[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kostogłotow dotknął jej ręki swoim łapskiem:- Wiero Korniljewno! Sto procent gwarancji, że ich nie znajdzie! I nigdy nie zobaczymnie w butach na oddziale.- A na spacerze?- Tam nie pozna, że jestem z jego oddziału! Chce pani - możemy napisać dla hecyanonimowy donos na mnie, że trzymam buty w sali: niech przyjdzie z dwiema salowymi,niech szukają - nigdy nie znajdą!- A czy to ładnie pisać donosy? - Znów zmrużyła oczy.Jeszcze coś: po co malowała usta? Szminka nie pasowała do jej subtelności, naruszaładelikatne rysy, raziła.Westchnął:- Ale ludzie je piszą, Wiero Korniljewno, i to jeszcze jak! W dodatku skutecznie.Rzymianie mawiali: testis unus - testis nullus, jeden świadek - to nie świadek.A wdwudziestym wieku nie potrzeba nawet tego jednego.Wystarczy donos.Odwróciła wzrok.To nie był dobry temat.- I gdzie je pan schowa?- Buty? Są dziesiątki sposobów na każdą porę roku.Może schowam je do pieca, możewywieszę na sznurku za okno.Proszę się nie martwić!Nie mogła powstrzymać się od śmiechu i nie wątpiła, że Kostogłotow przechytrzylekarza naczelnego.- A jak się panu udało przemycić je do szpitala?- To było całkiem łatwe.W tej klitce, w której się przebierałem, schowałem je zadrzwiami.Salowa zgarnęła moje rzeczy do worka i wyniosła do przechowalni.Po wyjściu złazni zawinąłem buty w gazetę i wziąłem do sali.Rozmawiali o jakichś głupstwach.Miała tyle pracy, po co tu siedziała?Rusanow spał, pocił się, ale spał i nie wymiotował.Ganhart jeszcze raz sprawdziła mupuls i już miała wyjść, ale coś sobie przypomniała i spytała Kostogłotowa:- Aha, czy dostaje pan dodatkową porcję?- Nie dostaję - nastawił uszu Kostogłotow.- A więc od jutra będzie pan dostawać.Codziennie dwa jajka, dwa kubki mleka i pięćdeka masła.- Co? Czy ja się nie przesłyszałem? Przecież nigdy w życiu nikt mnie tak nie karmił!A zresztą, może to i sprawiedliwe.W końcu za to chorowanie nie dostanę w pracy ani grosza.- Dlaczego?- Zwyczajnie.Za krótko należę do związków zawodowych.Trzeba należeć conajmniej pół roku, żeby mieć prawo do płatnego zwolnienia.- Ojej! I jak to się stało?- Po prostu odzwyczaiłem się od normalnego życia.Przyjechałem na zesłanie, skądmiałem wiedzieć, że najważniejsza rzecz to związki?Taki sprytny, a równocześnie taki zagubiony i nieżyciowy.O te dodatkowe porcje dlaniego walczyła osobiście i wcale nie było to łatwe.Trzeba iść, nie można tracić całego dniana pogaduszki.Otwierała już drzwi, gdy zawołał wesoło:- A może chce pani przekupić starostę? Od pierwszego dnia wpadam w szponykorupcji! Będą mnie dręczyć wyrzuty sumienia, zobaczy pani!Ganhart wyszła.Po obiedzie zajrzała jednak znowu, musiała rzucić okiem na Rusanowa.Dowiedziała się też, że spodziewany obchód lekarza naczelnego odbędzie się już jutro.Miała więc dodatkowe zajęcie - musiała skontrolować szafki pacjentów, gdyż NizamutdinBachramowicz z niezwykłą skrupulatnością wymagał, by w szafkach nie było okruchów,niepotrzebnych zapasów, a najlepiej - w ogóle nic oprócz przydziałowego chleba i cukru.Sprawdzał też czystość - swym sokolim okiem potrafił wypatrzeć brud w takich miejscach, żenawet kobieta by nie zauważyła.Wiera Korniljewna weszła na piętro, zadarła głowę i uważnie obejrzała wszystkiezakamarki wysokich szpitalnych sufitów.W kącie nad Sibgatowem dostrzegła pajęczynę(zrobiło się widniej, na dworze zaświeciło słońce).Wezwała salową - była to Jelizawieta Anatoljewna, tajemniczym zrządzeniem losuwszystkie takie alarmy zdarzały się akurat podczas jej dyżurów - wytłumaczyła, co i jaknależy posprzątać na jutro, po czym pokazała pajęczynę, Jelizawieta Anatoljewna wydobyła zkieszeni fartucha okulary, założyła je i powiedziała:- Rzeczywiście, ma pani absolutną słuszność.Co za okropność! - Zdjęła okulary iposzła po drabinę.Sprzątała zawsze bez okularów.Ganhart ponownie weszła do sali męskiej.Rusanow jeszcze spał, pocił się, ale tętnonieco spadło.Kostogłotow właśnie wkładał szlafrok i buty - wybierał się na spacer [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Kostogłotow dotknął jej ręki swoim łapskiem:- Wiero Korniljewno! Sto procent gwarancji, że ich nie znajdzie! I nigdy nie zobaczymnie w butach na oddziale.- A na spacerze?- Tam nie pozna, że jestem z jego oddziału! Chce pani - możemy napisać dla hecyanonimowy donos na mnie, że trzymam buty w sali: niech przyjdzie z dwiema salowymi,niech szukają - nigdy nie znajdą!- A czy to ładnie pisać donosy? - Znów zmrużyła oczy.Jeszcze coś: po co malowała usta? Szminka nie pasowała do jej subtelności, naruszaładelikatne rysy, raziła.Westchnął:- Ale ludzie je piszą, Wiero Korniljewno, i to jeszcze jak! W dodatku skutecznie.Rzymianie mawiali: testis unus - testis nullus, jeden świadek - to nie świadek.A wdwudziestym wieku nie potrzeba nawet tego jednego.Wystarczy donos.Odwróciła wzrok.To nie był dobry temat.- I gdzie je pan schowa?- Buty? Są dziesiątki sposobów na każdą porę roku.Może schowam je do pieca, możewywieszę na sznurku za okno.Proszę się nie martwić!Nie mogła powstrzymać się od śmiechu i nie wątpiła, że Kostogłotow przechytrzylekarza naczelnego.- A jak się panu udało przemycić je do szpitala?- To było całkiem łatwe.W tej klitce, w której się przebierałem, schowałem je zadrzwiami.Salowa zgarnęła moje rzeczy do worka i wyniosła do przechowalni.Po wyjściu złazni zawinąłem buty w gazetę i wziąłem do sali.Rozmawiali o jakichś głupstwach.Miała tyle pracy, po co tu siedziała?Rusanow spał, pocił się, ale spał i nie wymiotował.Ganhart jeszcze raz sprawdziła mupuls i już miała wyjść, ale coś sobie przypomniała i spytała Kostogłotowa:- Aha, czy dostaje pan dodatkową porcję?- Nie dostaję - nastawił uszu Kostogłotow.- A więc od jutra będzie pan dostawać.Codziennie dwa jajka, dwa kubki mleka i pięćdeka masła.- Co? Czy ja się nie przesłyszałem? Przecież nigdy w życiu nikt mnie tak nie karmił!A zresztą, może to i sprawiedliwe.W końcu za to chorowanie nie dostanę w pracy ani grosza.- Dlaczego?- Zwyczajnie.Za krótko należę do związków zawodowych.Trzeba należeć conajmniej pół roku, żeby mieć prawo do płatnego zwolnienia.- Ojej! I jak to się stało?- Po prostu odzwyczaiłem się od normalnego życia.Przyjechałem na zesłanie, skądmiałem wiedzieć, że najważniejsza rzecz to związki?Taki sprytny, a równocześnie taki zagubiony i nieżyciowy.O te dodatkowe porcje dlaniego walczyła osobiście i wcale nie było to łatwe.Trzeba iść, nie można tracić całego dniana pogaduszki.Otwierała już drzwi, gdy zawołał wesoło:- A może chce pani przekupić starostę? Od pierwszego dnia wpadam w szponykorupcji! Będą mnie dręczyć wyrzuty sumienia, zobaczy pani!Ganhart wyszła.Po obiedzie zajrzała jednak znowu, musiała rzucić okiem na Rusanowa.Dowiedziała się też, że spodziewany obchód lekarza naczelnego odbędzie się już jutro.Miała więc dodatkowe zajęcie - musiała skontrolować szafki pacjentów, gdyż NizamutdinBachramowicz z niezwykłą skrupulatnością wymagał, by w szafkach nie było okruchów,niepotrzebnych zapasów, a najlepiej - w ogóle nic oprócz przydziałowego chleba i cukru.Sprawdzał też czystość - swym sokolim okiem potrafił wypatrzeć brud w takich miejscach, żenawet kobieta by nie zauważyła.Wiera Korniljewna weszła na piętro, zadarła głowę i uważnie obejrzała wszystkiezakamarki wysokich szpitalnych sufitów.W kącie nad Sibgatowem dostrzegła pajęczynę(zrobiło się widniej, na dworze zaświeciło słońce).Wezwała salową - była to Jelizawieta Anatoljewna, tajemniczym zrządzeniem losuwszystkie takie alarmy zdarzały się akurat podczas jej dyżurów - wytłumaczyła, co i jaknależy posprzątać na jutro, po czym pokazała pajęczynę, Jelizawieta Anatoljewna wydobyła zkieszeni fartucha okulary, założyła je i powiedziała:- Rzeczywiście, ma pani absolutną słuszność.Co za okropność! - Zdjęła okulary iposzła po drabinę.Sprzątała zawsze bez okularów.Ganhart ponownie weszła do sali męskiej.Rusanow jeszcze spał, pocił się, ale tętnonieco spadło.Kostogłotow właśnie wkładał szlafrok i buty - wybierał się na spacer [ Pobierz całość w formacie PDF ]