[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panna Marple była wyraźnie zakłopotana.- Już idę, inspektorze.Już idę.Nie chciałabym przeszkadzać panu.Bynajmniej.- Była pani tu wczoraj na przyjęciu?- Nie, nie! - odpowiedziała nerwowo.- Nie byłam.Pani Harmon zawiozła mnie do swoich przyjaciół.- A więc od pani niczego się nie dowiem.Craddock wstał i wymownie otworzył drzwi, a starsza pani podreptała w ich stronę z miną wyraźnie zakłopotaną.- Starsze kobiety są strasznie wścibskie - powiedział inspektor.- Jest pan dla niej niesprawiedliwy - obruszyła się pani domu.- Naprawdę przyniosła mi list od pana Harmona.- Oczywiście! W to nie wątpię.- Nie sądzę, by powodowała nią tylko ciekawość.- Zapewne ma pani słuszność.Osobiście jednak jestem zdecydowanie przeciwny wścibskim starszym paniom, które wszędzie lubią wtykać swój nos.- To nieszkodliwa, poczciwa staruszka - zaoponowała panna Blacklock.- Niebezpieczna jak żmija, jeżeli pani chce wiedzieć! - wybuchnął inspektor.Nie kwapił się do dalszych zwierzeń.Wiedział przecież, że morderca grasuje gdzieś w pobliżu, był więc zdania, że im mniej będzie powiedziane, tym lepiej.Nie życzył sobie, by kolejną ofiarą miała zostać Jane Marple.Morderca grasuje.Gdzieś w pobliżu?.Gdzie?- Nie będę tracił czasu na wyrazy współczucia - podjął.- Prawdę mówiąc, śmierć panny Bunner dotknęła mnie boleśnie.Powinniśmy byli temu zapobiec, proszę pani.- Nie rozumiem, co policja mogłaby zrobić.- Hm.Sprawa nie byłaby łatwa.Naturalnie.Ale teraz musimy działać szybko.Kto jest sprawcą, proszę pani? Kto dwukrotnie dybał na pani życie i niewątpliwie podejmie wkrótce trzecią próbę, jeżeli nie przeszkodzimy mu w porę?Letycja Blacklock wzdrygnęła się nerwowo.- Niewierni.Skąd ja mogłabym wiedzieć, inspektorze?- Odwiedziłem panią Goedler.Chciała mi być pomocna, proszę pani, ale sama wie bardzo niewiele.W każdym razie jest kilka osób, którym pani śmierć bezspornie przyniosłaby korzyść.Przede wszystkim to Fip i Emma.Patryk i Julia Simmonsowie są w odpowiednim wieku, ale ich przeszłość nie nastręcza wątpliwości.Zresztą nie wolno poświęcać całej uwagi tylko tej parze.Proszę pani! Czy obecnie poznałaby pani Sonię Goedler?- Sonię? Oczywiś.- urwała nagle.- Nie.Chyba nie, inspektorze.To tak strasznie dawno.Trzydzieści lat.Sonia musi być teraz starą kobietą.- A jak wyglądała w dawnych czasach?- Sonia?.- Panna Blacklock zastanawiała się przez moment.- Była niewysoka.Ciemnowłosa.Śniada.- Miała może jakieś cechy szczególne? Coś zwracającego uwagę w sposobie bycia?- Nie.Nie wydaje mi się.Była wesoła.Naprawdę bardzo wesoła.- Dziś mogłaby nie być wesoła - podchwycił inspektor.- Ma pani jakieś jej fotografie?- Soni? Zaraz.Niech no sobie przypomnę.Dobrej fotografii nie miałam nigdy.Ale.Mam jakieś stare zdjęcia w albumie.W każdym razie powinno tam być chociaż jedno jej zdjęcie.- Mógłbym je obejrzeć?- Oczywiście.Tylko gdzie może być ten album?- Proszę pani! Czy pani uważa za możliwe.za niewykluczone, że pani Swettenham mogłaby być Sonia Goedler? - zapytał Craddock.- Pani Swettenham! - Letycja Blacklock spojrzała nań z niekłamanym zdumieniem.- Przecież jej maż był urzędnikiem państwowym w Indiach, a później, zdaje się, w Hongkongu.- O czym - podchwycił - wie pani tylko od pani Swettenham, nie z autopsji, jak się to mówi według terminologii sądowniczej?- Skoro.Skoro tak pan to formułuje.Ale pani Swettenham? Nie! To niedorzeczność.- Czy Sonia Goedler miała zdolności aktorskie? Występowała kiedyś w przedstawieniach amatorskich?- Tak.Nawet była bardzo dobra.- Właśnie! I jeszcze jedno.Pani Swettenham nosi perukę.Lub raczej - poprawił się spiesznie - tak twierdzi pani Harmon.- Cóż.Bardzo możliwe.Te jej drobne, siwe loczki.Ale nie.To niedorzeczność.To bardzo sympatyczna pani, chociaż czasami śmieszy nas wszystkich.- Pozostają panna Hinchliffe i panna Murgatroyd.Czy jedna z nich mogła być Sonią Goedler?- Panna Hinchliffe jest za wysoka.Ma wzrost mężczyzny.- A panna Murgatroyd?- Nie! Z pewnością nie!- Pani ma nie najlepszy wzrok, prawda?- Tak.Jestem krótkowidzem.- Aha.Bardzo chciałbym, proszę pani, obejrzeć zdjęcie Soni Goedler.Niech sobie nawet będzie bardzo dawne i mało podobne do oryginału.My potrafimy wykrywać podobieństwa nieuchwytne dla wzroku niefachowców.- Postaram się je odszukać.- Zaraz?- Dlaczego zaraz?- Wolałbym tak, proszę pani.- Dobrze, panie inspektorze.Niech no sobie przypomnę.Album widziałam, kiedy uprzątałyśmy stare książki ze schowka.Pomagała mi Julia.Śmiała się wtedy ze strojów, jakie nosiłyśmy w tamtych czasach.Część książek przeniosłyśmy na regał do salonu.Gdzie upchnęłyśmy albumy i oprawne roczniki czasopism? Stanowczo tracę pamięć.Może Julia będzie pamiętała.Jest dzisiaj w domu.- Poszukam jej - zaproponował Craddock i wyszedł.Nie znalazł Julii w żadnym z pokoi na parterze, a Mitzi, zapytana, gdzie może być panna Simmons, odburknęła gniewnie, że to nie jej sprawa.- Ja nie wychodzę z kuchni i zajmuję się tylko gotowaniem.I nie jem nic, czego sama nie przyrządzę.Nic! Słyszy pan?- Panno Simmons! - zawołał inspektor w holu, a nie doczekawszy się odpowiedzi, poszedł na piętro.Z Julią spotkał się twarzą w twarz przy zakręcie podestu.Ukazała się w drzwiach, za którymi widać było ciąg kręconych schodów.- Byłam na poddaszu - oznajmiła.- O co chodzi? Inspektor Craddock wyjaśnił.- A, te stare albumy z fotografiami? Doskonale je sobie przypominam.Chyba schowaliśmy je do dużej szafy w pracowni.Zaraz poszukam.Razem z inspektorem zeszła na parter i pchnęła drzwi pracowni.Obok okna stała tam duża szafa.Julia otworzyła ją i odsłoniła cały skład przeróżnych przedmiotów.- Rupiecie - powiedziała.- Same rupiecie.Ale starsi ludzie nie lubią nic wyrzucać.Craddock przyklęknął i z najniższej półki wydobył dwa staroświeckie albumy.- To te?- Tak - odpowiedziała Julia.Do pokoju weszła panna Blacklock.- Aha.Znaleźli państwo albumy.Właśnie przypomniałam sobie, gdzie zostały schowane.Inspektor ułożył je na stole i począł przewracać karty.Kobiety w ogromnych kapeluszach.Kobiety w długich sukniach tak wąskich u dołu, że prawie uniemożliwiały chodzenie.Fotografie z wyblakłymi kaligrafowanymi podpisami.- Zdjęcia Soni będą w tym albumie - powiedziała panna Blacklock.- Na drugiej, może trzeciej stronie.Drugi jest późniejszy, już po jej zamążpójściu i wyjeździe.- Odwróciła następną kartę.- O tutaj.- urwała nagle.Na tej stronie było kilka pustych miejsc.Craddock pochylił się, odcyfrował zblakłe podpisy.”Sonia.ja.R.G.” „Sonia i Bella na plaży”.Spojrzał na następną kartę, ”Charlotta.ja.Sonia.R.G.” Wyprostował się.Gniewnie przygryzł wargi.- Ktoś usunął te fotografie - powiedział.- Z całą pewnością niedawno.- Nie było pustych miejsc, kiedy poprzednim razem przeglądałyśmy albumy.Prawda, Julio? - zapytała panna Blacklock.- Nie pamiętam dokładnie, bo zwracałam uwagę tylko na stroje.Ale tak! Masz rację, ciociu.Nie było pustych miejsc.Craddock zrobił minę jeszcze bardziej poważną.- Ktoś usunął z albumu wszystkie zdjęcia Soni Goedler.ROZDZIAŁ OSIEMNASTYLISTY1Przykro mi, że znów muszę niepokoić panią.- Nie szkodzi - odrzekła chłodno Filipa.- Czy wejdziemy do tego pokoju?- Do pracowni? Jak pan sobie życzy, inspektorze.Ale tam jest bardzo zimno.Nie pali się w kominku.- Nie szkodzi - powiedział tym razem Craddock.- Nasza rozmowa będzie krótka.I przynajmniej nikt nas nie podsłucha.- To takie ważne?- Dla mnie nie.Zapewne dla pani.- Jak to?- Zdaje się, mówiła mi pani, że mąż poległ we Włoszech?- Mówiłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Panna Marple była wyraźnie zakłopotana.- Już idę, inspektorze.Już idę.Nie chciałabym przeszkadzać panu.Bynajmniej.- Była pani tu wczoraj na przyjęciu?- Nie, nie! - odpowiedziała nerwowo.- Nie byłam.Pani Harmon zawiozła mnie do swoich przyjaciół.- A więc od pani niczego się nie dowiem.Craddock wstał i wymownie otworzył drzwi, a starsza pani podreptała w ich stronę z miną wyraźnie zakłopotaną.- Starsze kobiety są strasznie wścibskie - powiedział inspektor.- Jest pan dla niej niesprawiedliwy - obruszyła się pani domu.- Naprawdę przyniosła mi list od pana Harmona.- Oczywiście! W to nie wątpię.- Nie sądzę, by powodowała nią tylko ciekawość.- Zapewne ma pani słuszność.Osobiście jednak jestem zdecydowanie przeciwny wścibskim starszym paniom, które wszędzie lubią wtykać swój nos.- To nieszkodliwa, poczciwa staruszka - zaoponowała panna Blacklock.- Niebezpieczna jak żmija, jeżeli pani chce wiedzieć! - wybuchnął inspektor.Nie kwapił się do dalszych zwierzeń.Wiedział przecież, że morderca grasuje gdzieś w pobliżu, był więc zdania, że im mniej będzie powiedziane, tym lepiej.Nie życzył sobie, by kolejną ofiarą miała zostać Jane Marple.Morderca grasuje.Gdzieś w pobliżu?.Gdzie?- Nie będę tracił czasu na wyrazy współczucia - podjął.- Prawdę mówiąc, śmierć panny Bunner dotknęła mnie boleśnie.Powinniśmy byli temu zapobiec, proszę pani.- Nie rozumiem, co policja mogłaby zrobić.- Hm.Sprawa nie byłaby łatwa.Naturalnie.Ale teraz musimy działać szybko.Kto jest sprawcą, proszę pani? Kto dwukrotnie dybał na pani życie i niewątpliwie podejmie wkrótce trzecią próbę, jeżeli nie przeszkodzimy mu w porę?Letycja Blacklock wzdrygnęła się nerwowo.- Niewierni.Skąd ja mogłabym wiedzieć, inspektorze?- Odwiedziłem panią Goedler.Chciała mi być pomocna, proszę pani, ale sama wie bardzo niewiele.W każdym razie jest kilka osób, którym pani śmierć bezspornie przyniosłaby korzyść.Przede wszystkim to Fip i Emma.Patryk i Julia Simmonsowie są w odpowiednim wieku, ale ich przeszłość nie nastręcza wątpliwości.Zresztą nie wolno poświęcać całej uwagi tylko tej parze.Proszę pani! Czy obecnie poznałaby pani Sonię Goedler?- Sonię? Oczywiś.- urwała nagle.- Nie.Chyba nie, inspektorze.To tak strasznie dawno.Trzydzieści lat.Sonia musi być teraz starą kobietą.- A jak wyglądała w dawnych czasach?- Sonia?.- Panna Blacklock zastanawiała się przez moment.- Była niewysoka.Ciemnowłosa.Śniada.- Miała może jakieś cechy szczególne? Coś zwracającego uwagę w sposobie bycia?- Nie.Nie wydaje mi się.Była wesoła.Naprawdę bardzo wesoła.- Dziś mogłaby nie być wesoła - podchwycił inspektor.- Ma pani jakieś jej fotografie?- Soni? Zaraz.Niech no sobie przypomnę.Dobrej fotografii nie miałam nigdy.Ale.Mam jakieś stare zdjęcia w albumie.W każdym razie powinno tam być chociaż jedno jej zdjęcie.- Mógłbym je obejrzeć?- Oczywiście.Tylko gdzie może być ten album?- Proszę pani! Czy pani uważa za możliwe.za niewykluczone, że pani Swettenham mogłaby być Sonia Goedler? - zapytał Craddock.- Pani Swettenham! - Letycja Blacklock spojrzała nań z niekłamanym zdumieniem.- Przecież jej maż był urzędnikiem państwowym w Indiach, a później, zdaje się, w Hongkongu.- O czym - podchwycił - wie pani tylko od pani Swettenham, nie z autopsji, jak się to mówi według terminologii sądowniczej?- Skoro.Skoro tak pan to formułuje.Ale pani Swettenham? Nie! To niedorzeczność.- Czy Sonia Goedler miała zdolności aktorskie? Występowała kiedyś w przedstawieniach amatorskich?- Tak.Nawet była bardzo dobra.- Właśnie! I jeszcze jedno.Pani Swettenham nosi perukę.Lub raczej - poprawił się spiesznie - tak twierdzi pani Harmon.- Cóż.Bardzo możliwe.Te jej drobne, siwe loczki.Ale nie.To niedorzeczność.To bardzo sympatyczna pani, chociaż czasami śmieszy nas wszystkich.- Pozostają panna Hinchliffe i panna Murgatroyd.Czy jedna z nich mogła być Sonią Goedler?- Panna Hinchliffe jest za wysoka.Ma wzrost mężczyzny.- A panna Murgatroyd?- Nie! Z pewnością nie!- Pani ma nie najlepszy wzrok, prawda?- Tak.Jestem krótkowidzem.- Aha.Bardzo chciałbym, proszę pani, obejrzeć zdjęcie Soni Goedler.Niech sobie nawet będzie bardzo dawne i mało podobne do oryginału.My potrafimy wykrywać podobieństwa nieuchwytne dla wzroku niefachowców.- Postaram się je odszukać.- Zaraz?- Dlaczego zaraz?- Wolałbym tak, proszę pani.- Dobrze, panie inspektorze.Niech no sobie przypomnę.Album widziałam, kiedy uprzątałyśmy stare książki ze schowka.Pomagała mi Julia.Śmiała się wtedy ze strojów, jakie nosiłyśmy w tamtych czasach.Część książek przeniosłyśmy na regał do salonu.Gdzie upchnęłyśmy albumy i oprawne roczniki czasopism? Stanowczo tracę pamięć.Może Julia będzie pamiętała.Jest dzisiaj w domu.- Poszukam jej - zaproponował Craddock i wyszedł.Nie znalazł Julii w żadnym z pokoi na parterze, a Mitzi, zapytana, gdzie może być panna Simmons, odburknęła gniewnie, że to nie jej sprawa.- Ja nie wychodzę z kuchni i zajmuję się tylko gotowaniem.I nie jem nic, czego sama nie przyrządzę.Nic! Słyszy pan?- Panno Simmons! - zawołał inspektor w holu, a nie doczekawszy się odpowiedzi, poszedł na piętro.Z Julią spotkał się twarzą w twarz przy zakręcie podestu.Ukazała się w drzwiach, za którymi widać było ciąg kręconych schodów.- Byłam na poddaszu - oznajmiła.- O co chodzi? Inspektor Craddock wyjaśnił.- A, te stare albumy z fotografiami? Doskonale je sobie przypominam.Chyba schowaliśmy je do dużej szafy w pracowni.Zaraz poszukam.Razem z inspektorem zeszła na parter i pchnęła drzwi pracowni.Obok okna stała tam duża szafa.Julia otworzyła ją i odsłoniła cały skład przeróżnych przedmiotów.- Rupiecie - powiedziała.- Same rupiecie.Ale starsi ludzie nie lubią nic wyrzucać.Craddock przyklęknął i z najniższej półki wydobył dwa staroświeckie albumy.- To te?- Tak - odpowiedziała Julia.Do pokoju weszła panna Blacklock.- Aha.Znaleźli państwo albumy.Właśnie przypomniałam sobie, gdzie zostały schowane.Inspektor ułożył je na stole i począł przewracać karty.Kobiety w ogromnych kapeluszach.Kobiety w długich sukniach tak wąskich u dołu, że prawie uniemożliwiały chodzenie.Fotografie z wyblakłymi kaligrafowanymi podpisami.- Zdjęcia Soni będą w tym albumie - powiedziała panna Blacklock.- Na drugiej, może trzeciej stronie.Drugi jest późniejszy, już po jej zamążpójściu i wyjeździe.- Odwróciła następną kartę.- O tutaj.- urwała nagle.Na tej stronie było kilka pustych miejsc.Craddock pochylił się, odcyfrował zblakłe podpisy.”Sonia.ja.R.G.” „Sonia i Bella na plaży”.Spojrzał na następną kartę, ”Charlotta.ja.Sonia.R.G.” Wyprostował się.Gniewnie przygryzł wargi.- Ktoś usunął te fotografie - powiedział.- Z całą pewnością niedawno.- Nie było pustych miejsc, kiedy poprzednim razem przeglądałyśmy albumy.Prawda, Julio? - zapytała panna Blacklock.- Nie pamiętam dokładnie, bo zwracałam uwagę tylko na stroje.Ale tak! Masz rację, ciociu.Nie było pustych miejsc.Craddock zrobił minę jeszcze bardziej poważną.- Ktoś usunął z albumu wszystkie zdjęcia Soni Goedler.ROZDZIAŁ OSIEMNASTYLISTY1Przykro mi, że znów muszę niepokoić panią.- Nie szkodzi - odrzekła chłodno Filipa.- Czy wejdziemy do tego pokoju?- Do pracowni? Jak pan sobie życzy, inspektorze.Ale tam jest bardzo zimno.Nie pali się w kominku.- Nie szkodzi - powiedział tym razem Craddock.- Nasza rozmowa będzie krótka.I przynajmniej nikt nas nie podsłucha.- To takie ważne?- Dla mnie nie.Zapewne dla pani.- Jak to?- Zdaje się, mówiła mi pani, że mąż poległ we Włoszech?- Mówiłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]