[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tutaj, wobec otaczających mię gór, czułem siętak małym, takim pyłkiem, że opanowała mię żądza dążenia do rzeczy wielkich iszlachetnych.W tej dziwnej ciszy czerpałem siły na przyszłe nieuniknione zapasy z losem iczułem, że każdy, kto by potrzebował spokoju i odpoczynku po pracy, tutaj wrócił by wjednej chwili do siebie.Oto jeden element stosunku artysty do Tatr, powszechnie zresztąznany taternikom i turystom tatrzańskim.Aczkolwiek po tym pobycie w styczności Karłowicza z górami nastąpiła dłuższaprzerwa, jednakże zainteresowanie emocjonalne nimi było trwałe.Dowód tego znajdujemy wopisie Chybińskiego pięciu dni /8-13 marca r.1905/ wspólnie spędzonych w Monachium: Gdy wychodzilismy z Nowej Pinakoteki zapytał mię, czy w Monachium jest jakiśpunkt, z którego można by widzieć Alpy Bawarskie.Na drugi dzień poszliśmy do AkademiiSztuk Pięknych, skąd z wysoko wzniesionej terasy.obserwowaliśmy przy wcale pięknejpogodzie okryte śniegiem Alpy, z wyróżniającym się wśród nich szczytem Zugspitze.Wrażenia odniesione z Pinakoteki i Galerii Schacka i wrażenia z widoku, choć dalekiego, Alpznacznie ożywiły Karłowicza.Wyjawił chęć zwiedzenia kilku magazynów z przyboramiturystycznymi,.Najdłużej zabawiliśmy w słynnym magazynie Schwaigera, gdzie kazałprzedstawić sobie wszystkie novissima przyborów sportowych.Każdą rzecz badał długo igruntownie, budząc wśród sprzedających podziw fachowymi uwagami i swobodnympanowaniem nad mnogimi terminami technicznymi.Obok kilku drobnostek zakupiłwspaniały plecak / Rucksack /.Idąc ulicami koło głównego dworca kolejowegowidywaliśmy narciarzy idących ze swym sprzętem.Karłowicz wyraził  zazdrość podadresem narciarzy i dodał, że nie bywając w zimowych porach w Zakopanem, nie możeuprawiać sportu zimowego, ale  zapewne go to nie minie, o ile mu zdrowie na to pozwoli.Ciekawe, że w relacji powyższej Karłowicz przyjmuje jako coś, co się samo przez sięrozumie, że uprawiać narciarstwo mógłby tylko w Zakopanem, czyli w Tatrach / niebywając.w Zakopanem  gdy mógł przecie powiedzieć równie dobrze  nie bywając wgórach /, a nie np.w tych Alpach Bawarskich, które  okryte śniegiem właśnie był oglądał.Pięć miesięcy pózniej, 8 sierpnia r.1905, pisał Karłowicz do Chybińskiego doZakopanego:  Rucksack / wyraz  plecak przyjął się pózniej; jeszcze w  ZasadachTaternictwa , wydanych w r.1913, pisze Z.Klemensiewicz:  powstała w ostatnich czasachnazwa  plecak jest obrzydliwym dziwolągiem bez żadnego uzasadnienia /  służyznakomicie i wzbudza podziw, bo tutaj takich nie widzieli.Od r.1906 /a może już 1905?/ Karłowicz robi dużo wypraw samotnych.Z okazjiwycieczki na Furkot, Hruby i Krywań pisze w  Taterniku /r.1907/ artykuł  Turyściwłamywaczami , potępiając barbarzyńskie obchodzenie się turystów z niezagospodarowanymschroniskiem.Długą wycieczkę na Jastrzębią Turnię, Mały Kołowy, Mały Durny, PośredniąGrań, Staroleśną, Batyżowiecki, %7łłobisty, Rumanowy, Garnek opisał w pięknym artykule p.t. Po młodym śniegu.Znajdujemy w nim taki hymn na cześć Tatr: Los obrzucał mną dużo po świecie: widziałem zastygłe w lodzie cielska olbrzymówalpejskich, podziwiałem ponurą dzikość Czarnogórza, wpatrywałem się w białą szatęmajestatycznej Etny.Lecz żadne z tych gór nie były mi tym, czym Tatry.Te Tatry, co natygodnie całe otulają się w zasłony z chmur, każąc czekać bez końca na uśmiech, jaknajkapryśniejsza z kobiet.Gdy jednak zasłony spadną i błysną modre oczy stawów, gdyrozrumienią się śniegi, a turnie odetchną świeżym wiatrem wschodnim  wtedy jakaśtajemnicza dłoń wyciąga się do mnie z wyżyn górskich, chwyta i porywa ze sobą.I gdyznajdę się na stromym wierzchołku sam, mając jedynie lazurową kopułę nieba nad sobą, a naokoło zatopione w morzu równin zakrzepłe bałwany szczytów  wówczas zaczynamrozpływać się w otaczającym przestworze.owiewa mnie potężny, wiekuisty oddechwszechbytu.Tchnienie to przebiega przez wszystkie fibry mej duszy, napełnia ją łagodnymświatłem sięgając do głębin, gdzie leżą wspomnienia trosk i bólów przeżytych, goi, prostuje iwyrównywa.Godziny, przeżyte w tej półświadomości.dają.spokój wobec życia i śmierci,mówiąc o wiecznej pogodzie roztopienia się we wszechistnieniu.Pamiętajmy, że jedna część symfonii  Odwieczne Pieśni nosi nazwę  Pieśni owszechbycie.Rzecz zrozumiała, że tak gorące umiłowanie przyrody gór, tak głębokie zespolenie sięz nią i tak potężne jej odczuwanie musiało drążyć psychikę Karłowicza, burzyć w niej,przeobrażać i wreszcie uzewnętrzniać, wyładowywać w formie twórczości artystycznej.Ale to wyładowanie odbywało się  wydaje się, że mogło się odbywać  tylkoczęściowo w dziedzinie kompozycji muzycznej.Może jej podłożem były w zbyt wielkiejczęści przeżycia inne, niezwiązane z Tatrami, a nastrojem zbyt różne, nie nadające się przetodo stopienia w jedno z tymi wszystkimi obrazami i nastrojami, jakie Tatry wnosiły do duszykompozytora.Sprawa jest zbyt poważna i skomplikowana, a przede wszystkim wymagała byznacznie większej orjentacji w twórczości muzycznej Karłowicza tudzież w zagadnieniachmuzykologicznych, niż je ma autor niniejszych rozważań, aby ją rozpatrywać w tym miejscu.Bądz co bądz, wielość rodzajów twórczości, tak częsta u artystów-twórców /por [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl