[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem prawie pewna, że nie zmienili kodu w bramie prowadzącej donaszych biur.Idz tam pózno, kiedy już nikogo nie będzie.Pójdziesz?- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zapytała Asia poważnym głosem.- Tak.Od kilku tygodni zasypiam, myśląc tylko o tym.I budzę się z tą samąmyślą.Chcę wiedzieć, czy mi przebaczył.Rozumiesz?! Tylko to.- Nie płacz, do cholery! Oczywiście, że pójdę.Jutro jest piątek.Położę małą ipójdę.Zadzwonię do ciebie w sobotę rano.Objęły się mocno na pożegnanie.Byłotak jak dawniej.- Zadzwoń.Nie zapomnij.Będę czekać.Joanna: A co będzie, jeśli jednak zmienili kod? - myślała, czując się jakwłamywacz.Gdy stanęła przed drzwiami biura, chciała uciekać.Podniosła do oczukartkę i w mdłym świetle żarówki awaryjnej odczytała kod.Podeszła do kraty,powtarzając na głos cyfry kodu.Wystukała wszystkie.Drzwi puściły.Drugie po prawej.Pierwsze biurko.Naprzeciwko okna.Kartkę z hasłem dostępu do skrzynki pocztowej położyła obok klawiatury.Biurko było całkowicie puste.Nikt przy nim nie pracował.Uruchomiła program pocztowy.Podała hasło.W skrzynce nieprzeczytanych e-maili było ponad 150 wiadomości! Prawie wszystkie od Jakuba.Każda miała wtemacie słowo Kartka", potem następował kolejny numer, data, miejsce wysłania i wwiększości, w nawiasach, jakieś słowo opisujące treść.Zaczęła czytać.- Co pani tutaj robi o tej porze?! - zapytał młody mężczyzna w granatowymmundurze i z latarką w dłoni.Zaczytana, nie słyszała, gdy wszedł.- Nie widzi pan?! - odpowiedziała, podnosząc głowę.- Płaczę.- Ma pani upoważnienie?!- Nie.Płaczę bez upoważnienia.Oboje jak na komendę roześmieli się.- Proszę wygasić wszystkie światła, gdy pani będzie wychodzić, i wyłączyćkomputer.Nie pytał o nic więcej i wrócił na korytarz.Jeszcze nigdy nie czytała czegoś takiego.I nigdy już pewnie nie przeczyta.Rozmowa z kobietą, która odeszła.Zostawiła go.Poprosiła o przebaczenie.Przebaczył, ale nie mógł jej zapomnieć.Więc pisał do niej e-maile.Każdego dnia.Tak jak gdyby była.Ani słowa żalu.Ani słowa pretensji.Pytania bez odpowiedzi.Odpowiedzi na pytania, których ona nie postawiła, ale on zrobił to za nią.E-mailewysyłane z komputerów we Wrocławiu, Nowym Jorku, Bostonie, Londynie, Dublinie.Ale najczęściej z Monachium.Listy do kobiety, która ich nie czyta.Pełne czułości i troski.Wspaniałe historieopowiadane komuś, kto jest najważniejszy.%7ładnej pretensji czy skargi.Tylkoczasami jakieś prośby lub błagania o coś dla niego.Tak jak wtedy, gdy z Wrocławiapisał, tuż przed Wigilią, z komputera jego brata:Zapakowałem prezent dla Ciebie.Położę z innymi pod choinką.Takbardzo chciałbym, żebyś go mogła rozpakować, a ja żebym mógł widzieć, jaksię cieszysz.Ostatnia kartka miała numer 294.Wysłana 30 stycznia z komputera wMonachium.Była jak wołanie o pomoc.Pisał:Dlaczego wszyscy mnie zostawiają? Dlaczego?! Znajdz mnie dzisiaj.Takjak przed rokiem.Proszę, znajdz mnie.Uratuj!Zostawiła na ekranie otwarty ten ostatni e-mail.Siedziała oparta łokciami oblat biurka i wpatrywała się w to zdanie.Zastanawiała się, kogo jej bardziej żal.Wstała.Znalazła dyskietkę na sąsiednim biurku.Sprawdziła, że jest pusta.Skopiowała wszystkie kartki od niego na dyskietkę, a oryginały usunęła z komputera.Było bardzo pózno.Z telefonu na biurku zamówiła taksówkę.Zamknęła biuro izjechała windą na dół.Po chwili nadjechała taksówka.W radiu Geppert śpiewała Landrynki".Taksówkarz pozwolił zapalić światło.Zmyła czarne plamy od łez ipoprawiła makijaż.Gdyby nie było tak pózno i gdybym nie bała się tak ciemności, pojechałbymteraz pod moje drzewo - pomyślała, dotykając delikatnie palcami dyskietki w torebce.Rano zadzwoni, jak obiecała.Powie, że Jakub przebaczył.Tak będzienajlepiej.I taka jest przecież prawda.Prawda to bardzo ogólne pojęcie.ON: Do Polski poleciał jeszcze dwa razy.Zaduszki.Było potwornie zimno i padał deszcz.Na grób Natalii poszedłbardzo póznym wieczorem.Prawie nocą.Nie miał ochoty kogokolwiek spotkać.Chciał jej wszystko opowiedzieć.Był na jej grobie co wieczór.Niektóre znicze niegasły przez całe trzy dni.Na grób rodziców poszedł z rodziną brata.Potem w domu pili herbatę zrumem, który on przywiózł, i wspominali.Listy od matki.Każdego dnia.Przez pięćlat.Potem wrócił do Monachium i po kilku dniach poleciał do Princeton.Kończyłprojekt z Warszawą.Drugi raz przyleciał na święta Bożego Narodzenia.Polska Wigilia w domubrata.Było przepięknie.Spadł śnieg.Poszli na pasterkę.Modlił się, aby minął mu tensmutek.I ten lęk.Bał się.Pisał do niej.Nic się nie zmieniło.Pisał każdego dnia.E-mail jak wieczornamodlitwa.Uważaj na siebie uważnie.JakubONA: Otworzyła oczy.Jej włosy były mokre od potu i łez, które spływały jej popoliczkach, zatrzymując się na szyi.- Niech pani patrzy, jaki wielki! - powiedział młody lekarz, podnosząc jej syna izasłaniając rażące ją światło lampy.Widziała tylko pomazane czerwono-granatową mazią ciałko z ogromną głowąbez włosów.Lekarz położył noworodka na jej odsłoniętych piersiach.Prawie nic nie czuła, kiedy ją zszywał.Przytuliła niemowlę do siebie.Zaczęłapłakać.Już dawno tak nie płakała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Jestem prawie pewna, że nie zmienili kodu w bramie prowadzącej donaszych biur.Idz tam pózno, kiedy już nikogo nie będzie.Pójdziesz?- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zapytała Asia poważnym głosem.- Tak.Od kilku tygodni zasypiam, myśląc tylko o tym.I budzę się z tą samąmyślą.Chcę wiedzieć, czy mi przebaczył.Rozumiesz?! Tylko to.- Nie płacz, do cholery! Oczywiście, że pójdę.Jutro jest piątek.Położę małą ipójdę.Zadzwonię do ciebie w sobotę rano.Objęły się mocno na pożegnanie.Byłotak jak dawniej.- Zadzwoń.Nie zapomnij.Będę czekać.Joanna: A co będzie, jeśli jednak zmienili kod? - myślała, czując się jakwłamywacz.Gdy stanęła przed drzwiami biura, chciała uciekać.Podniosła do oczukartkę i w mdłym świetle żarówki awaryjnej odczytała kod.Podeszła do kraty,powtarzając na głos cyfry kodu.Wystukała wszystkie.Drzwi puściły.Drugie po prawej.Pierwsze biurko.Naprzeciwko okna.Kartkę z hasłem dostępu do skrzynki pocztowej położyła obok klawiatury.Biurko było całkowicie puste.Nikt przy nim nie pracował.Uruchomiła program pocztowy.Podała hasło.W skrzynce nieprzeczytanych e-maili było ponad 150 wiadomości! Prawie wszystkie od Jakuba.Każda miała wtemacie słowo Kartka", potem następował kolejny numer, data, miejsce wysłania i wwiększości, w nawiasach, jakieś słowo opisujące treść.Zaczęła czytać.- Co pani tutaj robi o tej porze?! - zapytał młody mężczyzna w granatowymmundurze i z latarką w dłoni.Zaczytana, nie słyszała, gdy wszedł.- Nie widzi pan?! - odpowiedziała, podnosząc głowę.- Płaczę.- Ma pani upoważnienie?!- Nie.Płaczę bez upoważnienia.Oboje jak na komendę roześmieli się.- Proszę wygasić wszystkie światła, gdy pani będzie wychodzić, i wyłączyćkomputer.Nie pytał o nic więcej i wrócił na korytarz.Jeszcze nigdy nie czytała czegoś takiego.I nigdy już pewnie nie przeczyta.Rozmowa z kobietą, która odeszła.Zostawiła go.Poprosiła o przebaczenie.Przebaczył, ale nie mógł jej zapomnieć.Więc pisał do niej e-maile.Każdego dnia.Tak jak gdyby była.Ani słowa żalu.Ani słowa pretensji.Pytania bez odpowiedzi.Odpowiedzi na pytania, których ona nie postawiła, ale on zrobił to za nią.E-mailewysyłane z komputerów we Wrocławiu, Nowym Jorku, Bostonie, Londynie, Dublinie.Ale najczęściej z Monachium.Listy do kobiety, która ich nie czyta.Pełne czułości i troski.Wspaniałe historieopowiadane komuś, kto jest najważniejszy.%7ładnej pretensji czy skargi.Tylkoczasami jakieś prośby lub błagania o coś dla niego.Tak jak wtedy, gdy z Wrocławiapisał, tuż przed Wigilią, z komputera jego brata:Zapakowałem prezent dla Ciebie.Położę z innymi pod choinką.Takbardzo chciałbym, żebyś go mogła rozpakować, a ja żebym mógł widzieć, jaksię cieszysz.Ostatnia kartka miała numer 294.Wysłana 30 stycznia z komputera wMonachium.Była jak wołanie o pomoc.Pisał:Dlaczego wszyscy mnie zostawiają? Dlaczego?! Znajdz mnie dzisiaj.Takjak przed rokiem.Proszę, znajdz mnie.Uratuj!Zostawiła na ekranie otwarty ten ostatni e-mail.Siedziała oparta łokciami oblat biurka i wpatrywała się w to zdanie.Zastanawiała się, kogo jej bardziej żal.Wstała.Znalazła dyskietkę na sąsiednim biurku.Sprawdziła, że jest pusta.Skopiowała wszystkie kartki od niego na dyskietkę, a oryginały usunęła z komputera.Było bardzo pózno.Z telefonu na biurku zamówiła taksówkę.Zamknęła biuro izjechała windą na dół.Po chwili nadjechała taksówka.W radiu Geppert śpiewała Landrynki".Taksówkarz pozwolił zapalić światło.Zmyła czarne plamy od łez ipoprawiła makijaż.Gdyby nie było tak pózno i gdybym nie bała się tak ciemności, pojechałbymteraz pod moje drzewo - pomyślała, dotykając delikatnie palcami dyskietki w torebce.Rano zadzwoni, jak obiecała.Powie, że Jakub przebaczył.Tak będzienajlepiej.I taka jest przecież prawda.Prawda to bardzo ogólne pojęcie.ON: Do Polski poleciał jeszcze dwa razy.Zaduszki.Było potwornie zimno i padał deszcz.Na grób Natalii poszedłbardzo póznym wieczorem.Prawie nocą.Nie miał ochoty kogokolwiek spotkać.Chciał jej wszystko opowiedzieć.Był na jej grobie co wieczór.Niektóre znicze niegasły przez całe trzy dni.Na grób rodziców poszedł z rodziną brata.Potem w domu pili herbatę zrumem, który on przywiózł, i wspominali.Listy od matki.Każdego dnia.Przez pięćlat.Potem wrócił do Monachium i po kilku dniach poleciał do Princeton.Kończyłprojekt z Warszawą.Drugi raz przyleciał na święta Bożego Narodzenia.Polska Wigilia w domubrata.Było przepięknie.Spadł śnieg.Poszli na pasterkę.Modlił się, aby minął mu tensmutek.I ten lęk.Bał się.Pisał do niej.Nic się nie zmieniło.Pisał każdego dnia.E-mail jak wieczornamodlitwa.Uważaj na siebie uważnie.JakubONA: Otworzyła oczy.Jej włosy były mokre od potu i łez, które spływały jej popoliczkach, zatrzymując się na szyi.- Niech pani patrzy, jaki wielki! - powiedział młody lekarz, podnosząc jej syna izasłaniając rażące ją światło lampy.Widziała tylko pomazane czerwono-granatową mazią ciałko z ogromną głowąbez włosów.Lekarz położył noworodka na jej odsłoniętych piersiach.Prawie nic nie czuła, kiedy ją zszywał.Przytuliła niemowlę do siebie.Zaczęłapłakać.Już dawno tak nie płakała [ Pobierz całość w formacie PDF ]