[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ona nigdy nie kłamie — rzekła cicho Julia.— Czy pan w ogóle interesuje się okultyzmem, panie Parrot?— Mam znikome doświadczenie, mademoiselle, lecz — jak każdy, kto podróżował wiele po Wschodzie — muszę przyznać, iż istnieje wiele zjawisk, których człowiek nie pojmuje i których nie da się wyjaśnić w naturalny sposób.— To prawda — powiedziała Julia.— Absolutna prawda.— Wschód — odezwała się półgłosem Izabela.— Kolebka mistycyzmu i okultyzmu.O ile było mi wiadomo, na wschodnie wyprawy Poirota składała się jedna podróż do Syrii rozszerzona o wizytę w Iraku, która trwała może kilka tygodni.Wnosząc z obecnej rozmowy, można by przysiąc, że większość życia upłynęła mu w dżunglach, na wschodnich bazarach i na głębokich dyskusjach z fakirami, derwiszami i mahatmami.Jak zdołałem się zorientować, panny Tripp były wegetariankami, teozofkami, wyznawczyniami Christian Science, spirytystkami i entuzjastycznymi fotografami–amatorami.— Czasami człowiek czuje — rzekła Julia z westchnieniem — że w Market Basing po prostu nie da się żyć.Nie ma tu żadnego piękna, brak tu duszy.A trzeba mieć duszę, zgodzi się pan ze mną, kapitanie Hawkins?— Całkowicie — odparłem lekko zażenowany.— Jak najbardziej.— „Gdzie nie ma wyobraźni, tam giną ludzie” — zacytowała Izabela z westchnieniem.— Wielekroć próbowałam dyskutować z pastorem, lecz okazał się człowiekiem o boleśnie ciasnym umyśle.Nie sądzi pan, panie Parrot, że każda określona wiara nieuchronnie prowadzi do zawężania horyzontów?— A wszystko jest przecież takie proste — wtrąciła siostra.— Jak doskonale wiemy, wszystko jest radością i miłością.— Zgadzam się w zupełności — odparł Poirot.— Jaka szkoda, że rodzą się nieporozumienia i swary — zwłaszcza z powodu pieniędzy.— Pieniądze to plugastwo — westchnęła Julia.— Rozumiem, że świętej pamięci panna Arundell należała do grona waszych nawróconych? — spytał Poirot.Siostry wymieniły spojrzenia.— Któż to wie — odpowiedziała Izabela.— Nigdy nie byłyśmy do końca pewne — wyszeptała Julia.— W jednym momencie wydawała się przekonana, a za chwilę mówiła coś tak… bardzo grubiańskiego.— Pamiętasz jednak ostatni seans — rzekła Julia.— Był naprawdę szczególny.Odwróciła się do Poirota.— Odbył się tego wieczoru, kiedy panna Arundell zachorowała.Poszłyśmy tam z siostrą po kolacji i urządziłyśmy seans — tylko we czwórkę.Zobaczyłyśmy — cała nasza trójka — wyraźnie, jak na dłoni, coś w rodzaju aureoli wokół głowy panny Arundell.— Comment?*— Tak.Jakby świecącą mgiełkę.Zwróciła się do siostry.— Czyż nie tak należałoby to opisać, Izabelo?— Właśnie tak.Świecąca mgiełka stopniowo okalająca głowę panny Arundell.Aureola bladego światła.To był znak — teraz wiemy — znak, że ona wkrótce przejdzie na tamtą stronę.— Niesamowite — odezwał się Poirot odpowiednio przejętym głosem.— W pokoju panował mrok?— O tak, zawsze osiągamy lepsze rezultaty w ciemności, a ponieważ wieczór był wtedy ciepły, nie paliło się nawet w kominku.— Przemówił do nas niezwykle interesujący duch — rzekła Izabela.— Miał na imię Fatima.Fatima powiedziała nam, że zmarła w czasach wypraw krzyżowych.Przekazała nam piękną wiadomość.— Rzeczywiście do was przemówiła?— Nie bezpośrednio.Wystukała przesłanie.Miłość.Nadzieja.Życie.Cudowne słowa.— Panna Arundell zachorowała w trakcie seansu?— Wkrótce potem.Przyniesiono kanapki i porto, a droga panna Arundell niczego nie tknęła, ponieważ nie czuła się zbyt dobrze.To był początek choroby.Na szczęście nie musiała zbyt długo cierpieć.— Umarła cztery dni później — dorzuciła Izabela.— Dostałyśmy już od niej wiadomość — powiedziała z ożywieniem Julia.— Mówiła, że jest bardzo szczęśliwa, że jest tam pięknie i wyraziła nadzieję, że między jej bliskimi panuje miłość i pokój.Poirot zakaszlał.— Sprawy, obawiam się, przedstawiają się nieco inaczej?— Krewni zachowali się wobec biednej Minnie haniebnie — powiedziała Izabela.Jej twarz zaczerwieniła się z oburzenia.— Minnie jest niezwykle prostoduszną istotą — wtrąciła Julia.— Ludzie wygadywali o niej najpodlejsze rzeczy — że uknuła spisek, aby przejąć cały majątek!— A w rzeczywistości to ona była najbardziej zaskoczona.— Nie wierzyła własnym uszom, kiedy adwokat odczytał testament.— Sama nam o tym opowiadała.„Julio — powiedziała — moja droga, wystarczyłoby musnąć mnie piórkiem, a byłabym się przewróciła.Kilka zapisów na rzecz służących, a potem słyszę: Littlegreen House oraz mój pozostały majątek zapisuję Wilhelminie Lawson.” Była tak oszołomiona, że ledwie mogła mówić.A kiedy się opanowała, zapytała, ile jest tego majątku, myśląc pewnie o kilku tysiącach funtów.Pan Purvis szukał odpowiednich słów, mówił coś o skomplikowanych rzeczach, jak wartości brutto i netto, aż wreszcie oznajmił, iż jest tego około trzystu siedemdziesięciu pięciu tysięcy funtów.Biedna Minnie mało nie zemdlała, tak nam mówiła.— Nie miała pojęcia — powtarzała druga z sióstr.— Nigdy nie myślała, że coś takiego może się jej przydarzyć.— Tak powiedziała?— Tak, powtarzała to wielokrotnie.Dlatego zachowanie rodziny Arundellów — okazywanie jej chłodu i podejrzliwe traktowanie — jest wyjątkowo niegodziwe.Ostatecznie to wolny kraj…— Anglicy zdają się trwać w tym błędzie — mruknął Poirot.— Każdy może dysponować swoimi pieniędzmi, jak mu się żywnie podoba [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.— Ona nigdy nie kłamie — rzekła cicho Julia.— Czy pan w ogóle interesuje się okultyzmem, panie Parrot?— Mam znikome doświadczenie, mademoiselle, lecz — jak każdy, kto podróżował wiele po Wschodzie — muszę przyznać, iż istnieje wiele zjawisk, których człowiek nie pojmuje i których nie da się wyjaśnić w naturalny sposób.— To prawda — powiedziała Julia.— Absolutna prawda.— Wschód — odezwała się półgłosem Izabela.— Kolebka mistycyzmu i okultyzmu.O ile było mi wiadomo, na wschodnie wyprawy Poirota składała się jedna podróż do Syrii rozszerzona o wizytę w Iraku, która trwała może kilka tygodni.Wnosząc z obecnej rozmowy, można by przysiąc, że większość życia upłynęła mu w dżunglach, na wschodnich bazarach i na głębokich dyskusjach z fakirami, derwiszami i mahatmami.Jak zdołałem się zorientować, panny Tripp były wegetariankami, teozofkami, wyznawczyniami Christian Science, spirytystkami i entuzjastycznymi fotografami–amatorami.— Czasami człowiek czuje — rzekła Julia z westchnieniem — że w Market Basing po prostu nie da się żyć.Nie ma tu żadnego piękna, brak tu duszy.A trzeba mieć duszę, zgodzi się pan ze mną, kapitanie Hawkins?— Całkowicie — odparłem lekko zażenowany.— Jak najbardziej.— „Gdzie nie ma wyobraźni, tam giną ludzie” — zacytowała Izabela z westchnieniem.— Wielekroć próbowałam dyskutować z pastorem, lecz okazał się człowiekiem o boleśnie ciasnym umyśle.Nie sądzi pan, panie Parrot, że każda określona wiara nieuchronnie prowadzi do zawężania horyzontów?— A wszystko jest przecież takie proste — wtrąciła siostra.— Jak doskonale wiemy, wszystko jest radością i miłością.— Zgadzam się w zupełności — odparł Poirot.— Jaka szkoda, że rodzą się nieporozumienia i swary — zwłaszcza z powodu pieniędzy.— Pieniądze to plugastwo — westchnęła Julia.— Rozumiem, że świętej pamięci panna Arundell należała do grona waszych nawróconych? — spytał Poirot.Siostry wymieniły spojrzenia.— Któż to wie — odpowiedziała Izabela.— Nigdy nie byłyśmy do końca pewne — wyszeptała Julia.— W jednym momencie wydawała się przekonana, a za chwilę mówiła coś tak… bardzo grubiańskiego.— Pamiętasz jednak ostatni seans — rzekła Julia.— Był naprawdę szczególny.Odwróciła się do Poirota.— Odbył się tego wieczoru, kiedy panna Arundell zachorowała.Poszłyśmy tam z siostrą po kolacji i urządziłyśmy seans — tylko we czwórkę.Zobaczyłyśmy — cała nasza trójka — wyraźnie, jak na dłoni, coś w rodzaju aureoli wokół głowy panny Arundell.— Comment?*— Tak.Jakby świecącą mgiełkę.Zwróciła się do siostry.— Czyż nie tak należałoby to opisać, Izabelo?— Właśnie tak.Świecąca mgiełka stopniowo okalająca głowę panny Arundell.Aureola bladego światła.To był znak — teraz wiemy — znak, że ona wkrótce przejdzie na tamtą stronę.— Niesamowite — odezwał się Poirot odpowiednio przejętym głosem.— W pokoju panował mrok?— O tak, zawsze osiągamy lepsze rezultaty w ciemności, a ponieważ wieczór był wtedy ciepły, nie paliło się nawet w kominku.— Przemówił do nas niezwykle interesujący duch — rzekła Izabela.— Miał na imię Fatima.Fatima powiedziała nam, że zmarła w czasach wypraw krzyżowych.Przekazała nam piękną wiadomość.— Rzeczywiście do was przemówiła?— Nie bezpośrednio.Wystukała przesłanie.Miłość.Nadzieja.Życie.Cudowne słowa.— Panna Arundell zachorowała w trakcie seansu?— Wkrótce potem.Przyniesiono kanapki i porto, a droga panna Arundell niczego nie tknęła, ponieważ nie czuła się zbyt dobrze.To był początek choroby.Na szczęście nie musiała zbyt długo cierpieć.— Umarła cztery dni później — dorzuciła Izabela.— Dostałyśmy już od niej wiadomość — powiedziała z ożywieniem Julia.— Mówiła, że jest bardzo szczęśliwa, że jest tam pięknie i wyraziła nadzieję, że między jej bliskimi panuje miłość i pokój.Poirot zakaszlał.— Sprawy, obawiam się, przedstawiają się nieco inaczej?— Krewni zachowali się wobec biednej Minnie haniebnie — powiedziała Izabela.Jej twarz zaczerwieniła się z oburzenia.— Minnie jest niezwykle prostoduszną istotą — wtrąciła Julia.— Ludzie wygadywali o niej najpodlejsze rzeczy — że uknuła spisek, aby przejąć cały majątek!— A w rzeczywistości to ona była najbardziej zaskoczona.— Nie wierzyła własnym uszom, kiedy adwokat odczytał testament.— Sama nam o tym opowiadała.„Julio — powiedziała — moja droga, wystarczyłoby musnąć mnie piórkiem, a byłabym się przewróciła.Kilka zapisów na rzecz służących, a potem słyszę: Littlegreen House oraz mój pozostały majątek zapisuję Wilhelminie Lawson.” Była tak oszołomiona, że ledwie mogła mówić.A kiedy się opanowała, zapytała, ile jest tego majątku, myśląc pewnie o kilku tysiącach funtów.Pan Purvis szukał odpowiednich słów, mówił coś o skomplikowanych rzeczach, jak wartości brutto i netto, aż wreszcie oznajmił, iż jest tego około trzystu siedemdziesięciu pięciu tysięcy funtów.Biedna Minnie mało nie zemdlała, tak nam mówiła.— Nie miała pojęcia — powtarzała druga z sióstr.— Nigdy nie myślała, że coś takiego może się jej przydarzyć.— Tak powiedziała?— Tak, powtarzała to wielokrotnie.Dlatego zachowanie rodziny Arundellów — okazywanie jej chłodu i podejrzliwe traktowanie — jest wyjątkowo niegodziwe.Ostatecznie to wolny kraj…— Anglicy zdają się trwać w tym błędzie — mruknął Poirot.— Każdy może dysponować swoimi pieniędzmi, jak mu się żywnie podoba [ Pobierz całość w formacie PDF ]