[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy sam na sam znalezli się na wschodach, Habąkowska zwróciła się ku niemu: Bez pochlebstwa, kochany szambelanie rzekła cicho córkę masz takśliczną, tak śliczną, iż równej jej, nawet tu u nas, gdzie wszystkie gwiazdy sięzbiegają, znalezć trudno.Ma w sobie coś tak uroczego, nie wysłowienie miłego, naiwnego, że nam tuwszystkim naszym kawalerom pozawraca głowy, bodaj tylko starszympardonowała.Szambelan, przyciśnięty do ściany, bo wschody były wąskie, śmiał się, choćbypochwały te brzmiały mu jak grozby, truchlał strwożony. A, pani dobrodziejko rzekł dławiąc się dla ojca sukcesy takie towiększa troska niż pociecha.Habąkowska, odpowiedziawszy mu raz jeszcze tym samym swym zdawkowymśmiechem, którym się często posługiwała, wsiadła nareszcie do karetki,szambelan skłonił się drzwiczkom i stanął zadumany. Cóż to za licho ta utrapiona majorowa, taka fertyczna? Przyjaciółka domu,której ja ani znam, ani wiem, ani się domyśleć mogę! Język jak na kołowrotku!Sama jak fryga, a pachnie, aż śmierdzi, i wystrojona! Ki diabeł? Znała mnie inieboszczkę żonę! Majorowa? W życiu żadnej takiej nie znałem! Skąd data?Przyjaciółka?Poszedł co prędzej na górę dla wyjaśnienia tajemnicy.Córka i wojskaCzeżewska, spodziewając się go, oczekiwały.W progu zaledwie stanąwszy odezwał się niespokojnie do Czeżewskiej: Toś mnie waćpani, moja dobrodziejko, ułowieniem tej ryby nabawiłakłopotu.Boże mnie skarz, nie znałem nigdy, nie znam żadnej majorowej, a ta misię wpiera jako przyjaciółka! Gdzie? Co? Skądże się tu wzięła?Przeżegnał się. Klnę się asińdzce, głowa mi pęka, nic sobie przypomnieć nie mogę,Habąkowska, powiadasz? Nazwisko osobliwszego autoramentu. Jakże zdomu? Może ją panną znałem? Kto ją rodzi? A, mój Boże! przerwała obrażona Czeżewska. Jak to pan szambelanmasz krótką pamięć! Majorową zna przecież cały świat! To jest ta, którązwano piękną Jutką.Szambelan stał, zapatrzywszy się w podłogę, i dumał. Jutka? No, zabij mnie jejmość, nie pamiętam.Jestem jak w rogu.O żadnejpięknej ani brzydkiej Jutce nic nie wiem. Z domu Mydłowska zniecierpliwiona i z przyciskiem odezwała sięCzeżewska. Mydłow ska! Boże mnie skarz, o tym mydle nigdym nie słyszał! ramionami ruszającrzekł stary. Mydłowskich szlachty nie ma na świecie. Ależ to przecie osoba całej Warszawie znana poważnie i dydaktyczniepoczęła wojska okazując, jak była dotknięta tym lekceważeniem przyjaciółki.Słyszał pan szambelan, że wprost stąd pojechała do pani hetmanowej, a tamprzecie lada kogo nie przyjmują! Jest to moja przyjaciółka od młodości!Szambelan głową potrząsał i odezwał się cedząc przez zęby: Wszystko to być może, ale żeby ona, jak afirmuje, moją kiedy przyjaciółkąbyła albo nieboszczki, o tym się nam ani śniło!Sylwia zaczęła się śmiać wesoło. Tatuś bo kochany pamięć stracił odezwała się, zbliżając doń i rękę mukładąc na ramieniu. Majorowa, niezmiernie miła, żywa, serdeczna osóbka,podobała mi się bardzo! Taka jestem szczęśliwa, że ją poznałam! Tak z niąjakoś łatwo, przyjacielska, uprzejma.Burzymowski potarł głowę. Hm, ja tam tego tak dalece nie znajduję. szepnął cicho bo.bo. Bo co, kochany tatku? zapytała córka, przymilając mu się.Czeżewska zarumieniona, urażona widocznie, nadąsana w okno patrzyła. Bo.bo odezwał się stary, zbierając na odwagę bo w tej tuWarszawie, jaka ona tam jest, należy być wielce oględnym, grunt rozpatrywaćbadać, namyślać się dobrze, niżeli się krok postawi.Otóż ta pani majorowa, której ja nie ujmuję, choć z domu Mydłowska zarazstąd wyjechawszy roztrąbi i rozbębni o pięknej panience przybyłej z prowincji,ludzi zaciekawi, zechcą nas dla swej satysfakcji ciągnąć tam i sam, gdzie ja(otwarcie powiedziawszy) tu głos podniósł i ręce uroczyście rozstawił otwarcie powiedziawszy, może bym sobie mojej panny wprowadzać nie życzył. Ależ, mój ty surowy tatku na pół śmiejąc się, wpół strwożona ipodrażniona, poczęła panna Sylwia, której też wystąpienie ojca wobecCzeżewskiej było niemiłym dlaczegóżbym ja, panna szambelanówna, niemiała czy nie mogła tam bywać, gdzie cały tutejszy świat i najlepszetowarzystwo uczęszcza? Hm, dlatego odparł stary, poprawiając włosy i budząc w sobie męstwo,którego nie miał dlatego, że ja, ojciec asińdzki (tu się zatrzymał idokończył żywo), że ja mam ku temu słuszne powody!Odchrząknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Gdy sam na sam znalezli się na wschodach, Habąkowska zwróciła się ku niemu: Bez pochlebstwa, kochany szambelanie rzekła cicho córkę masz takśliczną, tak śliczną, iż równej jej, nawet tu u nas, gdzie wszystkie gwiazdy sięzbiegają, znalezć trudno.Ma w sobie coś tak uroczego, nie wysłowienie miłego, naiwnego, że nam tuwszystkim naszym kawalerom pozawraca głowy, bodaj tylko starszympardonowała.Szambelan, przyciśnięty do ściany, bo wschody były wąskie, śmiał się, choćbypochwały te brzmiały mu jak grozby, truchlał strwożony. A, pani dobrodziejko rzekł dławiąc się dla ojca sukcesy takie towiększa troska niż pociecha.Habąkowska, odpowiedziawszy mu raz jeszcze tym samym swym zdawkowymśmiechem, którym się często posługiwała, wsiadła nareszcie do karetki,szambelan skłonił się drzwiczkom i stanął zadumany. Cóż to za licho ta utrapiona majorowa, taka fertyczna? Przyjaciółka domu,której ja ani znam, ani wiem, ani się domyśleć mogę! Język jak na kołowrotku!Sama jak fryga, a pachnie, aż śmierdzi, i wystrojona! Ki diabeł? Znała mnie inieboszczkę żonę! Majorowa? W życiu żadnej takiej nie znałem! Skąd data?Przyjaciółka?Poszedł co prędzej na górę dla wyjaśnienia tajemnicy.Córka i wojskaCzeżewska, spodziewając się go, oczekiwały.W progu zaledwie stanąwszy odezwał się niespokojnie do Czeżewskiej: Toś mnie waćpani, moja dobrodziejko, ułowieniem tej ryby nabawiłakłopotu.Boże mnie skarz, nie znałem nigdy, nie znam żadnej majorowej, a ta misię wpiera jako przyjaciółka! Gdzie? Co? Skądże się tu wzięła?Przeżegnał się. Klnę się asińdzce, głowa mi pęka, nic sobie przypomnieć nie mogę,Habąkowska, powiadasz? Nazwisko osobliwszego autoramentu. Jakże zdomu? Może ją panną znałem? Kto ją rodzi? A, mój Boże! przerwała obrażona Czeżewska. Jak to pan szambelanmasz krótką pamięć! Majorową zna przecież cały świat! To jest ta, którązwano piękną Jutką.Szambelan stał, zapatrzywszy się w podłogę, i dumał. Jutka? No, zabij mnie jejmość, nie pamiętam.Jestem jak w rogu.O żadnejpięknej ani brzydkiej Jutce nic nie wiem. Z domu Mydłowska zniecierpliwiona i z przyciskiem odezwała sięCzeżewska. Mydłow ska! Boże mnie skarz, o tym mydle nigdym nie słyszał! ramionami ruszającrzekł stary. Mydłowskich szlachty nie ma na świecie. Ależ to przecie osoba całej Warszawie znana poważnie i dydaktyczniepoczęła wojska okazując, jak była dotknięta tym lekceważeniem przyjaciółki.Słyszał pan szambelan, że wprost stąd pojechała do pani hetmanowej, a tamprzecie lada kogo nie przyjmują! Jest to moja przyjaciółka od młodości!Szambelan głową potrząsał i odezwał się cedząc przez zęby: Wszystko to być może, ale żeby ona, jak afirmuje, moją kiedy przyjaciółkąbyła albo nieboszczki, o tym się nam ani śniło!Sylwia zaczęła się śmiać wesoło. Tatuś bo kochany pamięć stracił odezwała się, zbliżając doń i rękę mukładąc na ramieniu. Majorowa, niezmiernie miła, żywa, serdeczna osóbka,podobała mi się bardzo! Taka jestem szczęśliwa, że ją poznałam! Tak z niąjakoś łatwo, przyjacielska, uprzejma.Burzymowski potarł głowę. Hm, ja tam tego tak dalece nie znajduję. szepnął cicho bo.bo. Bo co, kochany tatku? zapytała córka, przymilając mu się.Czeżewska zarumieniona, urażona widocznie, nadąsana w okno patrzyła. Bo.bo odezwał się stary, zbierając na odwagę bo w tej tuWarszawie, jaka ona tam jest, należy być wielce oględnym, grunt rozpatrywaćbadać, namyślać się dobrze, niżeli się krok postawi.Otóż ta pani majorowa, której ja nie ujmuję, choć z domu Mydłowska zarazstąd wyjechawszy roztrąbi i rozbębni o pięknej panience przybyłej z prowincji,ludzi zaciekawi, zechcą nas dla swej satysfakcji ciągnąć tam i sam, gdzie ja(otwarcie powiedziawszy) tu głos podniósł i ręce uroczyście rozstawił otwarcie powiedziawszy, może bym sobie mojej panny wprowadzać nie życzył. Ależ, mój ty surowy tatku na pół śmiejąc się, wpół strwożona ipodrażniona, poczęła panna Sylwia, której też wystąpienie ojca wobecCzeżewskiej było niemiłym dlaczegóżbym ja, panna szambelanówna, niemiała czy nie mogła tam bywać, gdzie cały tutejszy świat i najlepszetowarzystwo uczęszcza? Hm, dlatego odparł stary, poprawiając włosy i budząc w sobie męstwo,którego nie miał dlatego, że ja, ojciec asińdzki (tu się zatrzymał idokończył żywo), że ja mam ku temu słuszne powody!Odchrząknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]