[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z góry wiedział, \enic nie widzieli, nic nie słyszeli i w ogóle o niczym nie mieli pojęcia.Jak wszyscy portierzyhotelowi.Tak samo jak dziewczęta pracujące na ulicy.Były nieco podenerwowane, lecz animyślały zaufać policjantowi. Jutro jest środa stwierdził Judd, jakby chciał w ten sposób pomóc koledze. Myślisz, \e nie wiem? Zdaje ci się, \e straciłem rachubę czasu? zirytował sięAleksij. Czy ty w ogóle robisz coś oprócz jedzenia? Mam niski poziom cukru. Judd odwijał z papieru następną jagodziankę. Jeślimamy jeszcze raz oglądać miejsce zbrodni, to muszę mieć du\o energii. Musisz raczej. Aleksij urwał.Urwał, bo dostrzegł oświetlone okno otwartego przez całą noc barku.A w oknie.Znał tylko jedną osobę, która miała krzywy nos i dziwaczny odcień włosów.Najpierw zaklął, a potem spokojnie poszukał miejsca, gdzie mógłby zaparkowaćsamochód. Naprawdę piszesz dla telewizji? spytała Rosalie. Naprawdę. Bess wsypała do kawy trzecią porcję śmietanki w proszku. Od razu sobie pomyślałam, \e nie jesteś siostrą. Rosalie wydmuchiwała kółka zdymu.Bess interesowała ją teraz nie tylko z powodu pięćdziesięciu dolarów, które od niejdostała. Dlatego chcesz widzieć, jak to jest, kiedy się idzie z klientem. Chcę wiedzieć wszystko, co tylko mo\esz mi powiedzieć. Bess odsunęła nietkniętąfili\ankę z kawą i pochyliła się nad stolikiem. Nie zamierzam cię nawracać ani wypytywaćo twoje tajemnice, ale chcę, \ebyś mi opowiedziała o sobie.Oczywiście jeśli nie masz nicprzeciwko temu, bo jeśli masz, to porozmawiamy sobie o twoim zawodzie, bez \adnychkonkretów. Myślałaś, \e wystarczy wło\yć perukę, obcisłe spodnie i stanąć na ulicy, \eby się onas wszystkiego dowiedzieć? Naprawdę sporo się dowiedziałam zapewniła ją Bess. Na przykład tego, \ecię\ko jest stać godzinami na chodniku, kiedy ma się na nogach szpilki.I tego, \e w tyminteresie kobieta musi się wyzbyć własnej osobowości.I \e nie wolno patrzeć na twarze, boone nic nie znaczą, \e tylko pieniądze się liczą.Ju\ wiem, \e w tym, co robicie, nie ma \adnejintymności, \e to tylko nudna praca, wymagająca wielkiego opanowania. Przysunęła sobiefili\ankę i wypiła łyczek kawy. Mam rację?Rosalie milczała długą chwilę. Nic jesteś taka głupia, na jaką wyglądasz powiedziała w końcu. Dziękuję.Zawsze wszyscy się temu dziwią.Zwłaszcza mę\czyzni. Ja myślę. Rosalie po raz pierwszy się uśmiechnęła.Pod grubą warstwą makija\uukrywała się piękna, niespełna trzydziestoletnia kobieta. Jak tak, to i ja ci coś powiem.Faceci, którzy mi płacą, widzą tylko ciało.Do głowy im nie przyjdzie, \e mogę mieć rozum.A ja mam rozum i mam swój plan.Ju\ pięć lat sterczę na ulicy, ale nie myślę zmarnowaćnastępnych pięciu. Co będziesz robić? Co byś chciała robić? Zaoszczędzę trochę grosza i pojadę na Południe.Wynajmę przyczepę na Florydzie,znajdę sobie stałą pracę.Mo\e będę sprzedawać ciuchy.Na ciuchach znam się jak mało kto.Zdusiła papierosa w popielniczce i natychmiast zapaliła następnego. Wiele dziewcząt maplany, tylko nic z tego nie wychodzi.Mnie wyjdzie, bo jestem czysta. Podniosła ręce,pokazywała je Bess ze wszystkich stron.Potrwało chwilę, nim Bess się zorientowała, coRosalie chciała jej w ten sposób powiedzieć: nie brała narkotyków. Jeszcze rok i znikam.Nawet mniej, jeśli trafi mi się stały klient z forsą.Angie się taki trafił Angie? Bess grzebała w pamięci w poszukiwaniu odpowicdniego skojarzenia.Angie Horowitz? Przecie\ ją zamordowano. No. Rosalie zwil\yła usta koniuszkiem języka, wciągnęła w płuca kolejną porcjędymu. Nie uwa\ała.Ja zawsze uwa\am. Co to znaczy? Mogłabyś mi wytłumaczyć? Zawsze trzeba spodziewać się najgorszego, a Angie lubiła wypić.Zawsze naciągałaklienta na butelkę.To właśnie znaczy, \e się nie uwa\a.A ten facet, ten bogaty, to. Co ty tu robisz?Bess i Rosalie jednocześnie spojrzały w górę.Nad porysowanym stolikiem stałwysoki, chudy mę\czyzna.Z ust wystawał mu niedopałek cygara, na palcu błyszczał sporydiament.Był blady jak trup.Jego włosy te\ były prawie białe, zaczesane do tyłu, zebrane nakarku w króciótką kitkę. Piję kawę i palę papierosa, Bobby odparła Rosalie z udanym spokojem.Podkokieteryjnym uśmiechem czaił się strach. Natychmiast wracaj na ulicę.Tam twoje miejsce. Przepraszam. Bess uśmiechnęła się przymilnie. To pan jest tym Bobbym? Szukasz pracy, kotku? Bobby obrzucił ją lodowaty m spojrzeniem. Od razu cipowiem, \e nic toleruję nieróbstwa. Dziękuję bardzo, nie szukam pracy.Rosalie właśnie pomaga mi rozwiązać pewienproblem. Ona nie rozwiązuje niczyich problemów prócz moich. Ruchem głowy wskazałulicę. Ruszaj się.Rosalie prędko wstała i Bobby pchnął ją w stronę wyjścia.Bess nie namyślała się ani chwili.Nic nie budziło w niej takiej odrazy jak przemoc.Nie potrafiła przejść obok niej obojętnie. Nie szarp jej! Bess złapała Bobby'ego za rękaw.Odwrócił się i pchnął ją na stolik.Wstała natychmiast, z pięściami zaciśniętymi jak do walki.W tej samej chwili do barkuwpadł Aleksij. Nic wa\ się jej tknąć, Bobby powiedział dobitnie.Bobby strzepnął z rękawaniewidzialny pyłek i wzruszył ramionami. Wpadłem na kawę skłamał. Prawda, Rosalie? No potwierdziła dziewczyna.Zciskała w dłoni wizytówkę, którą jej Bess wsunęław rękę. Właśnie wychodzimy.Ta dwójka niewiele Aleksija obchodziła.Patrzył tylko na Bess.Wcale nie byławystraszona.Nawet nie zbladła.Jej oczy ciskały błyskawice, policzki pałały z wściekłości. Mo\e chcesz zło\yć skargę? spytał z nadzieją w głosie. Jaką skargę? Na co? Bess udawała zdumioną.Z widocznym wysiłkiem rozluzniłazaciśnięte dłonie. Co to, ju\ nawet porozmawiać nie wolno? Miło się z tobą gawędziło,Rosalie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Z góry wiedział, \enic nie widzieli, nic nie słyszeli i w ogóle o niczym nie mieli pojęcia.Jak wszyscy portierzyhotelowi.Tak samo jak dziewczęta pracujące na ulicy.Były nieco podenerwowane, lecz animyślały zaufać policjantowi. Jutro jest środa stwierdził Judd, jakby chciał w ten sposób pomóc koledze. Myślisz, \e nie wiem? Zdaje ci się, \e straciłem rachubę czasu? zirytował sięAleksij. Czy ty w ogóle robisz coś oprócz jedzenia? Mam niski poziom cukru. Judd odwijał z papieru następną jagodziankę. Jeślimamy jeszcze raz oglądać miejsce zbrodni, to muszę mieć du\o energii. Musisz raczej. Aleksij urwał.Urwał, bo dostrzegł oświetlone okno otwartego przez całą noc barku.A w oknie.Znał tylko jedną osobę, która miała krzywy nos i dziwaczny odcień włosów.Najpierw zaklął, a potem spokojnie poszukał miejsca, gdzie mógłby zaparkowaćsamochód. Naprawdę piszesz dla telewizji? spytała Rosalie. Naprawdę. Bess wsypała do kawy trzecią porcję śmietanki w proszku. Od razu sobie pomyślałam, \e nie jesteś siostrą. Rosalie wydmuchiwała kółka zdymu.Bess interesowała ją teraz nie tylko z powodu pięćdziesięciu dolarów, które od niejdostała. Dlatego chcesz widzieć, jak to jest, kiedy się idzie z klientem. Chcę wiedzieć wszystko, co tylko mo\esz mi powiedzieć. Bess odsunęła nietkniętąfili\ankę z kawą i pochyliła się nad stolikiem. Nie zamierzam cię nawracać ani wypytywaćo twoje tajemnice, ale chcę, \ebyś mi opowiedziała o sobie.Oczywiście jeśli nie masz nicprzeciwko temu, bo jeśli masz, to porozmawiamy sobie o twoim zawodzie, bez \adnychkonkretów. Myślałaś, \e wystarczy wło\yć perukę, obcisłe spodnie i stanąć na ulicy, \eby się onas wszystkiego dowiedzieć? Naprawdę sporo się dowiedziałam zapewniła ją Bess. Na przykład tego, \ecię\ko jest stać godzinami na chodniku, kiedy ma się na nogach szpilki.I tego, \e w tyminteresie kobieta musi się wyzbyć własnej osobowości.I \e nie wolno patrzeć na twarze, boone nic nie znaczą, \e tylko pieniądze się liczą.Ju\ wiem, \e w tym, co robicie, nie ma \adnejintymności, \e to tylko nudna praca, wymagająca wielkiego opanowania. Przysunęła sobiefili\ankę i wypiła łyczek kawy. Mam rację?Rosalie milczała długą chwilę. Nic jesteś taka głupia, na jaką wyglądasz powiedziała w końcu. Dziękuję.Zawsze wszyscy się temu dziwią.Zwłaszcza mę\czyzni. Ja myślę. Rosalie po raz pierwszy się uśmiechnęła.Pod grubą warstwą makija\uukrywała się piękna, niespełna trzydziestoletnia kobieta. Jak tak, to i ja ci coś powiem.Faceci, którzy mi płacą, widzą tylko ciało.Do głowy im nie przyjdzie, \e mogę mieć rozum.A ja mam rozum i mam swój plan.Ju\ pięć lat sterczę na ulicy, ale nie myślę zmarnowaćnastępnych pięciu. Co będziesz robić? Co byś chciała robić? Zaoszczędzę trochę grosza i pojadę na Południe.Wynajmę przyczepę na Florydzie,znajdę sobie stałą pracę.Mo\e będę sprzedawać ciuchy.Na ciuchach znam się jak mało kto.Zdusiła papierosa w popielniczce i natychmiast zapaliła następnego. Wiele dziewcząt maplany, tylko nic z tego nie wychodzi.Mnie wyjdzie, bo jestem czysta. Podniosła ręce,pokazywała je Bess ze wszystkich stron.Potrwało chwilę, nim Bess się zorientowała, coRosalie chciała jej w ten sposób powiedzieć: nie brała narkotyków. Jeszcze rok i znikam.Nawet mniej, jeśli trafi mi się stały klient z forsą.Angie się taki trafił Angie? Bess grzebała w pamięci w poszukiwaniu odpowicdniego skojarzenia.Angie Horowitz? Przecie\ ją zamordowano. No. Rosalie zwil\yła usta koniuszkiem języka, wciągnęła w płuca kolejną porcjędymu. Nie uwa\ała.Ja zawsze uwa\am. Co to znaczy? Mogłabyś mi wytłumaczyć? Zawsze trzeba spodziewać się najgorszego, a Angie lubiła wypić.Zawsze naciągałaklienta na butelkę.To właśnie znaczy, \e się nie uwa\a.A ten facet, ten bogaty, to. Co ty tu robisz?Bess i Rosalie jednocześnie spojrzały w górę.Nad porysowanym stolikiem stałwysoki, chudy mę\czyzna.Z ust wystawał mu niedopałek cygara, na palcu błyszczał sporydiament.Był blady jak trup.Jego włosy te\ były prawie białe, zaczesane do tyłu, zebrane nakarku w króciótką kitkę. Piję kawę i palę papierosa, Bobby odparła Rosalie z udanym spokojem.Podkokieteryjnym uśmiechem czaił się strach. Natychmiast wracaj na ulicę.Tam twoje miejsce. Przepraszam. Bess uśmiechnęła się przymilnie. To pan jest tym Bobbym? Szukasz pracy, kotku? Bobby obrzucił ją lodowaty m spojrzeniem. Od razu cipowiem, \e nic toleruję nieróbstwa. Dziękuję bardzo, nie szukam pracy.Rosalie właśnie pomaga mi rozwiązać pewienproblem. Ona nie rozwiązuje niczyich problemów prócz moich. Ruchem głowy wskazałulicę. Ruszaj się.Rosalie prędko wstała i Bobby pchnął ją w stronę wyjścia.Bess nie namyślała się ani chwili.Nic nie budziło w niej takiej odrazy jak przemoc.Nie potrafiła przejść obok niej obojętnie. Nie szarp jej! Bess złapała Bobby'ego za rękaw.Odwrócił się i pchnął ją na stolik.Wstała natychmiast, z pięściami zaciśniętymi jak do walki.W tej samej chwili do barkuwpadł Aleksij. Nic wa\ się jej tknąć, Bobby powiedział dobitnie.Bobby strzepnął z rękawaniewidzialny pyłek i wzruszył ramionami. Wpadłem na kawę skłamał. Prawda, Rosalie? No potwierdziła dziewczyna.Zciskała w dłoni wizytówkę, którą jej Bess wsunęław rękę. Właśnie wychodzimy.Ta dwójka niewiele Aleksija obchodziła.Patrzył tylko na Bess.Wcale nie byławystraszona.Nawet nie zbladła.Jej oczy ciskały błyskawice, policzki pałały z wściekłości. Mo\e chcesz zło\yć skargę? spytał z nadzieją w głosie. Jaką skargę? Na co? Bess udawała zdumioną.Z widocznym wysiłkiem rozluzniłazaciśnięte dłonie. Co to, ju\ nawet porozmawiać nie wolno? Miło się z tobą gawędziło,Rosalie [ Pobierz całość w formacie PDF ]