[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała porcelanową cerę,nietkniętą przez słońce czy solarium.Była niemal eteryczna, jak ożywiony posąganioła.- Przygląda mi się pan - zauważyła ostrożnie.Owszem, przyglądał się.Przyglądał się pięknej kobiecie, którą podejrzewało morderstwo.Czy Jordan Price jest czarną wdową? A może jest taka, na jakąwygląda - smutna, bezbronna i potrzebuje silnego ramienia, na którym mogłabysię wesprzeć?Odpędził tę ostatnią myśl.Nie jest tu po to, żeby ją pocieszać.Maprowadzić dochodzenie w sprawie zabójstwa.- Powiedzmy, że mnie pani przekonała i że wierzę, iż nie zabiła pani męża.Domyśla się pani, kto mógł to zrobić?Uniosła szczupłą dłoń i odgarnęła niesforny kosmyk jasnopopielatychwłosów.Gęste włosy zaczesała luzno do tyłu i spięła na karku srebrną klamrą wszeroki kok.Poza okazałymi pierścionkami na serdecznym palcu lewej ręki,nosiła skromną biżuterię - jedynie srebrno--złoty zegarek i małe, dyskretnekolczyki z diamentami.Do licha, dlaczego jest taka piękna?- Nie mam pojęcia, kto mógł zabić Dana, jeżeli rzeczywiście zostałzamordowany - powiedziała.- No tak, miał politycznych przeciwników, ale napewno nie zabił go żaden z nich.- A prywatni wrogowie? - Rick naprawdę starał się nie mierzyć wzrokiemjej ciała, ale nie na wiele się to zdało.Miała na sobie granatowe spodnie i białybawełniany sweter.Nie był to strój eksponujący kobiece wdzięki, a jednak50RSwydała mu się piekielnie pociągająca.W końcu przeniósł wzrok na jej twarz.Patrzyła na niego.- Nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby chcieć zabić Dana.Miał wrażenie, że coś przed nim ukrywa.Ale dlaczego? Czyżbypodejrzewała Devona Markhama i chciała go chronić, dlatego że są kochankami?- Chyba zdaje sobie pani sprawę z tego, że jeśli ktokolwiek żywił do panimęża niechęć, dowiem się tego podczas dochodzenia.Oszczędziłaby mi paniczasu, gdyby mi pani sama powiedziała.Wzięła głęboki oddech, a pózniej powoli wypuściła powietrze.Zwróciłuwagę na to, jak unoszą się i opadają jej piersi.Do diabła, musi przestać takpatrzeć na Jordan.Nie może pożądać zleceniodawcy, przede wszystkim dlatego,że to bardzo nieprofesjonalne.A poza tym, co bardziej istotne, byłby głupi,angażując się emocjonalnie w znajomość z kobietą podejrzaną o morderstwo.- Dan i jego była żona, Jane Anne, nie byli przyjaciółmi, ale nie sądzę, żebyłaby zdolna posunąć się aż do morderstwa.- Jordan przerwała na chwilę izerknęła w stronę zamkniętych drzwi swojego gabinetu.- Mój przyrodni brat, J.C., i Dan kilka razy się pokłócili.J.C.uprawia hazard i w zeszłym roku popadłw poważne długi.Dan pomógł mu, ale kiedy po raz drugi J.C.przyszedł doniego w tym roku, odesłał go z kwitkiem.Rick skinął głową.- I to wszystko? Była żona i pani przyrodni brat?- O nikim więcej nie wiem.Dan cieszył się wielkim szacunkiem i ludzie naogół go lubili.Miał dobre serce.Zacisnęła zęby i z trudem przełknęła ślinę.Jeśli udawała, robiła tonaprawdę dobrze.Rick nie mógł się powstrzymać - wyciągnął rękę i ścisnął jej51RSdłoń.Ich oczy spotkały się i, niech Bóg go ma w swojej opiece, miał ochotęwziąć ją w ramiona i pocieszyć.Ale ścisnął tylko jej dłoń i szybko ją wyswobodził.- Będę potrzebował pomieszczenia biurowego.- Tak jest, Carson, zajmij sięsprawami Agencji Powella i nie rób cyrku.- Chodzi mi o dostęp do szybkiegoInternetu, faks, kopiarkę i drukarkę.Czy można to zorganizować w moim pokojuz.- Wszystko znajduje się w gabinecie Dana.Służył mu za domowe biuro.Proszę urządzić się tak, jak panu wygodnie.Uprzedzę Tobiasa i Vadonnę, że naczas pana pobytu gabinet jest do pana dyspozycji.- Na pewno chce pani, żebym korzystał z gabinetu męża? To przecieżmiejsce jego śmierci.Jordan zacisnęła dłonie i zwilżyła wargi, lekko je oblizując.Czy ta kobietawie, jak na niego działa? Na pewno.Bawi się nim i lepiej, żeby o tym niezapominał.- Tak, może pan korzystać z gabinetu Dana.Ja nie.nie wchodziłam tam ażdo wczoraj, kiedy przerwałam panu poufną rozmowę z Ryanem.- Podejrzany jest każdy, dopóki go nie wykluczę, włącznie z Ryanem ipanią.Jeżeli ma pani z tym problem, muszę to wiedzieć teraz.Niemal się uśmiechnęła.Lekko skrzywiła wargi, zauważył nikły płomykuśmiechu w jej oczach.- Proszę mówić mi Jordan.Czy mogę zwracać się do pana po imieniu?Skinął głową.W co ona z nim gra? Proszę mówić mi Jordan.Czy mogęzwracać się do pana po imieniu?"Przerwało im dyskretne pukanie do drzwi.52RS- Tak, proszę - powiedziała Jordan, jakby się kogoś spodziewała.Dogabinetu weszła pulchna kobieta w średnim wieku ze srebrną tacą w rękach.Postawiła ją na biurku Jordan.- Dziękuję, Vadonno.- Czy podać coś jeszcze?- Nie, dziękuję, to wszystko.- Masz ochotę na kawę? - Jordan wskazała srebrny czajnik i zastawę natacy, kiedy kobieta wyszła.- Chyba nie.- Rick pokręcił głową.- Wyłożyłeś karty na stół, Rick.Spytałeś mnie wprost, czy zabiłam męża.Teraz moja kolej na brutalną szczerość.Nie lubię cię.Nie chcę, żebyś przebywałw moim domu, wtrącał się w moją żałobę, naruszał moją prywatność i podważałmoją uczciwość.Ale jeżeli mojego męża rzeczywiście zamordowano, chcę, żebyzabójca został odnaleziony i stanął przed sądem.Chcę, żebyś wykonał swojezadanie.Jednak jeżeli zrobisz coś, co splami dobre imię Dana Price'a, osobiściedopilnuję, żebyś tego pożałował.Jasne?- Tak, madam.Jasne jak słońce.%7ładne wstydliwe tajemnice nie wyjdą najaw.- Mam być na bieżąco informowana o przebiegu dochodzenia.-Westchnęłaciężko.- Na razie wystarczy mi codzienny raport.Najwyrazniej była przyzwyczajona do wydawania poleceń, które musiałyzostać wykonane.Przywilej bogactwa - bogactwa zmarłego męża.- Czy codzienny raport mogę składać rano zaraz po śniadaniu, czy woliszsprawozdanie wieczorem przed snem?- Może być rano.- Chłodna, lakoniczna odpowiedz.Wstała, on również siępodniósł.53RS- Tobias pokaże ci twój pokój.Jeżeli czegoś potrzebujesz, daj nam znać.-Ruszyła w kierunku drzwi, on za nią.- Kolacja jest o siódmej.Otworzyła drzwi i wypuściła go z gabinetu, wyraznie chcąc się go pozbyć.- Poczekaj tu, znajdę Tobiasa.Przyglądał się, jak odchodzi.Poruszała się płynnie, z naturalnymwdziękiem.Jordan Price miała klasę, której nie można się wyuczyć.To byłowrodzone.Jeżeli nie będzie się pilnował, w jednej chwili owinie go sobie wokół palca.Rene brała szybki prysznic, zmywając z ciała zapach seksu, a pózniej niebawiąc się w wycieranie, wciągnęła stringi i spodnie.Kiedy wkładała biustonosz,zauważyła, że na lewej piersi ma siniaka.J.C.lubił gryzć, nie do krwi, ale natyle mocno, żeby zostawić ślad.Włożyła bluzkę i wróciła do sypialni.J.C, nadalnagi, leżał wyciągnięty na łóżku, z lubieżnym uśmiechem na zbyt przystojnejtwarzy.- Gdzie się spieszysz, skarbie? Siostrze dzisiaj nie będziesz potrzebna.Towarzystwa dotrzyma jej ten ogier z Agencji Powella.- J.C.zachichotał.- Zaniknij się! Co ty wygadujesz! Jordan nie będzie się oglądać za panemCarterem, skoro biedny Dan jeszcze dobrze nie ostygł.- Nieżywy to nieżywy.Za pół roku nie będzie bardziej nieżywy niż teraz.Poza tym oboje dobrze wiemy, że ze starego Danny'ego nie miała pożytku.- Cicho! Opowiadasz' świństwa.Nie masz za grosz szacunku dla twojejsiostry i Dana?- Szanowałem władzę i pieniądze szwagra.A Jordan szanuję cholernie,chociaż jest zimną suką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Miała porcelanową cerę,nietkniętą przez słońce czy solarium.Była niemal eteryczna, jak ożywiony posąganioła.- Przygląda mi się pan - zauważyła ostrożnie.Owszem, przyglądał się.Przyglądał się pięknej kobiecie, którą podejrzewało morderstwo.Czy Jordan Price jest czarną wdową? A może jest taka, na jakąwygląda - smutna, bezbronna i potrzebuje silnego ramienia, na którym mogłabysię wesprzeć?Odpędził tę ostatnią myśl.Nie jest tu po to, żeby ją pocieszać.Maprowadzić dochodzenie w sprawie zabójstwa.- Powiedzmy, że mnie pani przekonała i że wierzę, iż nie zabiła pani męża.Domyśla się pani, kto mógł to zrobić?Uniosła szczupłą dłoń i odgarnęła niesforny kosmyk jasnopopielatychwłosów.Gęste włosy zaczesała luzno do tyłu i spięła na karku srebrną klamrą wszeroki kok.Poza okazałymi pierścionkami na serdecznym palcu lewej ręki,nosiła skromną biżuterię - jedynie srebrno--złoty zegarek i małe, dyskretnekolczyki z diamentami.Do licha, dlaczego jest taka piękna?- Nie mam pojęcia, kto mógł zabić Dana, jeżeli rzeczywiście zostałzamordowany - powiedziała.- No tak, miał politycznych przeciwników, ale napewno nie zabił go żaden z nich.- A prywatni wrogowie? - Rick naprawdę starał się nie mierzyć wzrokiemjej ciała, ale nie na wiele się to zdało.Miała na sobie granatowe spodnie i białybawełniany sweter.Nie był to strój eksponujący kobiece wdzięki, a jednak50RSwydała mu się piekielnie pociągająca.W końcu przeniósł wzrok na jej twarz.Patrzyła na niego.- Nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby chcieć zabić Dana.Miał wrażenie, że coś przed nim ukrywa.Ale dlaczego? Czyżbypodejrzewała Devona Markhama i chciała go chronić, dlatego że są kochankami?- Chyba zdaje sobie pani sprawę z tego, że jeśli ktokolwiek żywił do panimęża niechęć, dowiem się tego podczas dochodzenia.Oszczędziłaby mi paniczasu, gdyby mi pani sama powiedziała.Wzięła głęboki oddech, a pózniej powoli wypuściła powietrze.Zwróciłuwagę na to, jak unoszą się i opadają jej piersi.Do diabła, musi przestać takpatrzeć na Jordan.Nie może pożądać zleceniodawcy, przede wszystkim dlatego,że to bardzo nieprofesjonalne.A poza tym, co bardziej istotne, byłby głupi,angażując się emocjonalnie w znajomość z kobietą podejrzaną o morderstwo.- Dan i jego była żona, Jane Anne, nie byli przyjaciółmi, ale nie sądzę, żebyłaby zdolna posunąć się aż do morderstwa.- Jordan przerwała na chwilę izerknęła w stronę zamkniętych drzwi swojego gabinetu.- Mój przyrodni brat, J.C., i Dan kilka razy się pokłócili.J.C.uprawia hazard i w zeszłym roku popadłw poważne długi.Dan pomógł mu, ale kiedy po raz drugi J.C.przyszedł doniego w tym roku, odesłał go z kwitkiem.Rick skinął głową.- I to wszystko? Była żona i pani przyrodni brat?- O nikim więcej nie wiem.Dan cieszył się wielkim szacunkiem i ludzie naogół go lubili.Miał dobre serce.Zacisnęła zęby i z trudem przełknęła ślinę.Jeśli udawała, robiła tonaprawdę dobrze.Rick nie mógł się powstrzymać - wyciągnął rękę i ścisnął jej51RSdłoń.Ich oczy spotkały się i, niech Bóg go ma w swojej opiece, miał ochotęwziąć ją w ramiona i pocieszyć.Ale ścisnął tylko jej dłoń i szybko ją wyswobodził.- Będę potrzebował pomieszczenia biurowego.- Tak jest, Carson, zajmij sięsprawami Agencji Powella i nie rób cyrku.- Chodzi mi o dostęp do szybkiegoInternetu, faks, kopiarkę i drukarkę.Czy można to zorganizować w moim pokojuz.- Wszystko znajduje się w gabinecie Dana.Służył mu za domowe biuro.Proszę urządzić się tak, jak panu wygodnie.Uprzedzę Tobiasa i Vadonnę, że naczas pana pobytu gabinet jest do pana dyspozycji.- Na pewno chce pani, żebym korzystał z gabinetu męża? To przecieżmiejsce jego śmierci.Jordan zacisnęła dłonie i zwilżyła wargi, lekko je oblizując.Czy ta kobietawie, jak na niego działa? Na pewno.Bawi się nim i lepiej, żeby o tym niezapominał.- Tak, może pan korzystać z gabinetu Dana.Ja nie.nie wchodziłam tam ażdo wczoraj, kiedy przerwałam panu poufną rozmowę z Ryanem.- Podejrzany jest każdy, dopóki go nie wykluczę, włącznie z Ryanem ipanią.Jeżeli ma pani z tym problem, muszę to wiedzieć teraz.Niemal się uśmiechnęła.Lekko skrzywiła wargi, zauważył nikły płomykuśmiechu w jej oczach.- Proszę mówić mi Jordan.Czy mogę zwracać się do pana po imieniu?Skinął głową.W co ona z nim gra? Proszę mówić mi Jordan.Czy mogęzwracać się do pana po imieniu?"Przerwało im dyskretne pukanie do drzwi.52RS- Tak, proszę - powiedziała Jordan, jakby się kogoś spodziewała.Dogabinetu weszła pulchna kobieta w średnim wieku ze srebrną tacą w rękach.Postawiła ją na biurku Jordan.- Dziękuję, Vadonno.- Czy podać coś jeszcze?- Nie, dziękuję, to wszystko.- Masz ochotę na kawę? - Jordan wskazała srebrny czajnik i zastawę natacy, kiedy kobieta wyszła.- Chyba nie.- Rick pokręcił głową.- Wyłożyłeś karty na stół, Rick.Spytałeś mnie wprost, czy zabiłam męża.Teraz moja kolej na brutalną szczerość.Nie lubię cię.Nie chcę, żebyś przebywałw moim domu, wtrącał się w moją żałobę, naruszał moją prywatność i podważałmoją uczciwość.Ale jeżeli mojego męża rzeczywiście zamordowano, chcę, żebyzabójca został odnaleziony i stanął przed sądem.Chcę, żebyś wykonał swojezadanie.Jednak jeżeli zrobisz coś, co splami dobre imię Dana Price'a, osobiściedopilnuję, żebyś tego pożałował.Jasne?- Tak, madam.Jasne jak słońce.%7ładne wstydliwe tajemnice nie wyjdą najaw.- Mam być na bieżąco informowana o przebiegu dochodzenia.-Westchnęłaciężko.- Na razie wystarczy mi codzienny raport.Najwyrazniej była przyzwyczajona do wydawania poleceń, które musiałyzostać wykonane.Przywilej bogactwa - bogactwa zmarłego męża.- Czy codzienny raport mogę składać rano zaraz po śniadaniu, czy woliszsprawozdanie wieczorem przed snem?- Może być rano.- Chłodna, lakoniczna odpowiedz.Wstała, on również siępodniósł.53RS- Tobias pokaże ci twój pokój.Jeżeli czegoś potrzebujesz, daj nam znać.-Ruszyła w kierunku drzwi, on za nią.- Kolacja jest o siódmej.Otworzyła drzwi i wypuściła go z gabinetu, wyraznie chcąc się go pozbyć.- Poczekaj tu, znajdę Tobiasa.Przyglądał się, jak odchodzi.Poruszała się płynnie, z naturalnymwdziękiem.Jordan Price miała klasę, której nie można się wyuczyć.To byłowrodzone.Jeżeli nie będzie się pilnował, w jednej chwili owinie go sobie wokół palca.Rene brała szybki prysznic, zmywając z ciała zapach seksu, a pózniej niebawiąc się w wycieranie, wciągnęła stringi i spodnie.Kiedy wkładała biustonosz,zauważyła, że na lewej piersi ma siniaka.J.C.lubił gryzć, nie do krwi, ale natyle mocno, żeby zostawić ślad.Włożyła bluzkę i wróciła do sypialni.J.C, nadalnagi, leżał wyciągnięty na łóżku, z lubieżnym uśmiechem na zbyt przystojnejtwarzy.- Gdzie się spieszysz, skarbie? Siostrze dzisiaj nie będziesz potrzebna.Towarzystwa dotrzyma jej ten ogier z Agencji Powella.- J.C.zachichotał.- Zaniknij się! Co ty wygadujesz! Jordan nie będzie się oglądać za panemCarterem, skoro biedny Dan jeszcze dobrze nie ostygł.- Nieżywy to nieżywy.Za pół roku nie będzie bardziej nieżywy niż teraz.Poza tym oboje dobrze wiemy, że ze starego Danny'ego nie miała pożytku.- Cicho! Opowiadasz' świństwa.Nie masz za grosz szacunku dla twojejsiostry i Dana?- Szanowałem władzę i pieniądze szwagra.A Jordan szanuję cholernie,chociaż jest zimną suką [ Pobierz całość w formacie PDF ]