[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ogóle nie był podobny do córki.Miał niebieskie oczy, a włosy,chociaż już siwiejące, koloru słomy.Był pod sześćdziesiątkę, słusznej postury, miał bujne wąsy i minęgroznego byłego napastnika w futbolu amerykańskim.Przywitał ichjednak serdecznie, a kiedy zaprosił ich do swojego gabinetu, bo czekałna jakiś telefon, Chase stwierdził, że nie ma tam żadnych trofeówsportowych.Usiedli.Chase prawie się nie odzywał, pozwalając Annezrelacjonować sprawę.Czasem ojciec kierował jakieś pytanie do niego, ale widać było,że oboje przywykli do pracowania razem i porozumiewają sięnieledwie szyfrem, za którym Chase nie nadążał.- Tak to wygląda - podsumowała Anne.- Przyszło mi do głowy,że gdybyś zechciał pogadać ze swoimi kolegami z policji, bardzo byśnam pomógł.Na przykład brak nam informacji, czy przy Grahamieznaleziono portfel i dyskietkę.I czy były jakieś ślady walki.Bo jeślinie, jeśli ten szantażysta wszystko sobie wymyślił, to nie mam pojęcia,dlaczego inspektorzy podejrzewają Rachel.- Rozumiem - powiedział Ben i zwrócił się do Chase'a.- Napewno nie chcecie zgłosić tego telefonu szantażysty?- Tato, przecież ci tłumaczyłam - odezwała się Anne, zanimChase zdążył otworzyć usta.- Moim zdaniem, powinniście - oświadczył Ben.- A co zamierzapan zrobić, kiedy on ponownie zadzwoni?Tym razem Chase miał gotową odpowiedz.Omówił to z Anneprzy kolacji.- Będę grał na zwłokę - odparł.- Powiem, że na zebranie takiejsumy potrzebuję więcej czasu.- A jeśli się nie uda? - Jeżeli facet rzeczywiście zechce wrobić Rachel, to chybamusimy liczyć na to, że policja dojdzie prawdy.Audził się, że Ben poprze go w tym przypuszczeniu, ale tenpowiedział tylko:- Od razu niech się pan stara wytargować jak najwięcej czasu.Boraz może się udać, a drugi raz na pewno nie.- Będę o tym pamiętał.- Sądzisz, że warto by nagrać tę rozmowę? - spytała Anne.- Owszem.Pożyczę panu magnetofon, który podłączy pan dotelefonu u siebie w gabinecie - wyjaśnił Ben Chase'owi.-Automatycznie rejestruje rozmowy, a ten facet może powiedzieć coś,co będzie warto mieć na taśmie.Ale muszę wiedzieć jedno: czy niema takiej możliwości, że pańska siostra zabiła tego człowieka?Choćby niechcący?- Nie.Wykluczone.Ben nadal patrzył na Chase'a sceptycznie.- Nawet gdyby w normalnych warunkach panu nie skłamała,jeżeli boi się, że prawda może ją doprowadzić do.- Ona się tylko boi, żeby pochopnie nie postawiono jej zarzutu.Ben skinął tylko głową, ale chyba nie był do końca przekonany oniewinności Rachel.Trudno się jednak dziwić, skoro inspektorzyprowadzący śledztwo też nie potrafili jej tak łatwo wyrzucić z kręgupodejrzeń.- Rozmawiał pan z adwokatem? - spytał Ben.Chase pokręciłgłową.- Rozważałem taką możliwość, ale moja córka zaangażowałapańską córkę, więc.A uważa pan, że powinienem?- Nie twierdzę, że jest to absolutnie koniecznie, ale powinien panmieć kogoś w zanadrzu.%7łeby nie musiał pan potem szukać wpopłochu byle kogo, jeżeli policja wezwie Rachel na dalszeprzesłuchania.Mróz przeszedł Chase'owi po krzyżu.Ben użył wprawdzie słowa jeżeli", ale zabrzmiało to bardziej jak kiedy".- Poszukać wam kogoś, kto w razie czego będzie mógł pomóc? -spytał.- Byłbym panu zobowiązany.Po chwili milczenia Anne wtrąciła:- A co sądzisz o naszych domysłach?- Moim zdaniem uchwyciliście trzy najbardziej prawdopodobnemożliwości.Było to zabójstwo albo zupełnie przypadkowe, albozwiązane ze sprawą, którą zajmował się Graham, albo z pobudeknieznanych.Spróbuję zasięgnąć języka, może się czegoś dowiem.Chyba można założyć, że zabójca znał Grahama albo działał wporozumieniu z kimś takim.Ponieważ szantażysta wiedział, kim jestRachel, i że lepiej wyłudzić pieniądze od Chase'a.- Ben urwał ipokiwał głową.- Im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się,że mogło to mieć związek ze sprawą.Musiało coś w niej śmierdzieć,skoro Graham do tego stopnia się martwił, żeby nikt nie zajrzał dojego notatek, że nie trzymał ich na twardym dysku.A zaraz potemzginął.To może być zbieg okoliczności, ale przeczucie mówi mi coinnego.Bo gdyby na przykład któryś z członków gangu zwęszył wnim gliniarza, to załatwiliby go w jednej chwili.A te nazwiska? Ile ichfiguruje w tych plikach?- Dwanaście - powiedziała Anne.- Oprócz nazwisk mamyrównież daty urodzenia, numery ubezpieczenia społecznego i adresy.Przy niektórych są też dodatkowe informacje.Ale nic innego nieprzychodzi ci do głowy? Niczego nie przeoczyłam?- Dlaczego miałabyś coś przeoczyć? - spytał Ben z uśmiechem.-Przecież uczyłaś się od mistrza.Chase spojrzał na Anne, sprawdzając jej reakcję na żart ojca.Anne uśmiechnęła się do niego lekko i powiedziała:- Może i tak, ale nie mam takich znajomości jak ty.Spróbujeszczegoś się dla nas wywiedzieć?Nie odpowiedział od razu.Chase aż ścierpł na myśl, że Benmógłby odmówić.- Kochanie, jak daleko chcesz się w to zaangażować? - spytał wkońcu.- Jak to?- No ty, osobiście.Jak daleko chcesz zabrnąć sama? Przecieżmówimy o próbie ustalenia zabójcy.- Zdaję sobie sprawę.Uznaliśmy, że skoro Chase i Rachel niechcą zgłaszać tego na policję, to najlepiej wynająć prywatnegodetektywa.- Anne - przerwał jej Ben.- Jeżeli zabójca zwęszy, co knujecie,to jak, twoim zdaniem, postąpi? Niezależnie od tego, czy jestczłonkiem gangu fałszerzy, czy nienawidzi Grahama, czy.W tym momencie Chase'owi przyszło do głowy, że chyba istotnieporywa się wraz z Anne z motyką na słońce.Przecież uprzedzała go,że lepiej żeby nie interesowali się fałszerzami, o ile nie będzie toabsolutnie nieodzowne, bo to mogą nie być najsympatyczniejsi ludzie.Dlaczego nie rozszyfrował od razu tej aluzji? Nawet jeżelizabójca nie jest członkiem gangu, to na pewno nie chce byćschwytany.- Anne, tropienie zabójców to nie twoja sprawa - przestrzegł jąojciec.- Za to płacą inspektorom policji.Każ więc Rachel oddać imdyskietkę, bo może nie mają najnowszej, i niech sami zdecydują, czyśmierć Grahama mogła mieć związek z prowadzoną przez niegosprawą.Przykro mi - zwrócił się do Chase'a.- Wiem, że chce panpomóc siostrze, ale sam pan ma córkę, chyba więc mnie panzrozumie.- Tato, obiecałam pomóc Chase'owi i Rachel - oznajmiła Annenieco napiętym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.W ogóle nie był podobny do córki.Miał niebieskie oczy, a włosy,chociaż już siwiejące, koloru słomy.Był pod sześćdziesiątkę, słusznej postury, miał bujne wąsy i minęgroznego byłego napastnika w futbolu amerykańskim.Przywitał ichjednak serdecznie, a kiedy zaprosił ich do swojego gabinetu, bo czekałna jakiś telefon, Chase stwierdził, że nie ma tam żadnych trofeówsportowych.Usiedli.Chase prawie się nie odzywał, pozwalając Annezrelacjonować sprawę.Czasem ojciec kierował jakieś pytanie do niego, ale widać było,że oboje przywykli do pracowania razem i porozumiewają sięnieledwie szyfrem, za którym Chase nie nadążał.- Tak to wygląda - podsumowała Anne.- Przyszło mi do głowy,że gdybyś zechciał pogadać ze swoimi kolegami z policji, bardzo byśnam pomógł.Na przykład brak nam informacji, czy przy Grahamieznaleziono portfel i dyskietkę.I czy były jakieś ślady walki.Bo jeślinie, jeśli ten szantażysta wszystko sobie wymyślił, to nie mam pojęcia,dlaczego inspektorzy podejrzewają Rachel.- Rozumiem - powiedział Ben i zwrócił się do Chase'a.- Napewno nie chcecie zgłosić tego telefonu szantażysty?- Tato, przecież ci tłumaczyłam - odezwała się Anne, zanimChase zdążył otworzyć usta.- Moim zdaniem, powinniście - oświadczył Ben.- A co zamierzapan zrobić, kiedy on ponownie zadzwoni?Tym razem Chase miał gotową odpowiedz.Omówił to z Anneprzy kolacji.- Będę grał na zwłokę - odparł.- Powiem, że na zebranie takiejsumy potrzebuję więcej czasu.- A jeśli się nie uda? - Jeżeli facet rzeczywiście zechce wrobić Rachel, to chybamusimy liczyć na to, że policja dojdzie prawdy.Audził się, że Ben poprze go w tym przypuszczeniu, ale tenpowiedział tylko:- Od razu niech się pan stara wytargować jak najwięcej czasu.Boraz może się udać, a drugi raz na pewno nie.- Będę o tym pamiętał.- Sądzisz, że warto by nagrać tę rozmowę? - spytała Anne.- Owszem.Pożyczę panu magnetofon, który podłączy pan dotelefonu u siebie w gabinecie - wyjaśnił Ben Chase'owi.-Automatycznie rejestruje rozmowy, a ten facet może powiedzieć coś,co będzie warto mieć na taśmie.Ale muszę wiedzieć jedno: czy niema takiej możliwości, że pańska siostra zabiła tego człowieka?Choćby niechcący?- Nie.Wykluczone.Ben nadal patrzył na Chase'a sceptycznie.- Nawet gdyby w normalnych warunkach panu nie skłamała,jeżeli boi się, że prawda może ją doprowadzić do.- Ona się tylko boi, żeby pochopnie nie postawiono jej zarzutu.Ben skinął tylko głową, ale chyba nie był do końca przekonany oniewinności Rachel.Trudno się jednak dziwić, skoro inspektorzyprowadzący śledztwo też nie potrafili jej tak łatwo wyrzucić z kręgupodejrzeń.- Rozmawiał pan z adwokatem? - spytał Ben.Chase pokręciłgłową.- Rozważałem taką możliwość, ale moja córka zaangażowałapańską córkę, więc.A uważa pan, że powinienem?- Nie twierdzę, że jest to absolutnie koniecznie, ale powinien panmieć kogoś w zanadrzu.%7łeby nie musiał pan potem szukać wpopłochu byle kogo, jeżeli policja wezwie Rachel na dalszeprzesłuchania.Mróz przeszedł Chase'owi po krzyżu.Ben użył wprawdzie słowa jeżeli", ale zabrzmiało to bardziej jak kiedy".- Poszukać wam kogoś, kto w razie czego będzie mógł pomóc? -spytał.- Byłbym panu zobowiązany.Po chwili milczenia Anne wtrąciła:- A co sądzisz o naszych domysłach?- Moim zdaniem uchwyciliście trzy najbardziej prawdopodobnemożliwości.Było to zabójstwo albo zupełnie przypadkowe, albozwiązane ze sprawą, którą zajmował się Graham, albo z pobudeknieznanych.Spróbuję zasięgnąć języka, może się czegoś dowiem.Chyba można założyć, że zabójca znał Grahama albo działał wporozumieniu z kimś takim.Ponieważ szantażysta wiedział, kim jestRachel, i że lepiej wyłudzić pieniądze od Chase'a.- Ben urwał ipokiwał głową.- Im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się,że mogło to mieć związek ze sprawą.Musiało coś w niej śmierdzieć,skoro Graham do tego stopnia się martwił, żeby nikt nie zajrzał dojego notatek, że nie trzymał ich na twardym dysku.A zaraz potemzginął.To może być zbieg okoliczności, ale przeczucie mówi mi coinnego.Bo gdyby na przykład któryś z członków gangu zwęszył wnim gliniarza, to załatwiliby go w jednej chwili.A te nazwiska? Ile ichfiguruje w tych plikach?- Dwanaście - powiedziała Anne.- Oprócz nazwisk mamyrównież daty urodzenia, numery ubezpieczenia społecznego i adresy.Przy niektórych są też dodatkowe informacje.Ale nic innego nieprzychodzi ci do głowy? Niczego nie przeoczyłam?- Dlaczego miałabyś coś przeoczyć? - spytał Ben z uśmiechem.-Przecież uczyłaś się od mistrza.Chase spojrzał na Anne, sprawdzając jej reakcję na żart ojca.Anne uśmiechnęła się do niego lekko i powiedziała:- Może i tak, ale nie mam takich znajomości jak ty.Spróbujeszczegoś się dla nas wywiedzieć?Nie odpowiedział od razu.Chase aż ścierpł na myśl, że Benmógłby odmówić.- Kochanie, jak daleko chcesz się w to zaangażować? - spytał wkońcu.- Jak to?- No ty, osobiście.Jak daleko chcesz zabrnąć sama? Przecieżmówimy o próbie ustalenia zabójcy.- Zdaję sobie sprawę.Uznaliśmy, że skoro Chase i Rachel niechcą zgłaszać tego na policję, to najlepiej wynająć prywatnegodetektywa.- Anne - przerwał jej Ben.- Jeżeli zabójca zwęszy, co knujecie,to jak, twoim zdaniem, postąpi? Niezależnie od tego, czy jestczłonkiem gangu fałszerzy, czy nienawidzi Grahama, czy.W tym momencie Chase'owi przyszło do głowy, że chyba istotnieporywa się wraz z Anne z motyką na słońce.Przecież uprzedzała go,że lepiej żeby nie interesowali się fałszerzami, o ile nie będzie toabsolutnie nieodzowne, bo to mogą nie być najsympatyczniejsi ludzie.Dlaczego nie rozszyfrował od razu tej aluzji? Nawet jeżelizabójca nie jest członkiem gangu, to na pewno nie chce byćschwytany.- Anne, tropienie zabójców to nie twoja sprawa - przestrzegł jąojciec.- Za to płacą inspektorom policji.Każ więc Rachel oddać imdyskietkę, bo może nie mają najnowszej, i niech sami zdecydują, czyśmierć Grahama mogła mieć związek z prowadzoną przez niegosprawą.Przykro mi - zwrócił się do Chase'a.- Wiem, że chce panpomóc siostrze, ale sam pan ma córkę, chyba więc mnie panzrozumie.- Tato, obiecałam pomóc Chase'owi i Rachel - oznajmiła Annenieco napiętym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]