[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Chcę poznać prawdę.Chcę się wreszcie dowiedzieć, co się wte-dy wydarzyło.- Naprawdę nie masz dosyć? To było tak dawno.Powin-naś była o tym zapomnieć, dla własnego dobra.- Nie masz pojęcia, jak ciężko mi było z tym żyć.- Głosjej się załamał.Odwróciła głowę.Anna przyglądała się jejuważnie, czując ogarniające ją wzruszenie.- Co chcesz konkretnie wiedzieć.Soniu? - To było takiedziwne, wymawiać jej imię po tylu latach.- Wszystko.- Zosia wyjęła z torebki chusteczkę i wytarłanos.- Chcę wiedzieć, co się z tobą stało.Dlaczego mnie zosta-wiłaś.I dlaczego pózniej nie chciałaś ze mną rozmawiać.- Byłam głupia - zripostowała natychmiast Anna.- Niemiałam pojęcia, że sprawy tak się potoczą.- To mi nie wystarcza.- Zosia przesunęła okulary naczoło i odgarnęła włosy spływające na ramiona.Anna zauważy-ła, że jej oczy posmutniały.- Masz rację.Powinnyśmy sobie wszystko wyjaśnić.Mo-że właśnie po to los nas tutaj zetknął? - Anna sięgnęła poszklankę i wypiła duszkiem wodę.- Nie wiem, od czego za-cząć.- Może od tego, co się z tobą działo, kiedy zasnęłam wpociągu.Pod tym śmierdzącym wucetem.251- Ach tak.No więc.- urwała po chwili, jakby brakowałojej słów.- To żałosne - dodała, wbijając wzrok w blat stołu.- Co według ciebie jest żałosne? - zapytała z niedowie-rzaniem Zosia.- %7łe będąc moją najlepszą przyjaciółką, zosta-wiłaś mnie samą na pastwę jakichś bandziorów? %7łe mimo wolistałam się świadkiem morderstwa? %7łe jeden z tych.tychoprawców mnie zgwałcił? - Mówiąc to, spojrzała w dal niewi-dzącymi oczami.- A może to, że potem nieudolnie próbowałamsobie odebrać życie? No, powiedz! - niemal krzyczała.- Słuchaj, ja.ja naprawdę nie zdawałam sobie sprawy.- Daj spokój.Widziałaś, co się ze mną działo.- Zrozum, to.to nie takie proste.- Więc wytłumacz mi.- Wtedy, w pociągu.to był.no, taki żart.Głupi kawał.Wierz mi, nikt nie chciał cię skrzywdzić.- O czym ty mówisz? - Oczy Zosi robiły się coraz większei coraz bardziej okrągłe.- Boże.nie wiem, jak ci to powiedzieć.- Anna oparłasię łokciami o stolik i schowała twarz w dłoniach.- Wszystkowyszło nie tak.nie tak, jak miało być - westchnęła ciężko.- Czy możesz przestać mówić zagadkami?- Zanim zasnęłaś.Pamiętasz, sama mi powiedziałaś, żew tym ostatnim wagonie ktoś jest.%7łe tak ci się wydaje.- No i? - Zosia zawisła wzrokiem na ustach przyjaciółkisprzed lat.- Tam naprawdę ktoś był.A właściwie byli.Cala grupa.Uczniowie wracający z warsztatów aktorskich.Trochę sobiepopili i.postanowili się zabawić.Chcieli zrobić nam kawał,coś w rodzaju performance'u.Wciągnęli mnie do ostatniego252wagonu, kiedy spałaś.W pierwszej chwili się przestraszyłam,ale kiedy zobaczyłam mojego kuzyna, zrozumiałam, że to tylkotaka gra.Wpadli na pomysł, żeby cię trochę postraszyć.Kiedysię obudziłaś i poszłaś mnie szukać, buchnęli twój plecak.Po-tem mieli odegrać przed tobą jakąś scenkę.Nie powiedzieli mi,co to będzie.Słowo.- Chyba żartujesz?- Przysięgam, że to prawda.- Chcesz powiedzieć, że.to nie było prawdziwe mor-derstwo? - Sonia wpatrywała się w siedzącą naprzeciwko ko-bietę, jakby ją widziała po raz pierwszy w życiu.- Oczywiście, że nie - powiedziała cicho Anna.Twarz Zo-si stężała.- Nie wierzę.- Naprawdę, bardzo mi przykro.- Ale przecież.ja widziałam na własne oczy, jak oni du-sili tę kobietę.- To była ich koleżanka.Nie zrobili jej krzywdy.Udawa-ła.- Nie, to niemożliwe.Więc dlaczego.Przecież wiesz, żejeden z nich mnie potem zgwałcił?- Sama tego chciałaś.- Co?! - jęknęła Zosia, jakby ktoś wbił jej nóż w serce.- Powiedział, że to się stało zupełnie nieoczekiwanie,kiedy poszedł ci wytłumaczyć, że to był tylko żart.- Uwierzyłaś obcemu facetowi? - zapytała Zosia z wyrzu-tem.Anna wzruszyła ramionami.- Nie krzyczałaś.Poza tym nie był obcy.To mój kuzyn -odrzekła cicho Anna.Policzki jej płonęły.Wzrokiem wędrowa-ła po placu, w stronę fontanny.253Anna spojrzała na Zosię i powróciła znów do swojej opo-wieści.- Po naszej rozmowie.Powiedziałam mu, co o tym my-ślę.Był zszokowany.Zrozum.On nie do końca zdawał sobiesprawę z tego, co zrobił.Był wtedy pijany.Bardzo mu sięspodobałaś.Poza tym nie broniłaś się.Myślał, że ty też.%7łetego chciałaś.- Anna nie miała śmiałości spojrzeć Zosi w oczy.- Nie mógł cię nawet przeprosić, uwierz mi! Jego ojciec usły-szał przez przypadek naszą rozmowę.Powiedział, że za gwałtwsadzą go do więzienia.Kazał nam obojgu milczeć.Sama wi-dzisz.Z początku miałam do ciebie żal.Widziałam, jak cało-wałaś się z Piotrkiem, gdy byłyśmy u twojej ciotki.Potem tahistoria w pociągu.Sądziłam, że zwiodłaś mojego kuzyna.Bardzo mi się podobał.Byłam zazdrosna i wściekła na ciebie.Apózniej, kiedy zrozumiałam, co się naprawdę stało.Cóż, wte-dy zwyczajnie się przestraszyłam, że jak zacznę z tobą rozma-wiać, to wszystko się wyda.- Aatwo ci to przyszło - powiedziała z sarkazmem Zosia.- Przez te wszystkie lata żyłam z poczuciem winy.To było takiestraszne.Takie niesprawiedliwe.- Masz rację.- Anna kiwnęła ze smutkiem głową.-Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia.Jednak co do megokuzyna, to bardzo się mylisz.- To znaczy?- On naprawdę nie mógł się z tym pogodzić.Wiele razydo mnie dzwonił.Wypytywał o ciebie.Byłam wściekła, że takbardzo się tobą interesuje.Zbywałam go pierwszą lepszą wy-mówką.Powiedziałam, że nie mamy ze sobą kontaktu.Strasz-nie się gryzł.Wyjechał za granicę.Od tamtej pory się z nim nie254widziałam.- Anna umilkła.Na horyzoncie pojawił się kelner,żeby pozbierać naczynia.- Czy jeszcze coś podać?- Martini bianco z cytryną.Podwójne - poprosiła Anna.- Dla mnie to samo - dodała Zosia, po czym spojrzała zuwagą na Annę.- Zmieniłaś się.- A mimo to mnie rozpoznałaś.- W głosie jej koleżankipobrzmiewało coś jakby cicha nadzieja.- Poznałabym cię nawet w piekle.Anna nie odpowiedziała.Ciarki przeszły jej po plecach.Kel-ner postawił przed nimi szklaneczki z alkoholem.Piły w mil-czeniu.- Posłuchaj, Soniu.- Przestań mnie nazywać Sonią.Mam na imię Zofia.Odkiedy umarła mama, nikt mnie już tak nie nazywa.- Przepraszam.Nie wiedziałam.- Nie szkodzi.- Mieszkasz na stałe w Paryżu? - Najwyrazniej Annamiała dość wspomnień i za wszelką cenę pragnęła zmienićtemat.Zosia potwierdziła skinieniem głowy.- A ty?- Przyjeżdżam na szkolenia i zatrzymuję się w tym hote-lu.- Wskazała napis Select Hotel na końcu budynku.- Muszę już iść - powiedziała Zosia, wyjmując z torebkiportfel.Odliczone banknoty położyła przy rachunku.- Słuchaj.tu jest mój numer telefonu.- Anna podała jejwizytówkę.- Zadzwoń, może się umówimy.Szła przygarbiona, z pochyloną głową.Jak ktoś przegrany,który stracił wszystko w ciągu jednej sekundy.Czuła się255stłamszona, przybita i brudna od wspomnień, które tak długo,z takim wysiłkiem starała się wymazać z pamięci.Znów byłatamtą Sonią sprzed lat.Wykorzystaną, wyszydzoną, a w końcuodsuniętą na boczny tor [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.-Chcę poznać prawdę.Chcę się wreszcie dowiedzieć, co się wte-dy wydarzyło.- Naprawdę nie masz dosyć? To było tak dawno.Powin-naś była o tym zapomnieć, dla własnego dobra.- Nie masz pojęcia, jak ciężko mi było z tym żyć.- Głosjej się załamał.Odwróciła głowę.Anna przyglądała się jejuważnie, czując ogarniające ją wzruszenie.- Co chcesz konkretnie wiedzieć.Soniu? - To było takiedziwne, wymawiać jej imię po tylu latach.- Wszystko.- Zosia wyjęła z torebki chusteczkę i wytarłanos.- Chcę wiedzieć, co się z tobą stało.Dlaczego mnie zosta-wiłaś.I dlaczego pózniej nie chciałaś ze mną rozmawiać.- Byłam głupia - zripostowała natychmiast Anna.- Niemiałam pojęcia, że sprawy tak się potoczą.- To mi nie wystarcza.- Zosia przesunęła okulary naczoło i odgarnęła włosy spływające na ramiona.Anna zauważy-ła, że jej oczy posmutniały.- Masz rację.Powinnyśmy sobie wszystko wyjaśnić.Mo-że właśnie po to los nas tutaj zetknął? - Anna sięgnęła poszklankę i wypiła duszkiem wodę.- Nie wiem, od czego za-cząć.- Może od tego, co się z tobą działo, kiedy zasnęłam wpociągu.Pod tym śmierdzącym wucetem.251- Ach tak.No więc.- urwała po chwili, jakby brakowałojej słów.- To żałosne - dodała, wbijając wzrok w blat stołu.- Co według ciebie jest żałosne? - zapytała z niedowie-rzaniem Zosia.- %7łe będąc moją najlepszą przyjaciółką, zosta-wiłaś mnie samą na pastwę jakichś bandziorów? %7łe mimo wolistałam się świadkiem morderstwa? %7łe jeden z tych.tychoprawców mnie zgwałcił? - Mówiąc to, spojrzała w dal niewi-dzącymi oczami.- A może to, że potem nieudolnie próbowałamsobie odebrać życie? No, powiedz! - niemal krzyczała.- Słuchaj, ja.ja naprawdę nie zdawałam sobie sprawy.- Daj spokój.Widziałaś, co się ze mną działo.- Zrozum, to.to nie takie proste.- Więc wytłumacz mi.- Wtedy, w pociągu.to był.no, taki żart.Głupi kawał.Wierz mi, nikt nie chciał cię skrzywdzić.- O czym ty mówisz? - Oczy Zosi robiły się coraz większei coraz bardziej okrągłe.- Boże.nie wiem, jak ci to powiedzieć.- Anna oparłasię łokciami o stolik i schowała twarz w dłoniach.- Wszystkowyszło nie tak.nie tak, jak miało być - westchnęła ciężko.- Czy możesz przestać mówić zagadkami?- Zanim zasnęłaś.Pamiętasz, sama mi powiedziałaś, żew tym ostatnim wagonie ktoś jest.%7łe tak ci się wydaje.- No i? - Zosia zawisła wzrokiem na ustach przyjaciółkisprzed lat.- Tam naprawdę ktoś był.A właściwie byli.Cala grupa.Uczniowie wracający z warsztatów aktorskich.Trochę sobiepopili i.postanowili się zabawić.Chcieli zrobić nam kawał,coś w rodzaju performance'u.Wciągnęli mnie do ostatniego252wagonu, kiedy spałaś.W pierwszej chwili się przestraszyłam,ale kiedy zobaczyłam mojego kuzyna, zrozumiałam, że to tylkotaka gra.Wpadli na pomysł, żeby cię trochę postraszyć.Kiedysię obudziłaś i poszłaś mnie szukać, buchnęli twój plecak.Po-tem mieli odegrać przed tobą jakąś scenkę.Nie powiedzieli mi,co to będzie.Słowo.- Chyba żartujesz?- Przysięgam, że to prawda.- Chcesz powiedzieć, że.to nie było prawdziwe mor-derstwo? - Sonia wpatrywała się w siedzącą naprzeciwko ko-bietę, jakby ją widziała po raz pierwszy w życiu.- Oczywiście, że nie - powiedziała cicho Anna.Twarz Zo-si stężała.- Nie wierzę.- Naprawdę, bardzo mi przykro.- Ale przecież.ja widziałam na własne oczy, jak oni du-sili tę kobietę.- To była ich koleżanka.Nie zrobili jej krzywdy.Udawa-ła.- Nie, to niemożliwe.Więc dlaczego.Przecież wiesz, żejeden z nich mnie potem zgwałcił?- Sama tego chciałaś.- Co?! - jęknęła Zosia, jakby ktoś wbił jej nóż w serce.- Powiedział, że to się stało zupełnie nieoczekiwanie,kiedy poszedł ci wytłumaczyć, że to był tylko żart.- Uwierzyłaś obcemu facetowi? - zapytała Zosia z wyrzu-tem.Anna wzruszyła ramionami.- Nie krzyczałaś.Poza tym nie był obcy.To mój kuzyn -odrzekła cicho Anna.Policzki jej płonęły.Wzrokiem wędrowa-ła po placu, w stronę fontanny.253Anna spojrzała na Zosię i powróciła znów do swojej opo-wieści.- Po naszej rozmowie.Powiedziałam mu, co o tym my-ślę.Był zszokowany.Zrozum.On nie do końca zdawał sobiesprawę z tego, co zrobił.Był wtedy pijany.Bardzo mu sięspodobałaś.Poza tym nie broniłaś się.Myślał, że ty też.%7łetego chciałaś.- Anna nie miała śmiałości spojrzeć Zosi w oczy.- Nie mógł cię nawet przeprosić, uwierz mi! Jego ojciec usły-szał przez przypadek naszą rozmowę.Powiedział, że za gwałtwsadzą go do więzienia.Kazał nam obojgu milczeć.Sama wi-dzisz.Z początku miałam do ciebie żal.Widziałam, jak cało-wałaś się z Piotrkiem, gdy byłyśmy u twojej ciotki.Potem tahistoria w pociągu.Sądziłam, że zwiodłaś mojego kuzyna.Bardzo mi się podobał.Byłam zazdrosna i wściekła na ciebie.Apózniej, kiedy zrozumiałam, co się naprawdę stało.Cóż, wte-dy zwyczajnie się przestraszyłam, że jak zacznę z tobą rozma-wiać, to wszystko się wyda.- Aatwo ci to przyszło - powiedziała z sarkazmem Zosia.- Przez te wszystkie lata żyłam z poczuciem winy.To było takiestraszne.Takie niesprawiedliwe.- Masz rację.- Anna kiwnęła ze smutkiem głową.-Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia.Jednak co do megokuzyna, to bardzo się mylisz.- To znaczy?- On naprawdę nie mógł się z tym pogodzić.Wiele razydo mnie dzwonił.Wypytywał o ciebie.Byłam wściekła, że takbardzo się tobą interesuje.Zbywałam go pierwszą lepszą wy-mówką.Powiedziałam, że nie mamy ze sobą kontaktu.Strasz-nie się gryzł.Wyjechał za granicę.Od tamtej pory się z nim nie254widziałam.- Anna umilkła.Na horyzoncie pojawił się kelner,żeby pozbierać naczynia.- Czy jeszcze coś podać?- Martini bianco z cytryną.Podwójne - poprosiła Anna.- Dla mnie to samo - dodała Zosia, po czym spojrzała zuwagą na Annę.- Zmieniłaś się.- A mimo to mnie rozpoznałaś.- W głosie jej koleżankipobrzmiewało coś jakby cicha nadzieja.- Poznałabym cię nawet w piekle.Anna nie odpowiedziała.Ciarki przeszły jej po plecach.Kel-ner postawił przed nimi szklaneczki z alkoholem.Piły w mil-czeniu.- Posłuchaj, Soniu.- Przestań mnie nazywać Sonią.Mam na imię Zofia.Odkiedy umarła mama, nikt mnie już tak nie nazywa.- Przepraszam.Nie wiedziałam.- Nie szkodzi.- Mieszkasz na stałe w Paryżu? - Najwyrazniej Annamiała dość wspomnień i za wszelką cenę pragnęła zmienićtemat.Zosia potwierdziła skinieniem głowy.- A ty?- Przyjeżdżam na szkolenia i zatrzymuję się w tym hote-lu.- Wskazała napis Select Hotel na końcu budynku.- Muszę już iść - powiedziała Zosia, wyjmując z torebkiportfel.Odliczone banknoty położyła przy rachunku.- Słuchaj.tu jest mój numer telefonu.- Anna podała jejwizytówkę.- Zadzwoń, może się umówimy.Szła przygarbiona, z pochyloną głową.Jak ktoś przegrany,który stracił wszystko w ciągu jednej sekundy.Czuła się255stłamszona, przybita i brudna od wspomnień, które tak długo,z takim wysiłkiem starała się wymazać z pamięci.Znów byłatamtą Sonią sprzed lat.Wykorzystaną, wyszydzoną, a w końcuodsuniętą na boczny tor [ Pobierz całość w formacie PDF ]