[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wierzę.Ale chyba powinnam wziąć ze sobącoś jeszcze.Poszukam sobie, zgoda? - Zaczęła przechadzać się między regałami ciężkim krokiem kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży, ale nic nie przypadło jej do gustu.- Chyba nie jestem dziś w nastroju do zakupów - stwierdziła w końcu, dając za wygraną.- Może ja coś dla ciebie wybiorę?- Dobrze.Ojej! - Julia zatrzymała się gwałtów-116 NORAROBERTSnie i chwyciła kurczowo najbliższej półki, strącającprzy tym kilka książek.- Co się stało? Kopie? - zaniepokoiła się Naomi.- Nie, chce wydostać się na świat! Nic dziwnego,że jestem dziś taka rozdrażniona.- Boże, co ty mówisz? - zawołała z przerażeniemNaomi.- Jak to wydostać się na świat? Teraz?- Nie w tej chwili, ale już niedługo - odparła Julia,która wracała powoli do równowagi po wyjątkowo silnym skurczu.- Zdaje się, że nici z mojego czekoladowego deseru - dodała ze słabym uśmiechem.Naomi również zbladła.- Sądzisz.że zaczęłaś rodzić?- Na to wygląda.- Spokojnie.Przede wszystkim musisz gdzieśusiąść.- Naomi rozejrzała się nerwowo, jakby zapomniała nagle, gdzie stoją fotele.Wreszcie zauważyłaparę kroków dalej kanapę.- Tutaj! Siadaj sobie, a ja.co mam właściwie robić? Aha, poszukam Patryka!- Dobry pomysł - pochwaliła Julia, osuwającsię na miękką sofę.- Naomi? Tylko powiedz mu, żeby się pospieszył.Jestem pewna, że to nie potrwadługo.Dwie godziny pózniej Naomi krążyła nerwowo poszpitalnym korytarzu.Wszystkie wolne krzesła zajmowali MacGregorowie, szczęśliwi, że mają okazję dospotkania w rodzinnym gronie.Nie mogła zrozumieć,jakim cudem zachowują spokój.Bawili się doskonale,opowiadając sobie, jak kto przychodził na świat.Bracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 117Wszystko to wyglądało dość zabawnie, ponieważkażdy siedział z telefonem komórkowym przy uchui relacjonował na bieżąco sytuację swoim bliskim.Matka Jana rozmawiała z rodzicami Julii, którzy bylijuż w drodze do Bostonu.Jego ojciec informowało wszystkim Daniela i Annę, czekających niecierpliwie, kiedy znowu zostaną pradziadkami.Niestety,w wesołym gronie nie było Jana.W pewnej chwili nakorytarzu pojawiła się zdyszana Amelia i wszyscy jakna komendę rzucili się w jej stronę.- I co? I co? Jak Julia?Drzwi do sali porodowej pozostały lekko uchylone,usłyszeli więc kilka wyjątkowo soczystych przekleństw- znak, że mimo trudów porodu Julia jest w niezłejformie.- Nie ucz mnie, jak mam oddychać, Murdoch! Myślisz, że sama nie wiem! Jak jesteś taki mądry, to kładzsię tu i sam oddychaj!- Jak słyszycie, Julia jest w swoim żywiole - poinformowała rozbawiona Amelia.- Patryk również.Muszę wracać, bo zaraz zacznie się parcie.Naomi, nieprzejmuj się tak, bo jeszcze zemdlejesz.- Poklepałaprzyjaciółkę w policzek.- Zapewniam was, że wszystko jest dobrze.Nie ma żadnych komplikacji, pulsdziecka jest równy, serce bije mocno.Jeszcze chwilai będzie po wszystkim.- Słyszałaś, Shelby? - wołała matka Jana do telefonu.- Wszystko dobrze, za moment zostaniesz po razdrugi babcią!W tym momencie w szpitalnym korytarzu pojawił118 NORAROBERTSsię Jan.Spocony, w poluzowanym krawacie, pytał zdenerwowany, czy już po wszystkim.- Prawie! - zawołała Amelia z rękę na klamcedrzwi prowadzących do sali porodowej.Zanim je zasobą zamknęła, MacGregorowie ponownie usłyszeli,jak Julia pomstuje na Patryka i położną.- Nie mówcie mi, że mam przeć, sadyści! Samisobie przyjcie!Naomi poczuła, że robi jej się słabo, więc oparłasię na wszelki wypadek o ścianę.- O Boże, jak ona musi cierpieć.To ją pewnie strasznie boli, dlatego jest taka przerażona i.- Julia przerażona? Nigdy w życiu! - roześmiał sięJan, szczerze ubawiony, ale i wzruszony reakcjąNaomi.- A co ty możesz o tym wiedzieć? Rodziłeś kiedyś?- zaatakowała go niespodziewanie podniesionym głosem.- Dlaczego się spózniłeś? I to w takiej chwili!Gdzie byłeś tak długo?- Miałem spotkanie z klientką, która wmusiła wemnie czternaście maślanych ciasteczek i zarzuciła stekiem bzdurnych oskarżeń pod adresem niewinnegosklepikarza.Wyrwałem się od niej najszybciej, jak mogłem.Może przynieść ci wody? - spytał troskliwie,widząc, jak bardzo jest niespokojna.- Nie chcę żadnej wody! - Naomi odepchnęła jegorękę i bez słowa wyszła na zewnątrz.Kiedy po chwiliwróciła, musiała znieść mężnie ciekawskie spojrzenia.- Naprawdę mi przykro, że tak się zachowałam - przepraszała, oblewając się rumieńcem - Nigdy dotąd nieBracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 119uczestniczyłam w porodzie.Pewnie dlatego jestem taka zdenerwowana.Nie rozumiem, jak możecie siedziećtak spokojnie?- Kochanie, w naszej rodzinie dzieci rodzą się z taką częstotliwością, że nikt się już tym nie przejmuje- powiedziała matka Jana, uśmiechając się do niej łagodnie.- To prawda.Co rok to prorok - dorzucił Jan.-Może usiądziesz?- Nie.Nie mogę wytrzymać w miejscu.Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam - szepnęła, spuszczając oczy.- Nie ma o czym mówić.Możesz na mnie krzyczeć, jeśli ma ci to pomóc.Najważniejsze, że cię znalazłem.I to gdzie? W szpitalu, w trakcie porodu mojejsiostry!Otoczył ją czule ramieniem i zmusił, by jednakusiadła.- Skąd wiedziałeś, że tu będę? - zapytała.- Jak tylko dostałem wiadomość, że Julia rodzi, zadzwoniłem do biblioteki, żeby ci o tym powiedzieć.Twoja asystentka mi powiedziała, co się u was wydarzyło.- To była kilka godzin temu.Boże, kiedy to sięskończy? - znów westchnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Wierzę.Ale chyba powinnam wziąć ze sobącoś jeszcze.Poszukam sobie, zgoda? - Zaczęła przechadzać się między regałami ciężkim krokiem kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży, ale nic nie przypadło jej do gustu.- Chyba nie jestem dziś w nastroju do zakupów - stwierdziła w końcu, dając za wygraną.- Może ja coś dla ciebie wybiorę?- Dobrze.Ojej! - Julia zatrzymała się gwałtów-116 NORAROBERTSnie i chwyciła kurczowo najbliższej półki, strącającprzy tym kilka książek.- Co się stało? Kopie? - zaniepokoiła się Naomi.- Nie, chce wydostać się na świat! Nic dziwnego,że jestem dziś taka rozdrażniona.- Boże, co ty mówisz? - zawołała z przerażeniemNaomi.- Jak to wydostać się na świat? Teraz?- Nie w tej chwili, ale już niedługo - odparła Julia,która wracała powoli do równowagi po wyjątkowo silnym skurczu.- Zdaje się, że nici z mojego czekoladowego deseru - dodała ze słabym uśmiechem.Naomi również zbladła.- Sądzisz.że zaczęłaś rodzić?- Na to wygląda.- Spokojnie.Przede wszystkim musisz gdzieśusiąść.- Naomi rozejrzała się nerwowo, jakby zapomniała nagle, gdzie stoją fotele.Wreszcie zauważyłaparę kroków dalej kanapę.- Tutaj! Siadaj sobie, a ja.co mam właściwie robić? Aha, poszukam Patryka!- Dobry pomysł - pochwaliła Julia, osuwającsię na miękką sofę.- Naomi? Tylko powiedz mu, żeby się pospieszył.Jestem pewna, że to nie potrwadługo.Dwie godziny pózniej Naomi krążyła nerwowo poszpitalnym korytarzu.Wszystkie wolne krzesła zajmowali MacGregorowie, szczęśliwi, że mają okazję dospotkania w rodzinnym gronie.Nie mogła zrozumieć,jakim cudem zachowują spokój.Bawili się doskonale,opowiadając sobie, jak kto przychodził na świat.Bracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 117Wszystko to wyglądało dość zabawnie, ponieważkażdy siedział z telefonem komórkowym przy uchui relacjonował na bieżąco sytuację swoim bliskim.Matka Jana rozmawiała z rodzicami Julii, którzy bylijuż w drodze do Bostonu.Jego ojciec informowało wszystkim Daniela i Annę, czekających niecierpliwie, kiedy znowu zostaną pradziadkami.Niestety,w wesołym gronie nie było Jana.W pewnej chwili nakorytarzu pojawiła się zdyszana Amelia i wszyscy jakna komendę rzucili się w jej stronę.- I co? I co? Jak Julia?Drzwi do sali porodowej pozostały lekko uchylone,usłyszeli więc kilka wyjątkowo soczystych przekleństw- znak, że mimo trudów porodu Julia jest w niezłejformie.- Nie ucz mnie, jak mam oddychać, Murdoch! Myślisz, że sama nie wiem! Jak jesteś taki mądry, to kładzsię tu i sam oddychaj!- Jak słyszycie, Julia jest w swoim żywiole - poinformowała rozbawiona Amelia.- Patryk również.Muszę wracać, bo zaraz zacznie się parcie.Naomi, nieprzejmuj się tak, bo jeszcze zemdlejesz.- Poklepałaprzyjaciółkę w policzek.- Zapewniam was, że wszystko jest dobrze.Nie ma żadnych komplikacji, pulsdziecka jest równy, serce bije mocno.Jeszcze chwilai będzie po wszystkim.- Słyszałaś, Shelby? - wołała matka Jana do telefonu.- Wszystko dobrze, za moment zostaniesz po razdrugi babcią!W tym momencie w szpitalnym korytarzu pojawił118 NORAROBERTSsię Jan.Spocony, w poluzowanym krawacie, pytał zdenerwowany, czy już po wszystkim.- Prawie! - zawołała Amelia z rękę na klamcedrzwi prowadzących do sali porodowej.Zanim je zasobą zamknęła, MacGregorowie ponownie usłyszeli,jak Julia pomstuje na Patryka i położną.- Nie mówcie mi, że mam przeć, sadyści! Samisobie przyjcie!Naomi poczuła, że robi jej się słabo, więc oparłasię na wszelki wypadek o ścianę.- O Boże, jak ona musi cierpieć.To ją pewnie strasznie boli, dlatego jest taka przerażona i.- Julia przerażona? Nigdy w życiu! - roześmiał sięJan, szczerze ubawiony, ale i wzruszony reakcjąNaomi.- A co ty możesz o tym wiedzieć? Rodziłeś kiedyś?- zaatakowała go niespodziewanie podniesionym głosem.- Dlaczego się spózniłeś? I to w takiej chwili!Gdzie byłeś tak długo?- Miałem spotkanie z klientką, która wmusiła wemnie czternaście maślanych ciasteczek i zarzuciła stekiem bzdurnych oskarżeń pod adresem niewinnegosklepikarza.Wyrwałem się od niej najszybciej, jak mogłem.Może przynieść ci wody? - spytał troskliwie,widząc, jak bardzo jest niespokojna.- Nie chcę żadnej wody! - Naomi odepchnęła jegorękę i bez słowa wyszła na zewnątrz.Kiedy po chwiliwróciła, musiała znieść mężnie ciekawskie spojrzenia.- Naprawdę mi przykro, że tak się zachowałam - przepraszała, oblewając się rumieńcem - Nigdy dotąd nieBracia z klanu MacGregor, Tom III-Jan 119uczestniczyłam w porodzie.Pewnie dlatego jestem taka zdenerwowana.Nie rozumiem, jak możecie siedziećtak spokojnie?- Kochanie, w naszej rodzinie dzieci rodzą się z taką częstotliwością, że nikt się już tym nie przejmuje- powiedziała matka Jana, uśmiechając się do niej łagodnie.- To prawda.Co rok to prorok - dorzucił Jan.-Może usiądziesz?- Nie.Nie mogę wytrzymać w miejscu.Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam - szepnęła, spuszczając oczy.- Nie ma o czym mówić.Możesz na mnie krzyczeć, jeśli ma ci to pomóc.Najważniejsze, że cię znalazłem.I to gdzie? W szpitalu, w trakcie porodu mojejsiostry!Otoczył ją czule ramieniem i zmusił, by jednakusiadła.- Skąd wiedziałeś, że tu będę? - zapytała.- Jak tylko dostałem wiadomość, że Julia rodzi, zadzwoniłem do biblioteki, żeby ci o tym powiedzieć.Twoja asystentka mi powiedziała, co się u was wydarzyło.- To była kilka godzin temu.Boże, kiedy to sięskończy? - znów westchnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]