[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Odpoczywaj wyszeptał. Nigdzie nie odejdę.Przywarła twarzą do jego piersi.Znalazła w nim siłę iwsparcie, jakiego nikt nigdy jej nie ofiarował.Nie zadawałpytań, więc i ona o nic go nie pytała.Zamiast tego wtuliła się wniego, uniosła ku niemu usta.321 Dotykaj mnie.Muszę cię czuć.Pieścił ją delikatnie.Powoli rozwiązał pasek jej szlafroka,zsunął go z niej.Położył rękę na jej sercu.Biło jak szalone, a jejoddech wciąż jeszcze przechodził w szloch, który starała siępowstrzymać. Myśl o mnie wyszeptał i ułożył ją na łóżku. Patrz namnie.Kiedy sięgnęła, żeby rozpiąć jego koszulę, dotykał wargamijej szyi, jej ramion, muskał rękami jej włosy. Muszę cię czuć powtórzyła.Położyła dłonie na jegopiersi. Jesteś ciepły.Jesteś taki prawdziwy.Uczyń mnie teżtaką, Cade.Kiedy znowu spotkały się ich usta, zatopiła się w nim,zatonęła w jego czułości, w delikatności, która wymazałaokropność tego, co przeszła.Uspokoiła się, zrozumiała, że tendotyk, to spotkanie ciał nie ma nic wspólnego z bólem i zestrachem.Jego usta na jej piersi pobudzały, wzmagały, przyspieszałybicie jej serca.Jego ręce, silne, cierpliwe, oczyszczały jej umysłze wszystkiego.Westchnęła, wymówiła jego imię, kiedy doprowadzał ją dopierwszego szczytu.Płynęła, otworzyła się, wychylając się ku niemu, ocierając sięo niego.A kiedy przetoczyła się przez nią fala rozkoszy,odnalazł znowu jej usta, pozwolił jej nadawać tempo.Uniosłasię nad nim, a włosy na jej ramionach lśniły niczym mokretasiemki.Od jej zaróżowionej twarzy biło życie, wilgotne odłez.Wzięła go w siebie, wygięła się do tyłu, zaczęła się miarowoporuszać, wbijając w niego palce.Poza nianie istniało dla niego nic na świecie, pozostała tylkojej gorąca namiętność, równomierne podnoszenie się i opadaniejej bioder, kiedy go dosiadła.Jej pociemniałe, zamglone oczypozostawały szeroko otwarte, utkwione w nim nawet wtedy, gdyjej oddech przeszedł z spazmatyczny szloch.322Widział, jak osiąga błogostan. Boże! Przeniosła ich złączone ręce na swoje piersi.Jeszcze! Dotykaj mnie! Dotykaj!Ujął w dłonie jej piersi, podniósł się i wziął je w usta, ażwygięła się do tyłu.Kiedy chwyciła go za włosy, wszedł głębiej.Wypełniając ją, biorąc ją.Dając się samemu ponieść.Leżeli złączeni ze sobą.Nawet kiedy zmienił pozycję, żebypołożyć się obok niej, pozostali splątani i przytuleni.Wdychałago w siebie. Powinnaś teraz zasnąć szepnął. Boję się zasnąć. Będę przy tobie. Pomyślałam, że sobie pójdziesz. Wiem. Byłeś taki zły.Pomyślałam& Czy mógłbyś mi dać trochęwody? Oczywiście. Wstał i włożył dżinsy, zanim poszedł dokuchni.Słyszała, jak otwiera kredens, żeby wyjąć szklankę, jakgo znowu zamyka.Kiedy wrócił, siedziała na brzegu łóżka wszlafroku. Dziękuję. Tory, czy zawsze cię po tym mdli? Nie. Jej ręka zacisnęła się na szklance. Nigdy przedtemnie robiłam czegoś podobnego& Nie mogę jeszcze o tymmówić.Ale muszę porozmawiać o czymś innym.O tym, kimbyłam w Nowym Jorku. Wiem, co tam się stało.To nie była twoja wina. Znasz tylko fragmenty i cząstki prawdy.To, co usłyszałeśw wiadomościach.Muszę ci wszystko wytłumaczyć.Ponieważ znowu się usztywniła, pogładził japo włosach. Inaczej się wtedy czesałaś.Rozjaśniłaś włosy, skróciłaś.Zdobyła się na śmiech. Moja próba przeobrażenia się w nowe ja. Tak ci jest lepiej. Zmieniłam znacznie więcej niż tylko włosy, kiedy tamprzyjechałam.Kiedy tam uciekłam.Miałam zaledwie323osiemnaście lat.Byłam przerażona, ale pełna zapału.Nie moglimnie zmusić do powrotu.Byłam wolna.Zaoszczędziłam trochępieniędzy.Zawsze umiałam oszczędzać, a babcia dała mi dwatysiące dolarów.Przypuszczam, że to mi uratowało życie.Staćmnie było na małe mieszkanko.Właściwie na pokój.Znajdowałsię we wschodniej części miasta.Uwielbiałam go.Wszystkotam było moje.Pamiętała prawdziwą radość, jaką sprawiało jej przebywaniew owym pustym, przypominającym pudełko pokoju,wychylanie się i wyglądanie przez okno na nie otynkowanąceglaną ścianę sąsiedniego budynku.Ciągle jeszcze słyszałaorgię dzwięków na ulicy pod domem, kiedy Nowy Jork spieszyłdo codziennych zajęć.Pamięta absolutny błogostan, spowodowany uzyskanąwolnością. Dostałam pracę w butiku z pamiątkami, sprzedałam wieleprzycisków do papieru i podkoszulków z rysunkiem EmpireState Building.Po paru miesiącach znalazłam lepszą pracę, weleganckim sklepie z upominkami.Jechało się tam dłużej, alepensja była odrobinę wyższa.Poza tym miałam okazjęobcowania z tyloma ślicznymi rzeczami.Znałam się na nich. Nie wątpię. Byłam taka szczęśliwa tamtego pierwszego roku.Awansowałam na asystentkę działu sprzedaży i zaprzyjazniłamsię z kilkoma osobami.Umawiałam się na randki.Zdarzało się,iż zapominałam, skąd pochodzę, dopóki ktoś nie zwrócił uwagina mój akcent.Wtedy wracałam tutaj myślami.Ale to nie miałoznaczenia.Odeszłam stąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Odpoczywaj wyszeptał. Nigdzie nie odejdę.Przywarła twarzą do jego piersi.Znalazła w nim siłę iwsparcie, jakiego nikt nigdy jej nie ofiarował.Nie zadawałpytań, więc i ona o nic go nie pytała.Zamiast tego wtuliła się wniego, uniosła ku niemu usta.321 Dotykaj mnie.Muszę cię czuć.Pieścił ją delikatnie.Powoli rozwiązał pasek jej szlafroka,zsunął go z niej.Położył rękę na jej sercu.Biło jak szalone, a jejoddech wciąż jeszcze przechodził w szloch, który starała siępowstrzymać. Myśl o mnie wyszeptał i ułożył ją na łóżku. Patrz namnie.Kiedy sięgnęła, żeby rozpiąć jego koszulę, dotykał wargamijej szyi, jej ramion, muskał rękami jej włosy. Muszę cię czuć powtórzyła.Położyła dłonie na jegopiersi. Jesteś ciepły.Jesteś taki prawdziwy.Uczyń mnie teżtaką, Cade.Kiedy znowu spotkały się ich usta, zatopiła się w nim,zatonęła w jego czułości, w delikatności, która wymazałaokropność tego, co przeszła.Uspokoiła się, zrozumiała, że tendotyk, to spotkanie ciał nie ma nic wspólnego z bólem i zestrachem.Jego usta na jej piersi pobudzały, wzmagały, przyspieszałybicie jej serca.Jego ręce, silne, cierpliwe, oczyszczały jej umysłze wszystkiego.Westchnęła, wymówiła jego imię, kiedy doprowadzał ją dopierwszego szczytu.Płynęła, otworzyła się, wychylając się ku niemu, ocierając sięo niego.A kiedy przetoczyła się przez nią fala rozkoszy,odnalazł znowu jej usta, pozwolił jej nadawać tempo.Uniosłasię nad nim, a włosy na jej ramionach lśniły niczym mokretasiemki.Od jej zaróżowionej twarzy biło życie, wilgotne odłez.Wzięła go w siebie, wygięła się do tyłu, zaczęła się miarowoporuszać, wbijając w niego palce.Poza nianie istniało dla niego nic na świecie, pozostała tylkojej gorąca namiętność, równomierne podnoszenie się i opadaniejej bioder, kiedy go dosiadła.Jej pociemniałe, zamglone oczypozostawały szeroko otwarte, utkwione w nim nawet wtedy, gdyjej oddech przeszedł z spazmatyczny szloch.322Widział, jak osiąga błogostan. Boże! Przeniosła ich złączone ręce na swoje piersi.Jeszcze! Dotykaj mnie! Dotykaj!Ujął w dłonie jej piersi, podniósł się i wziął je w usta, ażwygięła się do tyłu.Kiedy chwyciła go za włosy, wszedł głębiej.Wypełniając ją, biorąc ją.Dając się samemu ponieść.Leżeli złączeni ze sobą.Nawet kiedy zmienił pozycję, żebypołożyć się obok niej, pozostali splątani i przytuleni.Wdychałago w siebie. Powinnaś teraz zasnąć szepnął. Boję się zasnąć. Będę przy tobie. Pomyślałam, że sobie pójdziesz. Wiem. Byłeś taki zły.Pomyślałam& Czy mógłbyś mi dać trochęwody? Oczywiście. Wstał i włożył dżinsy, zanim poszedł dokuchni.Słyszała, jak otwiera kredens, żeby wyjąć szklankę, jakgo znowu zamyka.Kiedy wrócił, siedziała na brzegu łóżka wszlafroku. Dziękuję. Tory, czy zawsze cię po tym mdli? Nie. Jej ręka zacisnęła się na szklance. Nigdy przedtemnie robiłam czegoś podobnego& Nie mogę jeszcze o tymmówić.Ale muszę porozmawiać o czymś innym.O tym, kimbyłam w Nowym Jorku. Wiem, co tam się stało.To nie była twoja wina. Znasz tylko fragmenty i cząstki prawdy.To, co usłyszałeśw wiadomościach.Muszę ci wszystko wytłumaczyć.Ponieważ znowu się usztywniła, pogładził japo włosach. Inaczej się wtedy czesałaś.Rozjaśniłaś włosy, skróciłaś.Zdobyła się na śmiech. Moja próba przeobrażenia się w nowe ja. Tak ci jest lepiej. Zmieniłam znacznie więcej niż tylko włosy, kiedy tamprzyjechałam.Kiedy tam uciekłam.Miałam zaledwie323osiemnaście lat.Byłam przerażona, ale pełna zapału.Nie moglimnie zmusić do powrotu.Byłam wolna.Zaoszczędziłam trochępieniędzy.Zawsze umiałam oszczędzać, a babcia dała mi dwatysiące dolarów.Przypuszczam, że to mi uratowało życie.Staćmnie było na małe mieszkanko.Właściwie na pokój.Znajdowałsię we wschodniej części miasta.Uwielbiałam go.Wszystkotam było moje.Pamiętała prawdziwą radość, jaką sprawiało jej przebywaniew owym pustym, przypominającym pudełko pokoju,wychylanie się i wyglądanie przez okno na nie otynkowanąceglaną ścianę sąsiedniego budynku.Ciągle jeszcze słyszałaorgię dzwięków na ulicy pod domem, kiedy Nowy Jork spieszyłdo codziennych zajęć.Pamięta absolutny błogostan, spowodowany uzyskanąwolnością. Dostałam pracę w butiku z pamiątkami, sprzedałam wieleprzycisków do papieru i podkoszulków z rysunkiem EmpireState Building.Po paru miesiącach znalazłam lepszą pracę, weleganckim sklepie z upominkami.Jechało się tam dłużej, alepensja była odrobinę wyższa.Poza tym miałam okazjęobcowania z tyloma ślicznymi rzeczami.Znałam się na nich. Nie wątpię. Byłam taka szczęśliwa tamtego pierwszego roku.Awansowałam na asystentkę działu sprzedaży i zaprzyjazniłamsię z kilkoma osobami.Umawiałam się na randki.Zdarzało się,iż zapominałam, skąd pochodzę, dopóki ktoś nie zwrócił uwagina mój akcent.Wtedy wracałam tutaj myślami.Ale to nie miałoznaczenia.Odeszłam stąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]