[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Równie dobrze może pani żądać spotkania z prezydentem Republiki.W tej sytuacji,jeślinie chce mi pani pomóc w wyjaśnieniu sprawy, zmuszony jestem przekazać śledztwoinnymczynnikom, być może bardziej kompetentnym. naciska guzik pod blatem biurka.W drzwiach pojawia się moja eskorta. Przewieziecie aresztowaną do fortu i przekażecie majorowi van Oost! inspektormówido przybyłych, ale wciąg jeszcze patrzy na mnie.W jego oczach dostrzegam coś nakształtwspółczucia i to jeszcze bardziej potęguje mój niepokój.Czuję, że powinnam natychmiast podjąć jakąś próbę obrony, a co najmniej odwlecmomentprzewiezienia mnie do owego fortu , prawdopodobnie tutejszego więzienia. O co jestem oskarżona? pytam nie ruszając się z miejsca.Policjanci już podchodzą do mnie. Na razie o wtargnięcie na teren prywatny i podszywanie się pod inną osobę.Zledztwowykaże, czy chodziło tylko o kradzież, czy może o coś więcej. Przecież to śmieszne oskarżenie.Mam chyba prawo wziąć adwokata? Oczywiście.%7łyjemy w kraju praworządnym.Z tym, że jeśli idzie o kolorowych wybórjest ograniczony. Jestem obywatelką amerykańską i proszę zawiadomić ambasadę mego kraju o tym,żezostałam aresztowana. Uczynimy to, jeśli rzeczywiście jest pani obywatelką USA.A to właśnie między innymijest przedmiotem dochodzenia.Koło się zamyka.Inspektor daje znak policjantom, aby mnie wyprowadzili. Nie wyjdę stąd, dopóki nie przybędzie tu przedstawiciel ambasady USA! oświadczamstanowczym tonem, choć nie liczę, aby to dało jakiś efekt. Chce nas pani zmusić do użycia siły? pyta inspektor z niesmakiem. Ostrzegam, żenasi chłopcy potrafią sobie świetnie radzić w takich sytuacjach.Zwłaszcza zkolorowymi.W tej chwili milczek kładzie swą ciężką łapę na moim ramieniu. No, jazda! mruczy jego towarzysz.Stawianie oporu da im z pewnością okazję do poznęcania się nade mną.Muszę więcskapitulować.Demonstracja była jednak chyba potrzebna.Niech się domyślają Bóg wie czego. %7łądam zawiadomienia ambasady o moim aresztowaniu! powtarzam jeszcze raz,wstającz krzesła. Wszystko w swoim czasie. stwierdza enigmatycznie inspektor.Wychodzę z policjantami na korytarz.Starszy idzie po kierowcę, młodszy eskortuje mniepo schodach w dół na podwórko.Tam doprowadza mnie do łazika, otwiera drzwi iwpychadość brutalnie do wnętrza, siadając obok.Sposób, w jaki się uśmiecha, nie wróży nicdobrego.Odsuwam się, ale to wywołuje u niego jakąś dziką radość.To chyba nie jest człowiek wpełninormalny.Przysiada się bliżej i znów bierze mnie pod brodę. Aapy przy sobie! chwytam jego rękę, próbując jednocześnie otworzyć drugie drzwisamochodu i wydostać się z pułapki.Jest jednak szybszy i silniejszy.Przyciska mnie do oparcia, chwytając za gardło w takisposób, abym nie mogła wydobyć głosu.Jednocześnie czuję, że jego druga rękadobiera siędo moich piersi.Nie mam wyjścia.Na szczęście obie dłonie są wolne.Nie jest to może najsilniejszy cioskarate na jaki mnie stać, ale wystarczy, aby facet się zwinął.Przydały się ćwiczenia zToszim.135Teraz ostrożnie otwieram drzwi łazika.Podwórko nadal jest puste.Przy bramie napewnoczuwa strażnik, ale jeśli udałoby mi się dotrzeć niezauważenie do wejściaprowadzącego wgłąb gmachu, być może odnalazłabym drogę na ulicę.Nikt mnie tu przecież nie widziałpozadyżurnym sierżantem i inspektorem, a więc powinnam być potraktowana jako zwykłainteresantka.Jeśli tylko nie natknę się na mojego starszego glinę z kierowcą.Młodszy przeznajbliższykwadrans będzie do niczego.Zastanawiam się czy wziąć mu pistolet, lecz po krótkim namyśle dochodzę do wniosku,żeto zbyt niebezpieczne.Jeśli mnie schwytają z bronią w ręku, dam im argumentjednoznaczniemnie pogrążający, a każda próba użycia przeze mnie broni musi skończyć się fatalnie.Jeśliucieknę nie zabierając policjantowi broni, mogę zawsze, w razie wpadki, twierdzić, żechciałamtylko ukryć się przed drabem, który próbował mnie zgwałcić.To każdy sąd musi uznaćza okoliczność łagodzącą.Do drzwi wejściowych i na korytarz docieram bez przeszkód.Niestety, mam pecha.Zapierwszym zakrętem nadziewam się na mojego glinę i kierowcę.Uciekać za pózno,atak niema sensu.Z dwoma chłopami, i to z pewnością dobrze wyćwiczonymi w karate, nie damsobierady.Z tamtym młodszym wygrałam z pewnością tylko dzięki zaskoczeniu.Jeśli zaśschwytają mnie podczas ucieczki pogorszę tylko swoją sytuację.Mam zresztąprzygotowaną gadkę na wypadek spotkania. Gdzie się pan podziewa! wołam do policjanta. Szukam pana, bo pański kolegazasłabł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Równie dobrze może pani żądać spotkania z prezydentem Republiki.W tej sytuacji,jeślinie chce mi pani pomóc w wyjaśnieniu sprawy, zmuszony jestem przekazać śledztwoinnymczynnikom, być może bardziej kompetentnym. naciska guzik pod blatem biurka.W drzwiach pojawia się moja eskorta. Przewieziecie aresztowaną do fortu i przekażecie majorowi van Oost! inspektormówido przybyłych, ale wciąg jeszcze patrzy na mnie.W jego oczach dostrzegam coś nakształtwspółczucia i to jeszcze bardziej potęguje mój niepokój.Czuję, że powinnam natychmiast podjąć jakąś próbę obrony, a co najmniej odwlecmomentprzewiezienia mnie do owego fortu , prawdopodobnie tutejszego więzienia. O co jestem oskarżona? pytam nie ruszając się z miejsca.Policjanci już podchodzą do mnie. Na razie o wtargnięcie na teren prywatny i podszywanie się pod inną osobę.Zledztwowykaże, czy chodziło tylko o kradzież, czy może o coś więcej. Przecież to śmieszne oskarżenie.Mam chyba prawo wziąć adwokata? Oczywiście.%7łyjemy w kraju praworządnym.Z tym, że jeśli idzie o kolorowych wybórjest ograniczony. Jestem obywatelką amerykańską i proszę zawiadomić ambasadę mego kraju o tym,żezostałam aresztowana. Uczynimy to, jeśli rzeczywiście jest pani obywatelką USA.A to właśnie między innymijest przedmiotem dochodzenia.Koło się zamyka.Inspektor daje znak policjantom, aby mnie wyprowadzili. Nie wyjdę stąd, dopóki nie przybędzie tu przedstawiciel ambasady USA! oświadczamstanowczym tonem, choć nie liczę, aby to dało jakiś efekt. Chce nas pani zmusić do użycia siły? pyta inspektor z niesmakiem. Ostrzegam, żenasi chłopcy potrafią sobie świetnie radzić w takich sytuacjach.Zwłaszcza zkolorowymi.W tej chwili milczek kładzie swą ciężką łapę na moim ramieniu. No, jazda! mruczy jego towarzysz.Stawianie oporu da im z pewnością okazję do poznęcania się nade mną.Muszę więcskapitulować.Demonstracja była jednak chyba potrzebna.Niech się domyślają Bóg wie czego. %7łądam zawiadomienia ambasady o moim aresztowaniu! powtarzam jeszcze raz,wstającz krzesła. Wszystko w swoim czasie. stwierdza enigmatycznie inspektor.Wychodzę z policjantami na korytarz.Starszy idzie po kierowcę, młodszy eskortuje mniepo schodach w dół na podwórko.Tam doprowadza mnie do łazika, otwiera drzwi iwpychadość brutalnie do wnętrza, siadając obok.Sposób, w jaki się uśmiecha, nie wróży nicdobrego.Odsuwam się, ale to wywołuje u niego jakąś dziką radość.To chyba nie jest człowiek wpełninormalny.Przysiada się bliżej i znów bierze mnie pod brodę. Aapy przy sobie! chwytam jego rękę, próbując jednocześnie otworzyć drugie drzwisamochodu i wydostać się z pułapki.Jest jednak szybszy i silniejszy.Przyciska mnie do oparcia, chwytając za gardło w takisposób, abym nie mogła wydobyć głosu.Jednocześnie czuję, że jego druga rękadobiera siędo moich piersi.Nie mam wyjścia.Na szczęście obie dłonie są wolne.Nie jest to może najsilniejszy cioskarate na jaki mnie stać, ale wystarczy, aby facet się zwinął.Przydały się ćwiczenia zToszim.135Teraz ostrożnie otwieram drzwi łazika.Podwórko nadal jest puste.Przy bramie napewnoczuwa strażnik, ale jeśli udałoby mi się dotrzeć niezauważenie do wejściaprowadzącego wgłąb gmachu, być może odnalazłabym drogę na ulicę.Nikt mnie tu przecież nie widziałpozadyżurnym sierżantem i inspektorem, a więc powinnam być potraktowana jako zwykłainteresantka.Jeśli tylko nie natknę się na mojego starszego glinę z kierowcą.Młodszy przeznajbliższykwadrans będzie do niczego.Zastanawiam się czy wziąć mu pistolet, lecz po krótkim namyśle dochodzę do wniosku,żeto zbyt niebezpieczne.Jeśli mnie schwytają z bronią w ręku, dam im argumentjednoznaczniemnie pogrążający, a każda próba użycia przeze mnie broni musi skończyć się fatalnie.Jeśliucieknę nie zabierając policjantowi broni, mogę zawsze, w razie wpadki, twierdzić, żechciałamtylko ukryć się przed drabem, który próbował mnie zgwałcić.To każdy sąd musi uznaćza okoliczność łagodzącą.Do drzwi wejściowych i na korytarz docieram bez przeszkód.Niestety, mam pecha.Zapierwszym zakrętem nadziewam się na mojego glinę i kierowcę.Uciekać za pózno,atak niema sensu.Z dwoma chłopami, i to z pewnością dobrze wyćwiczonymi w karate, nie damsobierady.Z tamtym młodszym wygrałam z pewnością tylko dzięki zaskoczeniu.Jeśli zaśschwytają mnie podczas ucieczki pogorszę tylko swoją sytuację.Mam zresztąprzygotowaną gadkę na wypadek spotkania. Gdzie się pan podziewa! wołam do policjanta. Szukam pana, bo pański kolegazasłabł [ Pobierz całość w formacie PDF ]