[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drudzy nazywali się dworzanie prości, iż nie mieli żadnej szczególnej funkcji,tylko powszechną służbę, która była takowa: przyńść z rana na pokoje pańskie,czekać z innymi wyńścia jego do sali i prezentować się mu w ubiorzeprzystojnym i z miną pilność do usług oznaczającą.Jeżeli pan miał co dorozkazania któremu, ten zabierał się natychmiast do wypełnienia rozkazupańskiego.Inni, którzy nie byli wezwani do jakiej usługi, zostali na salizabawiając się jedni z drugimi rozmowami aż do obiadu albo grą kart lub innązabawą, jaka była u pana we zwyczaju, albo też kiedy nie mieli ochoty bawieniasię, rozchodzili się na stancje.Jeżeli pan miał gdzie wyjechać na wizytę do innego pana lub do innych dóbr,przez usta marszałka opowiadał dziś na jutro, a czasem, gdy była podróż w calemała, godziną jedną i drugą prędzej, którzy dworzanie, jeden czy więcej, jechaćz panem mają.Po obiedzie także dworzanie zabawiali się na pokojach pańskichalbo w stancjach swoich aż do wieczerzy, po której gdy nie było gości, a zatem iżadnej publicznej zabawy, postojawszy na sali, póki z niej pan nie ruszył się dogłębszych pokojów, udawali się do swego wczasu, miasto którego częstokroćzszedłszy się do jednego, całe noce trawili na zabawach z kuflem i kartami.Wino wtenczas nie było w tak pospolitym jak dziś używaniu, choć u samychpanów miody, wiśniaki, malenniki na Rusi i w Litwie, a w prowincjiwielkopolskiej piwo dobre służyło do zasilenia i ochoty.Dworzanie honorowi siadali do stołu z panem, dworzanie służący na pensjach ujednych panów siadali, u drugich nie siadali.Znowu u tych panów, u którychdworzanie nie siadali z panem do stołu, u jednych mieli osobny stół dworzanie,osobny panny, u drugich szli do stołu marszałkowskiego pospołu panny zdworzanami.Nieszczęśliwe panny, a osobliwie młode panienki nowicjuszki,gdzie razem jadały z dworzanami, najadły się więcej wstydu niż potraw przezalegoryczne, niewinność gorszące mowy, ucinki i różne żarciki dworzan owychwyparzonej gęby, dwoistego języka wykrętarzów, co to każde słówko, by teżnajniewinniejsze, podchwycić i do materii lubieżnej nakręcić jak z procy umieli.Takie albowiem szyderstwo było u dworów w modzie i należało niepoślednie dopolityki dworskiej.Panny także, dworki dawne, sposobiły się codzienną biorąclekcją do podobnegoż stów wykręcania i wet za wet odcinania.I tak ten kunsztwydrwiewacki tak panien, jak samych siebie dworzan był w modzie, że czasemza niego, kiedy trafiła kosa na kamień, panowie dworzanom, a panie pannomswoim podarunki dawali.Nie tylko zaś w materii miłosnej, ale w każdej innej szukano słów, które bywywrócić na śmieszne znaczenie możno było i zawstydzić tego, który się z nimnieostrożnie wymówił.206Tam, gdzie panowie chowali wielkie dwory (lubo takich mniej było niżpomiernych), a gdzie z samym panem dworzanie do stołu nie siadali, było tylestołów, ile było gatunków dworzan i dworskich.Oficjaliści wyżej wypisani i dworzanie honorowi rzadko kiedy mieli stółosobny, chyba wtenczas, gdy był nacisk gości; inaczej jadali z panem.Drugi stółbył marszałkowski, do którego siadali dworzanie służący; trzeci dlapokojowych, czwarty dla chłopców, piąty kuchmistrzowski, do którego należałkamerdyner i paziowie.Względem stołu i dystynkcji dworzan i dworskich nic nie możno pisaćpowszechnie, ponieważ w tych okolicznościach u każdego niemal dworu innebyły ustawy; i tak u prymasa koniuszy nie siadał nigdy do stołu pańskiego, choćinni oficjalistowie siadali; u Branickiego zaś hetmana koniuszy siadał nawetpodczas największej liczby gości, chyba że sam dla jakiego zatrudnienia nieposzedł do stołu pańskiego; tęż samą powagę miał u Branickiego sekretarz,człowiek wysoko u swego pana konsyderowany, za jego promocją starostwembrańskim i chorągwią pancerną przy znacznej pensji z skarbu pańskiegoopatrzony.Koniuszym był Jędrzej Węgierski i oraz pułkownikiem pułkukrólewskiego przedniej straży, sekretarzem-Maciej Starzeński.Marszałek potych dwóch trzecie miejsce trzymał i nie należał, tylko do dyspozycji i dozorukuchni, gdy koniuszy całym dworem i jego potrzebami zawiadował.Ta osobliwość po innych dworach rzadka była; pospoliciej zaś każdy oficjalistaswój urząd sprawował: marszałek gospodarstwo całego dworu, sekretarzekspedycją listów, koniuszy stajnią i co do niej należy, podskarbi szafowałskarbem, podczaszy winem i innymi trunkami zamorskimi, mając do pomocypiwnicznego, jednego z liberii, do którego należało wydawanie piwa, leczpodczaszy rzadki był u którego dworu, wyjąwszy książąt Sanguszków,Radziwiłłów, Czartoryskich i hetmana Potockiego; szatny miał w dozorzesuknie i sprzęt pański; szatny i kamerdyner jedno znaczyli.Nazwiska odmiennestosowane były do różnicy osób.Kiedy na tej funkcji był szlachcic i chodził popolsku, nazywano go szatnym, miał rangę między innymi oficjalistamidworskimi i z innymi dworzanami asystował panu konno lub pieszo podługokazji.Kiedy był cudzoziemiec albo choć Polak i szlachcic, ale w strojuniemieckim, nazywał się kamerdynerem, nie należał do kalwakaty i regestrudworzan, ale trzymał średnie miejsce między nimi i liberią; u niektórychdworów siadał do stołu z dworzanami, ale bardzo rzadko gdzie, u niektórychpospoliciej chodził do stołu kuchmistrzowskiego.Najwięcej tak bywało, że panmiął szatnego, pani zaś kamerdynera.Pensje dla dworzan oficjalistów były rozmaite, podług wielkości pana iczynności służby; pensje dla dworzan bez funkcji pospolite były czterystazłotych na rok, obrok na trzy albo na parę koni, strawne dwa złote na tydzień dlamasztalerza, który kiedy chodził w barwie, zwal się masztalerzem, kiedy nie wbarwie, tylko w sukniach, z pana-dworzanina na niego darowizną albo w myciespadłych, zwał się pacholikiem, lubo usługa obydwóch była jedna: konie207oprzątać i do wsiadania panu podawać, suknie pańskie i porządki wychędożyć.Pospolicie pacholikowie byli ubogiej szlachty synowie i nosili szablę.O nichbędzie więcej niżej.Jeżeli który dworzanin oprócz masztalerza lub pacholika miał jakiego innegosłużalca do pokoju: chłopca, węgrzynka lub kozaczka, utrzymował go co doodzienia swoim kosztem, żywił zaś z talerza, z którym służalec takowy panuswemu do stołu asystował, a pan, gdzie był stół nieskąpy, tyle brał z każdejpotrawy, że się i sam najadł, i służalca nasycił.Dlatego u dworów, gdzie takamoda była, nie przestrzegano ceremonii, ale skoro zasiedli do stołu, ubiegał sięjeden przed drugim do sztuki mięsa i pieczeni; i kiedy bliżsi i sprawniejsirozerwali grubsze potrawy, ostatni musieli się kontentować saporem i polewką.Najwięcej się takowej diety dostawało pannom, gdzie wraz z dworzanami dostołu siadały, te bowiem, jako z natury nieśmiałe i do chapanki niesprawne,zawsze ostatnie do półmiska bywały, chyba że która miała swego dobrodzieja,który o niej i o sobie pamiętał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Drudzy nazywali się dworzanie prości, iż nie mieli żadnej szczególnej funkcji,tylko powszechną służbę, która była takowa: przyńść z rana na pokoje pańskie,czekać z innymi wyńścia jego do sali i prezentować się mu w ubiorzeprzystojnym i z miną pilność do usług oznaczającą.Jeżeli pan miał co dorozkazania któremu, ten zabierał się natychmiast do wypełnienia rozkazupańskiego.Inni, którzy nie byli wezwani do jakiej usługi, zostali na salizabawiając się jedni z drugimi rozmowami aż do obiadu albo grą kart lub innązabawą, jaka była u pana we zwyczaju, albo też kiedy nie mieli ochoty bawieniasię, rozchodzili się na stancje.Jeżeli pan miał gdzie wyjechać na wizytę do innego pana lub do innych dóbr,przez usta marszałka opowiadał dziś na jutro, a czasem, gdy była podróż w calemała, godziną jedną i drugą prędzej, którzy dworzanie, jeden czy więcej, jechaćz panem mają.Po obiedzie także dworzanie zabawiali się na pokojach pańskichalbo w stancjach swoich aż do wieczerzy, po której gdy nie było gości, a zatem iżadnej publicznej zabawy, postojawszy na sali, póki z niej pan nie ruszył się dogłębszych pokojów, udawali się do swego wczasu, miasto którego częstokroćzszedłszy się do jednego, całe noce trawili na zabawach z kuflem i kartami.Wino wtenczas nie było w tak pospolitym jak dziś używaniu, choć u samychpanów miody, wiśniaki, malenniki na Rusi i w Litwie, a w prowincjiwielkopolskiej piwo dobre służyło do zasilenia i ochoty.Dworzanie honorowi siadali do stołu z panem, dworzanie służący na pensjach ujednych panów siadali, u drugich nie siadali.Znowu u tych panów, u którychdworzanie nie siadali z panem do stołu, u jednych mieli osobny stół dworzanie,osobny panny, u drugich szli do stołu marszałkowskiego pospołu panny zdworzanami.Nieszczęśliwe panny, a osobliwie młode panienki nowicjuszki,gdzie razem jadały z dworzanami, najadły się więcej wstydu niż potraw przezalegoryczne, niewinność gorszące mowy, ucinki i różne żarciki dworzan owychwyparzonej gęby, dwoistego języka wykrętarzów, co to każde słówko, by teżnajniewinniejsze, podchwycić i do materii lubieżnej nakręcić jak z procy umieli.Takie albowiem szyderstwo było u dworów w modzie i należało niepoślednie dopolityki dworskiej.Panny także, dworki dawne, sposobiły się codzienną biorąclekcją do podobnegoż stów wykręcania i wet za wet odcinania.I tak ten kunsztwydrwiewacki tak panien, jak samych siebie dworzan był w modzie, że czasemza niego, kiedy trafiła kosa na kamień, panowie dworzanom, a panie pannomswoim podarunki dawali.Nie tylko zaś w materii miłosnej, ale w każdej innej szukano słów, które bywywrócić na śmieszne znaczenie możno było i zawstydzić tego, który się z nimnieostrożnie wymówił.206Tam, gdzie panowie chowali wielkie dwory (lubo takich mniej było niżpomiernych), a gdzie z samym panem dworzanie do stołu nie siadali, było tylestołów, ile było gatunków dworzan i dworskich.Oficjaliści wyżej wypisani i dworzanie honorowi rzadko kiedy mieli stółosobny, chyba wtenczas, gdy był nacisk gości; inaczej jadali z panem.Drugi stółbył marszałkowski, do którego siadali dworzanie służący; trzeci dlapokojowych, czwarty dla chłopców, piąty kuchmistrzowski, do którego należałkamerdyner i paziowie.Względem stołu i dystynkcji dworzan i dworskich nic nie możno pisaćpowszechnie, ponieważ w tych okolicznościach u każdego niemal dworu innebyły ustawy; i tak u prymasa koniuszy nie siadał nigdy do stołu pańskiego, choćinni oficjalistowie siadali; u Branickiego zaś hetmana koniuszy siadał nawetpodczas największej liczby gości, chyba że sam dla jakiego zatrudnienia nieposzedł do stołu pańskiego; tęż samą powagę miał u Branickiego sekretarz,człowiek wysoko u swego pana konsyderowany, za jego promocją starostwembrańskim i chorągwią pancerną przy znacznej pensji z skarbu pańskiegoopatrzony.Koniuszym był Jędrzej Węgierski i oraz pułkownikiem pułkukrólewskiego przedniej straży, sekretarzem-Maciej Starzeński.Marszałek potych dwóch trzecie miejsce trzymał i nie należał, tylko do dyspozycji i dozorukuchni, gdy koniuszy całym dworem i jego potrzebami zawiadował.Ta osobliwość po innych dworach rzadka była; pospoliciej zaś każdy oficjalistaswój urząd sprawował: marszałek gospodarstwo całego dworu, sekretarzekspedycją listów, koniuszy stajnią i co do niej należy, podskarbi szafowałskarbem, podczaszy winem i innymi trunkami zamorskimi, mając do pomocypiwnicznego, jednego z liberii, do którego należało wydawanie piwa, leczpodczaszy rzadki był u którego dworu, wyjąwszy książąt Sanguszków,Radziwiłłów, Czartoryskich i hetmana Potockiego; szatny miał w dozorzesuknie i sprzęt pański; szatny i kamerdyner jedno znaczyli.Nazwiska odmiennestosowane były do różnicy osób.Kiedy na tej funkcji był szlachcic i chodził popolsku, nazywano go szatnym, miał rangę między innymi oficjalistamidworskimi i z innymi dworzanami asystował panu konno lub pieszo podługokazji.Kiedy był cudzoziemiec albo choć Polak i szlachcic, ale w strojuniemieckim, nazywał się kamerdynerem, nie należał do kalwakaty i regestrudworzan, ale trzymał średnie miejsce między nimi i liberią; u niektórychdworów siadał do stołu z dworzanami, ale bardzo rzadko gdzie, u niektórychpospoliciej chodził do stołu kuchmistrzowskiego.Najwięcej tak bywało, że panmiął szatnego, pani zaś kamerdynera.Pensje dla dworzan oficjalistów były rozmaite, podług wielkości pana iczynności służby; pensje dla dworzan bez funkcji pospolite były czterystazłotych na rok, obrok na trzy albo na parę koni, strawne dwa złote na tydzień dlamasztalerza, który kiedy chodził w barwie, zwal się masztalerzem, kiedy nie wbarwie, tylko w sukniach, z pana-dworzanina na niego darowizną albo w myciespadłych, zwał się pacholikiem, lubo usługa obydwóch była jedna: konie207oprzątać i do wsiadania panu podawać, suknie pańskie i porządki wychędożyć.Pospolicie pacholikowie byli ubogiej szlachty synowie i nosili szablę.O nichbędzie więcej niżej.Jeżeli który dworzanin oprócz masztalerza lub pacholika miał jakiego innegosłużalca do pokoju: chłopca, węgrzynka lub kozaczka, utrzymował go co doodzienia swoim kosztem, żywił zaś z talerza, z którym służalec takowy panuswemu do stołu asystował, a pan, gdzie był stół nieskąpy, tyle brał z każdejpotrawy, że się i sam najadł, i służalca nasycił.Dlatego u dworów, gdzie takamoda była, nie przestrzegano ceremonii, ale skoro zasiedli do stołu, ubiegał sięjeden przed drugim do sztuki mięsa i pieczeni; i kiedy bliżsi i sprawniejsirozerwali grubsze potrawy, ostatni musieli się kontentować saporem i polewką.Najwięcej się takowej diety dostawało pannom, gdzie wraz z dworzanami dostołu siadały, te bowiem, jako z natury nieśmiałe i do chapanki niesprawne,zawsze ostatnie do półmiska bywały, chyba że która miała swego dobrodzieja,który o niej i o sobie pamiętał [ Pobierz całość w formacie PDF ]