[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powieść ta,  Swordin the Darkness" (Miecz w mroku) wydawaÅ‚a mi siÄ™ kom-!nqj[\ pletnym bezguÅ›ciem w porównaniu z tym, co próbowalit S"!\ osiÄ…gnąć inni studenci, i dlatego wÅ‚aÅ›nie nigdy nie przynio-$? S\^ sÅ‚em żadnego jej fragmentu na zajÄ™cia, by poddać go ichH.$ "'| krytyce.Fakt, iż jednoczeÅ›nie byÅ‚a lepsza i jakby prawdziw-, | º% sza niż wszystkie moje wiersze o popÄ™dach seksualnych\Vj  ^'i i rozterkach mÅ‚odoÅ›ci, tylko pogarszaÅ‚ sprawÄ™.W efekcie^S"!!***1 przez cztery miesiÄ…ce niemal w ogóle nie pisaÅ‚em.Zamiasttego piÅ‚em piwo, paliÅ‚em pali malle, czytaÅ‚em książki Johna D.MacDonalda i oglÄ…daÅ‚em popoÅ‚udniowe seriale.Kursy i seminaria pisarskie majÄ… tylko jednÄ… niewÄ…tpliwÄ…zaletÄ™: ich uczestnicy i prowadzÄ…cy poważnie traktujÄ… pra-gnienie tworzenia prozy bÄ…dz poezji.Dla poczÄ…tkujÄ…cych au-torów, których przyjaciele i krewni traktujÄ… z protekcjonalnÄ…wyższoÅ›ciÄ… ( Lepiej na razie nie rzucaj pracy" to popularnaodżywka; zazwyczaj towarzyszy jej paskudny, wyniosÅ‚yuÅ›mieszek), to coÅ› cudownego.Na zajÄ™ciach z pisania wolnonam spÄ™dzać mnóstwo czasu w naszych wÅ‚asnych Å›wiatachmarzeÅ„.Ale czy naprawdÄ™ potrzebujemy przepustek i zezwo- STEPHEN KING 189leÅ„, by tam powÄ™drować? Czy ktoÅ› musi sporzÄ…dzić wam pa-pierowy identyfikator ze sÅ‚owem PISARZ, zanim uwierzy-cie, że naprawdÄ™ nim jesteÅ›cie? Mam nadziejÄ™, że nie.Kolejnym argumentem przemawiajÄ…cym na rzecz kur-sów pisania sÄ… kobiety i mężczyzni, którzy na nich uczÄ….W Ameryce dziaÅ‚ajÄ… tysiÄ…ce utalentowanych pisarzy, spo-Å›ród których tylko nieliczni (myÅ›lÄ™, że niecaÅ‚e pięć procent)mogÄ… utrzymywać z tej pracy siebie i swoje rodziny.Istnie-jÄ… jeszcze stypendia, ale nigdy ich nie wystarcza.A co do do-tacji rzÄ…dowych dla autorów, od razu o nich zapomnijcie.Wsparcia dla producentów tytoniu? Jasne.Granty badaw-cze dla programu ruchliwoÅ›ci niezakonserwowanej byczejspermy? OczywiÅ›cie.Dotacje dla pisarzy? Nigdy.WiÄ™kszośćwyborców zapewne by siÄ™ z tym zgodziÅ‚a.Poza wyjÄ…tkamitakimi jak Norman Rockwell i Robert Frost, Ameryka ni-gdy nie szanowaÅ‚a swych twórców.Zdecydowanie bardziejinteresujÄ… nas pamiÄ…tkowe plakietki z Mennicy Franklinai internetowe pocztówki.JeÅ›li siÄ™ nam to nie podoba, no cóż,twardy cycek.Bo tak wÅ‚aÅ›nie to wyglÄ…da.Amerykanówznacznie bardziej interesujÄ… teleturnieje telewizyjne niż opo-wiadania Raymonda Carvera.Dla wielu zle opÅ‚acanych pisarzy rozwiÄ…zaniem jest ucze-nie tego, na czym siÄ™ znajÄ….Może to być caÅ‚kiem przyjemne,szczególnie gdy poczÄ…tkujÄ…cy autorzy majÄ… okazjÄ™ poznaći wysÅ‚uchać weteranów, których od dawna podziwiali.Zna-komicie jest też, gdy zajÄ™cia z pisania prowadzÄ… do nawiÄ…za-nia kontaktów zawodowych.Mojego pierwszego agenta,Maurice'a Craina, zdobyÅ‚em dziÄ™ki nauczycielowi kompozy-cji, znanemu miejscowemu autorowi opowiadaÅ„ EdwinowiM.Holmesowi.Po przeczytaniu kilku moich tekstów pod-czas kursu Eh-77 (zajÄ™cia z kompozycji skupiajÄ…ce siÄ™ naprozie) profesor Holmes spytaÅ‚ Craina, czy zechciaÅ‚by rzucićokiem na moje prace.Crain siÄ™ zgodziÅ‚, ale nigdy nie nawiÄ…-zaliÅ›my prawdziwego kontaktu - przekroczyÅ‚ już osiemdzie-siÄ…tkÄ™, chorowaÅ‚ i zmarÅ‚ wkrótce po pierwszej wymianie li-stów.Mam tylko nadziejÄ™, że to nie moje opowiadania gozabiÅ‚y.Tak naprawdÄ™ nie potrzebujecie zajęć i warsztatów pi-sarskich, tak jak nie potrzeba wam tej, czy jakichkolwiek in-nych książek na temat pisania.Faulkner nauczyÅ‚ siÄ™ wszyst-kiego, pracujÄ…c na poczcie w Oxfordzie w stanie Missisipi.Inni pisarze poznawali podstawy, sÅ‚użąc w marynarce, pra- 190 JAK.PISAcujÄ…c w hutach bÄ…dz nawet spÄ™dzajÄ…c czas w co lepszychamerykaÅ„skich pensjonatach z zakratowanymi oknami.Jasam nauczyÅ‚em siÄ™ tworzyć moje najcenniejsze (i najbardziejhandlowe) dzieÅ‚a, piorÄ…c poÅ›ciel motelowÄ… i obrusy w pral-ni New Franklin w Bangor.Najlepiej uczyć siÄ™ mnóstwoczytajÄ…c i mnóstwo piszÄ…c, a najcenniejsze lekcje to te, któ-rych udzielamy sobie sami.Lekcje te niemal zawsze wyma-gajÄ… zamkniÄ™cia drzwi pracowni.Dyskusje na zajÄ™ciach z pi-sania czÄ™sto bywajÄ… stymulujÄ…ce intelektualnie i zapewniajÄ…Å›wietnÄ… rozrywkÄ™, lecz równie czÄ™sto oddalajÄ… siÄ™ od pod-staw, czyli samego pisania.Możliwe jednak, iż bÄ™dziecie mieli okazjÄ™ znalezć siÄ™ w ja-kiejÅ› wÅ‚asnej wersji idyllicznego osiedla dla pisarzy z  East isEast": w domku wÅ›ród sosen, wyposażonym w komputeri czyste dyskietki (jest coÅ› niezwykle poruszajÄ…cego wyobraz-niÄ™ w pudeÅ‚ku nowych dyskietek i ryzie czystego papieru),kozetkÄ™ w drugim pokoju na popoÅ‚udniowe drzemki i kel-nerkÄ™ skradajÄ…cÄ… siÄ™ na paluszkach, pozostawiajÄ…cÄ… drugieÅ›niadanie na progu i oddalajÄ…cÄ… siÄ™ równie cichutko.Nie masprawy.JeÅ›li nadarzy wam siÄ™ okazja uczestniczenia w czymÅ›takim, nie wahajcie siÄ™.Może nie poznacie Magicznych Se-kretów Pisania (bo ich nie ma - to dopiero zawód, prawda?),ale z pewnoÅ›ciÄ… niezle spÄ™dzicie czas, a niezÅ‚e spÄ™dzanie cza-su to coÅ›, czemu zawsze gotów jestem przyklasnąć.15Poza nieÅ›miertelnym  SkÄ…d pan bierze pomysÅ‚y?", pyta-nia, które każdy znany pisarz sÅ‚yszy najczęściej od nowicju-szy w tym zawodzie, brzmiÄ…:  Jak zdobyć agenta?" i  JaknawiÄ…zać kontakty z ludzmi w Å›wiecie wydawniczym?".Ton, którymi zadawane sÄ… te pytania, Å›wiadczy czÄ™stoo oszoÅ‚omieniu, czasami o desperacji, a zwykle kryje siÄ™w nim nutka zÅ‚oÅ›ci.Istnieje powszechny przesÄ…d, że wiÄ™k-szość debiutantów, którym udaÅ‚o siÄ™ wydać pierwszÄ… książ-kÄ™, przebiÅ‚a siÄ™, bo miaÅ‚a swojego czÅ‚owieka, jakiÅ› kontakt,patrona w tym biznesie.Tkwi w tym niewypowiedzianeprzekonanie, iż Å›wiat wydawniczy to jedna wielka, szczęśli-wa, zamkniÄ™ta, kazirodcza rodzina.To nieprawda.NieprawdÄ… też jest, iż agenci to banda wy-niosÅ‚ych snobów, którzy prÄ™dzej umrÄ…, niż pozwolÄ…, by ich STEPHEN KING 191dÅ‚onie bez rÄ™kawiczek dotknęły niezamówionego maszynopi-su.(No dobra, w porzÄ…dku, jest kilku takich).W rzeczywi-stoÅ›ci agenci, wydawcy i redaktorzy caÅ‚y czas szukajÄ… nastÄ™p-nego przebojowego autora, który mógÅ‚by sprzedać mnóstwoksiążek i zarobić kupÄ™ pieniÄ™dzy.I ów autor nie musi byćwcale mÅ‚ody.Helen Santmyer mieszkaÅ‚a w domu spokojnejstaroÅ›ci, gdy opublikowaÅ‚a .And Ladies of the Club".Frank McCourt w chwili wydania  Popiołów Angeli" byÅ‚nieco mÅ‚odszy, ale trudno go nazwać mÅ‚odzieniaszkiem.Jako mÅ‚ody czÅ‚owiek, zaczynajÄ…cy dopiero publikowaćopowiadania w magazynach dla panów, z optymizmem pa-trzyÅ‚em w przyszÅ‚ość.WiedziaÅ‚em, że mam w sobie to  coÅ›"- jak mawiajÄ… dzisiejsze gwiazdy - i wierzyÅ‚em, iż czas jestpo mojej stronie.WczeÅ›niej czy pózniej bestsellerowi autorzylat sześćdziesiÄ…tych i siedemdziesiÄ…tych wymrÄ… albo zesta-rzejÄ… siÄ™, robiÄ…c miejsce nowicjuszom.ZdawaÅ‚em też sobie jednak sprawÄ™, że istnieje dla mniewiÄ™kszy, szerszy Å›wiat poza stronicami pism  Cavalier", Gent" i  Juggs".ChciaÅ‚em, by moje opowiadania trafiÅ‚ydo wÅ‚aÅ›ciwych czytelników, a to oznaczaÅ‚o znalezienie roz-wiÄ…zania irytujÄ…cego problemu: wiele z najlepiej pÅ‚acÄ…cychpism (na przykÅ‚ad  Cosmopolitan", który w owych czasachzamieszczaÅ‚ mnóstwo opowiadaÅ„) nie chciaÅ‚o nawet spoj-rzeć na niezamówione materiaÅ‚y.Odpowiedz wydawaÅ‚a siÄ™prosta: znalezć sobie agenta.JeÅ›li moje teksty sÄ… dobre - my-Å›laÅ‚em z mÅ‚odzieÅ„czÄ… naiwnoÅ›ciÄ…, nie caÅ‚kiem jednak pozba-wionÄ… logiki - agent rozwiąże wszystkie problemy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl