[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiesz tam jejmości i kniaziom, by zaraz, bez najmniejszej zwłoki, panienkę do Łubniów odwieźli, bo ich inaczej rebelia zaskoczy - sam też dopilnujesz, by się to stało.Ważną ci funkcję powierzam, przyjaciela godną, nie sługi.- To niech jegomość kogo innego wyszle; z listem każdy pojedzie.- A kogo ja tu mam zaufanego? czyś zgłupiał! To ci powtarzam: uratuj mi po dwakroć życie, a jeszcze mi takowej przysługi nie oddasz, gdyż w męce żyję myśląc, co może się stać, i od boleści skóra na mnie potnieje.- O dla Boga! widzę, że muszę jechać, ale mi tak jegomości żal, że choćbyś mi jegomość ten kropiasty pas darował, zgoła bym się nie pocieszył.- Będziesz pas miał, jeno spraw się dobrze.- Nie chcę ja i pasa, byleś mi jegomość jechać z sobą dozwolił.- Jutro wrócisz czajką, którą pan Grodzicki do Czehryna wysyła, dalej bez zwłoki ni odpoczynku ruszysz prosto do Rozłogów.Tam kniahini nic nie mów, czy mi co grozi, ani panience, proś tylko, by zaraz, choćby konno, do Łubniów jechały, choćby bez tobołów żadnych.Oto masz trzos na drogę, listy zaraz ci napiszę.Rzędzian padł do nóg namiestnika.- Panie mój, zali nie mam cię ujrzeć więcej?- Jak Bóg da, jak Bóg da! - odparł podnosząc go namiestnik.- Ale w Rozłogach wesołą twarz pokazuj.Teraz idź spać.Reszta nocy zeszła Skrzetuskiemu na pisaniu listów i żarliwej modlitwie, po której zaraz przyleciał do niego anioł uspokojenia.Tymczasem noc zbladła i świt ubielił wąskie okienka od wschodu.Dniało - aż i różowe blaski wkradły się do komnaty.Na wieży i zamku poczęto grać poranne „wstawaj”.Wkrótce potem Grodzicki pojawił się w komnacie.- Mości namiestniku, czajki gotowe.- I jam też gotów - rzekł spokojnie Skrzetuski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Powiesz tam jejmości i kniaziom, by zaraz, bez najmniejszej zwłoki, panienkę do Łubniów odwieźli, bo ich inaczej rebelia zaskoczy - sam też dopilnujesz, by się to stało.Ważną ci funkcję powierzam, przyjaciela godną, nie sługi.- To niech jegomość kogo innego wyszle; z listem każdy pojedzie.- A kogo ja tu mam zaufanego? czyś zgłupiał! To ci powtarzam: uratuj mi po dwakroć życie, a jeszcze mi takowej przysługi nie oddasz, gdyż w męce żyję myśląc, co może się stać, i od boleści skóra na mnie potnieje.- O dla Boga! widzę, że muszę jechać, ale mi tak jegomości żal, że choćbyś mi jegomość ten kropiasty pas darował, zgoła bym się nie pocieszył.- Będziesz pas miał, jeno spraw się dobrze.- Nie chcę ja i pasa, byleś mi jegomość jechać z sobą dozwolił.- Jutro wrócisz czajką, którą pan Grodzicki do Czehryna wysyła, dalej bez zwłoki ni odpoczynku ruszysz prosto do Rozłogów.Tam kniahini nic nie mów, czy mi co grozi, ani panience, proś tylko, by zaraz, choćby konno, do Łubniów jechały, choćby bez tobołów żadnych.Oto masz trzos na drogę, listy zaraz ci napiszę.Rzędzian padł do nóg namiestnika.- Panie mój, zali nie mam cię ujrzeć więcej?- Jak Bóg da, jak Bóg da! - odparł podnosząc go namiestnik.- Ale w Rozłogach wesołą twarz pokazuj.Teraz idź spać.Reszta nocy zeszła Skrzetuskiemu na pisaniu listów i żarliwej modlitwie, po której zaraz przyleciał do niego anioł uspokojenia.Tymczasem noc zbladła i świt ubielił wąskie okienka od wschodu.Dniało - aż i różowe blaski wkradły się do komnaty.Na wieży i zamku poczęto grać poranne „wstawaj”.Wkrótce potem Grodzicki pojawił się w komnacie.- Mości namiestniku, czajki gotowe.- I jam też gotów - rzekł spokojnie Skrzetuski [ Pobierz całość w formacie PDF ]