[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mieszka tu od wielu lat - powiedział komisarz, wskazując głową na dom.- Żyje bardzo spokojnie, nikomu nie wchodzi w drogę.Nic nie wiadomo ojej krewnych czy przyjaciołach z przeszłości, styka się tylko z ludźmi poznanymi w Merlinville.Nigdy nie mówi o swojej przeszłości ani o mężu.Nikt nie wie, czy żyje.Otacza ją kompletna tajemnica.Skinąłem głową, czując rosnącą ciekawość.- A.córka? - zaryzykowałem.- To naprawdę piękna dziewczyna.skromna, pobożna, ma wszystkie niezbędne zalety.Można jej współczuć, ponieważ nic nie wie o swej przeszłości, a mężczyzna, który poprosi ją o rękę, będzie chciał coś o niej wiedzieć, a poza tym.- komisarz wzruszył cynicznie ramionami.- Przecież to nie jej wina! - wykrzyknąłem oburzony.- Oczywiście.Ale odpowiadałoby to panu? Mężczyzna chce wiedzieć wszystko o przeszłości swojej żony.Urwaliśmy dyskusję, gdyż staliśmy już na progu domu.Hautet nacisnął dzwonek.Po kilku minutach usłyszeliśmy kroki i drzwi się otworzyły.Na progu ukazała się moja bogini, ujrzawszy nas zbladła, jej oczy rozszerzyły się z lęku.Co do tego nie miałem żadnej wątpliwości - ona się nas przestraszyła!- Mademoiselle Daubreuil - rzekł Hautet, zdejmując kapelusz - przykro mi, że musimy panie niepokoić, ale, sama pani rozumie, prawo jest prawem.Proszą złożyć wyrazy uszanowania matce i zapytać ją, czy byłaby tak uprzejma i poświęciła nam kilka minut.Dziewczyna przez chwilę stała bez ruchu.Lewą rękę trzymała przyciśniętą do piersi, jakby chciała uspokoić gwałtowne bicie serca.Po chwili opanowała się i odpowiedziała cicho:- Proszę wejść.Zaraz do niej pójdę.Weszła do pokoju położonego po lewej stronie holu i usłyszeliśmy jej przyciszony głos.Potem drugi, podobnie brzmiący, ale nieco niższy i ostrzejszy, odpowiedział:- Ależ oczywiście.Poproś, żeby weszli.W następnej chwili stanęliśmy przed tajemniczą madame Daubreuil.Była nieco niższa od córki i miała pełniejsze kształty, a jej uroda nosiła cechy dojrzałej kobiety.Jej włosy, w przeciwieństwie do włosów córki, były ciemne, z przedziałkiem na środku, jak u Madonny.Oczy, do połowy ukryte pod przymkniętymi powiekami, były niebieskie.Chociaż dobrze się trzymała, jej młodość minęła już dawno, ale pozostał niezależny od wieku urok.- Panowie życzą sobie czegoś ode mnie? - zapytała.- Tak, madame.- Monsieur Hautet chrząknął.- Prowadzę śledztwo w sprawie śmierci pana Renaulda.Niewątpliwie słyszała pani o tym?W milczeniu pochyliła głowę.Jej zachowanie nie uległo zmianie.- Chcemy panią zapytać, czy pani może.hm.rzucić światło na towarzyszące temu okoliczności?- Ja? - Była wyraźnie zaskoczona.- Tak, madame.Mamy podstawę sądzić, że często wieczorami odwiedzała pani nieboszczyka.Może pani to potwierdzić?Policzki kobiety zabarwił rumieniec, ale odparła spokojnie:- Nie ma pan prawa zadawać mi tego rodzaju pytania!- Madame, ja prowadzę śledztwo w sprawie morderstwa.- Co z tego? Nie mam nic wspólnego z morderstwem.- Ani przez chwilę tego nie twierdziliśmy.Ale za to pani dobrze znała zamordowanego.Może zwierzał się pani, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo?- Nigdy o tym nie mówił.- Nie wspominał o swoim życiu w Santiago, o tamtejszych wrogach?- Nie.- Zatem nie może nam pani pomóc?- Obawiam się, że nie.Doprawdy nie rozumiem, dlaczego panowie zwrócili się do mnie.Nie mogli panowie o to wszystko spytać jego żony? - w jej głosie zabrzmiał ślad ironii.- Pani Renauld powiedziała nam wszystko, o czym wie.- Ach! - rzekła madame Daubreuil.- Ciekawe.- Co, madame?- Nic.Sędzia śledczy spojrzał na nią.Czuł, że prowadzi pojedynek i że ma przed sobą niebezpiecznego przeciwnika.- Podtrzymuje pani, że pan Renauld z niczego się pani nie zwierzył?- Dlaczego pan myśli, że miałby mi się z czegoś zwierzać?- Ponieważ, madame - odparł Hautet z zamierzoną brutalnością - mężczyzna spowiada się kochance z tego, co nie zawsze chce mówić żonie.- Ach! - zerwała się z krzesła.Jej oczy ciskały błyskawice.- Monsieur, pan mnie obraża! I to w obecności mojej córki! Nic panu nie powiem.Proszę natychmiast opuścić mój dom!Miała rację i w tej sytuacji nie pozostało nam nic innego, tylko opuścić willę Marguerite jak zawstydzeni uczniowie.Sędzia mruczał gniewnie do siebie.Poirot wydawał się pogrążony w myślach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Mieszka tu od wielu lat - powiedział komisarz, wskazując głową na dom.- Żyje bardzo spokojnie, nikomu nie wchodzi w drogę.Nic nie wiadomo ojej krewnych czy przyjaciołach z przeszłości, styka się tylko z ludźmi poznanymi w Merlinville.Nigdy nie mówi o swojej przeszłości ani o mężu.Nikt nie wie, czy żyje.Otacza ją kompletna tajemnica.Skinąłem głową, czując rosnącą ciekawość.- A.córka? - zaryzykowałem.- To naprawdę piękna dziewczyna.skromna, pobożna, ma wszystkie niezbędne zalety.Można jej współczuć, ponieważ nic nie wie o swej przeszłości, a mężczyzna, który poprosi ją o rękę, będzie chciał coś o niej wiedzieć, a poza tym.- komisarz wzruszył cynicznie ramionami.- Przecież to nie jej wina! - wykrzyknąłem oburzony.- Oczywiście.Ale odpowiadałoby to panu? Mężczyzna chce wiedzieć wszystko o przeszłości swojej żony.Urwaliśmy dyskusję, gdyż staliśmy już na progu domu.Hautet nacisnął dzwonek.Po kilku minutach usłyszeliśmy kroki i drzwi się otworzyły.Na progu ukazała się moja bogini, ujrzawszy nas zbladła, jej oczy rozszerzyły się z lęku.Co do tego nie miałem żadnej wątpliwości - ona się nas przestraszyła!- Mademoiselle Daubreuil - rzekł Hautet, zdejmując kapelusz - przykro mi, że musimy panie niepokoić, ale, sama pani rozumie, prawo jest prawem.Proszą złożyć wyrazy uszanowania matce i zapytać ją, czy byłaby tak uprzejma i poświęciła nam kilka minut.Dziewczyna przez chwilę stała bez ruchu.Lewą rękę trzymała przyciśniętą do piersi, jakby chciała uspokoić gwałtowne bicie serca.Po chwili opanowała się i odpowiedziała cicho:- Proszę wejść.Zaraz do niej pójdę.Weszła do pokoju położonego po lewej stronie holu i usłyszeliśmy jej przyciszony głos.Potem drugi, podobnie brzmiący, ale nieco niższy i ostrzejszy, odpowiedział:- Ależ oczywiście.Poproś, żeby weszli.W następnej chwili stanęliśmy przed tajemniczą madame Daubreuil.Była nieco niższa od córki i miała pełniejsze kształty, a jej uroda nosiła cechy dojrzałej kobiety.Jej włosy, w przeciwieństwie do włosów córki, były ciemne, z przedziałkiem na środku, jak u Madonny.Oczy, do połowy ukryte pod przymkniętymi powiekami, były niebieskie.Chociaż dobrze się trzymała, jej młodość minęła już dawno, ale pozostał niezależny od wieku urok.- Panowie życzą sobie czegoś ode mnie? - zapytała.- Tak, madame.- Monsieur Hautet chrząknął.- Prowadzę śledztwo w sprawie śmierci pana Renaulda.Niewątpliwie słyszała pani o tym?W milczeniu pochyliła głowę.Jej zachowanie nie uległo zmianie.- Chcemy panią zapytać, czy pani może.hm.rzucić światło na towarzyszące temu okoliczności?- Ja? - Była wyraźnie zaskoczona.- Tak, madame.Mamy podstawę sądzić, że często wieczorami odwiedzała pani nieboszczyka.Może pani to potwierdzić?Policzki kobiety zabarwił rumieniec, ale odparła spokojnie:- Nie ma pan prawa zadawać mi tego rodzaju pytania!- Madame, ja prowadzę śledztwo w sprawie morderstwa.- Co z tego? Nie mam nic wspólnego z morderstwem.- Ani przez chwilę tego nie twierdziliśmy.Ale za to pani dobrze znała zamordowanego.Może zwierzał się pani, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo?- Nigdy o tym nie mówił.- Nie wspominał o swoim życiu w Santiago, o tamtejszych wrogach?- Nie.- Zatem nie może nam pani pomóc?- Obawiam się, że nie.Doprawdy nie rozumiem, dlaczego panowie zwrócili się do mnie.Nie mogli panowie o to wszystko spytać jego żony? - w jej głosie zabrzmiał ślad ironii.- Pani Renauld powiedziała nam wszystko, o czym wie.- Ach! - rzekła madame Daubreuil.- Ciekawe.- Co, madame?- Nic.Sędzia śledczy spojrzał na nią.Czuł, że prowadzi pojedynek i że ma przed sobą niebezpiecznego przeciwnika.- Podtrzymuje pani, że pan Renauld z niczego się pani nie zwierzył?- Dlaczego pan myśli, że miałby mi się z czegoś zwierzać?- Ponieważ, madame - odparł Hautet z zamierzoną brutalnością - mężczyzna spowiada się kochance z tego, co nie zawsze chce mówić żonie.- Ach! - zerwała się z krzesła.Jej oczy ciskały błyskawice.- Monsieur, pan mnie obraża! I to w obecności mojej córki! Nic panu nie powiem.Proszę natychmiast opuścić mój dom!Miała rację i w tej sytuacji nie pozostało nam nic innego, tylko opuścić willę Marguerite jak zawstydzeni uczniowie.Sędzia mruczał gniewnie do siebie.Poirot wydawał się pogrążony w myślach [ Pobierz całość w formacie PDF ]