[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważył, że Susan tańczy ze Stevensonem, jednym z rezy-dentów, i podszedł do nich.Nawet pod workowatymi spodniami i mary-narką, której rękawy musiała podwijać, dostrzegał kształt jej szczupłego,chłopięcego ciała.- Odbijany - powiedział.Stevenson był wysokim wysportowanym facetem o szerokich barach iSusan wydawała się nieco rozczarowana nadejściem Shepparda.On jednaknie dbał o to.Czekał już dość długo.- Oddaję go do dyspozycji, doktorze.Teraz miała jeszcze wokół szyi stetoskop.Spojrzała na niego szklistymioczami.- Masz całkiem dużo w majtkach, jak na panienkę - stwierdziła.Sheppardowi stał tak mocno, że dziękował Bogu za rajstopy.- Na co leżysz? - pytała.- Masz przepuklinę? A może cię zbadać perrectum?Chciała mu włożyć rękę pod spódnicę, ale ją powstrzymał, łapiączgorszone spojrzenie Marylin.- Ach, już wiem! - krzyknęła.- Chodzi o serce.- Przyłożyła stetoskop dojego piersi, przesuwając zimną końcówkę po jego ciele.- Hm - mruknęła.-To serce chyba nie bije.- Wspięła się na palce, by znalezć się bliżej jegoucha.- Chyba cala krew spłynęła ci do chuja.Przywarł do niej.Przetańczyli trzy kawałki, a kiedy podniósł wzrok,Marylin już nie było.Po powrocie światła w ich domu zastał wyłączone.%7łeby pokonaćschody, Sheppard musiał się trzymać poręczy, drugą rękę przyciskając dościany.Wysikał się i obejrzał swoją wiedzmowatą twarz w lustrze.Strąca-jąc klipsy do umywalki, wyszedł z łazienki niepewnym krokiem.Marylinczekała w salonie.Owinęła się w tyle koców, że wyglądała jak kokon.- Zrobiłeś to - powiedziała.- Naprawdę to zrobiłeś.-Co?,- Pieprzysz tę kobietę.Roześmiał się na samą myśl.- Nie powiedziałbym, że lo ja ją pieprzę.- A więc postanowiłeś skorzystać z mojej propozycji.LRT- Tej, żebyśmy się przestali pierdolić, czy tej, żebym się pierdolił pozadomem?- Naprawdę myślałam, że tego nie zrobisz.- A niby od czego jest dziewczyna? - stwierdził i powlókł się do sypialni.Kiedy się obudził rano, Marylin przyglądała mu się ze swojego łóżka.Kac spowijał go niczym żałobny kir.- Wszystko mi jedno - powiedziała.- Nie chcę tylko tego widzieć.Sheppard obejrzał się od stóp do głów.Wciąż był ubrany jak kobieta.Musiał się ogarnąć.- Obiecaj mi - zażądała.On jednak nie potrafił się na to zdobyć.Tej samej jesieni przeniósł się z Marylin do domu przy Lake Road, którymiał trzy sypialnie na piętrze, pirs do cumowania łodzi i oszkloną werandę zprzepięknym widokiem.Nad jeziorem wisiały chmury w kształcie spodkówpogrupowane w różne odcienie szarości, wszystkie brzemienne od śniegu.Sheppard pomyślał, że każdy akwen jest wielką tajemnicą pokazującą co-dziennie oblicza tak różne i nieprzeniknione jak tekst w alfabecie Majów.Przenosiny uszczęśliwiły Marylin, która rzuciła się w wir urządzania domu,zostawiając mu tylko decyzje dotyczące jego gabinetu oraz hangaru.Trochęsię uspokoiła, zrobiła potulniejsza.Którejś nocy rozmawiali, leżąc każde wswoim łóżku.Ledwie rozpoznawał jej sylwetkę w ciemności, kiedy mumówiła, że chciałaby spróbować.Następnego popołudnia ostrzegł ją: Jadędo domu na lunch", zerknął tylko na kanapkę i szklankę mleka, które muprzygotowała, i popędził na górę do sypialni.Urządzając dom, Marylinkazała mu kupić dwa łóżka, żeby jej nie budził, wstając w nocy wezwany doszpitala.Czekała teraz na niego w swoim, jeszcze ciepła po kąpieli, czysta ibezwonna.Poły jej białego szlafroka rozchylały się jak płatki kwiatu.Pa-trzyła w okno, kiedy się rozbierał, układając marynarkę, spodnie i koszulęna krześle obok łóżka.Gdy się na niej położył, naprężyła się.- Jesteś zimny - powiedziała.Pocałowali się.Jej usta, miękkie wargiidealnie pasujące do jego warg, były tak samo znajome, jak dziwnie meta-liczny smak jej sutków.Sheppard tak doskonale pamiętał kolejność ruchówpodczas ich stosunku, jak drogę po ciemku z salonu do sypialni.Miałazamknięte oczy i wyraz bólu na twarzy, kiedy w nią wchodził.Dopiero nasamym końcu, patrząc na jej twarz, zaczął się niepokoić, że mogłaby po-LRTwiedzieć coś, co go rozczaruje.Ale nie rozmawiali przez kilka minut powszystkim.W końcu pocałowała go w policzek i objęła za szyję.- Było cudownie - powiedziała.Poszedł do łazienki.Obmył się nadumywalką, dumny z wielkości penisa po wytrysku.Potem się ubrał, zjadłkanapkę i wypił mleko.Jadąc z powrotem do pracy, czuł się, jakby wracałwłaśnie z alternatywnej rzeczywistości.Jakby Marylin, Rost i ich wspólneżycie tylko mu się śniły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zauważył, że Susan tańczy ze Stevensonem, jednym z rezy-dentów, i podszedł do nich.Nawet pod workowatymi spodniami i mary-narką, której rękawy musiała podwijać, dostrzegał kształt jej szczupłego,chłopięcego ciała.- Odbijany - powiedział.Stevenson był wysokim wysportowanym facetem o szerokich barach iSusan wydawała się nieco rozczarowana nadejściem Shepparda.On jednaknie dbał o to.Czekał już dość długo.- Oddaję go do dyspozycji, doktorze.Teraz miała jeszcze wokół szyi stetoskop.Spojrzała na niego szklistymioczami.- Masz całkiem dużo w majtkach, jak na panienkę - stwierdziła.Sheppardowi stał tak mocno, że dziękował Bogu za rajstopy.- Na co leżysz? - pytała.- Masz przepuklinę? A może cię zbadać perrectum?Chciała mu włożyć rękę pod spódnicę, ale ją powstrzymał, łapiączgorszone spojrzenie Marylin.- Ach, już wiem! - krzyknęła.- Chodzi o serce.- Przyłożyła stetoskop dojego piersi, przesuwając zimną końcówkę po jego ciele.- Hm - mruknęła.-To serce chyba nie bije.- Wspięła się na palce, by znalezć się bliżej jegoucha.- Chyba cala krew spłynęła ci do chuja.Przywarł do niej.Przetańczyli trzy kawałki, a kiedy podniósł wzrok,Marylin już nie było.Po powrocie światła w ich domu zastał wyłączone.%7łeby pokonaćschody, Sheppard musiał się trzymać poręczy, drugą rękę przyciskając dościany.Wysikał się i obejrzał swoją wiedzmowatą twarz w lustrze.Strąca-jąc klipsy do umywalki, wyszedł z łazienki niepewnym krokiem.Marylinczekała w salonie.Owinęła się w tyle koców, że wyglądała jak kokon.- Zrobiłeś to - powiedziała.- Naprawdę to zrobiłeś.-Co?,- Pieprzysz tę kobietę.Roześmiał się na samą myśl.- Nie powiedziałbym, że lo ja ją pieprzę.- A więc postanowiłeś skorzystać z mojej propozycji.LRT- Tej, żebyśmy się przestali pierdolić, czy tej, żebym się pierdolił pozadomem?- Naprawdę myślałam, że tego nie zrobisz.- A niby od czego jest dziewczyna? - stwierdził i powlókł się do sypialni.Kiedy się obudził rano, Marylin przyglądała mu się ze swojego łóżka.Kac spowijał go niczym żałobny kir.- Wszystko mi jedno - powiedziała.- Nie chcę tylko tego widzieć.Sheppard obejrzał się od stóp do głów.Wciąż był ubrany jak kobieta.Musiał się ogarnąć.- Obiecaj mi - zażądała.On jednak nie potrafił się na to zdobyć.Tej samej jesieni przeniósł się z Marylin do domu przy Lake Road, którymiał trzy sypialnie na piętrze, pirs do cumowania łodzi i oszkloną werandę zprzepięknym widokiem.Nad jeziorem wisiały chmury w kształcie spodkówpogrupowane w różne odcienie szarości, wszystkie brzemienne od śniegu.Sheppard pomyślał, że każdy akwen jest wielką tajemnicą pokazującą co-dziennie oblicza tak różne i nieprzeniknione jak tekst w alfabecie Majów.Przenosiny uszczęśliwiły Marylin, która rzuciła się w wir urządzania domu,zostawiając mu tylko decyzje dotyczące jego gabinetu oraz hangaru.Trochęsię uspokoiła, zrobiła potulniejsza.Którejś nocy rozmawiali, leżąc każde wswoim łóżku.Ledwie rozpoznawał jej sylwetkę w ciemności, kiedy mumówiła, że chciałaby spróbować.Następnego popołudnia ostrzegł ją: Jadędo domu na lunch", zerknął tylko na kanapkę i szklankę mleka, które muprzygotowała, i popędził na górę do sypialni.Urządzając dom, Marylinkazała mu kupić dwa łóżka, żeby jej nie budził, wstając w nocy wezwany doszpitala.Czekała teraz na niego w swoim, jeszcze ciepła po kąpieli, czysta ibezwonna.Poły jej białego szlafroka rozchylały się jak płatki kwiatu.Pa-trzyła w okno, kiedy się rozbierał, układając marynarkę, spodnie i koszulęna krześle obok łóżka.Gdy się na niej położył, naprężyła się.- Jesteś zimny - powiedziała.Pocałowali się.Jej usta, miękkie wargiidealnie pasujące do jego warg, były tak samo znajome, jak dziwnie meta-liczny smak jej sutków.Sheppard tak doskonale pamiętał kolejność ruchówpodczas ich stosunku, jak drogę po ciemku z salonu do sypialni.Miałazamknięte oczy i wyraz bólu na twarzy, kiedy w nią wchodził.Dopiero nasamym końcu, patrząc na jej twarz, zaczął się niepokoić, że mogłaby po-LRTwiedzieć coś, co go rozczaruje.Ale nie rozmawiali przez kilka minut powszystkim.W końcu pocałowała go w policzek i objęła za szyję.- Było cudownie - powiedziała.Poszedł do łazienki.Obmył się nadumywalką, dumny z wielkości penisa po wytrysku.Potem się ubrał, zjadłkanapkę i wypił mleko.Jadąc z powrotem do pracy, czuł się, jakby wracałwłaśnie z alternatywnej rzeczywistości.Jakby Marylin, Rost i ich wspólneżycie tylko mu się śniły [ Pobierz całość w formacie PDF ]