[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolejny raz przed obliczem trybunału stanęli dygnitarze rycerzy-mnichów, na czele z Jackiem de Molay, ponownie odwołali swoje pierwsze zeznania, wymuszone pod groźbą tortur, i w dobitnych słowach stanęli w obronie zakonu.W walkach o Ziemię Świętą, zaznaczył wielki mistrz, poległo ponad 20 000 templariuszy.Czy ponieśliby tak wielką daninę krwi, gdyby nie wierzyli w Chrystusa? Czy gdy dostawali się w niewolę muzułmańską, nie wybierali raczej śmierci niż przejścia na islam? Wielu rycerzy nosiło na ciele ślady okrutnych okaleczeń powstałych w wyniku tortur, lecz teraz prosili o udzielenie im sakramentów Kościoła.Protokoły komisji są wymownym świadectwem niewinności oskarżanej społeczności.Jak kiedyś katarzy z dumnie uniesionymi głowami i heretyckim wyznaniem wiary na wargach szli na śmierć, tak teraz nie znalazł się ani jeden templariusz gotów porzucić wyznawaną wiarę.Zobowiązani ślubem posłuszeństwa względem Kościoła, rycerze-mnisi, potulni niczym baranki, poddali się represjom.Bezradny papież pozostawił ich na pastwę losu - co nie przeszkodziło im dochować wierności wierze.Jednak gdy sytuacja zdawała się obracać na ich korzyść, na scenę wkroczył Filip.Ponieważ akurat zmarł przewodniczący komisji śledczej, zastąpił go bratem jednego ze swoich ministrów, biskupem Cambrai.Jedną z jego pierwszych czynności po objęciu władzy było skazanie na spalenie na stosie 54 templariuszy, gdyż po odwołaniu zeznań uznano ich za zatwardziałych heretyków.Pozostałym stającym w obronie zakonu groził ten sam los.Rycerze-mnisi, którzy nigdy nie przyznali się do zarzucanych im przewinień, zostali skazani na kary dożywotniego więzienia.Tylko ten, kto podtrzymał i potwierdził swoje oświadczenie, żałując domniemanych wykroczeń, otrzymał absolucję i odzyskał wolność.Dwóch najważniejszych obrońców zakonu znikło bez śladu; najprawdopodobniej zostali zamordowani.Tym pociągnięciem Filip definitywnie rozprawił się z templariuszami.26 maja 1311 roku papież uznał dochodzenie za zakończone.Wyrok miał zostać ogłoszony pół roku później, na soborze w Vienne.Potępienie zakonuChoć w mieście zapanowała drożyzna, a ojców soborowych zdziesiątkowała epidemia zarazy, minęło pół roku, zanim Klemensowi V udało się przekonać również zagranicznych biskupów, że korzystniejszym rozwiązaniem z punktu widzenia polityki kościelnej będzie rozwiązanie zakonu.Gdy 20 marca 1312 roku Filip zagroził wkroczeniem do Vienne na czele swoich oddziałów, papież musiał wreszcie podjąć jakąś decyzję.Trzeciego kwietnia, nie potępiając wyraźnie wspólnoty zakonnej i „nie bez goryczy i troski w sercu”, ogłosił kasatę templariuszy.Ich majątek przechodził w ręce joannitów, a zwolnionym z aresztu rycerzom-mnichom przyznano nawet prawo do renty.18 marca 1314 roku, kiedy to miał zapaść wyrok na Jacques’a de Molay i jego preceptorów, wielki mistrz uznał, że przed Bogiem i historią nie ma nic do stracenia, poza własnym sumieniem.Ku konsternacji sędziów wstał z miejsca, by ostatni raz zabrać głos, ogłaszając światu swoją niewinność i prawowiemość: „Stojąc na progu śmierci, gdzie zaważy nawet najlżejsze kłamstwo, wyznaję w obliczu nieba i ziemi, że zgrzeszyłem przeciwko sobie oraz tym, których powierzono mojej pieczy, i stałem się winny okrutnej śmierci, gdyż chcąc ocalić własne życie i uniknąć nadmiaru cierpień, skuszony pochlebstwami króla i papieża, wystąpiłem przeciwko mojemu zakonowi i sobie.Teraz zaś, choć wiem, jaki los mnie czeka, nie chcę starych kłamstw pomnażaćo nowe, a poświadczając, że zakon zawsze postępował prawo-myślnie i wystrzegał się niegodziwości, z radością zrzekam się życia.Geoffrey de Chamy potwierdził jego słowa.Tego samegodnia wieczorem obaj dostojnicy spłonęli na stosie, wzniesionym na wyspie na Sekwanie, położonej na południe od Notre Dame.Ostatnie życzenie wyrażone przez Jacques’a de Molay zawierało prośbę o poluźnienie więzów, aby mógł złożyć ręce do modlitwy.Dziedzictwo templariuszyJeszcze w tym samym roku z życiem pożegnali się chciwy monarcha i bojaźliwy papież, obaj mający na sumieniu zagładę templariuszy.Przetrwały jedynie legendy.Najpopularniejsza z nich, wielokrotnie rozpowszechniana przez Baigenta, Lincolna i Leigh, a także Laurence’a Gardnera i Dana Browna, brzmi: pozostali przy życiu templariusze zbiegli do Szkocji, tam walczyli pod wodzą Roberta Bruce’a przeciwko Anglii, wznieśli koło Rosslyn kaplicę pełną mistycznych symboli i ukryli w niej swoje największe skarby, być może nawet Świętego Graala, a także założyli tajemne stowarzyszenie, które dało początek ruchowi wolnomularzy.Ta historia ma pewną tradycję: już w XVIII stuleciu członkowie lóż masońskich twierdzili, że rycerz-mnich Pierre d’Aumont, przebrany za murarza, przedostał się do Szkocji wraz z dziesięcioma towarzyszami.Oczywiście również w Szkocji znaleźli się templariusze, którzy po kasacie zakonu przyłączyli się do joannitów, lecz raczej należy wykluczyć ich powiązanie z masonerią.Pierwsze loże powstały w Londynie i w 1717 roku połączyły się w Wielką Lożę Angielską, natomiast pierwsze loże szkockie założono dopiero trzydzieści lat później.Początków masonerii należy raczej upatrywać w fascynacji magią i mistyką, alchemią i gnozą, jaka w okresie Renesansu zawładnęła wykształconymi kręgami Europy i już w XVII stuleciu doprowadziła w Niemczech do powstania innego tajnego stowarzyszenia, różokrzyżowców.Zgodnie z legendą, wolno-mularze wywodzą się od Hirama Abifa, budowniczego świątyni Salomona przed 3000 lat.Dopiero później templariusze wprowadzili fikcyjną genealogię, nazwę jednego ze stopni wtajemniczenia wywodząc od nazwy swego zakonu.Obecnie Jacąues de Molay uważany jest za jednego z największych bohaterów masonerii.Charakterystyczne jest, że wszyscy zwolennicy tezy o „tajemnej spuściźnie templariuszy” posługują się taką samą argumentacją, jak niegdyś przeciwnicy zakonu, sędziowie i kaci wielkiego mistrza.Chociaż poświęcił on życie, chcąc dowieść niewinności i prawomyślności swoich podwładnych, odżegnujących się od okultystycznych praktyk i ciemnych tajemnic, ogłasza się go męczennikiem herezji.W 1738 roku papież Klemens XII stwierdził jako pierwszy, że nie da się pogodzić wolnomularstwa z wiarą katolicką, praktykowaną przez templariuszy; członkowie loży są od tego czasu automatycznie ekskomunikowani.jeszcze w 1983 roku ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Joseph Ratzinger (do niedawna papież Benedykt XVI), potwierdził niekompatybilność tych dwu rzeczywistości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Kolejny raz przed obliczem trybunału stanęli dygnitarze rycerzy-mnichów, na czele z Jackiem de Molay, ponownie odwołali swoje pierwsze zeznania, wymuszone pod groźbą tortur, i w dobitnych słowach stanęli w obronie zakonu.W walkach o Ziemię Świętą, zaznaczył wielki mistrz, poległo ponad 20 000 templariuszy.Czy ponieśliby tak wielką daninę krwi, gdyby nie wierzyli w Chrystusa? Czy gdy dostawali się w niewolę muzułmańską, nie wybierali raczej śmierci niż przejścia na islam? Wielu rycerzy nosiło na ciele ślady okrutnych okaleczeń powstałych w wyniku tortur, lecz teraz prosili o udzielenie im sakramentów Kościoła.Protokoły komisji są wymownym świadectwem niewinności oskarżanej społeczności.Jak kiedyś katarzy z dumnie uniesionymi głowami i heretyckim wyznaniem wiary na wargach szli na śmierć, tak teraz nie znalazł się ani jeden templariusz gotów porzucić wyznawaną wiarę.Zobowiązani ślubem posłuszeństwa względem Kościoła, rycerze-mnisi, potulni niczym baranki, poddali się represjom.Bezradny papież pozostawił ich na pastwę losu - co nie przeszkodziło im dochować wierności wierze.Jednak gdy sytuacja zdawała się obracać na ich korzyść, na scenę wkroczył Filip.Ponieważ akurat zmarł przewodniczący komisji śledczej, zastąpił go bratem jednego ze swoich ministrów, biskupem Cambrai.Jedną z jego pierwszych czynności po objęciu władzy było skazanie na spalenie na stosie 54 templariuszy, gdyż po odwołaniu zeznań uznano ich za zatwardziałych heretyków.Pozostałym stającym w obronie zakonu groził ten sam los.Rycerze-mnisi, którzy nigdy nie przyznali się do zarzucanych im przewinień, zostali skazani na kary dożywotniego więzienia.Tylko ten, kto podtrzymał i potwierdził swoje oświadczenie, żałując domniemanych wykroczeń, otrzymał absolucję i odzyskał wolność.Dwóch najważniejszych obrońców zakonu znikło bez śladu; najprawdopodobniej zostali zamordowani.Tym pociągnięciem Filip definitywnie rozprawił się z templariuszami.26 maja 1311 roku papież uznał dochodzenie za zakończone.Wyrok miał zostać ogłoszony pół roku później, na soborze w Vienne.Potępienie zakonuChoć w mieście zapanowała drożyzna, a ojców soborowych zdziesiątkowała epidemia zarazy, minęło pół roku, zanim Klemensowi V udało się przekonać również zagranicznych biskupów, że korzystniejszym rozwiązaniem z punktu widzenia polityki kościelnej będzie rozwiązanie zakonu.Gdy 20 marca 1312 roku Filip zagroził wkroczeniem do Vienne na czele swoich oddziałów, papież musiał wreszcie podjąć jakąś decyzję.Trzeciego kwietnia, nie potępiając wyraźnie wspólnoty zakonnej i „nie bez goryczy i troski w sercu”, ogłosił kasatę templariuszy.Ich majątek przechodził w ręce joannitów, a zwolnionym z aresztu rycerzom-mnichom przyznano nawet prawo do renty.18 marca 1314 roku, kiedy to miał zapaść wyrok na Jacques’a de Molay i jego preceptorów, wielki mistrz uznał, że przed Bogiem i historią nie ma nic do stracenia, poza własnym sumieniem.Ku konsternacji sędziów wstał z miejsca, by ostatni raz zabrać głos, ogłaszając światu swoją niewinność i prawowiemość: „Stojąc na progu śmierci, gdzie zaważy nawet najlżejsze kłamstwo, wyznaję w obliczu nieba i ziemi, że zgrzeszyłem przeciwko sobie oraz tym, których powierzono mojej pieczy, i stałem się winny okrutnej śmierci, gdyż chcąc ocalić własne życie i uniknąć nadmiaru cierpień, skuszony pochlebstwami króla i papieża, wystąpiłem przeciwko mojemu zakonowi i sobie.Teraz zaś, choć wiem, jaki los mnie czeka, nie chcę starych kłamstw pomnażaćo nowe, a poświadczając, że zakon zawsze postępował prawo-myślnie i wystrzegał się niegodziwości, z radością zrzekam się życia.Geoffrey de Chamy potwierdził jego słowa.Tego samegodnia wieczorem obaj dostojnicy spłonęli na stosie, wzniesionym na wyspie na Sekwanie, położonej na południe od Notre Dame.Ostatnie życzenie wyrażone przez Jacques’a de Molay zawierało prośbę o poluźnienie więzów, aby mógł złożyć ręce do modlitwy.Dziedzictwo templariuszyJeszcze w tym samym roku z życiem pożegnali się chciwy monarcha i bojaźliwy papież, obaj mający na sumieniu zagładę templariuszy.Przetrwały jedynie legendy.Najpopularniejsza z nich, wielokrotnie rozpowszechniana przez Baigenta, Lincolna i Leigh, a także Laurence’a Gardnera i Dana Browna, brzmi: pozostali przy życiu templariusze zbiegli do Szkocji, tam walczyli pod wodzą Roberta Bruce’a przeciwko Anglii, wznieśli koło Rosslyn kaplicę pełną mistycznych symboli i ukryli w niej swoje największe skarby, być może nawet Świętego Graala, a także założyli tajemne stowarzyszenie, które dało początek ruchowi wolnomularzy.Ta historia ma pewną tradycję: już w XVIII stuleciu członkowie lóż masońskich twierdzili, że rycerz-mnich Pierre d’Aumont, przebrany za murarza, przedostał się do Szkocji wraz z dziesięcioma towarzyszami.Oczywiście również w Szkocji znaleźli się templariusze, którzy po kasacie zakonu przyłączyli się do joannitów, lecz raczej należy wykluczyć ich powiązanie z masonerią.Pierwsze loże powstały w Londynie i w 1717 roku połączyły się w Wielką Lożę Angielską, natomiast pierwsze loże szkockie założono dopiero trzydzieści lat później.Początków masonerii należy raczej upatrywać w fascynacji magią i mistyką, alchemią i gnozą, jaka w okresie Renesansu zawładnęła wykształconymi kręgami Europy i już w XVII stuleciu doprowadziła w Niemczech do powstania innego tajnego stowarzyszenia, różokrzyżowców.Zgodnie z legendą, wolno-mularze wywodzą się od Hirama Abifa, budowniczego świątyni Salomona przed 3000 lat.Dopiero później templariusze wprowadzili fikcyjną genealogię, nazwę jednego ze stopni wtajemniczenia wywodząc od nazwy swego zakonu.Obecnie Jacąues de Molay uważany jest za jednego z największych bohaterów masonerii.Charakterystyczne jest, że wszyscy zwolennicy tezy o „tajemnej spuściźnie templariuszy” posługują się taką samą argumentacją, jak niegdyś przeciwnicy zakonu, sędziowie i kaci wielkiego mistrza.Chociaż poświęcił on życie, chcąc dowieść niewinności i prawomyślności swoich podwładnych, odżegnujących się od okultystycznych praktyk i ciemnych tajemnic, ogłasza się go męczennikiem herezji.W 1738 roku papież Klemens XII stwierdził jako pierwszy, że nie da się pogodzić wolnomularstwa z wiarą katolicką, praktykowaną przez templariuszy; członkowie loży są od tego czasu automatycznie ekskomunikowani.jeszcze w 1983 roku ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Joseph Ratzinger (do niedawna papież Benedykt XVI), potwierdził niekompatybilność tych dwu rzeczywistości [ Pobierz całość w formacie PDF ]