[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Muszę uczynić pewne wyznanie.— En verite?* — spytał Poirot z wyrazem grzecznego zainteresowania.— Tak.To zresztą nic ważnego, zupełnie nic.Ale mimo to sumienie gryzie mnie od wczoraj po południu.Pan nas wszystkich oskarżył, panie Poirot, o ukrywanie czegoś.Przyznaję się do winy.Coś ukryłem.— Cóż takiego, panie Geoffrey? — spytał Poirot.— Jak już powiedziałem, to zupełnie nic ważnego.Mianowicie byłem w długach.No i ten zapis pana Ackroyda przyszedł akurat w odpowiednim czasie.Pięćset funtów stawia mnie na nogi i jeszcze coś niecoś zostanie.— Raymond uśmiechnął się do nas obu z tą bezpośrednią szczerością, która zdobywała mu powszechną sympatię.— Wiedzą panowie, jak to jest! Podejrzliwy policjant, niechęć do przyznawania się do długów i tak dalej.To by im się wydało podejrzane.Tak, w istocie, byłem niemądry.Przecież od za kwadrans dziesiąta aż do wezwania przez Parkera przebywałem z Bluntem w pokoju bilardowym, mam więc niewzruszone alibi i nie potrzebuję się niczego obawiać.Ale kiedy pan tak nakrzyczał na nas, że ukrywamy różne fakty, sumienie mnie ukłuło i pomyślałem, że będzie lepiej, jeśli pozbędę się ciężaru.— Raymond wstał i z uśmiechem obrócił się w naszym kierunku.— Jest pan bardzo rozsądnym człowiekiem — odparł Poirot, kiwając z uznaniem głową.— Bo wie pan, to zawsze tak jest, że jeśli ktoś coś przede mną ukrywa, wydaje mi się, że ukrywa straszną rzecz.Zrobił pan bardzo dobrze!— Jestem szczęśliwy, że oczyściłem się z podejrzeń — roześmiał się Raymond.— No, muszę już iść.— A więc o to mu chodziło — zauważyłem, kiedy za młodym sekretarzem zamknęły się drzwi.— Tak — zgodził się Poirot.— Zupełne głupstwo.Ale gdyby nie był wtedy w pokoju bilardowym, to kto wie? Trzeba pamiętać, że wiele zbrodni dokonano dla kwot mniejszych niż pięćset funtów.Wszystko zależy od tego, jaka suma potrafi złamać człowieka.Problem względności, tylko to! Czy zastanawiał się pan kiedy, przyjacielu, że bardzo wiele osób w Fernly Park skorzystało na śmierci pana Ackroyda? Pani Ackroyd, panna Flora, młody Raymond, gospodyni — panna Russell.Tylko jeden nic nie skorzystał.Major Blunt.Wymienił to ostatnie nazwisko tak dziwnym tonem, że spojrzałem zdumiony.— Niezupełnie pana rozumiem — odezwałem się.— Dwie osoby z podejrzanych przyszły do mnie i wyznały prawdę.— Czy pan sądzi, że major Blunt również coś ukrywa?— Macie takie przysłowie — odparł niedbale Poirot — że Anglik ukrywa tylko jedną rzecz: miłość.A major Blunt, gdy o tym mowa, niewiele potrafi ukryć.— Chwilami myślę — powiedziałem — czy przypadkiem nie wyciągnęliśmy raczej pochopnych wniosków w jednej przynajmniej sprawie.— Mianowicie?— Założyliśmy, że szantażysta, który prześladował panią Ferrars, jest równocześnie mordercą Rogera Ackroyda.A może się mylimy?Poirot energicznie pokiwał głową.— Słusznie, słusznie.Zastanawiałem się, czy panu to przyjdzie na myśl.Naturalnie, że to możliwe.Ale musimy pamiętać o jednym: list zginął! Jednakże to, jak pan słusznie mówi, wcale nie musi oznaczać, że zabrał go morderca.Kiedy pan po raz pierwszy wszedł do gabinetu zamordowanego, Parker mógł przez pana niezauważony zabrać list.— Parker?— Tak, Parker.Zawsze powracam do osoby Parkera.Naturalnie nie myślę o nim jako o mordercy.Nie, on tego z pewnością nie zrobił.Ale któż bardziej pasuje do roli tajemniczego szantażysty terroryzującego panią Ferrars? Mógł zdobyć wiadomości o tajemniczych okolicznościach śmierci pana Ferrarsa od służby w King’s Paddock.W każdym razie do jego uszu wiadomości te łatwiej mogły trafić niż do uszu takiego rzadkiego gościa, jakim jest na przykład major Blunt.— Tak, Parker mógł zabrać list — przyznałem.— Dopiero znacznie później zauważyłem, że list zniknął.— O ile później? — spytał Poirot.— Kiedy do pokoju weszli Raymond i Blunt czy jeszcze przedtem?— Dokładnie nie pamiętam — odparłem wolno.— Myślę, że przedtem, nie, potem.Tak, jestem nieomal pewny, że potem!— To rozszerza krąg podejrzanych do trzech osób — powiedział w zamyśleniu Poirot.— Ale najprawdopodobniejszy jest Parker.Mam ochotę na pewien eksperyment z Parkerem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.— Muszę uczynić pewne wyznanie.— En verite?* — spytał Poirot z wyrazem grzecznego zainteresowania.— Tak.To zresztą nic ważnego, zupełnie nic.Ale mimo to sumienie gryzie mnie od wczoraj po południu.Pan nas wszystkich oskarżył, panie Poirot, o ukrywanie czegoś.Przyznaję się do winy.Coś ukryłem.— Cóż takiego, panie Geoffrey? — spytał Poirot.— Jak już powiedziałem, to zupełnie nic ważnego.Mianowicie byłem w długach.No i ten zapis pana Ackroyda przyszedł akurat w odpowiednim czasie.Pięćset funtów stawia mnie na nogi i jeszcze coś niecoś zostanie.— Raymond uśmiechnął się do nas obu z tą bezpośrednią szczerością, która zdobywała mu powszechną sympatię.— Wiedzą panowie, jak to jest! Podejrzliwy policjant, niechęć do przyznawania się do długów i tak dalej.To by im się wydało podejrzane.Tak, w istocie, byłem niemądry.Przecież od za kwadrans dziesiąta aż do wezwania przez Parkera przebywałem z Bluntem w pokoju bilardowym, mam więc niewzruszone alibi i nie potrzebuję się niczego obawiać.Ale kiedy pan tak nakrzyczał na nas, że ukrywamy różne fakty, sumienie mnie ukłuło i pomyślałem, że będzie lepiej, jeśli pozbędę się ciężaru.— Raymond wstał i z uśmiechem obrócił się w naszym kierunku.— Jest pan bardzo rozsądnym człowiekiem — odparł Poirot, kiwając z uznaniem głową.— Bo wie pan, to zawsze tak jest, że jeśli ktoś coś przede mną ukrywa, wydaje mi się, że ukrywa straszną rzecz.Zrobił pan bardzo dobrze!— Jestem szczęśliwy, że oczyściłem się z podejrzeń — roześmiał się Raymond.— No, muszę już iść.— A więc o to mu chodziło — zauważyłem, kiedy za młodym sekretarzem zamknęły się drzwi.— Tak — zgodził się Poirot.— Zupełne głupstwo.Ale gdyby nie był wtedy w pokoju bilardowym, to kto wie? Trzeba pamiętać, że wiele zbrodni dokonano dla kwot mniejszych niż pięćset funtów.Wszystko zależy od tego, jaka suma potrafi złamać człowieka.Problem względności, tylko to! Czy zastanawiał się pan kiedy, przyjacielu, że bardzo wiele osób w Fernly Park skorzystało na śmierci pana Ackroyda? Pani Ackroyd, panna Flora, młody Raymond, gospodyni — panna Russell.Tylko jeden nic nie skorzystał.Major Blunt.Wymienił to ostatnie nazwisko tak dziwnym tonem, że spojrzałem zdumiony.— Niezupełnie pana rozumiem — odezwałem się.— Dwie osoby z podejrzanych przyszły do mnie i wyznały prawdę.— Czy pan sądzi, że major Blunt również coś ukrywa?— Macie takie przysłowie — odparł niedbale Poirot — że Anglik ukrywa tylko jedną rzecz: miłość.A major Blunt, gdy o tym mowa, niewiele potrafi ukryć.— Chwilami myślę — powiedziałem — czy przypadkiem nie wyciągnęliśmy raczej pochopnych wniosków w jednej przynajmniej sprawie.— Mianowicie?— Założyliśmy, że szantażysta, który prześladował panią Ferrars, jest równocześnie mordercą Rogera Ackroyda.A może się mylimy?Poirot energicznie pokiwał głową.— Słusznie, słusznie.Zastanawiałem się, czy panu to przyjdzie na myśl.Naturalnie, że to możliwe.Ale musimy pamiętać o jednym: list zginął! Jednakże to, jak pan słusznie mówi, wcale nie musi oznaczać, że zabrał go morderca.Kiedy pan po raz pierwszy wszedł do gabinetu zamordowanego, Parker mógł przez pana niezauważony zabrać list.— Parker?— Tak, Parker.Zawsze powracam do osoby Parkera.Naturalnie nie myślę o nim jako o mordercy.Nie, on tego z pewnością nie zrobił.Ale któż bardziej pasuje do roli tajemniczego szantażysty terroryzującego panią Ferrars? Mógł zdobyć wiadomości o tajemniczych okolicznościach śmierci pana Ferrarsa od służby w King’s Paddock.W każdym razie do jego uszu wiadomości te łatwiej mogły trafić niż do uszu takiego rzadkiego gościa, jakim jest na przykład major Blunt.— Tak, Parker mógł zabrać list — przyznałem.— Dopiero znacznie później zauważyłem, że list zniknął.— O ile później? — spytał Poirot.— Kiedy do pokoju weszli Raymond i Blunt czy jeszcze przedtem?— Dokładnie nie pamiętam — odparłem wolno.— Myślę, że przedtem, nie, potem.Tak, jestem nieomal pewny, że potem!— To rozszerza krąg podejrzanych do trzech osób — powiedział w zamyśleniu Poirot.— Ale najprawdopodobniejszy jest Parker.Mam ochotę na pewien eksperyment z Parkerem [ Pobierz całość w formacie PDF ]