[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arioch warknął z wściekłości i aż uderzył pięścią w ektoplazmatyczną powło-kę, hrabia Mashabak zaniósł się zaś w środku szalonym śmiechem.Książę Piekiełprzyjrzał się pogrążonym w pracy tysiącom i wymierzył palce w jedną z posta-ci, jakby chciał strącić ją ze stanowiska i tym samym przywieść zagładę na całymechanizm.Potem zerknął na nieruchomego Gaynora. Odszukaj dla mnie ten kwiat, a uczynię się Kawalerem Chaosu, nieśmier-telnym giermkiem władającym w naszym imieniu tysiącem królestw. Znajdę ten kwiat, wielki diuku  odparł Gaynor. A ciebie, Elryku, wykorzystamy, aby innym dać przykład.Zwyciężając cię,teraz i tutaj, zapanuję w pełni nad tym planem.Złociste ramię wystrzeliło nagle, rosnąc coraz dłuższym, w kierunku twarzyElryka.Jednak wprawny latami walki albinos błyskawicznie wyciągnął mieczi Zwiastun Burzy groznym pomrukiem rzucił wyzwanie mieszkańcom wszyst-kich światów, by przyszli, by rzucili się na czarne ostrze, pożywili oręż i jegodzierżyciela.Ten miecz nie należał wprawdzie do nikogo, znał jednak w swej nie-zależności lojalność i uznawał zwierzchnictwo Elryka, czuł się z nim związanypodobnie, jak i albinos, któremu potrzebna była do przeżycia dostarczana przezoręż energia.Nieświęta ta symbioza, bardziej tajemnicza niż wszystko, co śniłosię filozofom, uczyniła z Elryka wybrane dziecko Losu, w ostatecznym rachunkupozbawiając go jednak upragnionego szczęścia. Nie może być!  Arioch wycofał błyskawicznie zagrożoną amputacją koń-czynę. Siła nie powinna napotykać innej siły! Jeszcze nie! Nie teraz! Więcej jest w multiwersum sił, niż Aad jeno czy Chaos, mój panie  odparłspokojnie Elryk nie opuszczając miecza. Niejedną z nich można nazwać wrogątwej osobie.Lepiej zatem mnie nie złość. Proszę, proszę, oto najodważniejsza z moich duszyczek, wybrana spośródśmiertelnych, by rządzić nimi w moim imieniu.Całe światy będą twoje, Elryku,całe sfery drżeć będą przed twymi kaprysami.Cała ta rozkosz może być twoja,tyle doświadczeń.Nieskończona rozkosz.I to za darmo, bez konsekwencji, bezceny, którą by trzeba potem zapłacić, Elryku!128  Wyjaśniłem już moje stanowisko w kwestii wszelkich nieskończoności czywieczności.Może nadejść i taki dzień, kiedy uznam, że mój los spoczywa w ca-łości w twoich rękach.Na razie jednak. Mogę zaatakować twą pamięć.Tyle mogę! Tylko do pewnego stopnia, Ariochu.Nie tkniesz snów, a w snach pamiętamwszystko.Na dodatek to miotanie się z planu do planu i ze sfery do sfery wymie-szało skutecznie moje sny i jawę, toteż teraz są już jednym.Owszem, możesznaruszyć mą pamięć, ale tylko z wierzchu.Pamięci duszy nie sięgniesz.Oszalały już zupełnie hrabia Mashabak dostał spazmów w swym więzieniu. Gaynor!  krzyknął z przekrwionymi ślepiami do swego niegdysiejszegosługi. Uwolnij mnie, a nagrodzę cię dziesięć razy szczodrzej, niż obiecałem! Zmierci  odparł nagle Gaynor. Zmierci.To jedyne, czego pragnę.A tejmi ofiarować nie możesz! Boś cenny dla nas nader. odparł cherubinek na szczycie kuli, chicho-cząc przy tym niczym spłoszony strzyżyk. Ja jestem Chaosem.Jestem wszyst-kim.Władcą nielinearności, kapitanem przypadku, celebrantem entropii! Jestemwiatrem znikąd, jestem zgubą światów, księciem niezliczonych wariantów, po-liposybilitystą! Jakież cudowne zmiany zajdą na obliczu multiwersum, jakież tozwiązki perwersyjne zawarte zostaną przed kapłanami piekła, ile zadziwień i roz-koszy nas czeka, Elryku! A wszystko to nieprzewidywalne.Przypadek jeden sta-nowi w multiwersum wszelką sprawiedliwość, on decyduje o rzadkich nader na-rodzinach bogów czy ich anihilacji! Tak, wygnać trzeba rozum na rzecz rewolucji,wiecznych zmian! Niech żyje zatem Rewolucja i Kryzys Nieustanny! Obawiam się, że zbyt wiele czasu spędziłem ostatnio pomiędzy łagodnymimieszkańcami Młodych Królestw  odparł spokojnie Elryk  byś skusił mnietymi obiecankami, panie.Nie zamierzam też udawać, że się ciebie boję.Razemz księciem Gaynorem mamy coś jeszcze do zrobienia, jeśli zatem chcesz, byśmyjeszcze przydali się sobie wzajem w przyszłości, to proponuję, abyś puścił nasw dalszą drogę.Arioch poprawił kształtne pośladki na kuli. Ten przeklęty może iść, gdzie chce  powiedział słodkim głosem. A je-śli o ciebie chodzi, oporny sługo, nie mogę bezpośrednio cię ukarać, ale mogęzatrzymać cię w wędrówce na tak długo, aż mój bardziej godzien zaufania pod-władny wypełni swe zadanie.A obiecam mu za to nagrodę o wiele wyższą niżMashabak.Obiecuję mu śmierć.Gaynor zatchnął się aż w zbroi i padł na kolana, najpewniej z wdzięczności.Arioch uniósł w obu pięściach wydobyte skądś złote młoty, a młodzieńczerysy wykrzywiły się w mściwej radości, gdy uderzył, najpierw jednym, potemdrugim, w ektoplazmatyczną kulę.Za każdym uderzeniem rozlegał się dzwiękgongu, zaś hrabia Mashabak zakrył łuskowatymi łapami swe symetryczne uszyi zamknął się w milczącym cierpieniu.129  Oto czas!  krzyknął Arioch. To Czas!Elryk też zakrył uszy dłońmi i padł na ziemię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl