[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po wtóre, przykła-dałbym się usilnie od pierwszej młodości do nauk, abym sobie mógł obiecywać, iż zostanękiedyś najmędrszym człowiekiem na świecie.Uważałbym troskliwie i zapisywał wszystkieważne przypadki, postrzegałbym bezstronnie wszystkich monarchów i ministrów i czyniłbymw tej mierze własne uwagi.Pisałbym wierny i dokładny pamiętnik wszystkich rewolucji mo-dy i języka, wszystkich odmian zachodzących w zwyczajach, prawach, obyczajach, a nawet wjedzeniu i w rozkoszach.Przez te nauki i uwagi stałbym się na koniec żyjącym skarbem mą-drości i wiedzy, ustawicznym współziomków moich doradcą.- W takowym stanie - mówiłem dalej - nigdy bym się nie żenił po sześćdziesiątce, pro-wadziłbym życie jak młodzian, wesoło, wolno, ale z oszczędnością.Bawiłbym się kształce-niem umysłu młodzieży, udzielając jej mego światła i długiego doświadczenia, popartegoprzykładami użyteczności cnoty w sprawach publicznych i osobistych.Moimi prawdziwymi ipoufałymi przyjaciółmi byliby zacni Struldbruggowie, między którymi wybrałbym ze dwustuod najdawniejszych do mych rówieśników, aby się z nimi jak najściślej zjednoczyć.Gdybyniektórym niedostatek dokuczył, ofiarowałbym im mieszkanie u siebie i kilku miałbym zaw-sze przy stole.Nie zaniedbałbym także odwiedzać godnych śmiertelnych, do których śmierciprzyzwyczaiłbym się bez smutku i żalu, ciesząc się po zejściu ich z tego świata ich potom-stwem.Mogłoby to być nawet dla mnie widokiem przyjemnym, tak jak ogrodnik ma rozkoszpatrzeć, kiedy w jego ogrodzie tulipany i gwozdziki rodzą się, umierają i odradzają.My, Struldbruggowie, przekazywalibyśmy sobie wzajemne uwagi nasze nad przyczynamizepsucia narodu ludzkiego.Ułożylibyśmy księgę moralną pełną nauk pożytecznych i pozwa-lających zmienić naturę ludzką, żeby się więcej nie wyradzała, jak się co dzień wyradza i cojej od dwóch tysięcy lat przyganiają.Jakże głęboką budziłby zadumę widok schyłku i upadkukrólestw, odmiany postaci ziemi, pysznych miast w liche miasteczka przekształconych albo115pogrzebanych smutnie w swych rozwalinach, wiosek nikczemnych zamienionych w siedzibymonarchów i ich dworów, sławnych rzek obróconych w małe strumyki, oceanów obmywają-cych inne brzegi, nowo odkrytych krajów wychodzących na świat nowy z ciemności, barba-rzyństwa i prostactwa istniejącego w narodach najoświeceńszych i najobyczajniejszych,oświecenia przenikającego do narodów barbarzyńskich.Mógłbym się doczekać odkrycia per-petuum mobile, leku uniwersalnego i innych ważnych wynalazków największej doskonałości.Ileż nadzwyczajnych odkryć można by zrobić w astronomii, mając możność doczekania isprawdzenia przepowiadanych przez nas zdarzeń, oglądania ruchu i powrotów komet i wszel-kich odmian w poruszeniach słońca, księżyca i gwiazd.Jeszcze długo mówiłem o innych różnych przedmiotach, które mi nasunęła chęć wieczne-go życia i szczęścia bez końca na ziemi.Gdy skończyłem, ten, co mnie rozumiał, obróciwszysię do kompanii przełożył im moją mowę w krótkości w ich języku.Potem zaczęli wszyscyprzez niejaki czas ze sobą rozmawiać, śmiejąc się trochę z tego, co ode mnie słyszeli.Naresz-cie tegoż samego, który był moim tłumaczem, prosiła kompania, by mi otworzył oczy i od-krył moje błędy, w które popadłem przez zwykłą głupotę ludzką, co je nieco mniejszymi czy-ni.Rzekł mi naprzód, że Nieśmiertelni tylko w ich kraju się rodzą, iż nie tylko ja sam z po-dziwieniem i zazdrością patrzę na stan Struldbruggów, gdyż takie prawie zdanie zdarzało musię znajdować u Balnibarbów i Japończyków, że chęć życia jest przyrodzona człowiekowi, żeten, co nogą jedną stoi w grobie, usiłuje mocno trzymać się na drugiej, że aż do ziemi schylo-ny starzec wystawia sobie w myśli dzień jutrzejszy i czas przyszły, a na śmierć pogląda jak nazło dalekie, od którego uciec można.Lecz na wyspie Luggnaggu inaczej myślą, bo przykład iustawiczny widok Struldbruggów zachowuje jej mieszkańców od nierozsądnej miłości życia.- Układ życia - mówił dalej - którego byś się trzymał będąc nieśmiertelnym i któryś namdopiero przedstawił, jest śmieszny i wcale rozumowi przeciwny.Rozumiałeś, że w takowymstanie cieszyłbyś się zawsze młodością, mocą i zdrowiem bez żadnego pomieszania, czegonajwiększy szaleniec spodziewać się nie może.Ale nie pytaliśmy ciebie, co byś czynił, gdy-byś miał żyć zawsze młody, zdrowy i bogaty, tylko jak byś przeżył wieczność, osaczonyprzez zwykłe troski starczego wieku.Mówił, że choć mało kto pragnąłby nieśmiertelności tak gorzko okupionej, przecież zaob-serwował u Balnibarbów i Japończyków, o których już wspominał, że nawet zgrzybiali starcychcą odłożyć śmierć na pózniej, a rzadko zdarzyło mu się słyszeć o człowieku chętnie umie-rającym, chyba że nadmiarem boleści i cierpień był przybity.Pytał, czy w moich podróżach iwłasnym kraju nie poczyniłem podobnych spostrzeżeń.Potem odmalował mi obraz Struldbruggów i rzekł, że podobni są do śmiertelnych i żyjąjak oni do lat trzydziestu, że potem wpadają stopniowo w coraz większy smutek, aż póki niedożyją lat osiemdziesięciu; wiedział to od nich samych, bo trudno ich obserwować, kiedyzaledwie dwoje lub troje na stulecie się rodzi.Dożywszy lat osiemdziesięciu, co jest granicążycia ludzkiego w tym kraju, nie tylko są podlegli wstrętnym chorobom, nędzy i słabościomstarości, ale nadto tak ich dręczy trapiące wyobrażenie trwałości wiecznej, nędznej zgrzybia-łości, że się niczym ucieszyć nie mogą.Nie tylko są, jak wszyscy inni starcy, uparci, nieużyci,łakomi, wielomówni, próżni, gniewliwi, ale też kochają tylko siebie; wyrzekają się słodyczyprzyjazni, a nawet do dzieci swoich żadnego nie mają przywiązania, a po trzecim pokoleniunie poznają nawet swojego potomstwa; bezsilne pragnienie i zawiść zżera ich bez ustanku, ana widok rozkoszy zmysłowych, miłostek, rozrywek, których używa młodzież śmiertelna,niejako co moment konają, śmierć czyjaś, nawet starców, składających hołd naturze, wzniecaw nich zazdrość i w rozpacz pogrąża.Z tej przyczyny, ile razy się im zdarzy patrzeć na po-grzeb, zawsze przeklinają swój los i gorzko się żalą na przyrodzenie, które im odmówiło sło-dyczy umierania, zakończenia nudnego życia i wnijścia w odpoczynek wieczny.Nie mogą jużnadal doskonalić swego rozumu i wzbogacać pamięci i to tylko pamiętają, co widzieli i czego116się nauczyli w młodości i w latach średnich, a i to nawet bardzo niedokładnie.Co się tyczyprawdziwości lub szczegółów jakiego zdarzenia, lepiej zawsze polegać na tradycji niż na ichwspomnieniach.Najmniej nędzni i nieszczęśliwi są spomiędzy nich ci, którzy zupełnie stra-cili pamięć i powrócili do stanu dziecinności; przynajmniej wtedy więcej nad ich opłakanymlosem ma się politowania i daje się im pomoc, ponieważ nie mają ułomności właściwych in-nym.Gdy się który Struldbrugg ożeni z którą Struldbruggą, małżeństwo podług praw narodo-wych ustaje, jak tylko młodsze z nich dożyje lat osiemdziesięciu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Po wtóre, przykła-dałbym się usilnie od pierwszej młodości do nauk, abym sobie mógł obiecywać, iż zostanękiedyś najmędrszym człowiekiem na świecie.Uważałbym troskliwie i zapisywał wszystkieważne przypadki, postrzegałbym bezstronnie wszystkich monarchów i ministrów i czyniłbymw tej mierze własne uwagi.Pisałbym wierny i dokładny pamiętnik wszystkich rewolucji mo-dy i języka, wszystkich odmian zachodzących w zwyczajach, prawach, obyczajach, a nawet wjedzeniu i w rozkoszach.Przez te nauki i uwagi stałbym się na koniec żyjącym skarbem mą-drości i wiedzy, ustawicznym współziomków moich doradcą.- W takowym stanie - mówiłem dalej - nigdy bym się nie żenił po sześćdziesiątce, pro-wadziłbym życie jak młodzian, wesoło, wolno, ale z oszczędnością.Bawiłbym się kształce-niem umysłu młodzieży, udzielając jej mego światła i długiego doświadczenia, popartegoprzykładami użyteczności cnoty w sprawach publicznych i osobistych.Moimi prawdziwymi ipoufałymi przyjaciółmi byliby zacni Struldbruggowie, między którymi wybrałbym ze dwustuod najdawniejszych do mych rówieśników, aby się z nimi jak najściślej zjednoczyć.Gdybyniektórym niedostatek dokuczył, ofiarowałbym im mieszkanie u siebie i kilku miałbym zaw-sze przy stole.Nie zaniedbałbym także odwiedzać godnych śmiertelnych, do których śmierciprzyzwyczaiłbym się bez smutku i żalu, ciesząc się po zejściu ich z tego świata ich potom-stwem.Mogłoby to być nawet dla mnie widokiem przyjemnym, tak jak ogrodnik ma rozkoszpatrzeć, kiedy w jego ogrodzie tulipany i gwozdziki rodzą się, umierają i odradzają.My, Struldbruggowie, przekazywalibyśmy sobie wzajemne uwagi nasze nad przyczynamizepsucia narodu ludzkiego.Ułożylibyśmy księgę moralną pełną nauk pożytecznych i pozwa-lających zmienić naturę ludzką, żeby się więcej nie wyradzała, jak się co dzień wyradza i cojej od dwóch tysięcy lat przyganiają.Jakże głęboką budziłby zadumę widok schyłku i upadkukrólestw, odmiany postaci ziemi, pysznych miast w liche miasteczka przekształconych albo115pogrzebanych smutnie w swych rozwalinach, wiosek nikczemnych zamienionych w siedzibymonarchów i ich dworów, sławnych rzek obróconych w małe strumyki, oceanów obmywają-cych inne brzegi, nowo odkrytych krajów wychodzących na świat nowy z ciemności, barba-rzyństwa i prostactwa istniejącego w narodach najoświeceńszych i najobyczajniejszych,oświecenia przenikającego do narodów barbarzyńskich.Mógłbym się doczekać odkrycia per-petuum mobile, leku uniwersalnego i innych ważnych wynalazków największej doskonałości.Ileż nadzwyczajnych odkryć można by zrobić w astronomii, mając możność doczekania isprawdzenia przepowiadanych przez nas zdarzeń, oglądania ruchu i powrotów komet i wszel-kich odmian w poruszeniach słońca, księżyca i gwiazd.Jeszcze długo mówiłem o innych różnych przedmiotach, które mi nasunęła chęć wieczne-go życia i szczęścia bez końca na ziemi.Gdy skończyłem, ten, co mnie rozumiał, obróciwszysię do kompanii przełożył im moją mowę w krótkości w ich języku.Potem zaczęli wszyscyprzez niejaki czas ze sobą rozmawiać, śmiejąc się trochę z tego, co ode mnie słyszeli.Naresz-cie tegoż samego, który był moim tłumaczem, prosiła kompania, by mi otworzył oczy i od-krył moje błędy, w które popadłem przez zwykłą głupotę ludzką, co je nieco mniejszymi czy-ni.Rzekł mi naprzód, że Nieśmiertelni tylko w ich kraju się rodzą, iż nie tylko ja sam z po-dziwieniem i zazdrością patrzę na stan Struldbruggów, gdyż takie prawie zdanie zdarzało musię znajdować u Balnibarbów i Japończyków, że chęć życia jest przyrodzona człowiekowi, żeten, co nogą jedną stoi w grobie, usiłuje mocno trzymać się na drugiej, że aż do ziemi schylo-ny starzec wystawia sobie w myśli dzień jutrzejszy i czas przyszły, a na śmierć pogląda jak nazło dalekie, od którego uciec można.Lecz na wyspie Luggnaggu inaczej myślą, bo przykład iustawiczny widok Struldbruggów zachowuje jej mieszkańców od nierozsądnej miłości życia.- Układ życia - mówił dalej - którego byś się trzymał będąc nieśmiertelnym i któryś namdopiero przedstawił, jest śmieszny i wcale rozumowi przeciwny.Rozumiałeś, że w takowymstanie cieszyłbyś się zawsze młodością, mocą i zdrowiem bez żadnego pomieszania, czegonajwiększy szaleniec spodziewać się nie może.Ale nie pytaliśmy ciebie, co byś czynił, gdy-byś miał żyć zawsze młody, zdrowy i bogaty, tylko jak byś przeżył wieczność, osaczonyprzez zwykłe troski starczego wieku.Mówił, że choć mało kto pragnąłby nieśmiertelności tak gorzko okupionej, przecież zaob-serwował u Balnibarbów i Japończyków, o których już wspominał, że nawet zgrzybiali starcychcą odłożyć śmierć na pózniej, a rzadko zdarzyło mu się słyszeć o człowieku chętnie umie-rającym, chyba że nadmiarem boleści i cierpień był przybity.Pytał, czy w moich podróżach iwłasnym kraju nie poczyniłem podobnych spostrzeżeń.Potem odmalował mi obraz Struldbruggów i rzekł, że podobni są do śmiertelnych i żyjąjak oni do lat trzydziestu, że potem wpadają stopniowo w coraz większy smutek, aż póki niedożyją lat osiemdziesięciu; wiedział to od nich samych, bo trudno ich obserwować, kiedyzaledwie dwoje lub troje na stulecie się rodzi.Dożywszy lat osiemdziesięciu, co jest granicążycia ludzkiego w tym kraju, nie tylko są podlegli wstrętnym chorobom, nędzy i słabościomstarości, ale nadto tak ich dręczy trapiące wyobrażenie trwałości wiecznej, nędznej zgrzybia-łości, że się niczym ucieszyć nie mogą.Nie tylko są, jak wszyscy inni starcy, uparci, nieużyci,łakomi, wielomówni, próżni, gniewliwi, ale też kochają tylko siebie; wyrzekają się słodyczyprzyjazni, a nawet do dzieci swoich żadnego nie mają przywiązania, a po trzecim pokoleniunie poznają nawet swojego potomstwa; bezsilne pragnienie i zawiść zżera ich bez ustanku, ana widok rozkoszy zmysłowych, miłostek, rozrywek, których używa młodzież śmiertelna,niejako co moment konają, śmierć czyjaś, nawet starców, składających hołd naturze, wzniecaw nich zazdrość i w rozpacz pogrąża.Z tej przyczyny, ile razy się im zdarzy patrzeć na po-grzeb, zawsze przeklinają swój los i gorzko się żalą na przyrodzenie, które im odmówiło sło-dyczy umierania, zakończenia nudnego życia i wnijścia w odpoczynek wieczny.Nie mogą jużnadal doskonalić swego rozumu i wzbogacać pamięci i to tylko pamiętają, co widzieli i czego116się nauczyli w młodości i w latach średnich, a i to nawet bardzo niedokładnie.Co się tyczyprawdziwości lub szczegółów jakiego zdarzenia, lepiej zawsze polegać na tradycji niż na ichwspomnieniach.Najmniej nędzni i nieszczęśliwi są spomiędzy nich ci, którzy zupełnie stra-cili pamięć i powrócili do stanu dziecinności; przynajmniej wtedy więcej nad ich opłakanymlosem ma się politowania i daje się im pomoc, ponieważ nie mają ułomności właściwych in-nym.Gdy się który Struldbrugg ożeni z którą Struldbruggą, małżeństwo podług praw narodo-wych ustaje, jak tylko młodsze z nich dożyje lat osiemdziesięciu [ Pobierz całość w formacie PDF ]