[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotrzymanie obietnicy było jegohonorowym obowiązkiem.Miał wobec krasnoluda dług za uratowanie życia.Na początku myślał, że to dlatego trzyma się z Gotrekiem, ale teraz posiadał nową teorię.Krasnolud stanowił dla niego doskonałą okazję podróży, zobaczenia dalekich miejsc imrocznych rzeczy.Rzeczy, które go interesowały i ekscytowały.Mógł zostać w domu i stać się nudnymkupcem jak jego starszy brat, Otto.Nigdy tego nie chciał, zawsze się przeciwko temubuntował.Misja Zabójcy dostarczyła mu powodu, by opuścić Altdorf.Powodu, którystanowił uzasadnienie jego pragnienia, by wyruszyć tak czy inaczej.Od tego czasu zaznałnadzwyczajnych przeżyć, niezbyt odległych od tych, jakie są udziałem bohatera sagi.Niewiedział już, co uczyni gdy nie będzie podróżował dalej z Gotrekiem.Nie potrafił wyobrazićsobie powrotu do swojego starego życia.- Niech mnie diabli, jeśli wiem czemu - powiedział wreszcie Felix.Strzała uderzyła w pień drzewa za Gotrekiem i pozostała tam drgając.Zabójca rozejrzałsię wokoło, powąchał powietrze i wpatrzył w długą trawę.Czy bestie znowu ich dopadły?Dlaczego zatem po prostu ich nie zastrzelą?Felix przyjrzał się czarnym lotkom przymocowanym do drewna strzały.To nie mogli byćzwierzoludzie, uznał.To nie wyglądało na typową dla nich broń.Kat nie wspominała, byktóryś z nich był uzbrojony w łuk.Jego skóra mrowiła przeczuwając niebezpieczeństwo.Wysilał swoje zmysły, by usłyszeć jakikolwiek dzwięk.Wszystko co słyszał, to wiatr wgałęziach, śpiew ptaków, oraz hałas odległej rzeki.- To był strzał ostrzegawczy - rozległ się szorstki i nieokrzesany głos.- Nie zbliżajcie siębardziej.Pod wiatr, pomyślał Felix, łucznik ustawił się pod wiatr.Bardzo profesjonalne.Ta samamyśl bez wątpienia uderzyła Gotreka, gdy patrzył w kierunku, skąd dobiegały słowa.- Ja wam dam strzał ostrzegawczy.Wychodzcie i zmierzcie się z moim toporem - rzekł.-Jesteście wojownikami czy słabeuszami?- To nie brzmi jak zwierzoczłek - powiedział inny głos, z lewej.Brzmiał serdecznie.Czuło się w nim ślad wesołości tak wielkiej, że nie można jej ukryć, bez względu na to jakpoważna jest sytuacja.- Któż to może wiedzieć - to dziwne czasy.Z pewnością nie wygląda na człowieka.- Topochodziło od kobiety gdzieś za nimi.Felix odwrócił się, ale niczego nie zauważył.Czułmrowienie między łopatkami.Spodziewał się w każdej chwili, że znajdzie tam strzałę.GłosGotreka pełny był gniewu.- Sugerujecie, że nie dorastam do waszej słabej rasy? Zmuszę cię do zjedzenia tych słów,człowiecze.Jestem przeklętym krasnoludem!- Może powinieneś się powstrzymać zanim dojrzymy kto przygotował zasadzkę -wyszeptał Felix, a potem krzyknął:- Wybaczcie mojemu przyjacielowi.Jest on wielkim nieprzyjacielem NiszczycielskichMocy i niełatwo przyjmuje obelgi.Nie jesteśmy zwierzoludzmi ani mutantami, jak bezwątpienia widzicie.Jesteśmy zwykłymi najemnikami, na drodze do Nuln w poszukiwaniupracy.Nie chcemy waszej krzywdy, kimkolwiek jesteście.- Gładko mówi, to rzecz pewna - powiedział pierwszy męski głos.- Wstrzymajta ogień,chłopaki.Czekajta na mój znak.- Możliwe, że to czarownik - powiadają, że to edukowani ludzie - odezwał się kobiecygłos.- Może dziecko to jego familiar.- Nie, to Kat z Gospody w Kleindorfie.Usługiwała mi dość często.Wszędzie rozpoznamte włosy.- Jowialny głos brzmiał przez chwilę namysłem.- Może ją porwali.Słyszałem, że wNuln istnieje dobry rynek na dziewicze ofiary.Felix pomyślał, że sprawy łatwo mogą przybrać nieprzyjemny obrót.Ci ludzie zdawalisię przestraszeni i podejrzliwi i niewiele trzeba, by uznali za słuszne nafaszerować gostrzałami i przepytać dziecko pózniej.Wysilał rozum, poszukując wyjścia z sytuacji.Miałnadzieję, że Gotrek powstrzyma swoje naturalne skłonności rzucania się głową naprzód wkłopoty, albo obaj będą skończeni.- Czy to pan, Herr Messner? - Spytała nagle Kat.Niech cię Sigmar błogosławi dziecko, pomyślał Felix.Zagaduj ich.Każdewypowiedziane słowo zwiększa ludzki kontakt, sprawia że trudniej im będzie uważać nas zabezimiennych wrogów.- Nie zabijajcie ich.Ochronili mnie przed bestiami.Oni nie są czarnoksiężnikami, aniwielbicielami Chaosu.- Spojrzała jasnymi oczami na Felixa.- To Herr Messner, jeden zleśników starego Księcia.Zpiewał dla mnie piosenki i opowiadał dowcipy, gdy przychodziłdo gospody.To miły człowiek.Ten miły człowiek prawdopodobnie jest o kilka sekund od wpakowania strzały międzymoje oczy, pomyślał Felix.- Kat ma rację.Zabiliśmy bestie.Możemy zabić wiele więcej.Zniszczyli Kleindorf -mogą w tej chwili maszerować dalej.Dowodzi nimi wojownik Khorne'a.Zza drzew po prawej stronie Felixa wychylił się duży, brzuchaty mężczyzna.Ubrany byłw skóry oraz pstrokaty zielono-brązowy płaszcz.Felix był zaskoczony.Musiał kilkakrotniespoglądać na człowieka, ale nie domyślił się, że tam się ukrywa.W jednej wielkiej dłonitrzymał łuk, ale nie celował w Gotreka ani w Felixa.Poruszał się niezwykle cicho jak na takdużego człowieka.Zatrzymał się dziesięć kroków od ścieżki i spoglądał na nich, jakby ich oceniał.Jegotwarz była poobijana, a szare włosy przerzedzone.Nos wyglądał na złamany i spłaszczony.Miał kalafiorowate uszy niczym starzejący się gladiator.Jego oczy były szare i zimne jak stal.- Nie - nie wyglądacie na pomiot piekła, to rzecz pewna.Ale z pewnością nie wybraliśtasobie najlepszego czasu na wędrówki po lasach - teraz gdy wałęsa się każda spaczona duszastąd do Kisleva.- Wobec tego, dlaczego wy tutaj jesteście? - zapytał Gotrek.Jego twarz była ciemna,ledwo skrywała powstrzymywany gniew.- Nie muszę odpowiadać na twoje pytania, ale odpowiem, że to moja praca.Ja i chłopakitrzymiem oko na wszystkim w tych lasach dla starego Księcia.I powiadam wam, że teraz niepodoba mi się cośma zobaczyli.Potarł nos kłykciami i stał patrząc się na nich.Felix próbował przejrzeć mężczyznę.Mówił jak wieśniak, ale w jego oczach była bystrość, a styl w jakim powoli cedził słowasugerował, że jest to przebiegły człowiek sprytnie się maskujący.Zdawało się, że trudno gorozzłościć, ale Felix zgadywał, że jeśli do tego dochodzi, nieznajomy staje się strasznymprzeciwnikiem.Na swój spokojny sposób budził obawy.Stał swobodnie przed Zabójcą, cowskazywało, że jest pewny swojego autorytetu.Felix widział wcześniej takich jak on -zaufane sługi, obdarzeni pewnością siebie ich pana i często natychmiast sprawiający zadośćsprawiedliwości na podległych im terenach.- Nie jesteśmy waszymi wrogami - rzekł Felix.- Zeszliśmy tylko z drogi Imperatora.Niechcemy żadnych kłopotów.Mężczyzna zaśmiał się, jakby Felix powiedział coś zabawnego.- W takim razie jesteś w złym miejscu, chłopcze.Coś poruszyło starych zwierzoludzi jaknie widziałem od lat.Wiodą szlak zniszczenia z lasów do gór, a z tego co powiadasz, także doKleindorfu.Szkoda - zawsze lubiłem to miejsce.A co z Kleinem i jego żołnierzami? Zpewnością coś musieli uczynić.- Poumierali - powiedział Gotrek i zaśmiał się jadowicie.Leśnik spojrzał na niego.Wjego oczach czaił się gniew.- Nie - tam był zamek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Dotrzymanie obietnicy było jegohonorowym obowiązkiem.Miał wobec krasnoluda dług za uratowanie życia.Na początku myślał, że to dlatego trzyma się z Gotrekiem, ale teraz posiadał nową teorię.Krasnolud stanowił dla niego doskonałą okazję podróży, zobaczenia dalekich miejsc imrocznych rzeczy.Rzeczy, które go interesowały i ekscytowały.Mógł zostać w domu i stać się nudnymkupcem jak jego starszy brat, Otto.Nigdy tego nie chciał, zawsze się przeciwko temubuntował.Misja Zabójcy dostarczyła mu powodu, by opuścić Altdorf.Powodu, którystanowił uzasadnienie jego pragnienia, by wyruszyć tak czy inaczej.Od tego czasu zaznałnadzwyczajnych przeżyć, niezbyt odległych od tych, jakie są udziałem bohatera sagi.Niewiedział już, co uczyni gdy nie będzie podróżował dalej z Gotrekiem.Nie potrafił wyobrazićsobie powrotu do swojego starego życia.- Niech mnie diabli, jeśli wiem czemu - powiedział wreszcie Felix.Strzała uderzyła w pień drzewa za Gotrekiem i pozostała tam drgając.Zabójca rozejrzałsię wokoło, powąchał powietrze i wpatrzył w długą trawę.Czy bestie znowu ich dopadły?Dlaczego zatem po prostu ich nie zastrzelą?Felix przyjrzał się czarnym lotkom przymocowanym do drewna strzały.To nie mogli byćzwierzoludzie, uznał.To nie wyglądało na typową dla nich broń.Kat nie wspominała, byktóryś z nich był uzbrojony w łuk.Jego skóra mrowiła przeczuwając niebezpieczeństwo.Wysilał swoje zmysły, by usłyszeć jakikolwiek dzwięk.Wszystko co słyszał, to wiatr wgałęziach, śpiew ptaków, oraz hałas odległej rzeki.- To był strzał ostrzegawczy - rozległ się szorstki i nieokrzesany głos.- Nie zbliżajcie siębardziej.Pod wiatr, pomyślał Felix, łucznik ustawił się pod wiatr.Bardzo profesjonalne.Ta samamyśl bez wątpienia uderzyła Gotreka, gdy patrzył w kierunku, skąd dobiegały słowa.- Ja wam dam strzał ostrzegawczy.Wychodzcie i zmierzcie się z moim toporem - rzekł.-Jesteście wojownikami czy słabeuszami?- To nie brzmi jak zwierzoczłek - powiedział inny głos, z lewej.Brzmiał serdecznie.Czuło się w nim ślad wesołości tak wielkiej, że nie można jej ukryć, bez względu na to jakpoważna jest sytuacja.- Któż to może wiedzieć - to dziwne czasy.Z pewnością nie wygląda na człowieka.- Topochodziło od kobiety gdzieś za nimi.Felix odwrócił się, ale niczego nie zauważył.Czułmrowienie między łopatkami.Spodziewał się w każdej chwili, że znajdzie tam strzałę.GłosGotreka pełny był gniewu.- Sugerujecie, że nie dorastam do waszej słabej rasy? Zmuszę cię do zjedzenia tych słów,człowiecze.Jestem przeklętym krasnoludem!- Może powinieneś się powstrzymać zanim dojrzymy kto przygotował zasadzkę -wyszeptał Felix, a potem krzyknął:- Wybaczcie mojemu przyjacielowi.Jest on wielkim nieprzyjacielem NiszczycielskichMocy i niełatwo przyjmuje obelgi.Nie jesteśmy zwierzoludzmi ani mutantami, jak bezwątpienia widzicie.Jesteśmy zwykłymi najemnikami, na drodze do Nuln w poszukiwaniupracy.Nie chcemy waszej krzywdy, kimkolwiek jesteście.- Gładko mówi, to rzecz pewna - powiedział pierwszy męski głos.- Wstrzymajta ogień,chłopaki.Czekajta na mój znak.- Możliwe, że to czarownik - powiadają, że to edukowani ludzie - odezwał się kobiecygłos.- Może dziecko to jego familiar.- Nie, to Kat z Gospody w Kleindorfie.Usługiwała mi dość często.Wszędzie rozpoznamte włosy.- Jowialny głos brzmiał przez chwilę namysłem.- Może ją porwali.Słyszałem, że wNuln istnieje dobry rynek na dziewicze ofiary.Felix pomyślał, że sprawy łatwo mogą przybrać nieprzyjemny obrót.Ci ludzie zdawalisię przestraszeni i podejrzliwi i niewiele trzeba, by uznali za słuszne nafaszerować gostrzałami i przepytać dziecko pózniej.Wysilał rozum, poszukując wyjścia z sytuacji.Miałnadzieję, że Gotrek powstrzyma swoje naturalne skłonności rzucania się głową naprzód wkłopoty, albo obaj będą skończeni.- Czy to pan, Herr Messner? - Spytała nagle Kat.Niech cię Sigmar błogosławi dziecko, pomyślał Felix.Zagaduj ich.Każdewypowiedziane słowo zwiększa ludzki kontakt, sprawia że trudniej im będzie uważać nas zabezimiennych wrogów.- Nie zabijajcie ich.Ochronili mnie przed bestiami.Oni nie są czarnoksiężnikami, aniwielbicielami Chaosu.- Spojrzała jasnymi oczami na Felixa.- To Herr Messner, jeden zleśników starego Księcia.Zpiewał dla mnie piosenki i opowiadał dowcipy, gdy przychodziłdo gospody.To miły człowiek.Ten miły człowiek prawdopodobnie jest o kilka sekund od wpakowania strzały międzymoje oczy, pomyślał Felix.- Kat ma rację.Zabiliśmy bestie.Możemy zabić wiele więcej.Zniszczyli Kleindorf -mogą w tej chwili maszerować dalej.Dowodzi nimi wojownik Khorne'a.Zza drzew po prawej stronie Felixa wychylił się duży, brzuchaty mężczyzna.Ubrany byłw skóry oraz pstrokaty zielono-brązowy płaszcz.Felix był zaskoczony.Musiał kilkakrotniespoglądać na człowieka, ale nie domyślił się, że tam się ukrywa.W jednej wielkiej dłonitrzymał łuk, ale nie celował w Gotreka ani w Felixa.Poruszał się niezwykle cicho jak na takdużego człowieka.Zatrzymał się dziesięć kroków od ścieżki i spoglądał na nich, jakby ich oceniał.Jegotwarz była poobijana, a szare włosy przerzedzone.Nos wyglądał na złamany i spłaszczony.Miał kalafiorowate uszy niczym starzejący się gladiator.Jego oczy były szare i zimne jak stal.- Nie - nie wyglądacie na pomiot piekła, to rzecz pewna.Ale z pewnością nie wybraliśtasobie najlepszego czasu na wędrówki po lasach - teraz gdy wałęsa się każda spaczona duszastąd do Kisleva.- Wobec tego, dlaczego wy tutaj jesteście? - zapytał Gotrek.Jego twarz była ciemna,ledwo skrywała powstrzymywany gniew.- Nie muszę odpowiadać na twoje pytania, ale odpowiem, że to moja praca.Ja i chłopakitrzymiem oko na wszystkim w tych lasach dla starego Księcia.I powiadam wam, że teraz niepodoba mi się cośma zobaczyli.Potarł nos kłykciami i stał patrząc się na nich.Felix próbował przejrzeć mężczyznę.Mówił jak wieśniak, ale w jego oczach była bystrość, a styl w jakim powoli cedził słowasugerował, że jest to przebiegły człowiek sprytnie się maskujący.Zdawało się, że trudno gorozzłościć, ale Felix zgadywał, że jeśli do tego dochodzi, nieznajomy staje się strasznymprzeciwnikiem.Na swój spokojny sposób budził obawy.Stał swobodnie przed Zabójcą, cowskazywało, że jest pewny swojego autorytetu.Felix widział wcześniej takich jak on -zaufane sługi, obdarzeni pewnością siebie ich pana i często natychmiast sprawiający zadośćsprawiedliwości na podległych im terenach.- Nie jesteśmy waszymi wrogami - rzekł Felix.- Zeszliśmy tylko z drogi Imperatora.Niechcemy żadnych kłopotów.Mężczyzna zaśmiał się, jakby Felix powiedział coś zabawnego.- W takim razie jesteś w złym miejscu, chłopcze.Coś poruszyło starych zwierzoludzi jaknie widziałem od lat.Wiodą szlak zniszczenia z lasów do gór, a z tego co powiadasz, także doKleindorfu.Szkoda - zawsze lubiłem to miejsce.A co z Kleinem i jego żołnierzami? Zpewnością coś musieli uczynić.- Poumierali - powiedział Gotrek i zaśmiał się jadowicie.Leśnik spojrzał na niego.Wjego oczach czaił się gniew.- Nie - tam był zamek [ Pobierz całość w formacie PDF ]