[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem po prostu zdziwiona, mamo.Nie wiedziałam, że pracowałaś.Angel wstała i podeszła do stolika.Podniosła leżącą na podłodześciereczkę do kurzu i uklękła, żeby wyczyścić nogi mebla.- W twoim wieku byłam nawet dość niezależna, zupełnie jak ty.Pragnęłam wówczas tylu rzeczy.Ale pewnego razu poznałam Duke'a i,cóż.- I co? - zapytała Klementyna, pochylając się do przodu.Stawał jej jakżywy przed oczami na sam dzwięk jego imienia.Niemal czuła dotyk jegoramion, unoszących ją wysoko i podrzucających w górę ku wierzchołkomdrzew.Przez moment bała się, że jest sama w powietrzu i za szybkospadnie, ale po chwili lądowała znów w ramionach Duke'a.Przytulał ją dopiersi i wtedy najsilniej czuła jego zapach - pot, mocną wodę kolońską i niewywietrzała woń piwa, które wylało mu się na ubranie.Angel przestała polerować nogi stołu i usiadła na klęczkach.- Sama nie wiem, co się stało.Duke miał taką silną, przytłaczającąosobowość.Jak tylko mnie dotykał, zapominałam o bożym świecie, bylebyz nim być.Jej głos brzmiał spokojnie, ale Klementyna zastanawiała się, czy Angelnie żałuje teraz choć trochę, że wypuściła z ręki wszystko, co należałowyłącznie do niej.I dla jakiej sprawy? Duke rzucił ją kilka lat pózniej,kiedy Klementyna miała cztery lata.Powiedział, że potrzebuje bardziejniezależnej kobiety, kogoś, kto wniósłby więcej we wspólny związek.Klementyna wstała i podeszła do matki.Schyliła się i pocałowała ją wgłowę.RS 52- Ja nie pozwolę, żeby ktoś za mnie decydował o moim życiu.Dawnotemu postanowiłam, że zostanę gwiazdą i nie dam za wygraną, dopóki tegonie osiągnę.Jeśli nie zwyciężę w tym konkursie, zgłoszę się do następnego,a potem jeszcze następnego, aż wreszcie zrobię karierę.Nikt mi w tym nieprzeszkodzi.Angel podniosła się i spojrzała w zaciętą twarz córki.- I nie będzie wtwoim życiu miejsca dla mężczyzny, nawet gdybyś jakiegoś pokochała?- Ależ, mamo.Nie przypuszczam, żebym się kiedykolwiek zakochała.W każdym razie nie na serio.Po prostu nie jestem dość romantyczna.Miłość to zachody słońca, motyle i pokryte rosą kwiaty.Po co mi towszystko?Angel westchnęła i objęła ją.- Dobrze, Clemmie.Rozumiem.Pomogę ci w tym konkursie.Pamiętajtylko, że życie jest też pełne innych wspaniałych rzeczy.Może ja popadłamw jedną skrajność, jeśli chodzi o twojego ojca i Johna, ale nie wykluczone,że ty zmierzasz w kierunku drugiej skrajności.Umiar, skarbie.Umiar torzecz najważniejsza.* * *- Patrzcie no, kogo my tu widzimy - powiedziała Alex, podnosząc wzrokznad stolika w kącie sypialni Megan, przy którym piłowała jej paznokcie.-Panna Montgomery.Uczennica jedenastej klasy liceum imienia Lincolna,która mniej więcej raz w tygodniu pryska z lekcji i rozpływa się wpowietrzu, nie mówiąc słowa swoim przyjaciółkom.Klementyna usiadła na łóżku Megan, które wciąż było przykryte liliowąnarzutą z koronkowym obszyciem, chociaż mówiła Megan niezliczonąilość razy, że to wygląda zdecydowanie zbyt dziecinnie.Bała się tu przyjść,bo zdawała sobie sprawę, że nie była ostatnio tak dobrą przyjaciółką, jakąpowinna być.Megan ciągle cierpiała, a Alex chodziła rozdrażniona.Dystans między nimi był tak widoczny, jakby dzielił je mur.Mimo toKlementyna miała własne sprawy do załatwienia.Dorastała i jeśli chciałaodnieść sukces, musiała działać od razu.Modelki zaczynają karierę młodo.Miała tak mało czasu, że nie mogła sobie pozwolić na to, by problemyinnych ludzi utrudniały jej osiągnięcie celu, nawet jeśli były to problemyjej najlepszych przyjaciółek.Rozsądek mówił Klementynie, że wszystkie te argumenty są słuszne, alekiedy zobaczyła ostentacyjną obojętność w zachowaniu Alex i Megan,zapragnęła zrzucić z siebie dręczące poczucie winy.RS 53- Przepraszam - powiedziała łagodnie.Położyła się i pogłaskałastaroświecką koronkę, którą obszyte były brzegi narzuty.W pokoju zapadła cisza, którą mącił tylko odgłos piłowania paznokciMegan.Klementyna zamknęła oczy.- Zgłosiłam się do konkursu na modelkę w Saks Fifth Avenue -powiedziała.- Finał jest w przyszłym tygodniu.Byłoby mi miło, gdybyścieprzyszły.Alex zatrzasnęła przybornik do paznokci i wstała.Zamaszystymkrokiem podeszła do łóżka i stanęła nad Klementyną, nie spuszczając z niejwzroku, aż ta otworzyła oczy.- Posłuchaj, Clemmie.Mam cię już dosyć.Powinnam była uwierzyć wto, co podszepnął mi instynkt, kiedy się spotkałyśmy po raz pierwszy.Jesteś tylko samolubnym, egoistycznym zarozumialcem, wiesz?Troszczysz się wyłącznie o własną osobę.Lekceważyłaś nas praktycznieprzez cały rok szkolny i to z jakiego powodu? Konkursu na modelkę?Czyżby był ważniejszy niż przyjazń? Czyżby był ważniejszy niż to, coprzytrafiło się Megan? Potrzebowała cię.Na miłość boską, miałaskrobankę.Gdzie ty wtedy byłaś?- To ja zawiozłam ją do lekarza - wrzasnęła w odpowiedziKlementyna, podnosząc się.Stanęły twarzą w twarz z zaciśniętymiszczękami i dłońmi zwiniętymi w pięści.Klementyna była wyższa od Alexo ponad głowę, ale ta nadrabiała siłą wyrazu: wychyliła się do przodu,przez co Klementyna musiała zrobić kilka kroków do tyłu, żeby dobrze jąwidzieć.- To ja trzymałam ją za rękę - kontynuowała Klementyna, nie zniżającgłosu.- Ty się, cholera, czułaś taka winna, że nie umiałaś jej nawetspojrzeć w oczy.To nie ja podpuściłam Tony'ego, a ty.To nie ja jestemwinna temu, co się stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl