[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.144 Jego niezwykły towarzysz natychmiast zniknął.Heike dalej parł naprzód.Na zmianę czołgał się i szedł, z mozołem wdrapując się powapiennych skałach.I nagle, w momencie gdy ogromna błyskawica rozdarła niebo na pół, mały Heike spojrzał wdół i ujrzał miasto, piękne miasto które oznaczało ludzi jedzenie, ciepło i.strach!Doświadczenia Heikego z ludzmi nie należały do najprzyjemniejszych.Sądził, że większośćz nich jest taka jak Solve, bo niby dlaczego miałoby być inaczej? Czy krótkie spotkanie zistotą innego pokroju mogła wystarczyć, by znikła nieufność dziecka skrzywdzonego przezdorosłego?Heike był przekonany, że miasteczko oznacza kolejne lata niewoli, spędzone w klatce.Choć całym sercem, jak jeszcze nigdy dotąd, zapragnął znalezć się wśród ludzi, nie ruszyłsię z miejsca.Usiadł na trawie popłakując z żalu i samotności.Niedaleko od niego, na wyżynie, na której siedział, dostrzegł łagodnie zaokrąglony szczytwzgórza.Stało na nim coś, co zostało wzniesione ludzką ręką.Wysokie rusztowanie,zbudowane z drewnianych bali, a na nim gruby pal, na którego końcu umieszczonopoprzeczną belkę.Z belki zwisał sznur zakończony pętlą.Zdaniem Heikego wyglądało todziwnie, dłużej jednak nie zastanawiał się nad tym.Smutek, od którego ściskało mu sięserce, opanował wszystkie jego myśli.Solve kipiał gniewem.Cóż ta głupia, nędzna chłopka sobie myśli? Dlaczego nie przychodzi?Dotąd nigdy mu się to nie przydarzyło, dopiero teraz, i to w dodatku kiedy był absolutniepewien, że przybędzie do niego na kolanach, błagając, by ją kochał, by mogła należeć doniego bez względu na cenę, jaką przyjdzie jej za to zapłacić.Uznał to za więcej niż dziwne.Nagle zdrętwiał.Znalazł się w potrzasku? Rozejrzał się za możliwością ucieczki.Z drogiwiodącej do Planiny dobiegł odgłos wielu stóp, a w następnej chwili między drzewamidostrzegł gromadę mężczyzn.Solve zawrócił na pięcie i rzucił się do ucieczki w stronę Adelsbergu.Nawoływali się w tym swoim głupim języku.Prawdopodobnie krzyczeli  tam, tam jest! lubcoś równie niemądrego.Durnie, naprawdę wydaje im się, że zdołają pojmać Solvego Lindaz Ludzi Lodu? Przekonają się.Nie bał się ich ani trochę, wiedział, że jest silniejszy, a onigorzko pożałują swoich poczynań! Nie miał jednak ochoty stać się ich więzniem.Słyszał, żesą rozgniewani, poznał to po tonie ich głosów.Nie zamierzał narażać się na przykrości.Iumiał biegać szybciej niż oni.Z jakiego powodu ogarnęła ich taka złość?145 Właściwie mogło to oznaczać tylko jedno: poznali prawdę o Heikem.Może dotarł do ichparszywej wioski, może doniósł na Solvego? Przeklęty szczeniak!Kondycja Solvego okazała się gorsza, niż przypuszczał.Powoli zaczynał tracić oddech,zastanawiał się nad możliwością rzucenia na nich uroku.Ale jak można się skoncentrować,gdy się biegnie potykając o kamienie i wykroty, mając za plecami dyszącą żądzą krwigromadę tubylców?W kościele w Planinie Elena nagle jakby opadła z sił, jęknęła cicho i przestała walczyć.Ksiądz spojrzał na kobiety, które skończyły śpiewną modlitwę do Boga o zmiłowanie w tejsamej chwili, gdy Elena się uspokoiła.Ksiądz także przerwał modły.Jedna z kobiet podeszła do Eleny i usunęła knebel.- To już minęło - powiedziała zmęczona dziewczyna.- Zły człowiek musiał zaniechać swych zaklęć - orzekł ksiądz.- Tak - odparła Elena, podczas gdy kobiety uwalniały ją z więzów.- Jak się czujesz? - zatroszczył się ksiądz.- Już teraz dobrze - szepnęła.- Ale to było straszne! Straszne! Zostać całkowiciepozbawioną własnej woli! - Zadrżała.- Jestem chora! Czuję się zbrukana.Podniosła głowę i popatrzyła po zebranych.- Bardzo was proszę.nie mówcie Milanowi o tym, jak się zachowywałam.To zbyt bolesne,poniżające.Czuję się tak upokorzona, tak bezlitośnie.wykorzystana.Obiecali, że nic mu nie powiedzą.- Dziękuję za pomoc - szepnęła Elena i wybuchnęła płaczem.Ksiądz niespokojnie zerkał ku wrotom kościoła.- Powinienem być teraz z nimi.Ten człowiek to uczeń diabła.Nie mogę zostawiać mychwiernych w tak trudnej chwili.Elena wstała.- I ja także pragnę znalezć się przy baku Milana, być może on mnie potrzebuje.Sądzę, żezły człowiek nie będzie już więcej próbował mnie zhańbić, takie mam przeczucia.Czy mogęiść z wami, ojcze?146 Po krótkiej dyskusji pozwolono jej i tym z kobiet, które tego chciały, ruszył w drogę napołudnie.Ksiądz zabrał z kościoła wielki krucyfiks i niosąc go wysoko nad sobą, ruszył naczele grupy.Elena była teraz całkiem spokojna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl