[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Barker musiał odczuwać coś podobnego, ilekroć król mówił:  Po co zawracaćsobie głowę polityką?Myśli króla były w panicznym odwrocie.Nie mógł ich pozbierać. Ogólnie myślą, że to jest cokolwiek śmieszne  odpowiedział niepewnie. Sądzę  zawołał Wayne, przerywając mu gwałtownie  sądzę, NajjaśniejszyPanie, że uważasz ukrzyżowanie za rzecz poważną. No, cóż  bąknął Oberon  na ogół uważałem, przyznaję, że to sprawa poważna. Otóż mylisz się  zawołał Wayne z niesłychaną gwałtownością. Ukrzyżowaniejest komiczne, nadzwyczaj zabawne.Był to rodzaj absurdalnego, nieprzyzwoitego wbijaniana pal, tortura przeznaczona dla ludzi, z których można się było śmiać: dla niewolników i dlaprostaków, dla dentystów i drobnych sklepikarzy, jakby się Wasza Królewska Mość wyraził.Otóż ta śmieszna sylwetka pala z poprzeczką, która ulicznicy rzymscy swych czasów ryso-wali na wszystkich murach, strojąc sobie z niej wulgarne żarty, jest tym samym znakiem,który widzę teraz jaśniejący na wierzchołkach wszystkich świątyń kuli ziemskiej.I ja mamcofnąć się?Król nic nie odpowiedział.Adam Wayne ciągnął dalej dzwięcznym głosem, który odbijał się aż o sklepienie. Ten śmiech, którym ludzie tyranizują jedni drugich, nie jest tak wielką potęgą, zajaką ją uważasz, Najjaśniejszy Panie.Piotr został ukrzyżowany i to ukrzyżowany głową nadół, cóż może być śmieszniejszego, jak widok starego i szanowanego apostoła wiszącegogłową na dół? Cóż może być bardziej w stylu twego współczesnego humoru? I co z tego?Piotr głową na dół czy do góry, pozostanie dla ludzkości zawsze świętym Piotrem.Głową nadół dziś jeszcze wisi nad Europą, a miliony ludzi żyje i oddycha życiem jego Kościoła.Król Oberon wstał z roztargnioną miną. Jest coś w tym, co mówisz  rzekł. Widocznie dużo myślałeś nad tym, mło- dzieńcze. Powoduję się tylko uczuciem, Najjaśniejszy Panie  odpowiedział Wayne.Urodziłem się, jak każdy człowiek, w pewnym punkcie ziemi i pokochałem to miejsce, bodzieckiem będąc, tutaj się bawiłem, tutaj byłem zakochany po raz pierwszy, tutaj spędzałemna rozmowach z przyjaciółmi całe noce, boskie noce.I wyczuwałem zagadkę.Dlaczego mia-łyby być niedorzeczne i pospolite małe ogródki, w których młodzi wyznają sobie miłość, teulice, po których odprowadzamy naszych zmarłych? Dlaczego powiedzenie, że skrzynka dolistów, umieszczona na słupku, jest poetyczna, ma być dziwaczne, skoro przez cały rok widoktakiej ulicznej czerwonej skrzynki na tle złotawego nieba wieczornego, budził we mnie uczu-cie, którego sekret Bóg tylko posiada, ale które było silniejsze niż smutek, i niż radość? Dla-czego wystarcza powiedzieć:  sprawa Notting Hillu , aby wywołać śmiech, skoro w NottingHill żyje tysiące nieśmiertelnych dusz, które płoną kolejno to nadzieją, to obawą.Oberon otrzepywał starannie z kurzu rękaw swego ubrania, z niezmierną powagą,niepodobną wcale do sowiej miny, jaką przybierał w chwilach wesołości. Trudno to wyjaśnić  rzekł wreszcie  bardzo trudno.Wiem, co chcesz powie-dzieć, zgadzam się z tobą nawet do pewnego stopnia, a raczej chętnie bym się zgodził z tobą,gdybym tylko był dostatecznie młody, aby stać się prorokiem i poetą.Czuję, że to wszystkoco mówisz to prawda, ale to trwa do chwili, dopóki nie wypowiesz słowa  Notting Hill.Awtedy  muszę z przykrością powiedzieć  budzi się we mnie stary Adam, wybucha śmie-chem i bez ceregieli załatwia się z dziełem nowego Adama, nazwiskiem Wayne.Po raz pierwszy burmistrz odpowiedział milczeniem i zamyślony patrzył w podłogę.Zapadał zmierzch i w pokoju robiło się ciemno.Wreszcie zaczął mówić głosem dziwnym,prawie sennym: Ja wiem, że jest prawdą również i to, co ty mówisz, Najjaśniejszy Panie.Człowiekma ochotę śmiać się z takich pospolitych nazw.Mówię tylko, że nie powinniśmy.Wymyśli-łem środek zaradczy, ale takie myśli są straszne. Jakie myśli?  spytał Oberon.Burmistrz z Notting Hill zdawał się być w ekstazie, oczy jego jaśniały tajemniczymblaskiem. Znam pewną różdżkę czarodziejską  mówił  której używać właściwie potrafitylko jeden albo dwóch ludzi i to rzadko.Jest to czarodziejska różdżka wielkiego strachu, mo-cniejszego od tych ludzi, którzy się nią posługują; czasami straszna, czasami zła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl