[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma sięrozumieć! Mówię o letnich wieczorach.- Rozumiem.Pójdę teraz poszukać pani Haymes - powiedziałinspektor.Stary zaciekawił się.- Na co ona panu? Pan z policji, hę? Coś z nią nie w porządku?A może chodzi o to, co było w Little Paddocks? Podobnozamaskowani bandyci wdarli się i rewolwerem sterroryzowalipokój pełen ludzi.Takie rzeczy nie trafiały się przed wojną.Nigdy! Teraz dezerterzy włóczą się po całym kraju.Czemu niebiorą się za niech władze wojskowe?- Tego nie wiem - odrzekł Craddock.- Myślę, że dużo się tumówi o tym napadzie.Prawda?- Pewno, że prawda! Bo co to się teraz wyrabia! Ned Barkerpowiada, że jest tyle zła z ciągłego chodzenia do kina.A znówTom Riley, że pęta się za dużo cudzoziemców.I na pewno,powiada, w zmowie była ta, co jest za kucharkę u pannyBlacklock, okropna sekutnica.To anarchistka, powiada, możejeszcze gorzej.Takich nam tu nie trzeba.Znowu Marlena,bufetowa z baru, mówi, że w domu panny Blacklock było napewno coś cennego.Chociaż wcale na to nie wygląda, bo, mówiMarlena, panna Blacklock chodzi zawsze marnie ubrana i tylkonosi na szyi swoje duże fałszywe perły.Ale, powiada, jakby byłyprawdziwe! Znów Flora, córka starej Bellamy, powiada, że togłupie gadanie, bo taka biżuteria nazywa się teatralna.Nieprawda! Moja stara była za pokojową u jednej wielkiej pani,więc wie, jak to się nazywa.Tak czy inaczej, zawsze to szkło ityle! Coś podobnego nosi też młoda panna Simmons.Złoteliście bluszczu, pieski, takie rzeczy.Ha! Rzadko się teraz widziprawdziwe złoto.Nawet obrączki ślubne robią z jakiejś tamplatyny! Nieeleganckie to, kosztuje Bóg wie ile!Stary Ashe urwał, by nabrać tchu, i dalej mówił swoje:- Panna Blacklock nie trzyma w domu większych pieniędzy.Jim Huggins powiada, że wie na pewno.Musi wiedzieć, no nie?Jego żona chodzi na posługi do Little Paddocks, a ona wszystkospenetruje.Baba ma dobre oko, rozumie pan? I wszędzie noswetknie.- Czy Huggins mówił, co jego żona myśli o tym wszystkim?- A mówił! Wiadomo! Ona myśli, że w zmowie była ta Mitzi.Straszna z niej sekutnica.I jakie przybiera tony! Jednego dniaw oczy nazwała panią Huggins wyrobnicą!Craddock milczał przez chwilę.Porządkował w myślachwynurzenia starego ogrodnika.Dawały mu obraz poglądówprostych ludzi z Chipping Cleghorn, nie sądził jednak, bymogły wnieść coś konkretnego do śledztwa.Odwrócił się iruszył z miejsca, a stary zawołał w ślad za nim.- Pewno znajdzie pan ją przy jabłonkach.Jest młodsza odemnie.Aatwiej jej zdejmować owoc z drzewa.Rzeczywiście, Craddock znalazł Filipę Haymes przyjabłonkach.Najpierw zobaczył parę smukłych nóg ubranych wspodnie zsuwającą się zręcznie po pniu drzewa.Chwilę pózniejstała przed nim Filipa o zaróżowionej twarzy i jasnych włosachpotarganych przez gałęzie."Dobra byłaby z niej Rozalinda" - pomyślał zrazu inspektor,który był wielbicielem Szekspira i z powodzeniem grał rolęmelancholijnego Jakuba w "Jak wam się podoba", gdy teatramatorski wystawiał tę sztukę na rzecz Domu dla Sierot poFunkcjonariuszach Policji.Niebawem jednak zmienił zdanie.Filipa - zbyt sztywna naRozalindę - choć była bardzo angielska w swojej jasnowłosejurodzie i bierności, ale angielska w stylu dwudziestego raczejniż szesnastego wieku.Dobrze wychowana, opanowanaAngielka, bez śladu swawolności.- Dzień dobry pani i przepraszam za najście.Inspektor-detektyw Craddock z policji hrabstwa Middle.Chciałbymzamienić z panią kilka słów.- Na temat wczorajszego wieczoru?- Tak.- To długo potrwa? Może.Niepewnie rozejrzała się dokoła.Inspektor wskazał leżący opodal pień drzewa.- Tam rozmowa będzie miała nieoficjalny charakter -uśmiechnął się.- No i oderwę panią od pracy, ale tylko na takdługo, jak się to okaże konieczne.- Bardzo dziękuję.- Chodzi o formalne dane do protokołu.Wczoraj wieczoremwróciła pani stąd do domu.O której?- Jakieś dwadzieścia po piątej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ma sięrozumieć! Mówię o letnich wieczorach.- Rozumiem.Pójdę teraz poszukać pani Haymes - powiedziałinspektor.Stary zaciekawił się.- Na co ona panu? Pan z policji, hę? Coś z nią nie w porządku?A może chodzi o to, co było w Little Paddocks? Podobnozamaskowani bandyci wdarli się i rewolwerem sterroryzowalipokój pełen ludzi.Takie rzeczy nie trafiały się przed wojną.Nigdy! Teraz dezerterzy włóczą się po całym kraju.Czemu niebiorą się za niech władze wojskowe?- Tego nie wiem - odrzekł Craddock.- Myślę, że dużo się tumówi o tym napadzie.Prawda?- Pewno, że prawda! Bo co to się teraz wyrabia! Ned Barkerpowiada, że jest tyle zła z ciągłego chodzenia do kina.A znówTom Riley, że pęta się za dużo cudzoziemców.I na pewno,powiada, w zmowie była ta, co jest za kucharkę u pannyBlacklock, okropna sekutnica.To anarchistka, powiada, możejeszcze gorzej.Takich nam tu nie trzeba.Znowu Marlena,bufetowa z baru, mówi, że w domu panny Blacklock było napewno coś cennego.Chociaż wcale na to nie wygląda, bo, mówiMarlena, panna Blacklock chodzi zawsze marnie ubrana i tylkonosi na szyi swoje duże fałszywe perły.Ale, powiada, jakby byłyprawdziwe! Znów Flora, córka starej Bellamy, powiada, że togłupie gadanie, bo taka biżuteria nazywa się teatralna.Nieprawda! Moja stara była za pokojową u jednej wielkiej pani,więc wie, jak to się nazywa.Tak czy inaczej, zawsze to szkło ityle! Coś podobnego nosi też młoda panna Simmons.Złoteliście bluszczu, pieski, takie rzeczy.Ha! Rzadko się teraz widziprawdziwe złoto.Nawet obrączki ślubne robią z jakiejś tamplatyny! Nieeleganckie to, kosztuje Bóg wie ile!Stary Ashe urwał, by nabrać tchu, i dalej mówił swoje:- Panna Blacklock nie trzyma w domu większych pieniędzy.Jim Huggins powiada, że wie na pewno.Musi wiedzieć, no nie?Jego żona chodzi na posługi do Little Paddocks, a ona wszystkospenetruje.Baba ma dobre oko, rozumie pan? I wszędzie noswetknie.- Czy Huggins mówił, co jego żona myśli o tym wszystkim?- A mówił! Wiadomo! Ona myśli, że w zmowie była ta Mitzi.Straszna z niej sekutnica.I jakie przybiera tony! Jednego dniaw oczy nazwała panią Huggins wyrobnicą!Craddock milczał przez chwilę.Porządkował w myślachwynurzenia starego ogrodnika.Dawały mu obraz poglądówprostych ludzi z Chipping Cleghorn, nie sądził jednak, bymogły wnieść coś konkretnego do śledztwa.Odwrócił się iruszył z miejsca, a stary zawołał w ślad za nim.- Pewno znajdzie pan ją przy jabłonkach.Jest młodsza odemnie.Aatwiej jej zdejmować owoc z drzewa.Rzeczywiście, Craddock znalazł Filipę Haymes przyjabłonkach.Najpierw zobaczył parę smukłych nóg ubranych wspodnie zsuwającą się zręcznie po pniu drzewa.Chwilę pózniejstała przed nim Filipa o zaróżowionej twarzy i jasnych włosachpotarganych przez gałęzie."Dobra byłaby z niej Rozalinda" - pomyślał zrazu inspektor,który był wielbicielem Szekspira i z powodzeniem grał rolęmelancholijnego Jakuba w "Jak wam się podoba", gdy teatramatorski wystawiał tę sztukę na rzecz Domu dla Sierot poFunkcjonariuszach Policji.Niebawem jednak zmienił zdanie.Filipa - zbyt sztywna naRozalindę - choć była bardzo angielska w swojej jasnowłosejurodzie i bierności, ale angielska w stylu dwudziestego raczejniż szesnastego wieku.Dobrze wychowana, opanowanaAngielka, bez śladu swawolności.- Dzień dobry pani i przepraszam za najście.Inspektor-detektyw Craddock z policji hrabstwa Middle.Chciałbymzamienić z panią kilka słów.- Na temat wczorajszego wieczoru?- Tak.- To długo potrwa? Może.Niepewnie rozejrzała się dokoła.Inspektor wskazał leżący opodal pień drzewa.- Tam rozmowa będzie miała nieoficjalny charakter -uśmiechnął się.- No i oderwę panią od pracy, ale tylko na takdługo, jak się to okaże konieczne.- Bardzo dziękuję.- Chodzi o formalne dane do protokołu.Wczoraj wieczoremwróciła pani stąd do domu.O której?- Jakieś dwadzieścia po piątej [ Pobierz całość w formacie PDF ]