[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochwycił lejce i konie zwolniły bieg, po czym stanęły, ciężko dysząc.Ustał brzęk i grzechot żelastwa.Nastała głucha, niesamowita cisza.- W porządku! - rzekł spokojnie Zorro, złażąc z konia.- Proszę bardzo, kto ma jeszcze chęćstrzelać?- Ja! - odpowiedział spokojny głos z wehikułu.- Spróbuję wpakować ci kulę w głowę!Prawie jednocześnie rozległ się wystrzał i pistolet rozleciał się w kawałki.To strzelił Zorro, który szybkim ruchem wyciągnął swój pistolet z kieszeni i celną kulą roztrzaskałbroń przeciwnika.- Może jeszcze raz, senor? - zapytał Zorro.,- Wystarczy! - rozległ się flegmatyczny głos.- Na razie mam dosyć.Człowiek siedzący w omnibusie, pomimo iż mówił płynnie po hiszpańsku, był cudzoziemcem,zdradzał go obcy akcent.- Wychodzić z powozu, senoritas e senores, panowie i panie! - zawołał Zorro.- Pragnę sięprzyjrzeć dzielnym obrońcom twierdzy na kołach!Mówiąc to, Zorro pilnie śledził ruchy żandarmów, którzy powstali z ziemi i kulejąc zbliżyli się doomnibusu.Podróżni stanęli szeregiem.Były to cztery kobiety i jeden mężczyzna.- Coo? - zawołał Zorro zdumiony.- Jeden tylko mężczyzna? A ja spodziewałem się co najmniejcałego oddziału strzelców alpejskich, sądząc po liczbie kul wystrzelonych z powozu w moim kierunku! Czypanie do mnie strzelały?- Nie strzelałyśmy! - odpowiedziały chórem kobiety, a spojrzenia ich pełne zachwytu świadczyły,iż nie kłamały.- A więc to ty, senor - zwrócił się Zorro do cudzoziemca.- Tak, to ja! - z zimną krwią odpowiedział wysmukły, młody człowiek o atletycznej budowie.-Wystrzeliłem wszystkie kule z trzech pistoletów.Ocalenie zawdzięczasz tylko wyboistej drodze.Powóztrząsł się i podskakiwał, nie mogłem dobrze celować!- Dlaczego strzelałeś? Czy sądziłeś, iż Zorro dobierze się do twej kieszeni?- Nie obawiałem się tego, senor! - obojętnie odpowiedział młodzieniec.- Słyszałem o tobie wAnglii.Londyńskie gazety rozpisują się o twych wyczynach.Dlatego też porzuciłem Anglię, by zmierzyć sięz tobą!- Witam pana, panie Buffalo Bill vel czcigodny Lecoq*(* Słynny wywiadowca amerykański XIXstulecia oraz policjant francuski)! - z ironią zawołał Zorro.- Nie jestem wywiadowcą ani policjantem! Czy rozumiesz po angielsku, senor?- Od biedy zrozumiem!- A więc powiem ci po angielsku.To co ty robisz w Hiszpanii, senor, ja robię to samo w Anglii.Zabieram bogatym, a oddaję biednym.Lecz ja uprzedzam zawsze swe ofiary, kiedy i gdzie zabiorę impieniądze, złoto i diamenty!.- Rozdajesz pomiędzy biednych, lecz zatrzymujesz dla siebie odpowiedni procent, nieprawdaż?- Mniejsza o to! Grunt, że opowiadają niestworzone rzeczy o mej brawurze, szalonej odwadze i takdalej.Ostatnio policja następowała mi zbytnio na pięty, postanowiłem więc zwiedzić Europę jako turysta.Przybyłem do Hiszpanii, no i zamierzam wyręczyć cię chwilowo w rozdawaniu złota.- Strzelając do mnie.- W cale nie celowałem - przyznał się Anglik.- Chciałem tylko sprawdzić, czy rzeczywiście jesteśtaki odważny!Zorro rożeśmiał się.W oczach jego zabłysły wesołe ogniki.- A więc pojedynek? - zapytał.- Tak, pojedynek zręczności, sprytu i odwagi!- Szanse są nierówne - rzekł Zorro.- Jesteś obcy w tym kraju, nie znasz mego oblicza, ja zaś widzęciebie doskonale.- Mylisz się, Zorro, nie widzisz mej twarzy, gdyż jestem ucharakteryzowany.A co do kraju, ha,tym lepiej dla ciebie!- Jeśli zostaniesz pokonany, mogę dać ci okazję do rewanżu.W przyszłym roku zawitam do Anglii.Tam się zmierzymy powtórnie!- Ba - wydął wargi Anglik.- Sądzę, iż nawet tutaj pokonam cię z łatwością.Czy nie słyszałeśprzypadkiem o pewnym londyńskim dżentelmenie włamywaczu?- Nie!- Czy hiszpańskie gazety nie pisały o pewnym lordzie Listerze, zwanym powszechnie Raff1es,mistrzu boksu, fechtunku i kradzieży?- Nie!-Tym lepiej!Zorro zbliżył się ku niemu, poklepał go po ramieniu i rzekł:- %7łyczę szczęścia, lordzie!Po czym odwrócił się i zawołał:- Juano, Juano!- Jestem - odpowiedziała dziewczyna, zbliżając się do powozu.Zorro pomógł wsiąść kobietom,pożegnał się z lordem, po czym podszedł do woznicy, który stękając usadowił się na kozle.- Słuchaj, łajdaku! - rzekł doń groznie.- Wybaczam ci, że pognałeś konie, gdy krzyknąłem stój!Jeśli nie chcesz, bym ci złoił skórę, gdy będziesz wracał, uczyń to, co ci rozkażę.Zboczysz z głównej drogi izawieziesz senoritę Juanę Serrano aż pod bramę zamku Chiarea! Zrozumiano?- O tak, senor! - A więc jazda!Woznica strzelił z bata i konie ruszyły.Zorro skoczył na siodło i skrył się w obłokach kurzu.W ślad za nim patrzyli wszyscy podróżni.Anglik, z ironicznym uśmiechem na ustach, przyglądałsię znikającej postaci Zorry i przeniósł wzrok na Juanę siedzącą w kącie omnibusu.- Senorito! - rzekł do niej z ukłonem.- Jak widzę, jesteś dobrą znajomą senora Zorry!- Mylisz się, senor - odpowiedziała Juana.- Nie jestem jego znajomą.Zostałam tej nocy porwana zzamku, w którym mieszkam.- Porwana? O, zgrozo! Ten bandyta wiele sobie pozwala! Ale niedługo, senorito, niedługo! Niejestem lordem Listerem, jeśli młodzik ten nie dostanie po nosie!- Całą noc wiózł mnie z sobą.Nawet nie wiem, która teraz godzina?- W tej chwili!I dżentelmen włamywacz sięgnął do kieszeni kamizelki.Nie znalazł jednak zegarka i z rosnącąniecierpliwością zaczął przeszukiwać wszystkie swoje kieszenie.Bladł przy tym i czerwienił się naprzemian.- Tysiąc szatanów, dziesięć tysięcy kas ogniotrwałych i milion policjantów! - ryknął zwściekłością.- Okradziono mnie!.Zabrano mi zegarek oraz portfel z pieniędzmi i dokumentami.Urwał, wlepił oczy w okno, następnie zerwał się jak oparzony i stuknął się przy tym głową o sufitomnibusu.- To Zorro.Nikt inny, tylko Zorro!Wychylił się i zawołał na woznicę:- Stop, stop! Zatrzymać powóz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Pochwycił lejce i konie zwolniły bieg, po czym stanęły, ciężko dysząc.Ustał brzęk i grzechot żelastwa.Nastała głucha, niesamowita cisza.- W porządku! - rzekł spokojnie Zorro, złażąc z konia.- Proszę bardzo, kto ma jeszcze chęćstrzelać?- Ja! - odpowiedział spokojny głos z wehikułu.- Spróbuję wpakować ci kulę w głowę!Prawie jednocześnie rozległ się wystrzał i pistolet rozleciał się w kawałki.To strzelił Zorro, który szybkim ruchem wyciągnął swój pistolet z kieszeni i celną kulą roztrzaskałbroń przeciwnika.- Może jeszcze raz, senor? - zapytał Zorro.,- Wystarczy! - rozległ się flegmatyczny głos.- Na razie mam dosyć.Człowiek siedzący w omnibusie, pomimo iż mówił płynnie po hiszpańsku, był cudzoziemcem,zdradzał go obcy akcent.- Wychodzić z powozu, senoritas e senores, panowie i panie! - zawołał Zorro.- Pragnę sięprzyjrzeć dzielnym obrońcom twierdzy na kołach!Mówiąc to, Zorro pilnie śledził ruchy żandarmów, którzy powstali z ziemi i kulejąc zbliżyli się doomnibusu.Podróżni stanęli szeregiem.Były to cztery kobiety i jeden mężczyzna.- Coo? - zawołał Zorro zdumiony.- Jeden tylko mężczyzna? A ja spodziewałem się co najmniejcałego oddziału strzelców alpejskich, sądząc po liczbie kul wystrzelonych z powozu w moim kierunku! Czypanie do mnie strzelały?- Nie strzelałyśmy! - odpowiedziały chórem kobiety, a spojrzenia ich pełne zachwytu świadczyły,iż nie kłamały.- A więc to ty, senor - zwrócił się Zorro do cudzoziemca.- Tak, to ja! - z zimną krwią odpowiedział wysmukły, młody człowiek o atletycznej budowie.-Wystrzeliłem wszystkie kule z trzech pistoletów.Ocalenie zawdzięczasz tylko wyboistej drodze.Powóztrząsł się i podskakiwał, nie mogłem dobrze celować!- Dlaczego strzelałeś? Czy sądziłeś, iż Zorro dobierze się do twej kieszeni?- Nie obawiałem się tego, senor! - obojętnie odpowiedział młodzieniec.- Słyszałem o tobie wAnglii.Londyńskie gazety rozpisują się o twych wyczynach.Dlatego też porzuciłem Anglię, by zmierzyć sięz tobą!- Witam pana, panie Buffalo Bill vel czcigodny Lecoq*(* Słynny wywiadowca amerykański XIXstulecia oraz policjant francuski)! - z ironią zawołał Zorro.- Nie jestem wywiadowcą ani policjantem! Czy rozumiesz po angielsku, senor?- Od biedy zrozumiem!- A więc powiem ci po angielsku.To co ty robisz w Hiszpanii, senor, ja robię to samo w Anglii.Zabieram bogatym, a oddaję biednym.Lecz ja uprzedzam zawsze swe ofiary, kiedy i gdzie zabiorę impieniądze, złoto i diamenty!.- Rozdajesz pomiędzy biednych, lecz zatrzymujesz dla siebie odpowiedni procent, nieprawdaż?- Mniejsza o to! Grunt, że opowiadają niestworzone rzeczy o mej brawurze, szalonej odwadze i takdalej.Ostatnio policja następowała mi zbytnio na pięty, postanowiłem więc zwiedzić Europę jako turysta.Przybyłem do Hiszpanii, no i zamierzam wyręczyć cię chwilowo w rozdawaniu złota.- Strzelając do mnie.- W cale nie celowałem - przyznał się Anglik.- Chciałem tylko sprawdzić, czy rzeczywiście jesteśtaki odważny!Zorro rożeśmiał się.W oczach jego zabłysły wesołe ogniki.- A więc pojedynek? - zapytał.- Tak, pojedynek zręczności, sprytu i odwagi!- Szanse są nierówne - rzekł Zorro.- Jesteś obcy w tym kraju, nie znasz mego oblicza, ja zaś widzęciebie doskonale.- Mylisz się, Zorro, nie widzisz mej twarzy, gdyż jestem ucharakteryzowany.A co do kraju, ha,tym lepiej dla ciebie!- Jeśli zostaniesz pokonany, mogę dać ci okazję do rewanżu.W przyszłym roku zawitam do Anglii.Tam się zmierzymy powtórnie!- Ba - wydął wargi Anglik.- Sądzę, iż nawet tutaj pokonam cię z łatwością.Czy nie słyszałeśprzypadkiem o pewnym londyńskim dżentelmenie włamywaczu?- Nie!- Czy hiszpańskie gazety nie pisały o pewnym lordzie Listerze, zwanym powszechnie Raff1es,mistrzu boksu, fechtunku i kradzieży?- Nie!-Tym lepiej!Zorro zbliżył się ku niemu, poklepał go po ramieniu i rzekł:- %7łyczę szczęścia, lordzie!Po czym odwrócił się i zawołał:- Juano, Juano!- Jestem - odpowiedziała dziewczyna, zbliżając się do powozu.Zorro pomógł wsiąść kobietom,pożegnał się z lordem, po czym podszedł do woznicy, który stękając usadowił się na kozle.- Słuchaj, łajdaku! - rzekł doń groznie.- Wybaczam ci, że pognałeś konie, gdy krzyknąłem stój!Jeśli nie chcesz, bym ci złoił skórę, gdy będziesz wracał, uczyń to, co ci rozkażę.Zboczysz z głównej drogi izawieziesz senoritę Juanę Serrano aż pod bramę zamku Chiarea! Zrozumiano?- O tak, senor! - A więc jazda!Woznica strzelił z bata i konie ruszyły.Zorro skoczył na siodło i skrył się w obłokach kurzu.W ślad za nim patrzyli wszyscy podróżni.Anglik, z ironicznym uśmiechem na ustach, przyglądałsię znikającej postaci Zorry i przeniósł wzrok na Juanę siedzącą w kącie omnibusu.- Senorito! - rzekł do niej z ukłonem.- Jak widzę, jesteś dobrą znajomą senora Zorry!- Mylisz się, senor - odpowiedziała Juana.- Nie jestem jego znajomą.Zostałam tej nocy porwana zzamku, w którym mieszkam.- Porwana? O, zgrozo! Ten bandyta wiele sobie pozwala! Ale niedługo, senorito, niedługo! Niejestem lordem Listerem, jeśli młodzik ten nie dostanie po nosie!- Całą noc wiózł mnie z sobą.Nawet nie wiem, która teraz godzina?- W tej chwili!I dżentelmen włamywacz sięgnął do kieszeni kamizelki.Nie znalazł jednak zegarka i z rosnącąniecierpliwością zaczął przeszukiwać wszystkie swoje kieszenie.Bladł przy tym i czerwienił się naprzemian.- Tysiąc szatanów, dziesięć tysięcy kas ogniotrwałych i milion policjantów! - ryknął zwściekłością.- Okradziono mnie!.Zabrano mi zegarek oraz portfel z pieniędzmi i dokumentami.Urwał, wlepił oczy w okno, następnie zerwał się jak oparzony i stuknął się przy tym głową o sufitomnibusu.- To Zorro.Nikt inny, tylko Zorro!Wychylił się i zawołał na woznicę:- Stop, stop! Zatrzymać powóz [ Pobierz całość w formacie PDF ]