[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrozumiano?Zapanowala krótka cisza.- Panie gubernatorze, czy to zadanie jest zgodne z prawem? - zapytal po chwili Pyre.- Tak, ale kroki, jakie pan Wrey zamierza przedsiewziac, sa sprzeczne z jednym z naszych przepisów.Wyglada na to, ze w tej sprawie konieczne bedzie podjecie decyzji przez rade.- Rozumiem.Uzupelnianie paliwa i sprawdzanie urzadzen zostana natychmiast wstrzymane.- Co takiego? - warknal Wrey.- Zwykly cholerny.- Odmeldowuje sie.Trzask w sluchawce oznaczal, ze Pyre sie rozlaczyl, a cala sila wybuchu Wreya ulotnila sie w powietrze.Nie konczac zdania, popatrzyl na Jonny ego pelnym nienawisci wzrokiem.- Nie ujdzie to wam bezkarnie, Moreau - powiedzial.- Moze pan przez caly dzien wysylac swojeKobry przeciw moim komandosom, a i tak.- Czy mówi pan o walce na lasery w bezposrednim sasiedztwie statku? - zapytal rzeczowo Jonny.Wreynatychmiast zamilkl.- Nie ujdzie to panu plazem - powtórzyl machinalnie.- Prawo stoi po mojej stronie - odrzekl Jonny.- Szczerze mówiac, panie Wrey, nie rozumiem, dlaczegorobi pan z tego taki problem.Miejsca dla mnie na panskim statku nie brakuje, a juz wykazalem, zegdyby przelozeni zechcieli pana pytac, jest pan kryty tak w sensie moralnym, jak i prawnym.Kto wie?Moze wlasnie pochwala pana za to, ze zabral pan mnie ze soba.wówczas cala zasluga zadalekowzrocznosc przypadnie nie komu innemu, tylko panu.Wrey mruknal cos pod nosem, ale z wyrazu jego twarzy Jonny mógl sie domyslic, ze juz podjal decyzjewyboru latwiejszego i bezpieczniejszego rozwiazania.- No, dobrze, niech to wszyscy diabli - powiedzial.- Ostatecznie to nie mój interes, jezeli chce pan stadzwiewac i spedzic wojne na Asgardzie.Tylko niech pan tu bedzie razem z reszta pasazerów, bo inaczejodlece bez pana.- Rozumiem.I dziekuje.Wrey mruknal cos jeszcze raz, a po chwili ekran telefonu sciemnial.Jonny odetchnal gleboko.Jeszcze jedno drobne zwyciestwo.które jak wszystkie politycznezwyciestwa w emocjonalnym sensie kosztowalo go tyle samo co inne.Pomyslal, ze byc moze dlatego, iznigdy zaden jego polityczny przeciwnik w tego rodzaju walce nie mógl byc calkowicie pokonany.Zawsze podnosil sie po porazce; za kazdym razem troche madrzejszy i - bardzo czesto - bardziejwsciekly.A teraz Jonny bedzie musial przebywac w zasiegu wladzy Wreya przez kolejne trzy miesiace,przez które tamten bedzie mógl obmyslac zemste, jaka niechybnie zechce na nim wywrzec. To tyle, jezeli chodzilo o to zwyciestwo.Krzywiac twarz w grymasie, Jonny jeszcze raz polaczyl sie z kosmodromem.Jego rozkazy wstrzymaniaobslugi statku musialy zostac odwolane.Jonny mial mnóstwo pracy z tak szybkim przekazaniem wszystkich obowiazków i w koncu sie okazalo,ze na pozegnanie sie z rodzina zostalo mu znacznie mniej czasu, niz pragnal.Uswiadomienie sobie tegododalo jeszcze jedna krople goryczy do zwyciestwa, które i tak uznal za pyrrusowe, zwlaszcza, ze niemial zamiaru informowac Wreya o tym, dlaczego chce leciec.Najgorszy z tego wszystkiego byl oczywiscie fakt, ze na statku nie znalazl niemal niczego, czym móglbyzajac mysli.Przed cwierc wiekiem, kiedy lecial na Aventine, mógl porozmawiac z kolonistami czyzapoznac sie z zapisanymi na magnetycznych kartach informacjami na temat planety, zebranymi przezbadajace ja grupy naukowców.Teraz jednak, lacznie z czternastoma przedstawicielami firm, jakichzabral w droge powrotna Wrey, na statku znajdowalo sie trzydziesci szesc osób, których Jonny i tak niebardzo pragnal poznac.Jesli nawet ktos na pokladzie wiedzial cos nowego na temat grozacej wojny, niemówil na ten temat ani slowa.Tak wiec przez kilka pierwszych tygodni prawie nie opuszczal kabiny, samotnie przegladajac dane natemat swojej planety, jakie zamierzal przedstawic Najwyzszemu Komitetowi.Wiele takze rozmyslal.azpewnego ranka obudzil sie z nieoczekiwana, niemal nadprzyrodzona czujnoscia.Kilka minut zajelo muuswiadomienie sobie tego, co jego podswiadomosc wiedziala juz znacznie wczesniej: w ciagu nocy ichstatek opuscil przestrzen niczyja i znalazl sie w korytarzu Troftów.Dawno temu nabyta ostroznosczwiazana z przebywaniem na terytorium wroga pobudzila do zycia drzemiace w nim nawyki Kobry.Kiedy z polityka przemienil sie znów w zolnierza, poczul, ze dotychczasowa bezradnosc ustepuje miejscacalkiem nowemu zdecydowaniu.Przynajmniej na razie sytuacja polityczna stala sie podobna dowojskowej.a wojskowe sytuacje prawie nigdy nie byly calkiem beznadziejne.Zaczal zatem od tego, co bylo sposobem stosowanym zawsze przez wojsko: od zapoznania sie zterenem.Calymi godzinami chodzil po wszystkich korytarzach i zakamarkach  Menssany , starajac siedowiedziec wszystkiego na temat statku i zestawiajac w myslach dluga liste jego wad, zalet i mozliwosci.Poznal nazwiska i twarze wszystkich czternastu czlonków zalogi i szesciu komandosów na tyle, na ilebylo mozliwe, oceniajac tych ludzi pod katem sposobu, w jaki moga zareagowac na przyszly kryzys.Zebranie informacji na ten temat w odniesieniu do pasazerów okazalo sie sprawa znacznie prostsza.Majac tyle samo wolnego czasu co on, bardzo chetnie spedzali go w jego towarzystwie, grywajac z nimw szachy lub tylko rozmawiajac.Kilka razy Jonny bardzo zalowal, ze nie zabral z soba Hallorana, alenawet bez jego zdolnosci dokonywania nieformalnych psychologicznych ocen charakterów, wkrótce sambyl w stanie podzielic ich na dwie grupy: tych, którzy beda umieli poradzic sobie z przystosowaniem siedo sytuacji kryzysowej, i pozostalych, którzy tego nie beda potrafili.Na czele listy osób nalezacych dotej pierwszej grupy Jonny umiescil nazwiska dwojga pasazerów, których juz wkrótce mógl uwazac zaswoich przyjaciól i ewentualnych sojuszników.Pierwsza z tych osób byla Dnu Quoraheim, kierowniczkajednego z dzialów zakladu farmaceutycznego.Jej twarz i poczucie humoru przywodzily Jonny emu namysl Ilone Linder.Drugim byl Rando Harmon interesujacy sie metalami ziem rzadkich, a od czasu doczasu takze zaletami Dru Quoraheim.Przez pewien czas Jonny sie zastanawial, czy Dru nie szukala jegotowarzystwa glównie dlatego, aby nie musiec przebywac w towarzystwie Harmona.Juz wkrótce jednakstalo sie jasne, ze zainteresowanie, jakie okazywal jej Harmon, mialo podloze wylacznie przyjacielskie, iJonny zdal sobie sprawe z tego, ze postepowanie Dru bylo podyktowane checia skoncentrowania sie naczyms innym niz tylko mysleniu o bezglosnych krazownikach Troftów.A kiedy zakonczyl ocenianie ludzi.pozostalo mu tylko czekac.Grywal w szachy z Dru i Hormonem, pilnie sledzil kurs statku i - kiedy czesto nie mógl w nocy zasnac -rozmyslal, w jaki sposób móglbyzapobiec grozacej wojnie, a przynajmniej nie dopuscic, aby zagrozila Aventinie.Zastanawial sie tez, czy ikiedy Troftowie zechca zwrócic sie przeciwko  Menssanie.Zechcieli to zrobic, kiedy statek znajdowal sie o dwadziescia piec lat swietlnych od przestrzeniDominium.Bylo popoludnie czasu pokladowego i wiekszosc pasazerów spedzala czas w swietlicy, rozmawiajac wdwu- lub trzy-osobowych grupkach, popijajac napoje czy grajac w rózne gry.Przy stole w samym kaciesali Jonny, Dru i Harmon laczyli te wszystkie trzy czynnosci, dyskutujac, popijajac znakomite aventinskiesherry i rozgrywajac szczególnie zlosliwa partie trójwymiarowych szachów.Partie, w której figury Jonny ego od jakiegos czasu sromotnie przegrywaly [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl