[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna piszczała, a mężczyzna udawał, że chce ją wrzucić do wody.W tym momencie na pokładzie statku spacerowego rozległ się z megafonów donośny głos.— Panie i panowie — grzmiał — zbliżamy się do sławnej wioski Gitcham, gdzie zatrzymamy się na trzy kwadranse i gdzie będą państwo mogli posilić się krabami, homarami i znakomitymi dewońskimi ciastkami kremowymi.Po państwa prawej ręce rozciągają się grunty Nasse House.Samą rezydencję miniemy za dwie lub trzy minuty, ale już teraz widać ją pomiędzy drzewami.Kiedyś siedziba Sir Gervasego Folliata, który żeglował z Sir Francisem Drake’em aż po nowy świat, dziś należy do Sir George’a Stubbsa.Po lewej sławetna skała Gooseacre.To pod nią osadzano gderliwe żony w porze odpływu.Tkwiły tam za karę, aż woda przypływu sięgnęła im po szyję.Wszyscy pasażerowie „Piękności Devonu” wpatrywali się w skałę Gooseacre.Posypały się żarty, zewsząd słychać było chichoty, piski, salwy śmiechu.Tymczasem po przeciwnej stronie baraszkowanie młodej pary w małej łódce skończyło się tym, że dziewczyna naprawdę wypadła za burtę.— Nie wyciągnę cię, póki nie przyrzekniesz, że będziesz grzeczna — chłopak nie pozwalał jej wygramolić się z wody.Nikt wszakże nie zauważył tej sceny z wyjątkiem inspektora Blanda.Cała reszta wycieczkowiczów, słuchając płynących z głośników objaśnień przewodnika, patrzyła z ciekawością na Nasse House i z fascynacją na skałę Gooseacre.Dziewczyna zaś zanurkowała i przepłynęła pod wodą na drugą stronę łódki.Zręcznie podciągnęła się do krawędzi burty i weszła do środka.Policjantka Alice Jones była świetną pływaczką.Inspektor Bland zszedł na ląd w Gitcham wraz z pozostałymi dwustu trzydziestu pasażerami, skonsumował homara, ciastko z, kremem oraz placek jęczmienny i powiedział do siebie: „A więc można to zrobić i nikt nie zauważy!”IIIPodczas gdy inspektor Bland przeprowadzał swój eksperyment na rzece Helm, Herkules Poirot robił doświadczenie w namiocie na trawniku przed frontonem Nasse House.Był to ten sam namiot, w którym Madame Zuleika przepowiadała przyszłość.Wszystkie inne już zwinięto, ale Poirot poprosił o pozostawienie tego jednego.Wszedł do środka, spuścił za sobą klapy drzwiowe i przysunął się do tylnej ściany.Zręcznie rozsznurował jeden narożnik i wyśliznął się na zewnątrz.Zasznurował z powrotem i dał nura w gąszcz rododendronów rosnących tuż za namiotem.Przeciskał się pomiędzy krzewami i niebawem dotarł do małej altany.Wewnątrz było ciemnawo, bo drewniany domek postawiono bardzo dawno i przez lata szczelnie otuliły go rododendrony.Pod ścianą stała skrzynia z piłkami do krokieta, jakieś stare, zardzewiałe obręcze, połamane kije hokejowe.Wszędzie pełno stonóg i pająków.W kurzu pokrywającym podłogę nakreślony był jakiś nieregularny znak.Poirot przyglądał mu się dłuższą chwilę.Przyklęknął, wyjął z kieszeni miarkę i starannie zmierzył ten szczególny rysunek.Pokiwał głową z zadowoleniem.Wycofał się cicho i zamknął za sobą drzwi.Szedł łukiem pod górę pomiędzy krzewami rododendronów.Wyszedł na dróżkę niedaleko gloriety, tym razem jednak do niej nie zajrzał, lecz skręcił ku ścieżce schodzącej zakosami do szopy żeglarskiej.Miał przy sobie klucz, otworzył więc drzwi i znalazł się w środku.Oprócz tego, że zniknęły zwłoki dziewczyny oraz taca ze szklanką i talerzem, nic się tu nie zmieniło.Wszystko, szczegółowo opisane i obfotografowane przez policję, pozostało na miejscu.Poirot podszedł do stołu, na którym leżał plik komiksów.Przewrócił parę kartek i uniósł brwi.Na marginesach ujrzał słowa nagryzmolone ręką Marleny.„Jackie Blake chodzi z Susan Brown”.„Peter szczypie dziewczyny w kinie”.„Georgie Porgie całuje się z turystkami w krzakach”.„Biddy Fox lubi chłopców”.„Albert chodzi z Doreen”.Te zapiski wydały mu się aż wzruszające w swoim szczenięcym prostactwie.Przypomniał sobie przeciętną, trochę krostowatą twarz Marleny.Podejrzewał, że chłopcy nie podszczypywali Marleny w kinie.Sfrustrowana dziewczyna przeżywała czasem zastępczy dreszczyk, szpiegując i podglądając rówieśników.Szpiegowała ludzi, patrzyła z ukrycia, widziała różne rzeczy.Widziała to, czego nie powinna oglądać, przeważnie zresztą nic wielkiego, ale jeden raz, być może, zobaczyła coś, co naprawdę było ważne.I nawet nie miała pojęcia, jak ważne.Wszystko to były jedynie domysły i Poirot z powątpiewaniem kręcił głową.Ułożył równiutko komiksy na stole, zawsze miał zamiłowanie do porządku.Nagle doznał uczucia, że czegoś brakuje.Czegoś… Ale czego? Czegoś, co powinno tu być… Coś… Potrząsnął głową i to nieuchwytne wrażenie minęło.Wyszedł powoli z szopy, nieszczęśliwy i niezadowolony z siebie.On, Herkules Poirot, został tu wezwany, by zapobiec morderstwu — i nie zapobiegł.Zbrodnia została popełniona.Jeszcze bardziej upokarzające było to, że nie wiedział nawet teraz, co tu się naprawdę zdarzyło.Sromotna klęska.A jutro musi powrócić do Londynu pokonany.„Ego” Poirota okropnie siadło — nawet wąsy mu obwisły.Rozdział piętnastyDwa tygodnie później inspektor Bland odbył długą i niezbyt owocną rozmowę z szefem policji hrabstwa.Major Merrall miał irytująco nastroszone brwi i był dość podobny do rozzłoszczonego teriera.Podkomendni lubili go jednak i szanowali jego zdanie.— Dobrze, dobrze, dobrze, co więc mamy? — zaczął.— Nic, na czym moglibyśmy się oprzeć.Co z de Sousą? Nie sposób wykazać, że cokolwiek wiąże tego faceta ze sprawą harcerki.Gdyby znalazło się ciało Lady Stubbs, rzeczy miałyby się inaczej.Ściągnął brwi w dół, nastroszył je w stronę nosa i spojrzał na B landa.— Pan uważa, że trup jest; prawda?— A jak pan sądzi, sir?— Och, zgadzam się z panem.Inaczej przecież musielibyśmy ją wytropić.Chyba że bardzo starannie wszystko zaplanowała, na co wszakże nic nie wskazuje.Nie miała pieniędzy, pan wie.Dokładnie zbadaliśmy finanse.Sir George dysponował pieniędzmi.„Był dla niej nadzwyczaj hojny, ale ona nie miała własnego grosza.Nie widać też śladu kochanka.Żadnych plotek, a proszę pamiętać, że tu, na prowincji, takich rzeczy nie da się ukryć.Przeszedł się po pokoju tam i z powrotem.— Prawda jest taka, że nie wiemy.Przypuszczamy, że de Sousa z jakichś nieznanych powodów zabił kuzynkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Dziewczyna piszczała, a mężczyzna udawał, że chce ją wrzucić do wody.W tym momencie na pokładzie statku spacerowego rozległ się z megafonów donośny głos.— Panie i panowie — grzmiał — zbliżamy się do sławnej wioski Gitcham, gdzie zatrzymamy się na trzy kwadranse i gdzie będą państwo mogli posilić się krabami, homarami i znakomitymi dewońskimi ciastkami kremowymi.Po państwa prawej ręce rozciągają się grunty Nasse House.Samą rezydencję miniemy za dwie lub trzy minuty, ale już teraz widać ją pomiędzy drzewami.Kiedyś siedziba Sir Gervasego Folliata, który żeglował z Sir Francisem Drake’em aż po nowy świat, dziś należy do Sir George’a Stubbsa.Po lewej sławetna skała Gooseacre.To pod nią osadzano gderliwe żony w porze odpływu.Tkwiły tam za karę, aż woda przypływu sięgnęła im po szyję.Wszyscy pasażerowie „Piękności Devonu” wpatrywali się w skałę Gooseacre.Posypały się żarty, zewsząd słychać było chichoty, piski, salwy śmiechu.Tymczasem po przeciwnej stronie baraszkowanie młodej pary w małej łódce skończyło się tym, że dziewczyna naprawdę wypadła za burtę.— Nie wyciągnę cię, póki nie przyrzekniesz, że będziesz grzeczna — chłopak nie pozwalał jej wygramolić się z wody.Nikt wszakże nie zauważył tej sceny z wyjątkiem inspektora Blanda.Cała reszta wycieczkowiczów, słuchając płynących z głośników objaśnień przewodnika, patrzyła z ciekawością na Nasse House i z fascynacją na skałę Gooseacre.Dziewczyna zaś zanurkowała i przepłynęła pod wodą na drugą stronę łódki.Zręcznie podciągnęła się do krawędzi burty i weszła do środka.Policjantka Alice Jones była świetną pływaczką.Inspektor Bland zszedł na ląd w Gitcham wraz z pozostałymi dwustu trzydziestu pasażerami, skonsumował homara, ciastko z, kremem oraz placek jęczmienny i powiedział do siebie: „A więc można to zrobić i nikt nie zauważy!”IIIPodczas gdy inspektor Bland przeprowadzał swój eksperyment na rzece Helm, Herkules Poirot robił doświadczenie w namiocie na trawniku przed frontonem Nasse House.Był to ten sam namiot, w którym Madame Zuleika przepowiadała przyszłość.Wszystkie inne już zwinięto, ale Poirot poprosił o pozostawienie tego jednego.Wszedł do środka, spuścił za sobą klapy drzwiowe i przysunął się do tylnej ściany.Zręcznie rozsznurował jeden narożnik i wyśliznął się na zewnątrz.Zasznurował z powrotem i dał nura w gąszcz rododendronów rosnących tuż za namiotem.Przeciskał się pomiędzy krzewami i niebawem dotarł do małej altany.Wewnątrz było ciemnawo, bo drewniany domek postawiono bardzo dawno i przez lata szczelnie otuliły go rododendrony.Pod ścianą stała skrzynia z piłkami do krokieta, jakieś stare, zardzewiałe obręcze, połamane kije hokejowe.Wszędzie pełno stonóg i pająków.W kurzu pokrywającym podłogę nakreślony był jakiś nieregularny znak.Poirot przyglądał mu się dłuższą chwilę.Przyklęknął, wyjął z kieszeni miarkę i starannie zmierzył ten szczególny rysunek.Pokiwał głową z zadowoleniem.Wycofał się cicho i zamknął za sobą drzwi.Szedł łukiem pod górę pomiędzy krzewami rododendronów.Wyszedł na dróżkę niedaleko gloriety, tym razem jednak do niej nie zajrzał, lecz skręcił ku ścieżce schodzącej zakosami do szopy żeglarskiej.Miał przy sobie klucz, otworzył więc drzwi i znalazł się w środku.Oprócz tego, że zniknęły zwłoki dziewczyny oraz taca ze szklanką i talerzem, nic się tu nie zmieniło.Wszystko, szczegółowo opisane i obfotografowane przez policję, pozostało na miejscu.Poirot podszedł do stołu, na którym leżał plik komiksów.Przewrócił parę kartek i uniósł brwi.Na marginesach ujrzał słowa nagryzmolone ręką Marleny.„Jackie Blake chodzi z Susan Brown”.„Peter szczypie dziewczyny w kinie”.„Georgie Porgie całuje się z turystkami w krzakach”.„Biddy Fox lubi chłopców”.„Albert chodzi z Doreen”.Te zapiski wydały mu się aż wzruszające w swoim szczenięcym prostactwie.Przypomniał sobie przeciętną, trochę krostowatą twarz Marleny.Podejrzewał, że chłopcy nie podszczypywali Marleny w kinie.Sfrustrowana dziewczyna przeżywała czasem zastępczy dreszczyk, szpiegując i podglądając rówieśników.Szpiegowała ludzi, patrzyła z ukrycia, widziała różne rzeczy.Widziała to, czego nie powinna oglądać, przeważnie zresztą nic wielkiego, ale jeden raz, być może, zobaczyła coś, co naprawdę było ważne.I nawet nie miała pojęcia, jak ważne.Wszystko to były jedynie domysły i Poirot z powątpiewaniem kręcił głową.Ułożył równiutko komiksy na stole, zawsze miał zamiłowanie do porządku.Nagle doznał uczucia, że czegoś brakuje.Czegoś… Ale czego? Czegoś, co powinno tu być… Coś… Potrząsnął głową i to nieuchwytne wrażenie minęło.Wyszedł powoli z szopy, nieszczęśliwy i niezadowolony z siebie.On, Herkules Poirot, został tu wezwany, by zapobiec morderstwu — i nie zapobiegł.Zbrodnia została popełniona.Jeszcze bardziej upokarzające było to, że nie wiedział nawet teraz, co tu się naprawdę zdarzyło.Sromotna klęska.A jutro musi powrócić do Londynu pokonany.„Ego” Poirota okropnie siadło — nawet wąsy mu obwisły.Rozdział piętnastyDwa tygodnie później inspektor Bland odbył długą i niezbyt owocną rozmowę z szefem policji hrabstwa.Major Merrall miał irytująco nastroszone brwi i był dość podobny do rozzłoszczonego teriera.Podkomendni lubili go jednak i szanowali jego zdanie.— Dobrze, dobrze, dobrze, co więc mamy? — zaczął.— Nic, na czym moglibyśmy się oprzeć.Co z de Sousą? Nie sposób wykazać, że cokolwiek wiąże tego faceta ze sprawą harcerki.Gdyby znalazło się ciało Lady Stubbs, rzeczy miałyby się inaczej.Ściągnął brwi w dół, nastroszył je w stronę nosa i spojrzał na B landa.— Pan uważa, że trup jest; prawda?— A jak pan sądzi, sir?— Och, zgadzam się z panem.Inaczej przecież musielibyśmy ją wytropić.Chyba że bardzo starannie wszystko zaplanowała, na co wszakże nic nie wskazuje.Nie miała pieniędzy, pan wie.Dokładnie zbadaliśmy finanse.Sir George dysponował pieniędzmi.„Był dla niej nadzwyczaj hojny, ale ona nie miała własnego grosza.Nie widać też śladu kochanka.Żadnych plotek, a proszę pamiętać, że tu, na prowincji, takich rzeczy nie da się ukryć.Przeszedł się po pokoju tam i z powrotem.— Prawda jest taka, że nie wiemy.Przypuszczamy, że de Sousa z jakichś nieznanych powodów zabił kuzynkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]