[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale przyznaję, że teraz postąpił inaczej.Jeno czy waćpanijesteś pewna, że on i z Krzysią nic nie mówił?- Mocny Boże! Krzysia panią swej woli, bo mój mąż, jako opiekun, tak jej powiedział: "Byle człek byłgodny i krwi zacnej, możesz i na substancję nie zważać." Gdyby Michał był z nią przed wyjazdem mówił,to by mu odpowiedziała: tak! albo: nie! - i wiedziałby, czego się spodziewać.- Prawda, że to niespodzianie w niego uderzyło.Waćpani dajesz swoje białogłowskie racje wcale dorzeczy.- Co tam racje! Tu radzić trzeba!- Niech bierze Basię!- Kiedy tamtą widać woli.Ha! żeby mi to choć do głowy przyszło!- Szkoda, że waćpani nie przyszło.- Jakże mnie miało przyjść, gdy i takiemu Salomonowi jak waćpan nie przyszło?- A skąd waćpani wiesz?- Boś Ketlinga raił.- Ja? Bóg mi świadek, nikogom nie raił.Mówiłem, że się ma ku niej, bo była prawda; mówiłem, żeKetling godny kawaler, bo była i jest prawda; ale swaty białogłowom zostawuję.Moja pani! toż na mojejgłowie pół Rzeczypospolitej spoczywa! Zali ja mam nawet czas myśleć o czym innym jak de publicis.Ayżki strawy nie mam oto często czasu do gęby wziąć.- Radz waćpan teraz, na miłosierdzie boże! Wszak naokoło słyszę, że nie masz głowy nad waćpanową.- Bez przestanku o tej mojej głowie gadają.Mogliby dać spokój.Co do rady, są dwie: albo niech MichałBasię bierze, albo niech Krzysia intencję odmieni.Intencja to nie ślub!Tu nadszedł pan Makowiecki, któremu żona powiedziała zaraz wszystko.Stropił się bardzo szlachcic, bopana Michała nadzwyczaj lubił i cenił, ale na razie nic wymyślić nie mógł.- Jeśli Krzysia się zatnie - mówił trąc czoło - to jak tu nawet taką rzecz perswadować?.- Krzysia się zatnie! - odrzekła pani stolnikowa.- Krzysia zawsze była taka!Na to stolnik:- Co Michałowi było w głowie, że się przed wyjazdem nie upewnił? Toż mogło się jeszcze gorzej zdarzyć:mógł kto inny przez ten czas serce dziewki pozyskać.- To by do klasztoru wtenczas nie szła - odrzekła pani stolnikowa.- Przecie wolna jest.- Prawda! - odrzekł stolnik.82Ale Zagłobie poczęło już w głowie świtać.Gdyby sekret Krzysi i Wołodyjowskiego był mu znany,wszystko byłoby mu od razu jasne, ale bez tej znajomości istotnie trudno było cośkolwiek zrozumieć.Jednakże bystry dowcip pana Zagłoby począł przebijać mgłę i odgadywać istotne powody i intencjiKrzysi, i rozpaczy Wołodyjowskiego.Po chwili był już pewien, że Ketling tkwi w tym, co się stało.Przypuszczeniom jego brakło tylko pewności, postanowił więc pójść do Michałai zbadać go bliżej.Po drodze ogarnął go niepokój, bo tak sobie pomyślał: "Mojej w tym dużo roboty.Chciałem zasycić miodu na Basine i Michała wesele, ale nie wiem, jeślim - zamiast miodu - kwaśnegopiwa nie nawarzył, bo nuż Michał do dawnego postanowienia wróci i idąc śladem Krzysi, habit wdzieje."Tu aż zimno uczyniło się panu Zagłobie, więc przyspieszył kroku i po chwili był w izbie pana Michała.Mały rycerz chodził po komnacie jak zwierz dziki po klatce.Czoło miał groznie namarszczone, oczyszklane - cierpiał niezmiernie.Ujrzawszy pana Zagłobę stanął nagle przed nim i założywszy ręce napiersiach, zakrzyknął:- Powiedz mi waćpan, co to wszystko znaczy?- Michale! - odrzekł Zagłoba - pomyśl, ile to dziewek co rok do klasztorów wchodzi.Zwyczajna rzecz.Sątakie, które wbrew woli rodzicielskiej idą dufając, że Pan Jezus będzie po ich stronie, a cóż dopiero taka,która jest wolna.- Nie masz już dłużej tajemnicy! - zawołał pan Michał.- Ona nie jest wolna, bo mi afekt i rękę przedodjazdem przyrzekła!- Ha! - rzekł Zagłoba - tegom nie wiedział.- Tak jest! - powtórzył mały rycerz.- Może tedy perswazji usłucha?- Nie dba już o mnie! Nie chciała mnie widzieć! - zawołał z głębokim żalem Wołodyjowski.- Jam tu dzieńi noc dążył, a ona już mnie i widzieć nie chce! Com ja takiego uczynił! Jakie grzechy na mnie ciążą, żemnie gniew boży ściga, że mną wiatr jakoby liściem zeschłym żenie? Jedna umarła, druga do klasztoruidzie, obie Bóg mi sam odjął, bom widać przeklęty, bo dla każdego jest zmiłowanie, dla każdego łaska,jeno nie dla mnie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ale przyznaję, że teraz postąpił inaczej.Jeno czy waćpanijesteś pewna, że on i z Krzysią nic nie mówił?- Mocny Boże! Krzysia panią swej woli, bo mój mąż, jako opiekun, tak jej powiedział: "Byle człek byłgodny i krwi zacnej, możesz i na substancję nie zważać." Gdyby Michał był z nią przed wyjazdem mówił,to by mu odpowiedziała: tak! albo: nie! - i wiedziałby, czego się spodziewać.- Prawda, że to niespodzianie w niego uderzyło.Waćpani dajesz swoje białogłowskie racje wcale dorzeczy.- Co tam racje! Tu radzić trzeba!- Niech bierze Basię!- Kiedy tamtą widać woli.Ha! żeby mi to choć do głowy przyszło!- Szkoda, że waćpani nie przyszło.- Jakże mnie miało przyjść, gdy i takiemu Salomonowi jak waćpan nie przyszło?- A skąd waćpani wiesz?- Boś Ketlinga raił.- Ja? Bóg mi świadek, nikogom nie raił.Mówiłem, że się ma ku niej, bo była prawda; mówiłem, żeKetling godny kawaler, bo była i jest prawda; ale swaty białogłowom zostawuję.Moja pani! toż na mojejgłowie pół Rzeczypospolitej spoczywa! Zali ja mam nawet czas myśleć o czym innym jak de publicis.Ayżki strawy nie mam oto często czasu do gęby wziąć.- Radz waćpan teraz, na miłosierdzie boże! Wszak naokoło słyszę, że nie masz głowy nad waćpanową.- Bez przestanku o tej mojej głowie gadają.Mogliby dać spokój.Co do rady, są dwie: albo niech MichałBasię bierze, albo niech Krzysia intencję odmieni.Intencja to nie ślub!Tu nadszedł pan Makowiecki, któremu żona powiedziała zaraz wszystko.Stropił się bardzo szlachcic, bopana Michała nadzwyczaj lubił i cenił, ale na razie nic wymyślić nie mógł.- Jeśli Krzysia się zatnie - mówił trąc czoło - to jak tu nawet taką rzecz perswadować?.- Krzysia się zatnie! - odrzekła pani stolnikowa.- Krzysia zawsze była taka!Na to stolnik:- Co Michałowi było w głowie, że się przed wyjazdem nie upewnił? Toż mogło się jeszcze gorzej zdarzyć:mógł kto inny przez ten czas serce dziewki pozyskać.- To by do klasztoru wtenczas nie szła - odrzekła pani stolnikowa.- Przecie wolna jest.- Prawda! - odrzekł stolnik.82Ale Zagłobie poczęło już w głowie świtać.Gdyby sekret Krzysi i Wołodyjowskiego był mu znany,wszystko byłoby mu od razu jasne, ale bez tej znajomości istotnie trudno było cośkolwiek zrozumieć.Jednakże bystry dowcip pana Zagłoby począł przebijać mgłę i odgadywać istotne powody i intencjiKrzysi, i rozpaczy Wołodyjowskiego.Po chwili był już pewien, że Ketling tkwi w tym, co się stało.Przypuszczeniom jego brakło tylko pewności, postanowił więc pójść do Michałai zbadać go bliżej.Po drodze ogarnął go niepokój, bo tak sobie pomyślał: "Mojej w tym dużo roboty.Chciałem zasycić miodu na Basine i Michała wesele, ale nie wiem, jeślim - zamiast miodu - kwaśnegopiwa nie nawarzył, bo nuż Michał do dawnego postanowienia wróci i idąc śladem Krzysi, habit wdzieje."Tu aż zimno uczyniło się panu Zagłobie, więc przyspieszył kroku i po chwili był w izbie pana Michała.Mały rycerz chodził po komnacie jak zwierz dziki po klatce.Czoło miał groznie namarszczone, oczyszklane - cierpiał niezmiernie.Ujrzawszy pana Zagłobę stanął nagle przed nim i założywszy ręce napiersiach, zakrzyknął:- Powiedz mi waćpan, co to wszystko znaczy?- Michale! - odrzekł Zagłoba - pomyśl, ile to dziewek co rok do klasztorów wchodzi.Zwyczajna rzecz.Sątakie, które wbrew woli rodzicielskiej idą dufając, że Pan Jezus będzie po ich stronie, a cóż dopiero taka,która jest wolna.- Nie masz już dłużej tajemnicy! - zawołał pan Michał.- Ona nie jest wolna, bo mi afekt i rękę przedodjazdem przyrzekła!- Ha! - rzekł Zagłoba - tegom nie wiedział.- Tak jest! - powtórzył mały rycerz.- Może tedy perswazji usłucha?- Nie dba już o mnie! Nie chciała mnie widzieć! - zawołał z głębokim żalem Wołodyjowski.- Jam tu dzieńi noc dążył, a ona już mnie i widzieć nie chce! Com ja takiego uczynił! Jakie grzechy na mnie ciążą, żemnie gniew boży ściga, że mną wiatr jakoby liściem zeschłym żenie? Jedna umarła, druga do klasztoruidzie, obie Bóg mi sam odjął, bom widać przeklęty, bo dla każdego jest zmiłowanie, dla każdego łaska,jeno nie dla mnie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]