[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.316 W miarę jak upływały kolejne tygodnie, a potem miesiące, posze-rzało się stopniowo spektrum moich odpowiedzi i wzrastał mój tupet.- Jak myślisz, czy ta kobieta go zdradza, choć przysięga, że niezdradza, a dowodów zdrady brak? - Mulryan pytał mnie o eleganckoubraną kobietę z lekko garbatym nosem, która zaprzeczała pytaniommęża w salonie, gdzie oboje siedzieli na sofie przed włączonym telewi-zorem, filmowani niewątpliwie z ukrytej kamery, możliwe, że zainsta-lowanej w odbiorniku telewizyjnym przez samego męża (faceta o sze-rokiej twarzy, skorego do śmiechu, nawet jak nie było z czego sięśmiać, a wtedy nie było z czego), to on pewnie zwrócił się do nas oporadę, bo sam nie potrafił już odróżnić u niej szczerości od kłamstwa,przyzwyczajenie i wspólne życie niwelują niekiedy różnicę, w rozmo-wach i w odpowiedziach pojawia się jakiś bezwład i nijakość i nadcho-dzi dzień, w którym ważne i nieważne, prawdziwe i fałszywe, wszystkoobdarza się tą samą znikomą dawką emfazy.- Tak, myślę, że zdradza - odpowiadałem.- Jej zaprzeczenie byłozbyt bezczelne, zanadto elokwentne, niemal sarkastyczne.On w istocienie zaskoczył jej tym pytaniem mimo teatralnych gestów.Ani jej niedotknął.Od dawna spodziewała się takiego pytania w każdej chwili,dlatego miała przygotowaną, niemal wykutą na pamięć odpowiedz,wyćwiczony ton głosu i gestykulację.Jeśli nie przed lustrem, to przy-najmniej w głowie.Wcześniej wyobrażała to sobie tyle razy, że terazmusiała tylko przejść do czynu.Już prawie nie mogła się doczekać tejnieprzyjemnej chwili.- Tak uważasz.Tak uważasz.Tylko tyle, Jack? Jesteś pewien? -nalegał Mulryan, nie zważając na to, co wszyscy wiemy: nikt nie możebyć niczego pewien, chyba że sam coś zrobił, brał w czymś udział317 albo był czegoś świadkiem (a i to nie zawsze: plama krwi).- Jestem pewien w takiej mierze, w jakiej moja pewność bierzesię z tego, co widzę i postrzegam, z tego, co mi przedstawiasz - mówi-łem zawile, podejmując ostatnią próbę zabezpieczenia sobie trochętyłów i niezatracenia się do końca w zuchwalstwie.- Powiedziała naprzykład, że jego podejrzenia wydają jej się  histerycznie zabawne.Nie użyłaby tego przysłówka, gdyby wcześniej go sobie nie wymyśliła,nie wybrała, nie zaplanowała.A również gdyby naprawdę wydawały jejsię zabawne.Gdyby tak było, nie użyłaby żadnego przysłówka, co naj-wyżej jakiegoś bardziej potocznego, na przykład  strasznie , mniejdobitnego, mniej prześmiewczego.Gdyby oskarżenie było niepraw-dziwe, nie nazwałaby go  emocjonującym ani  rozkosznym -  exhi-larating , powiedziała - nie poniżyłaby się, mówiąc, co ona  biednaby dała, żeby wzbudzać jeszcze pożądanie u innych mężczyzn.Niewie-le kobiet jest stanowczo i szczerze przekonanych o tym, że nie mogąwzbudzać pożądania, wszystko jedno jak wyglądają i w jakim są wie-ku.Mam na myśli zamożne kobiety, a ta pani wydaje się dość zamożna.Mogą udawać, że tak myślą, mogą użalać się nad sobą na zewnątrz,żeby im zaprzeczano i zapewniano je, że to nieprawda, mogą się nadtym zastanawiać, a nawet zwątpić w to w chwili przygnębienia albo podoznanym odrzuceniu.Rzadko coś więcej.Szybko podnoszą się z tegotypu załamań.Szybko przypisują odrzucenie temu, że serce jest jużzajęte, wytłumaczenie to traktują zazwyczaj jako godne i możliwe doprzyjęcia.-  Nor Hell a fury, like a woman scorn'd , przypomniałemsobie znany cytat:  Nie ma w piekle furii równej złości urażonej kobie-ty.I powiedziałem sobie:  Bez przesady.- A jeżeli kiedyś w końcutak zaczynają myśleć, nie opowiadają o tym.A już na pewno nie wła-snemu partnerowi.318 - On jednak jej uwierzył - nie dawał się przekonać albo zwracałmi uwagę Mulryan.- Więc trzeba będzie wybić mu z głowy tę ufność - odpowiada-łem z jeszcze większą pewnością siebie.- Zawsze może dokonać wybo-ru i zignorować nasz werdykt, posłać go w cholerę, jeżeli faktyczniejest dla niego przeznaczony, jeżeli on nam to zlecił.- Wówczas jużwiedziałem, że podczas sesji nie przykładano szczególnej wagi do ję-zyka.- Ona go zdradza, dam sobie głowę uciąć.- Koniec końców zaw-sze ryzykowało się głową.Może z powodu podrażnionej dumy, a może naprawdę widziało sięcoraz wyrazniej w miarę mówienia albo nabierało się większej pewno-ści.Jakże niebezpieczne jest mówienie.Nie chodzi tylko o to, że gdyraz coś się powie, inni nie mogą już nie brać tego pod uwagę.Rzecz wtym, że gdy słowa popłyną, a nie brzmią tylko w twoich myślach, gdziewszystko jeszcze można wykluczyć, ty sam czujesz się zobowiązany,by mieć je na względzie.Gdy zostaną usłyszane i staną się częścią wiedzy tych innych, któ-rzy teraz mogą je wykorzystać, przywłaszczyć sobie, a nawet obrócićprzeciw nam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl