[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twoja wnuczka jest umierająca".- Niemożliwe, na pewno tak nie powiedział - zaprotestowała i dopiero po chwilidotarło do niej to, co było najbardziej istotne w opowieści Babi.- Naprawdę do ciebiezadzwonił?- Czemu miałby tego nie zrobić? Przecież mam telefon.- Babcia spojrzała na niąznacząco.- Podobnie jak ty.Nina pokiwała głową.Czuła się winna.- Przepraszam, wszystko działo się tak szybko.Pomyślałam, że zadzwonię, kiedyjuż się tu zadomowimy.Babi uniosła obie ręce.- Przecież wcale nie robię ci wyrzutów! Wiesz, że nigdy bym sobie na to niepozwoliła.Nie to, co ta zwariowana Sylvia Cohen, która ciągle wydzwania do córki.Jawolę się zajmować swoimi sprawami.Kto tam hałasuje?Z kuchni dobiegał brzęk przestawianych naczyń.- To Johanna, gospodyni Davida - wyjaśniła półgłosem Nina.Usłyszały dzwonek mikrofalówki.- Gotuje? Co to za dziwny zapach? - Babi pociągnęła parę razy nosem.Nie byłazadowolona.Nina również pociągnęła mocno nosem i uznała, że ten.zapach przypomina niecoodór padliny.Mimo kataru czuła go zupełnie wyraźnie.- Tylko nic jej nie mów - poprosiła szeptem.- Johanna przygotowuje coś na mójkaszel.Miała jednak cichą nadzieję, że zapach, który czuje, nie ma nic wspólnego zlekarstwem.- Ha, zlikwiduje kaszel, a razem z nim moją wnuczkę - powiedziała rozgniewanaBabi.- Niedoczekanie.Nie dopuści do tego, by ktokolwiek zajmował się Niną.Natychmiast pospieszyła wL Rstronę kuchni.Nina pożałowała swoich nieopatrznych słów.Mogła przecież powiedzieć,że Johanna gotuje obiad dla całej rodziny albo parzy ziółka dla Davida.Babcia była znacznie mniejsza od Johanny, ale silna i przebiegła.Za to Johannawiedziała, gdzie David trzyma noże.Szykowała się poważna rozprawa.- Babi, zaczekaj! - krzyknęła Nina i chwyciła obie torby.Była właśnie w holu, kiedy znów ktoś zadzwonił do drzwi.Nie wiedziała, conajpierw robić, wreszcie wzięła obie ciężkie torby w jedną dłoń, a drugą otworzyła.Stał w nich uśmiechnięty chłopak w czapce odwróconej daszkiem do tyłu.Ninazerknęła niepewnie za siebie.Babi już niemal była w kuchni.- Dzień dobry - powiedział chłopak.- Jestem z Ciao Chow.Mam zamówienie dlapana Hansona.Ciao Chow była to restauracja z najlepszą lasagne w okolicy.Nina już o niejsłyszała, ponieważ David wykazywał dziwne upodobanie do tej potrawy.Znowu zerknęła z niepokojem w stronę kuchni.Wzięła od chłopca w wolną rękępudło, z którego dochodził smakowity zapach.Zastanawiała się właśnie, czy biec zaBabi, czy też sięgnąć po torebkę, żeby dać napiwek, kiedy winda znowu zatrzymała sięna ich piętrze.Wysiadła z niej rudowłosa, szczupła kobieta w najbardziej różowymkostiumie, jaki Nina w życiu widziała.Samantha Edwards bez wahania podeszła do drzwi.Spojrzała na dostawcę, potemna pudło, które Nina trzymała w rękach, i z wyraźną przyjemnością pociągnęła nosem,- Pycha.Moja mi ostatnio trochę nie wyszła.- Spojrzała z kolei na objuczoną Ninęi wyciągnęła w jej stronę kolejny pakunek.- Jestem Samantha, szwagierka Davida.Toznaczy prawie szwagierka.- wyjaśniła.- David powiedział Jackowi, że jesteś chora,więc przywiozłam ziółka.Zaraz cię wyleczymy!Kiedy wszystkie wezmą się za mnie, nie wiem, jak się to skończy, pomyślała Nina.Była trochę przestraszona.Uśmiechnęła się jednak do Samanthy.L RRozdział 10Wszystko wskazywało na to, iż David uznał, że brakuje jej towarzystwa.Najpierw zadzwonił do Babi, a potem jeszcze spytał bratanka, czy Samantha niemogłaby do niej zajrzeć.A na koniec zatroszczył się o posiłek.Nina uśmiechnęła się ipomyślała o ciężkich torbach Babi.Jeśli David zdecydował się ją tutaj wezwać, powiniendać sobie spokój z zamawianiem jedzenia.No tak, musi się jeszcze wiele nauczyć.Była zaskoczona, że tak to sprytnie wszystko wymyślił.Do tej pory nie miałażadnej pracy, a teraz będzie musiała zająć się rozdzielaniem Johanny i Babi, a takżeznaleźć jakiś sposób na to, by nie wypić ziółek Samanthy.Nie wyglądała nadoświadczoną zielarkę.Zaprowadziła więc Samanthę do salonu.Potem zaniosła torby i pudło do kuchni.Rzuciła okiem na obie panie.Wypracowały chyba coś w rodzaju rozejmu.A na widokpudełka z jedzeniem połączyły się w świętym oburzeniu.- Nie lubię spaghetti - rzuciła Johanna.- To lasagne - zauważyła Nina.L R- Wszystko jedno.Babi kiwnęła głową na znak, że też tak uważa.Z zapałem zajęły sięprzygotowywaniem - jedynego i najlepszego - lekarstwa na przeziębienie.Samantha przeglądała swoje pakunki, ustawiając je w rzędzie, niczym żołnierzy, naławie.- Bardzo się zdziwiłam, kiedy David powiedział, że cię zatrudnił i że się do niegoprzeprowadziłaś.Jak długo tu mieszkasz? Pewnie parę dni - mówiła, nie dając jej dojśćdo głosu.Jej wielkie kolczyki poruszały się w takt słów.- David jest taki skryty izamknięty w sobie.Wiesz, że nigdy tutaj nie byłam?Nina pokręciła głową.Nie, nie wiedziała, tak jak wielu innych rzeczy dotyczącychDavida.O Samancie tylko słyszała, że jest szalenie energiczną kobietą interesu i że cho-ciaż bardzo różni się od Jacka, to są w sobie na zabój zakochani.- Mam wrażenie, że Hansonowie nigdy.nie byli ze sobą zżyci.- Zdecydowała sięporuszyć temat, który nurtował ją od jakiegoś czasu.Gdyby wciąż pracowała w biurze,nigdy by tego nie zrobiła.- To dobrze, że Jack i David pracują razem.- Jack bardzo szanuje Davida - rzuciła Samantha, wyciągając torebkę z szałwią.Ale masz rację, że coś nie gra w tej rodzinie.Wiem, że Jack bardzo chce, żeby David byłobecny przy odczytaniu testamentu George'a.Wyjęła teraz tabletki do ssania i podała Ninie.- Najlepiej weź od razu dwie - poradziła.- Wiem też, że Jack bardzo chętniezaangażowałby w prowadzenie firmy Andrew.To młodszy z braci.Znasz go?Nina zmarszczyła brwi.W ciągu trzynastu lat pracy nigdy nie słyszała nawet tegoimienia.George nie należał do ludzi, którzy przyprowadzają swoich synów do pracy,nawet kiedy robili to inni pracownicy.Widząc pytające spojrzenie Samanthy, pokręciła głową.- Nie.Nawet o nim nie słyszałam.- No właśnie! - Samantha uniosła palec.- Z jakichś powodów jest chyba nawszystkich obrażony.Nie wiem, o co poszło.Musi jednak być przy odczytaniu ostatniejwoli ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Twoja wnuczka jest umierająca".- Niemożliwe, na pewno tak nie powiedział - zaprotestowała i dopiero po chwilidotarło do niej to, co było najbardziej istotne w opowieści Babi.- Naprawdę do ciebiezadzwonił?- Czemu miałby tego nie zrobić? Przecież mam telefon.- Babcia spojrzała na niąznacząco.- Podobnie jak ty.Nina pokiwała głową.Czuła się winna.- Przepraszam, wszystko działo się tak szybko.Pomyślałam, że zadzwonię, kiedyjuż się tu zadomowimy.Babi uniosła obie ręce.- Przecież wcale nie robię ci wyrzutów! Wiesz, że nigdy bym sobie na to niepozwoliła.Nie to, co ta zwariowana Sylvia Cohen, która ciągle wydzwania do córki.Jawolę się zajmować swoimi sprawami.Kto tam hałasuje?Z kuchni dobiegał brzęk przestawianych naczyń.- To Johanna, gospodyni Davida - wyjaśniła półgłosem Nina.Usłyszały dzwonek mikrofalówki.- Gotuje? Co to za dziwny zapach? - Babi pociągnęła parę razy nosem.Nie byłazadowolona.Nina również pociągnęła mocno nosem i uznała, że ten.zapach przypomina niecoodór padliny.Mimo kataru czuła go zupełnie wyraźnie.- Tylko nic jej nie mów - poprosiła szeptem.- Johanna przygotowuje coś na mójkaszel.Miała jednak cichą nadzieję, że zapach, który czuje, nie ma nic wspólnego zlekarstwem.- Ha, zlikwiduje kaszel, a razem z nim moją wnuczkę - powiedziała rozgniewanaBabi.- Niedoczekanie.Nie dopuści do tego, by ktokolwiek zajmował się Niną.Natychmiast pospieszyła wL Rstronę kuchni.Nina pożałowała swoich nieopatrznych słów.Mogła przecież powiedzieć,że Johanna gotuje obiad dla całej rodziny albo parzy ziółka dla Davida.Babcia była znacznie mniejsza od Johanny, ale silna i przebiegła.Za to Johannawiedziała, gdzie David trzyma noże.Szykowała się poważna rozprawa.- Babi, zaczekaj! - krzyknęła Nina i chwyciła obie torby.Była właśnie w holu, kiedy znów ktoś zadzwonił do drzwi.Nie wiedziała, conajpierw robić, wreszcie wzięła obie ciężkie torby w jedną dłoń, a drugą otworzyła.Stał w nich uśmiechnięty chłopak w czapce odwróconej daszkiem do tyłu.Ninazerknęła niepewnie za siebie.Babi już niemal była w kuchni.- Dzień dobry - powiedział chłopak.- Jestem z Ciao Chow.Mam zamówienie dlapana Hansona.Ciao Chow była to restauracja z najlepszą lasagne w okolicy.Nina już o niejsłyszała, ponieważ David wykazywał dziwne upodobanie do tej potrawy.Znowu zerknęła z niepokojem w stronę kuchni.Wzięła od chłopca w wolną rękępudło, z którego dochodził smakowity zapach.Zastanawiała się właśnie, czy biec zaBabi, czy też sięgnąć po torebkę, żeby dać napiwek, kiedy winda znowu zatrzymała sięna ich piętrze.Wysiadła z niej rudowłosa, szczupła kobieta w najbardziej różowymkostiumie, jaki Nina w życiu widziała.Samantha Edwards bez wahania podeszła do drzwi.Spojrzała na dostawcę, potemna pudło, które Nina trzymała w rękach, i z wyraźną przyjemnością pociągnęła nosem,- Pycha.Moja mi ostatnio trochę nie wyszła.- Spojrzała z kolei na objuczoną Ninęi wyciągnęła w jej stronę kolejny pakunek.- Jestem Samantha, szwagierka Davida.Toznaczy prawie szwagierka.- wyjaśniła.- David powiedział Jackowi, że jesteś chora,więc przywiozłam ziółka.Zaraz cię wyleczymy!Kiedy wszystkie wezmą się za mnie, nie wiem, jak się to skończy, pomyślała Nina.Była trochę przestraszona.Uśmiechnęła się jednak do Samanthy.L RRozdział 10Wszystko wskazywało na to, iż David uznał, że brakuje jej towarzystwa.Najpierw zadzwonił do Babi, a potem jeszcze spytał bratanka, czy Samantha niemogłaby do niej zajrzeć.A na koniec zatroszczył się o posiłek.Nina uśmiechnęła się ipomyślała o ciężkich torbach Babi.Jeśli David zdecydował się ją tutaj wezwać, powiniendać sobie spokój z zamawianiem jedzenia.No tak, musi się jeszcze wiele nauczyć.Była zaskoczona, że tak to sprytnie wszystko wymyślił.Do tej pory nie miałażadnej pracy, a teraz będzie musiała zająć się rozdzielaniem Johanny i Babi, a takżeznaleźć jakiś sposób na to, by nie wypić ziółek Samanthy.Nie wyglądała nadoświadczoną zielarkę.Zaprowadziła więc Samanthę do salonu.Potem zaniosła torby i pudło do kuchni.Rzuciła okiem na obie panie.Wypracowały chyba coś w rodzaju rozejmu.A na widokpudełka z jedzeniem połączyły się w świętym oburzeniu.- Nie lubię spaghetti - rzuciła Johanna.- To lasagne - zauważyła Nina.L R- Wszystko jedno.Babi kiwnęła głową na znak, że też tak uważa.Z zapałem zajęły sięprzygotowywaniem - jedynego i najlepszego - lekarstwa na przeziębienie.Samantha przeglądała swoje pakunki, ustawiając je w rzędzie, niczym żołnierzy, naławie.- Bardzo się zdziwiłam, kiedy David powiedział, że cię zatrudnił i że się do niegoprzeprowadziłaś.Jak długo tu mieszkasz? Pewnie parę dni - mówiła, nie dając jej dojśćdo głosu.Jej wielkie kolczyki poruszały się w takt słów.- David jest taki skryty izamknięty w sobie.Wiesz, że nigdy tutaj nie byłam?Nina pokręciła głową.Nie, nie wiedziała, tak jak wielu innych rzeczy dotyczącychDavida.O Samancie tylko słyszała, że jest szalenie energiczną kobietą interesu i że cho-ciaż bardzo różni się od Jacka, to są w sobie na zabój zakochani.- Mam wrażenie, że Hansonowie nigdy.nie byli ze sobą zżyci.- Zdecydowała sięporuszyć temat, który nurtował ją od jakiegoś czasu.Gdyby wciąż pracowała w biurze,nigdy by tego nie zrobiła.- To dobrze, że Jack i David pracują razem.- Jack bardzo szanuje Davida - rzuciła Samantha, wyciągając torebkę z szałwią.Ale masz rację, że coś nie gra w tej rodzinie.Wiem, że Jack bardzo chce, żeby David byłobecny przy odczytaniu testamentu George'a.Wyjęła teraz tabletki do ssania i podała Ninie.- Najlepiej weź od razu dwie - poradziła.- Wiem też, że Jack bardzo chętniezaangażowałby w prowadzenie firmy Andrew.To młodszy z braci.Znasz go?Nina zmarszczyła brwi.W ciągu trzynastu lat pracy nigdy nie słyszała nawet tegoimienia.George nie należał do ludzi, którzy przyprowadzają swoich synów do pracy,nawet kiedy robili to inni pracownicy.Widząc pytające spojrzenie Samanthy, pokręciła głową.- Nie.Nawet o nim nie słyszałam.- No właśnie! - Samantha uniosła palec.- Z jakichś powodów jest chyba nawszystkich obrażony.Nie wiem, o co poszło.Musi jednak być przy odczytaniu ostatniejwoli ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]