[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wierzÄ™ w to.Wszystko ma swój cel.- Gerard przerzuciÅ‚ kamizelkÄ™ przez oparciepozÅ‚acanego krzesÅ‚a i przykucnÄ…Å‚ przed paleniskiem, podsycajÄ…c ogieÅ„ i dorzucajÄ…c wÄ™gla, ażw pokoju zaczęło robić siÄ™ ciepÅ‚o.- Jestem pewny, że gdyby nie Emily, nie potrafiÅ‚bymodpowiednio ciÄ™ docenić.Nie miaÅ‚bym punk­tu odniesienia koniecznego, by uÅ›wiadomićsobie, że jesteÅ› dla mnie idealna.Isabel parsknęła lekko.- UważaÅ‚eÅ› mnie za ideaÅ‚ tylko do momentu, gdy sÄ…dziÅ‚eÅ›, że porzuciÅ‚am myÅ›l omacierzyÅ„stwie.- A co do ciebie - ciÄ…gnÄ…Å‚ Gerard, nie zważajÄ…c na jej sÅ‚owa - wÄ…tpiÄ™, czyodpowiadaÅ‚aby ci moja niepohamowana namiÄ™tność, gdyby wczeÅ›niej Pelham z peÅ‚nymwyrachowaniem ciÄ™ nie uwiódÅ‚.Milczenie, które zapadÅ‚o po jego sÅ‚owach, byÅ‚o ciężkie od możliwoÅ›ci.Gerard poczuÅ‚,że iskierka nadziei, którÄ… hoÅ‚ubiÅ‚ w gÅ‚Ä™bi serca, rozrasta siÄ™ w pÅ‚o­mieÅ„ dorównujÄ…cy temu wkominku.WstaÅ‚.- Uważam jednak, że czas ograniczyć owo małżeÅ„stwo czterech osób do niecobardziej intymnego grona dwóch.OdwróciÅ‚ siÄ™ do żony, która siedziaÅ‚a wyprostowana na szezlongu.Jej piÄ™kna twarzbyÅ‚a blada, a w oczach wzbieraÅ‚y Å‚zy.Palce zaplataÅ‚a tak mocno, że aż zbielaÅ‚y.GerardpodszedÅ‚ do niej, usiadÅ‚ u jej stóp i rozgrzaÅ‚ jej lodowate dÅ‚onie ciepÅ‚em swoich rÄ…k.- Spójrz na mnie, Pel.- Gdy zwróciÅ‚a na niego oczy, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej.-Zawrzyjmy jeszcze jednÄ… umowÄ™, dobrze?- UmowÄ™? - Jedna z jej piÄ™knie zarysowanych brwi powÄ™drowaÅ‚a w górÄ™.- Tak.Ja zgodzÄ™ siÄ™ zacząć z tobÄ… wszystko od poczÄ…tku.Pod każdym moż­li­wymwzglÄ™dem.Nie bÄ™dÄ™ obciążaÅ‚ naszej miÅ‚oÅ›ci zastarzaÅ‚ym poczuciem winy. - Pod każdym wzglÄ™dem?- Tak.Bez żadnych ograniczeÅ„, przysiÄ™gam.W zamian za to ty zdejmiesz ze Å›cianyten portret.Uwierzysz, że jesteÅ› wcieleniem doskonaÅ‚oÅ›ci.%7Å‚e niczego.- gÅ‚os mu siÄ™ zaÅ‚amaÅ‚i Gerard musiaÅ‚ zamknąć oczy i wyrównać oddech.RozchyliÅ‚ poÅ‚y jej peniuaru i przytuliÅ‚ policzek do aksamitnej skóry na jej udzie.WciÄ…gnÄ…Å‚ w nozdrza jej zapach i uspokoiÅ‚ targajÄ…ce nim uczucia.Palce Isabel zanurzyÅ‚y siÄ™ w jego wÅ‚osach i zaczęły gÅ‚adzić go delikatnie w milczÄ…cymwyznaniu miÅ‚oÅ›ci.-.że niczego nie chciaÅ‚bym w tobie zmieniać, Isabel - szepnÄ…Å‚, chÅ‚onÄ…c dojrzaÅ‚epiÄ™kno i wewnÄ™trznÄ… siÅ‚Ä™, które czyniÅ‚y Isabel tym, kim byÅ‚a.Które czyniÅ‚y jÄ… wyjÄ…tkowÄ… ibezcennÄ….- A już szczególnie twojego wieku.WyÅ‚Ä…cznie doÅ›wiadczona kobieta jest w stanieporadzić sobie z tak aroganckim mężczyznÄ…, jakim czasami bywam.- Gerardzie.- Zsunęła siÄ™ z szezlonga i przyciÄ…gnęła Gerarda do piersi.PrzytuliÅ‚a gomocno do serca.- Chyba powinnam już wiedzieć, że za każdym razem, gdy rzucaszkamykami w moje okno, moje życie ulega radykalnej zmianie.- Chyba faktycznie powinnaÅ›.- ZÅ‚oÅ›liwiec.- Przylgnęła ustami do jego czoÅ‚a i uÅ›miechnęła siÄ™.- Och, ale jestem twoim zÅ‚oÅ›liwcem.- Tak - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ cicho.- To prawda.Na pewno nie jesteÅ› tym sa­mymmężczyznÄ…, za którego wyszÅ‚am, ale pod wzglÄ™dem zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci na caÅ‚e szczęście siÄ™ niezmieniÅ‚eÅ›.JesteÅ› dokÅ‚adnie taki, jakim ciÄ™ pragnÄ™.Gerard objÄ…Å‚ jÄ… i uÅ‚ożyÅ‚ na podÅ‚odze.- Ja też ciÄ™ pragnÄ™.Isabel podniosÅ‚a na niego oczy.Jej wÅ‚osy przypominaÅ‚y pÅ‚onÄ…cÄ… pochodniÄ™, a skóra wmiejscu, w którym wystawaÅ‚a spod rozchylonego peniuaru, byÅ‚a jasna jak kość sÅ‚oniowa.Opalona dÅ‚oÅ„ Gerarda odgarnęła niepotrzebnÄ… tkaninÄ™ i odsÅ‚oniÅ‚a peÅ‚ne piersi i dojrzaÅ‚ekrÄ…gÅ‚oÅ›ci, które tak uwielbiaÅ‚.SiÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni i wyciÄ…gnÄ…Å‚ pierÅ›cionek z rubinem, którykiedyÅ› kupiÅ‚ dla Pel.TrzÄ™sÄ…cymi siÄ™ rÄ™kami nasunÄ…Å‚ go jej na palec, po czym pocaÅ‚owaÅ‚klejnot, odwróciÅ‚ jej dÅ‚oÅ„ i przylgnÄ…Å‚ ustami do jej wnÄ™trza.Jego skóra zrobiÅ‚a siÄ™ gorÄ…ca jak od podmuchu ciepÅ‚ego wiatru, w caÅ‚ym ciele czuÅ‚wyrazne mrowienie, do ust nabiegÅ‚a mu Å›lina.PochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i polizaÅ‚ najpierw jedendelikatny sutek, a potem drugi.RozchyliÅ‚ usta i zacisnÄ…Å‚ je na ciele żony.PrzymknÄ…Å‚ powieki ipoczuÅ‚ w żyÅ‚ach szum pożądania i miÅ‚oÅ›ci.RozkoszowaÅ‚ siÄ™ smakiem Pel, ssÄ…c jej sutki dÅ‚ugoi powoli. - Tak.- szepnęła, gdy zaczÄ…Å‚ lekko kÄ…sać stwardniaÅ‚Ä… wypukÅ‚ość, odczuwajÄ…c jakzwykle przemożnÄ… potrzebÄ™, by pożreć Pel w caÅ‚oÅ›ci.Kochali siÄ™ leniwie, bez poÅ›piechu.Każdym dotykiem, każdÄ… pieszczotÄ…, każdymszeptem skÅ‚adali sobie obietnicÄ™.%7Å‚e wyrzeknÄ… siÄ™ wszystkich innych.%7Å‚e bÄ™dÄ… siÄ™ darzyćmiÅ‚oÅ›ciÄ…, że bÄ™dÄ… sobie ufać, że pozostawiÄ… za sobÄ… przeszÅ‚ość.ZwiÄ…zali siÄ™ z zupeÅ‚nieniewÅ‚aÅ›ciwych powodów, by na koniec okazaÅ‚o siÄ™, że sÄ… dla siebie stworzeni.Pozbywali siÄ™ ubraÅ„, aż wreszcie mogli przylgnąć do siebie goÅ‚Ä… skórÄ….GerardchwyciÅ‚ Pel za uda i rozchyliÅ‚ je, po czym zanurzyÅ‚ stwardniaÅ‚ego kutasa w jej ciasnymwnÄ™trzu, Å‚Ä…czÄ…c ich dużo peÅ‚niej, niż mogÅ‚y to zrobić noszone na palcach obrÄ…czki.UniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i wykonujÄ…c gÅ‚Ä™bokie pchniÄ™cia, wpatrywaÅ‚ siÄ™ w Isabel.PowietrzewypeÅ‚niÅ‚y jej delikatne pojÄ™kiwania, od których jego jÄ…dra stwardniaÅ‚y, a ramiona, na którychsiÄ™ podpieraÅ‚, zaczęły drżeć.Isabel odrzuciÅ‚a gÅ‚owÄ™ do tyÅ‚u, wpiÅ‚a siÄ™ piÄ™tami w jego plecy, apaznokciami w przedramiona.Jej ogniste pukle leżaÅ‚y rozsypane na chiÅ„skim dywanie,wydzielajÄ…c podniecajÄ…cy, odu­rzajÄ…cy zapach.Dobry Boże, ależ to uwielbiaÅ‚.Nie sÄ…dziÅ‚, by kiedykolwiek miaÅ‚ mu siÄ™ znu­dzićwidok Pel bezradnej w obliczu pożądania albo dotyk jej ciasnej, wilgot­nej cipki.- Najmilsza Isabel - jÄ™knÄ…Å‚, po raz pierwszy wolny od desperacji, którÄ… naznaczonebyÅ‚y ich poprzednie zbliżenia.- Gerardzie.JÄ™knÄ…Å‚.Jego imiÄ™, wypowiedziane jej gardÅ‚owym gÅ‚osem, byÅ‚o jak najczulszapieszczota.PochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… i przylgnÄ…Å‚ do niej ustami, chÅ‚onÄ…c jej ury­wany oddech, gdybraÅ‚ jÄ… dokÅ‚adnie tak, jak lubiÅ‚a: dÅ‚ugimi, gÅ‚Ä™bokimi, powol­nymi pchniÄ™ciami.- O Boże! - wydyszaÅ‚a.Jej wnÄ™trze zaciskaÅ‚o siÄ™ spazmatycznie wokół niego, a plecywyprężaÅ‚y w ekstazie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl