[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wolałabyś dzielić pokój z Jenną?- Tak.- Dobrze, nie ma problemu.Andie z kolei ciekawa była, czy małego chłopca można tak samo tulić jak małądziewczynkę.- Oczywiście.Chłopcy tak jak dziewczynki potrzebują wiele miłości.Kiedy synowie Grady'ego posprzątali ze stołu, a Teresa napełniła zlew wodą izaczęła zmywać naczynia, Kirk podszedł do żony i usiadł obok na krześle.- Tylko nigdzie się stąd nie ruszaj.Dość się dziś napracowałaś.Nie zamierzała protestować.Nogi miała spuchnięte, obolałe.Zdjęła buty.Widząc to, Kirk schylił się, żeby pomasować jej stopy.Zamknęła oczy i westchnęłabłogo.- Czy już ci dziś mówiłam, jaki jesteś wspaniały?Zewsząd dobiegały ją odgłosy krzątaniny.Dziewczynki siedziały na drewnianejpodłodze pochłonięte grą planszową, dorośli zaś pomagali w kuchni, jak zwykleśmiejąc się i żartując.- Przepraszam, papużki - rzekł Grady, przeciskając się za krzesłami.- Rozpalęw kominku.Robi się trochę chłodno.- Komu chłodno, temu chłodno - powiedział Kirk, tuląc twarz do szyi żony.Akiedy płomienie ognia już strzelały, szepnął jej do ucha: - Moglibyśmy wyjść na półgodzinki i nawet nikt by się nie zorientował.- Co masz na myśli? - spytała, podpierając się na łokciach.- 214 -SRSkinął głową w stronę okna.Na zewnątrz zmierzchało; niebo było prawieczarne.- %7łe jest idealny wieczór na przejażdżkę kanadyjką po jeziorze.- Kanadyjką, powiadasz?Roześmiała się, doskonale wiedząc, o co mu chodzi, po czym zerknęła przezramię.Faktycznie, wszyscy byli zajęci.Nikt by nawet nie zauważył ich nieobecności.- No dobra.- Cudownie.Wychodząc wez kurtkę, a ja polecę po koc.Spotkamy się zachwilę na pomoście.Podniecona niczym niegrzeczna dziewczynka wymykająca się z domu narandkę, Claire skierowała się do drzwi, po drodze ściągając z wieszaka ciepłą kurtkę.Ostatni raz kochała się w chybotliwej łódce, kiedy miała dwadzieścia cztery lata, ibyło to prawdziwe wyzwanie.Teraz miała trzydzieści siedem lat i była w siódmymmiesiącu ciąży.Chyba oboje zwariowali.Stała z ręką na klamce, kiedy nagle zauważyła Mallory, która obserwowałakażdy jej ruch.Claire położyła palec na ustach.- Ciii.Przyjaciółka mrugnęła do niej porozumiewawczo.- Uważajcie na sowy.Claire zamknęła cicho drzwi, starając się powstrzymać śmiech.Czasem,pomyślała, przyjaciele zbyt dobrze nas znają.- 215 -SR [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Wolałabyś dzielić pokój z Jenną?- Tak.- Dobrze, nie ma problemu.Andie z kolei ciekawa była, czy małego chłopca można tak samo tulić jak małądziewczynkę.- Oczywiście.Chłopcy tak jak dziewczynki potrzebują wiele miłości.Kiedy synowie Grady'ego posprzątali ze stołu, a Teresa napełniła zlew wodą izaczęła zmywać naczynia, Kirk podszedł do żony i usiadł obok na krześle.- Tylko nigdzie się stąd nie ruszaj.Dość się dziś napracowałaś.Nie zamierzała protestować.Nogi miała spuchnięte, obolałe.Zdjęła buty.Widząc to, Kirk schylił się, żeby pomasować jej stopy.Zamknęła oczy i westchnęłabłogo.- Czy już ci dziś mówiłam, jaki jesteś wspaniały?Zewsząd dobiegały ją odgłosy krzątaniny.Dziewczynki siedziały na drewnianejpodłodze pochłonięte grą planszową, dorośli zaś pomagali w kuchni, jak zwykleśmiejąc się i żartując.- Przepraszam, papużki - rzekł Grady, przeciskając się za krzesłami.- Rozpalęw kominku.Robi się trochę chłodno.- Komu chłodno, temu chłodno - powiedział Kirk, tuląc twarz do szyi żony.Akiedy płomienie ognia już strzelały, szepnął jej do ucha: - Moglibyśmy wyjść na półgodzinki i nawet nikt by się nie zorientował.- Co masz na myśli? - spytała, podpierając się na łokciach.- 214 -SRSkinął głową w stronę okna.Na zewnątrz zmierzchało; niebo było prawieczarne.- %7łe jest idealny wieczór na przejażdżkę kanadyjką po jeziorze.- Kanadyjką, powiadasz?Roześmiała się, doskonale wiedząc, o co mu chodzi, po czym zerknęła przezramię.Faktycznie, wszyscy byli zajęci.Nikt by nawet nie zauważył ich nieobecności.- No dobra.- Cudownie.Wychodząc wez kurtkę, a ja polecę po koc.Spotkamy się zachwilę na pomoście.Podniecona niczym niegrzeczna dziewczynka wymykająca się z domu narandkę, Claire skierowała się do drzwi, po drodze ściągając z wieszaka ciepłą kurtkę.Ostatni raz kochała się w chybotliwej łódce, kiedy miała dwadzieścia cztery lata, ibyło to prawdziwe wyzwanie.Teraz miała trzydzieści siedem lat i była w siódmymmiesiącu ciąży.Chyba oboje zwariowali.Stała z ręką na klamce, kiedy nagle zauważyła Mallory, która obserwowałakażdy jej ruch.Claire położyła palec na ustach.- Ciii.Przyjaciółka mrugnęła do niej porozumiewawczo.- Uważajcie na sowy.Claire zamknęła cicho drzwi, starając się powstrzymać śmiech.Czasem,pomyślała, przyjaciele zbyt dobrze nas znają.- 215 -SR [ Pobierz całość w formacie PDF ]