[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym, co naprawdę wyniosło naszą firmę na szczyty, były relacje między nami,dyrektorami, a naszymi pracownikami.Nasi pracownicy to nasi koledzy.Mam tu na myślisprzedawców w sklepach, pracowników w magazynach i ośrodkach dystrybucji, a tak\e kierowcówcię\arówek, płatnych zwykle od godziny w swej naprawdę cię\kiej pracy.Nasze stosunki zpracownikami mo\na nazwać partnerskimi w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.To one sąprzyczyną tego, \e potrafimy prześcignąć ka\dą konkurencję, a nawet własne oczekiwania.Bardzo chciałbym Wam powiedzieć, \e partnerskie stosunki w pracy były częścią megomistrzowskiego planu, \e ju\ jako młody człowiek miałem wizję gigantycznej firmy zajmującej sięhandlem detalicznym, w której pracownicy będą wynagradzani zale\nie od dochodów tej firmy i \edawno dostrzegłem, i\ pracownicy mogą mieć wpływ na decyzje, od których zale\ą zyski firmy.Chciałbym się pochwalić, \e od samego początku istnienia sieci Wal-Mart nasi pracownicyzarabiali lepiej ni\ ludzie z innych przedsiębiorstw, a zwierzchnicy traktowali ich jak równychsobie.Chętnie bym to wszystko opowiedział, tylko \e niestety nie byłoby w tym ani zdzbłaprawdy.Na początku byłem takim sknerą, \e naprawdę kiepsko płaciłem naszym pracownikom.Kierownictwu wiodło się lepiej.Kiedy zaczęliśmy rozszerzać sieć sklepów, dopuściłem doudziałów dyrektorów z poszczególnych domów.Ludzie tacy jak Willard Walker, Charlie Baum iCharlie Cate, o których ju\ mówiłem, od początku mieli udział w dochodach ze sprzeda\y, ale nasisprzedawcy byli opłacani od godziny i tak nisko, jak tylko to było mo\liwe.Szczerze mówiąc, takwtedy było w handlu detalicznym, szczególnie w niezale\nych sklepach wielobran\owych.CHARLIE BAUM:Gdy przejąłem sklep w Fayetteville, a było to w maju 1955 r., Sam płacił dziewczynom po50 centów za godzinę.Kiedy doszło do pierwszej wypłaty, pomyślałem, \e to tyle, co kotnapłakał, i podniosłem im w następnym tygodniu płacę do 75 centów za godzinę.Zarazmiałem telefon od Sama: Charlie, nie podnosimy zarobków o ćwierć dolara, najwy\ej o7910 centów na godzinę.Ale ja nie obni\yłem stawki.Uparłem się przy 75 centach, bo tedziewczyny rzeczywiście na to zasługiwały.Nasz sklep był naprawdę popularny izarabialiśmy całkiem ładne pieniądze.Nie przypominam sobie, \ebym był a\ takim kutwą, ale sądzę, \e Charlie ma rację.U nas niezarabiało się za du\o.Nie chodzi o to, \e byłem bez serca.Chciałem, \eby wszystkim się dobrzewiodło.Na początku całego interesu byłem jednak tak zaślepiony walką z konkurencją i takchciałem odnieść sukces, \e nie dostrzegałem najbardziej podstawowych prawd, które przyczyniłysię pózniej do rozwoju firmy.Widzicie, w handlu detalicznym płace są najwa\niejszą częściąkosztów ogólnych, a koszty ogólne podstawowym czynnikiem decydującym o mar\y zysku.Tobyło prawdą kiedyś i jest nią dzisiaj.W dawnych latach tak byłem owładnięty pragnieniemuzyskania 6-procentowej mar\y zysku, \e ignorowałem najprostsze potrzeby naszychpracowników.Teraz wstyd mi z tego powodu.Nie dostrzegałem jeszcze innej prawdy, która okazała się paradoksem podobnym do tego, \e whandlu po obni\onych cenach obowiązuje zasada, \e im ni\szy narzut, tym wy\szy zysk.Otó\ niedostrzegałem, \e im więcej zysków rozdziela się między pracowników czy to w formie wypłat ipremii, czy w formie zachęt i akcji po ni\szej cenie tym więcej zysków przypada całej firmie.Dlaczego? Poniewa\ pracownicy tak traktują klientów, jak sami są traktowani przez dyrektorów.Dobrze obsłu\eni klienci przychodzą i przychodzą, a to jest podstawa całego handlu.Nigdy nieosiągnie się stałych dochodów przez ściąganie ludzi na jednorazowe wyprzeda\e po niskich cenachlub przez finansowanie kosztownej reklamy.Lojalni i zadowoleni klienci są tym, co przynosi sieciWal-Mart krociowe zyski.Ludzie wracają do nas, bo są lepiej obsłu\eni ni\ w innych sklepach.Najistotniejszym zatem zródłem sukcesu są kontakty sprzedawcy z klientem.Prawda ta nie dotarła do mnie zbyt szybko.Najbardziej właśnie \ałuję tego, \e od samegopoczątku, kiedy staliśmy się spółką handlową w 1971 r., nie włączyłem naszych pracowników doplanu podziału zysków; zyski były tylko dla kierownictwa.W tamtych latach nie było w mymotoczeniu nikogo, kto zwróciłby mi na to wszystko uwagę, a poza tym byłem zbyt przera\onywłasnymi długami i zbyt szybko chciałem do czegoś dojść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Tym, co naprawdę wyniosło naszą firmę na szczyty, były relacje między nami,dyrektorami, a naszymi pracownikami.Nasi pracownicy to nasi koledzy.Mam tu na myślisprzedawców w sklepach, pracowników w magazynach i ośrodkach dystrybucji, a tak\e kierowcówcię\arówek, płatnych zwykle od godziny w swej naprawdę cię\kiej pracy.Nasze stosunki zpracownikami mo\na nazwać partnerskimi w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.To one sąprzyczyną tego, \e potrafimy prześcignąć ka\dą konkurencję, a nawet własne oczekiwania.Bardzo chciałbym Wam powiedzieć, \e partnerskie stosunki w pracy były częścią megomistrzowskiego planu, \e ju\ jako młody człowiek miałem wizję gigantycznej firmy zajmującej sięhandlem detalicznym, w której pracownicy będą wynagradzani zale\nie od dochodów tej firmy i \edawno dostrzegłem, i\ pracownicy mogą mieć wpływ na decyzje, od których zale\ą zyski firmy.Chciałbym się pochwalić, \e od samego początku istnienia sieci Wal-Mart nasi pracownicyzarabiali lepiej ni\ ludzie z innych przedsiębiorstw, a zwierzchnicy traktowali ich jak równychsobie.Chętnie bym to wszystko opowiedział, tylko \e niestety nie byłoby w tym ani zdzbłaprawdy.Na początku byłem takim sknerą, \e naprawdę kiepsko płaciłem naszym pracownikom.Kierownictwu wiodło się lepiej.Kiedy zaczęliśmy rozszerzać sieć sklepów, dopuściłem doudziałów dyrektorów z poszczególnych domów.Ludzie tacy jak Willard Walker, Charlie Baum iCharlie Cate, o których ju\ mówiłem, od początku mieli udział w dochodach ze sprzeda\y, ale nasisprzedawcy byli opłacani od godziny i tak nisko, jak tylko to było mo\liwe.Szczerze mówiąc, takwtedy było w handlu detalicznym, szczególnie w niezale\nych sklepach wielobran\owych.CHARLIE BAUM:Gdy przejąłem sklep w Fayetteville, a było to w maju 1955 r., Sam płacił dziewczynom po50 centów za godzinę.Kiedy doszło do pierwszej wypłaty, pomyślałem, \e to tyle, co kotnapłakał, i podniosłem im w następnym tygodniu płacę do 75 centów za godzinę.Zarazmiałem telefon od Sama: Charlie, nie podnosimy zarobków o ćwierć dolara, najwy\ej o7910 centów na godzinę.Ale ja nie obni\yłem stawki.Uparłem się przy 75 centach, bo tedziewczyny rzeczywiście na to zasługiwały.Nasz sklep był naprawdę popularny izarabialiśmy całkiem ładne pieniądze.Nie przypominam sobie, \ebym był a\ takim kutwą, ale sądzę, \e Charlie ma rację.U nas niezarabiało się za du\o.Nie chodzi o to, \e byłem bez serca.Chciałem, \eby wszystkim się dobrzewiodło.Na początku całego interesu byłem jednak tak zaślepiony walką z konkurencją i takchciałem odnieść sukces, \e nie dostrzegałem najbardziej podstawowych prawd, które przyczyniłysię pózniej do rozwoju firmy.Widzicie, w handlu detalicznym płace są najwa\niejszą częściąkosztów ogólnych, a koszty ogólne podstawowym czynnikiem decydującym o mar\y zysku.Tobyło prawdą kiedyś i jest nią dzisiaj.W dawnych latach tak byłem owładnięty pragnieniemuzyskania 6-procentowej mar\y zysku, \e ignorowałem najprostsze potrzeby naszychpracowników.Teraz wstyd mi z tego powodu.Nie dostrzegałem jeszcze innej prawdy, która okazała się paradoksem podobnym do tego, \e whandlu po obni\onych cenach obowiązuje zasada, \e im ni\szy narzut, tym wy\szy zysk.Otó\ niedostrzegałem, \e im więcej zysków rozdziela się między pracowników czy to w formie wypłat ipremii, czy w formie zachęt i akcji po ni\szej cenie tym więcej zysków przypada całej firmie.Dlaczego? Poniewa\ pracownicy tak traktują klientów, jak sami są traktowani przez dyrektorów.Dobrze obsłu\eni klienci przychodzą i przychodzą, a to jest podstawa całego handlu.Nigdy nieosiągnie się stałych dochodów przez ściąganie ludzi na jednorazowe wyprzeda\e po niskich cenachlub przez finansowanie kosztownej reklamy.Lojalni i zadowoleni klienci są tym, co przynosi sieciWal-Mart krociowe zyski.Ludzie wracają do nas, bo są lepiej obsłu\eni ni\ w innych sklepach.Najistotniejszym zatem zródłem sukcesu są kontakty sprzedawcy z klientem.Prawda ta nie dotarła do mnie zbyt szybko.Najbardziej właśnie \ałuję tego, \e od samegopoczątku, kiedy staliśmy się spółką handlową w 1971 r., nie włączyłem naszych pracowników doplanu podziału zysków; zyski były tylko dla kierownictwa.W tamtych latach nie było w mymotoczeniu nikogo, kto zwróciłby mi na to wszystko uwagę, a poza tym byłem zbyt przera\onywłasnymi długami i zbyt szybko chciałem do czegoś dojść [ Pobierz całość w formacie PDF ]