka krwi.Gorzej poszło albinosowi.Chwila nieuwagi i leżał teraz na murawie dziedzińca wśródinnych.Nim Tamara, Silvestri, Denningham wspięli się po drabince, nim lalki ze snów wyuzdanycherotomanów wylądowały na gzymsie, panna Gray już wiedziała, kto miał wystąpić w rolistraceńców torujących, jak za dawnych lat, drogę swymi ciałami poprzez pola minowe. Luksusowe panienki osobiste", tak brzmiała oficjalna nomenklatura, wykonano niezwyklestarannie i solidnie.Obciągnięte z zewnątrz miękką, skóropodobną masą, posiadały wewnątrzstalowy kręgosłup i sprężyny.Poruszały się więc po nakręceniu niezależnie od elektronicznychobwodów, sterujących jedynie ich bardziej skomplikowanymi czynnościami.- Naprzód laleczki, za króla i ojczyznę, gęsiego - komenderuje Denningham - a my, granatyw dłoń!I co mają robić głupie miotacze? Prażą do tych przepięknych atrap seksu i chuci.A zakażdym razem gdy automaty zdradzają swą pozycję, celnie wyrzucane granaty zmuszają je dozamilknięcia.Lalki giną, ale grupa Denninghama przechodzi nietknięta.Jeszcze przez drabinkę,obok izb z ogłuszonymi żołnierzami i byle dalej, byle dalej.Kiedy Clark Lester wyskakuje wreszcie ze swymi chłopakami na dach przerażenie łapie goza gardło.Tego jeszcze nie widział.Po grzbiecie Ośrodka Zero w kółko kręci się przerażającyostatni pół trup, pół upiór, świecący obnażonym szkieletem, na którym tu i ówdzie brązowią sięjeszcze resztki plastikowego mięsa.Z notatek doktoraWiatr to wzmagał się, to znów opadał.Drobiny pustynnego piasku wypełniały wnętrzeawionetki, która drżała smagana gwałtownymi podmuchami.Czekałem z niepokojem, przypatrującsię twarzy Dawida.Bardzo dużo kosztował go wysiłek włożony w instruktaż, tym bardziej że niemogąc mówić, porozumiewał się jedynie kreśląc na kartkach notatnika jedną, ledwo funkcjonującąręką, znaki bardziej przypominające kabalistyczne pismo.Teraz stracił przytomność.Cały czas trzymała mnie za gardło lepka łapa strachu.Bałem się.że Hindus umrze.Bałemsię, że Denningham przegra.Może już przegrał? Jego szaleńczy zamach na Ośrodek wMarindafontein zakrawał na akcję spoza granic zdrowego rozsądku.Czasami zadawałem sobiepytanie: co ja właściwie tu robię? Czy to jawa, czy jedynie film oglądany na wideo?Oddech Dida stał się jeszcze krótszy, bardziej chrapliwy.Zrobiłem mu zastrzyk, położyłemkompresy, zmieniłem opatrunki.Wydawało mi się, że spoza dzwiękowej kurtyny wiatru dolatująjakieś batalistyczne efekty, ale może były to tylko dzwięki podsuwane przez rozgorączkowanąimaginację [ Pobierz całość w formacie PDF ]