[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wymamrotał przekleństwo, kiedy okazało się, że wwyniku wstrząsów wybrał złą częstotliwość i musi wszystko zaczynać od początku.- Dzień dobry, Manila.Tu Foxtrot Victor Linii Kowloon.Lot czarterowy jeden-dziewięć-pięć prosi o pozwolenie na zmianę planu lotu.Koniec.- Dzień dobry, Foxtrot Victor - odpowiedział kontroler ruchu powietrznego w Manili.-Kontynuuj.- Lecimy przez turbulencję powietrzną.Proszę o pułap lotu zero pięć.Koniec.- Nawysokości pięciu tysięcy stóp Elliot mógł dolecieć na miejsce za pomocą ręcznie sterowanychprzyrządów.Sprawiłoby mu to wielką przyjemność.Rzadko zdarza się okazja autentycznegopilotowania samolotu.- Nie ma zgody, Foxtrot Victor - odpowiedział kontroler.- Możemy przydzielić ci pułap jeden-sześć.Koniec.Elliot miał ochotę powiedzieć, że za czterdzieści minut zacznie schodzenie w dół iznajdzie się pod kontrolą lotniska Kuro, ale musiał przyjąć decyzję Manili.Może na niskichwysokościach latało wiele małych samolotów, chociaż ekran radarowy nie pokazywał nicniezwykłego.Potwierdził odbiór i czekał, aż zmieniony pułap lotu ukaże się na ekranie.Usiadł wygodnie na fotelu, pozwalając komputerom wykonać całą pracę.Moc silnikówpodniosła się do osiemdziesięciu pięciu procent.Skyliner wzniósł się na wysokość trzynastu tysięcy stóp i nie przestawał nabieraćwysokości.Mieszki w bombie rozciągały się.Kontakty zbliżały się do siebie coraz bardziej.Sześć milimetrów.pięć milimetrów.*Turbulencja nagle ustała.Lesa odetchnęła z ulgą.Zobaczyła, że Harry spogląda na zegarek.- Połowa drogi - zauważył.Lesa wyczuła, że znowu będzie próbował nawiązać rozmowę.Odpięła pas ipodchwyciła spojrzenie stewardesy.- Chciałabym wziąć kapitana na słowo i złożyć mu wizytę w jego frontowym biurze -oznajmiła.*Elliot uśmiechnął się do swojego gościa z prawdziwą przyjemnością.Wskazał na foteldrugiego pilota po swojej prawej stronie.- Bardzo proszę, panno Wessex, niech pani siada.W ciasnym pomieszczeniu kabiny biodra Lesy otarły się o jego ramiona.- Obiecuję, że nie będę niczego dotykała - powiedziała żartobliwie, usadowiwszy się nafotelu.Podobna uwaga wypowiedziana przez kobietę w większości przypadków spotkałaby sięz dwuznaczną odpowiedzią Elliota, wyczuł jednak, że wobec Lesy Wessex takie zachowaniebyłoby nie na miejscu.Roześmiał się.- Te cholerne komputery nawet mnie nie pozwalają latać, więc pani tym bardziej nie masię czego obawiać.- Dlaczego nie ma pan drugiego pilota?- Nie na dwugodzinny lot.Gdyby firma mogła postawić na swoim, to pewniezrezygnowaliby i ze mnie.Lesa spojrzała w dół przez boczne okienko.Nie było chmur, ale warstwa ciężkiej mgłykompletnie zasłaniała morze.Horyzont był niewyrazną plamą, nie dało się więc rozróżnić,gdzie kończy się morze, a zaczyna niebo.Lesa doskonale znała podobną sytuacjęatmosferyczną nad Morzem Południowochińskim i zachodnim Pacyfikiem.- Ta turbulencja była nieprzyjemna - zauważyła.- Prawdopodobnie wir powietrza po innym odrzutowcu - wyjaśnił Elliot.- Nie bardzowiemy jeszcze, na czym to polega, ale w odpowiednich warunkach mogą się utrzymywać wpowietrzu przez długie godziny po przelocie samolotu.Ale nie zdarza się to często na takmałych wysokościach.Teraz powoli wznosimy się na wysokość szesnastu tysięcy stóp.Jesteśmy właśnie na trzynastu tysiącach pięćset.- A gdzie jesteśmy?Elliot nacisnął guzik i przed oczami Lesy ukazała się podświetlona mapa zachodniegoPacyfiku.- Jeśli pani chce zmienić skalę czy zrobić bliższy lub dalszy najazd, proszę nacisnąćplus lub minus.Lesa studiowała monitor z profesjonalnym zainteresowaniem.Darryl skonstruowałkiedyś eksperymentalny odbiornik do przechwytywania położenia samolotów z satelitównawigacji powietrznej.Oboje uznali jednak, że stworzone przez komputer obrazy są małoprzydatne.- Pułap lotu jeden-cztery - oznajmił syntetyczny głos.- Czternaście tysięcy stóp - przetłumaczył Elliot.Cztery milimetry.Wskaznik wysokości informował, że wznoszą się w tempie dwustu stóp na minutę.Lesa śledziła na mapie wyeksponowaną trasę lotu Skylinera na Kuro.- Latał pan już na Kuro? - spytała.- Mniej więcej trzy razy do roku, odkąd działa teleskop.Ostatni raz leciałem miesiąctemu.Z grupą astronomów.- Przyjrzał się badawczo swojej uroczej pasażerce.- Czy torównież pani zawód, panno Wessex?- Nie, ja się zajmuję czymś odwrotnym, obserwowaniem Ziemi z góry, zdalnymodczytem satelitarnym.Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby udało się wygospodarowaćtrochę czasu na łowienie ryb, kiedy znajdziemy się na wyspie.Czy są tam w przystaniodpowiednie łodzie?Elliot pokręcił głową.- Nigdy nie zauważyłem.Kontakty zbliżyły się do siebie, odległość między nimi wynosiła trzy milimetry.- Nigdy pan nie zauważył białego motorowego jachtu?- Nie.Chociaż, tak.widziałem taki jacht podczas ostatniego pobytu.Pewnie wpłynął,żeby zatankować paliwo.Drzwi do kabiny otworzyły się.- Czy mogę państwu coś podać, zanim zamknę kuchnię? - zapytała pogodniestewardesa.- Mnie nie - rzucił Elliot.- A pani?- Nie - Lesa odpowiedziała bez zastanowienia, ponieważ właśnie głowiła się nad tym,jak wydobyć od pilota więcej informacji nie wzbudzając jego podejrzeń.Stewardesa nie zamknęła za sobą drzwi do kabiny i zabrała się do porządkowanianiewielkiej przestrzeni, która służyła za kuchnię.- Kto zarządza wyspą?Dwa milimetry.- Nie mam do czynienia ze stroną techniczną - przyznał Elliot.- Kontrolą lotów na Kurozajmuje się facet o nazwisku Menkowa.Całkiem normalny typ.Ile razy tam lecę, wysadzampo prostu pasażerów i zabieram z powrotem inną grupę.Trzydzieści minut postoju.Jeden milimetr.- Pułap lotu jeden-pięć - oznajmił syntetyczny głos.- Jeszcze tysiąc stóp i osiągniemy przewidzianą wysokość - powiedział Elliot.-Przelecieliśmy trochę więcej niż połowę drogi.Kuro jest teraz najbliższym lądem wpromieniu pięciuset mil.Pół milimetra.Stewardesa weszła do kabiny i pochyliła się nad Elliotem, żeby zabrać filiżankę pokawie.Dokładnie w tym momencie zamknął się obwód detonatora i bomba Sammy egoeksplodowała.Umieszczając pudełko po lewej stronie w komorze przedniego koła, Sammynieświadomie założył śmiercionośny ładunek w miejscu najbardziej niebezpiecznym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wymamrotał przekleństwo, kiedy okazało się, że wwyniku wstrząsów wybrał złą częstotliwość i musi wszystko zaczynać od początku.- Dzień dobry, Manila.Tu Foxtrot Victor Linii Kowloon.Lot czarterowy jeden-dziewięć-pięć prosi o pozwolenie na zmianę planu lotu.Koniec.- Dzień dobry, Foxtrot Victor - odpowiedział kontroler ruchu powietrznego w Manili.-Kontynuuj.- Lecimy przez turbulencję powietrzną.Proszę o pułap lotu zero pięć.Koniec.- Nawysokości pięciu tysięcy stóp Elliot mógł dolecieć na miejsce za pomocą ręcznie sterowanychprzyrządów.Sprawiłoby mu to wielką przyjemność.Rzadko zdarza się okazja autentycznegopilotowania samolotu.- Nie ma zgody, Foxtrot Victor - odpowiedział kontroler.- Możemy przydzielić ci pułap jeden-sześć.Koniec.Elliot miał ochotę powiedzieć, że za czterdzieści minut zacznie schodzenie w dół iznajdzie się pod kontrolą lotniska Kuro, ale musiał przyjąć decyzję Manili.Może na niskichwysokościach latało wiele małych samolotów, chociaż ekran radarowy nie pokazywał nicniezwykłego.Potwierdził odbiór i czekał, aż zmieniony pułap lotu ukaże się na ekranie.Usiadł wygodnie na fotelu, pozwalając komputerom wykonać całą pracę.Moc silnikówpodniosła się do osiemdziesięciu pięciu procent.Skyliner wzniósł się na wysokość trzynastu tysięcy stóp i nie przestawał nabieraćwysokości.Mieszki w bombie rozciągały się.Kontakty zbliżały się do siebie coraz bardziej.Sześć milimetrów.pięć milimetrów.*Turbulencja nagle ustała.Lesa odetchnęła z ulgą.Zobaczyła, że Harry spogląda na zegarek.- Połowa drogi - zauważył.Lesa wyczuła, że znowu będzie próbował nawiązać rozmowę.Odpięła pas ipodchwyciła spojrzenie stewardesy.- Chciałabym wziąć kapitana na słowo i złożyć mu wizytę w jego frontowym biurze -oznajmiła.*Elliot uśmiechnął się do swojego gościa z prawdziwą przyjemnością.Wskazał na foteldrugiego pilota po swojej prawej stronie.- Bardzo proszę, panno Wessex, niech pani siada.W ciasnym pomieszczeniu kabiny biodra Lesy otarły się o jego ramiona.- Obiecuję, że nie będę niczego dotykała - powiedziała żartobliwie, usadowiwszy się nafotelu.Podobna uwaga wypowiedziana przez kobietę w większości przypadków spotkałaby sięz dwuznaczną odpowiedzią Elliota, wyczuł jednak, że wobec Lesy Wessex takie zachowaniebyłoby nie na miejscu.Roześmiał się.- Te cholerne komputery nawet mnie nie pozwalają latać, więc pani tym bardziej nie masię czego obawiać.- Dlaczego nie ma pan drugiego pilota?- Nie na dwugodzinny lot.Gdyby firma mogła postawić na swoim, to pewniezrezygnowaliby i ze mnie.Lesa spojrzała w dół przez boczne okienko.Nie było chmur, ale warstwa ciężkiej mgłykompletnie zasłaniała morze.Horyzont był niewyrazną plamą, nie dało się więc rozróżnić,gdzie kończy się morze, a zaczyna niebo.Lesa doskonale znała podobną sytuacjęatmosferyczną nad Morzem Południowochińskim i zachodnim Pacyfikiem.- Ta turbulencja była nieprzyjemna - zauważyła.- Prawdopodobnie wir powietrza po innym odrzutowcu - wyjaśnił Elliot.- Nie bardzowiemy jeszcze, na czym to polega, ale w odpowiednich warunkach mogą się utrzymywać wpowietrzu przez długie godziny po przelocie samolotu.Ale nie zdarza się to często na takmałych wysokościach.Teraz powoli wznosimy się na wysokość szesnastu tysięcy stóp.Jesteśmy właśnie na trzynastu tysiącach pięćset.- A gdzie jesteśmy?Elliot nacisnął guzik i przed oczami Lesy ukazała się podświetlona mapa zachodniegoPacyfiku.- Jeśli pani chce zmienić skalę czy zrobić bliższy lub dalszy najazd, proszę nacisnąćplus lub minus.Lesa studiowała monitor z profesjonalnym zainteresowaniem.Darryl skonstruowałkiedyś eksperymentalny odbiornik do przechwytywania położenia samolotów z satelitównawigacji powietrznej.Oboje uznali jednak, że stworzone przez komputer obrazy są małoprzydatne.- Pułap lotu jeden-cztery - oznajmił syntetyczny głos.- Czternaście tysięcy stóp - przetłumaczył Elliot.Cztery milimetry.Wskaznik wysokości informował, że wznoszą się w tempie dwustu stóp na minutę.Lesa śledziła na mapie wyeksponowaną trasę lotu Skylinera na Kuro.- Latał pan już na Kuro? - spytała.- Mniej więcej trzy razy do roku, odkąd działa teleskop.Ostatni raz leciałem miesiąctemu.Z grupą astronomów.- Przyjrzał się badawczo swojej uroczej pasażerce.- Czy torównież pani zawód, panno Wessex?- Nie, ja się zajmuję czymś odwrotnym, obserwowaniem Ziemi z góry, zdalnymodczytem satelitarnym.Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby udało się wygospodarowaćtrochę czasu na łowienie ryb, kiedy znajdziemy się na wyspie.Czy są tam w przystaniodpowiednie łodzie?Elliot pokręcił głową.- Nigdy nie zauważyłem.Kontakty zbliżyły się do siebie, odległość między nimi wynosiła trzy milimetry.- Nigdy pan nie zauważył białego motorowego jachtu?- Nie.Chociaż, tak.widziałem taki jacht podczas ostatniego pobytu.Pewnie wpłynął,żeby zatankować paliwo.Drzwi do kabiny otworzyły się.- Czy mogę państwu coś podać, zanim zamknę kuchnię? - zapytała pogodniestewardesa.- Mnie nie - rzucił Elliot.- A pani?- Nie - Lesa odpowiedziała bez zastanowienia, ponieważ właśnie głowiła się nad tym,jak wydobyć od pilota więcej informacji nie wzbudzając jego podejrzeń.Stewardesa nie zamknęła za sobą drzwi do kabiny i zabrała się do porządkowanianiewielkiej przestrzeni, która służyła za kuchnię.- Kto zarządza wyspą?Dwa milimetry.- Nie mam do czynienia ze stroną techniczną - przyznał Elliot.- Kontrolą lotów na Kurozajmuje się facet o nazwisku Menkowa.Całkiem normalny typ.Ile razy tam lecę, wysadzampo prostu pasażerów i zabieram z powrotem inną grupę.Trzydzieści minut postoju.Jeden milimetr.- Pułap lotu jeden-pięć - oznajmił syntetyczny głos.- Jeszcze tysiąc stóp i osiągniemy przewidzianą wysokość - powiedział Elliot.-Przelecieliśmy trochę więcej niż połowę drogi.Kuro jest teraz najbliższym lądem wpromieniu pięciuset mil.Pół milimetra.Stewardesa weszła do kabiny i pochyliła się nad Elliotem, żeby zabrać filiżankę pokawie.Dokładnie w tym momencie zamknął się obwód detonatora i bomba Sammy egoeksplodowała.Umieszczając pudełko po lewej stronie w komorze przedniego koła, Sammynieświadomie założył śmiercionośny ładunek w miejscu najbardziej niebezpiecznym [ Pobierz całość w formacie PDF ]