[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po kolejnej półgodzinie płot i dom zniknęły w oddali, w powietrzu falującym imigoczącym od upału.Teraz zostały już tylko tory i trawiasta równina.Sherlockowiwydawało się, że w oddali po lewej widzi zamglony zarys gór, choć ze względu na falującepowietrze nie był pewien.Nad nimi krążyły ptaki.Matty sądził, że to sępy, ale Virginia powiedziała, że tomyszołowy.Sherlock się nie wypowiadał.Nie wiedział, jak wygląda ani sęp, ani myszołów,więc powstrzymał się od domysłów.Kiedy szli, wciąż rozmyślał nad planami, których wyjawił im Duke Balthassar.Wszystko brzmiało tak niedorzecznie: zebrana ponownie armia konfederatów, zamierzającanajechać na sąsiednią kolonię brytyjską, żeby założyć nowe państwo, które będzie się rządziłotak, jak oni chcą, a nie jak chcą zwycięscy unioniści.Sherlock nie popierał niewolnictwa, leczmiał wątpliwości, czy jedna grupa ludzi ma prawo siłą narzucić drugiej, jak ma żyć.Ale jakiebyło inne wyjście? Czy każdy powinien móc żyć zgodnie z własnym kodeksem moralnym? Askoro tak, to co począć jeśli twój sąsiad, w przeciwieństwie do ciebie, uważa, że kradzież jestdopuszczalna, i kradnie twoje świnie, owce albo konie? Z kolei inne wyjście to pozwolić,żeby ktoś narzucił ci kodeks moralny, z którym się nie zgadzasz, ale którego musiszprzestrzegać.Co dziwne, te refleksje przypomniały Sherlockowi o Państwie Platona, które dał muMycroft, zanim wypłynęli z Southampton.Platon przewidział te wszystkie pytania ponad dwatysiące lat temu.I choć minęło już tyle czasu, nikomu nie udało się stworzyć społeczeństwa,które by każdemu odpowiadało i działało jak trzeba.Czy to właśnie próbował robić Mycroft na swój dyskretny sposób - zmienić WielkąBrytanię w możliwie jak najlepiej funkcjonujące społeczeństwo?Sherlock stwierdził, że im jest starszy, tym bardziej szanuje swojego brata.Słońce za ich plecami zbliżało się nieuchronnie do horyzontu, rzucając przed nimiogromne cienie na pofałdowany teren.Przez chwilę Sherlockowi wydawało się, że widziciemne rozcięcie w rozświetlonej trawie, a po jakimś czasie, gdy słońce zeszło jeszcze niżej,rozcięcie zmieniło się w wąwóz, przez który pociąg przejeżdżał po drodze do domuBalthassara.Ostatnie promienie oświetliły most pod dziwnym kątem, tak że wyglądał raczejjak dziecięca zabawka niż coś rzeczywistego.- Mamy po tym przejść? - zapytał Matty słabym głosem, kiedy zatrzymali się nadkrawędzią wąwozu, patrząc na most.Sherlock machnął ręką w kierunku przepaści.- Nie sądzę, żebyśmy zdołali zejść na dół, przejść po dnie i wspiąć się z powrotem.- Myślę - odezwała się Virginia - że on chciał powiedzieć: czy musimy przejść po tymteraz, wieczorem?I chyba się z nim zgadzam.- Nie możemy się tu zatrzymać na nocleg - stwierdził Sherlock.- Przede wszystkimnie wiemy, co możemy tu spotkać.Pumy, niedzwiedzie.- Skunksy - mruknęła Virginia.- Może tu być wszystko - ciągnął.- Poza tym potrzebujemy jedzenia.Oprócz sokupomarańczowego i bułki od rana nic nie jadłem.- Jedzenie - jęknął Matty.- Umieram z głodu.Sądzicie, że jest tu coś, na comoglibyśmy, no wiecie, zapolować?- Bardziej prawdopodobne, że coś na nas zapoluje - uznał Sherlock.Wziął głębokioddech i ruszył nad wąwozem, przechodząc z podkładu na podkład.- A co, jeśli będzie jechał pociąg? - zawołał Matty.- Pociągi nie jeżdżą w nocy - powiedziała Virginia.- Za duże ryzyko zderzenia zbizonem albo osunięcia się ziemi, albo innych wypadków.Pociągi zatrzymują się wnajbliższym mieście, pasażerowie nocują w hotelach i ruszają w dalszą podróż następnegodnia rano.- Och - westchnął Matty.Najwyrazniej miał nadzieję, że znajdzie się jakiś powód,żeby nie przechodzić po moście.Tak jak wcześniej Matty, Sherlock zauważył, że stąpanie z podkładu na podkład jestwyczerpujące.Chociaż miał długie nogi, i tak musiał stawiać duże kroki.Można byłospojrzeć w dół między podkładami, ale ponieważ ostatnie promienie słońca świeciły poziomo,wąwóz był pogrążony w ciemnościach, tak że w dole widziało się tylko czarną pustkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Po kolejnej półgodzinie płot i dom zniknęły w oddali, w powietrzu falującym imigoczącym od upału.Teraz zostały już tylko tory i trawiasta równina.Sherlockowiwydawało się, że w oddali po lewej widzi zamglony zarys gór, choć ze względu na falującepowietrze nie był pewien.Nad nimi krążyły ptaki.Matty sądził, że to sępy, ale Virginia powiedziała, że tomyszołowy.Sherlock się nie wypowiadał.Nie wiedział, jak wygląda ani sęp, ani myszołów,więc powstrzymał się od domysłów.Kiedy szli, wciąż rozmyślał nad planami, których wyjawił im Duke Balthassar.Wszystko brzmiało tak niedorzecznie: zebrana ponownie armia konfederatów, zamierzającanajechać na sąsiednią kolonię brytyjską, żeby założyć nowe państwo, które będzie się rządziłotak, jak oni chcą, a nie jak chcą zwycięscy unioniści.Sherlock nie popierał niewolnictwa, leczmiał wątpliwości, czy jedna grupa ludzi ma prawo siłą narzucić drugiej, jak ma żyć.Ale jakiebyło inne wyjście? Czy każdy powinien móc żyć zgodnie z własnym kodeksem moralnym? Askoro tak, to co począć jeśli twój sąsiad, w przeciwieństwie do ciebie, uważa, że kradzież jestdopuszczalna, i kradnie twoje świnie, owce albo konie? Z kolei inne wyjście to pozwolić,żeby ktoś narzucił ci kodeks moralny, z którym się nie zgadzasz, ale którego musiszprzestrzegać.Co dziwne, te refleksje przypomniały Sherlockowi o Państwie Platona, które dał muMycroft, zanim wypłynęli z Southampton.Platon przewidział te wszystkie pytania ponad dwatysiące lat temu.I choć minęło już tyle czasu, nikomu nie udało się stworzyć społeczeństwa,które by każdemu odpowiadało i działało jak trzeba.Czy to właśnie próbował robić Mycroft na swój dyskretny sposób - zmienić WielkąBrytanię w możliwie jak najlepiej funkcjonujące społeczeństwo?Sherlock stwierdził, że im jest starszy, tym bardziej szanuje swojego brata.Słońce za ich plecami zbliżało się nieuchronnie do horyzontu, rzucając przed nimiogromne cienie na pofałdowany teren.Przez chwilę Sherlockowi wydawało się, że widziciemne rozcięcie w rozświetlonej trawie, a po jakimś czasie, gdy słońce zeszło jeszcze niżej,rozcięcie zmieniło się w wąwóz, przez który pociąg przejeżdżał po drodze do domuBalthassara.Ostatnie promienie oświetliły most pod dziwnym kątem, tak że wyglądał raczejjak dziecięca zabawka niż coś rzeczywistego.- Mamy po tym przejść? - zapytał Matty słabym głosem, kiedy zatrzymali się nadkrawędzią wąwozu, patrząc na most.Sherlock machnął ręką w kierunku przepaści.- Nie sądzę, żebyśmy zdołali zejść na dół, przejść po dnie i wspiąć się z powrotem.- Myślę - odezwała się Virginia - że on chciał powiedzieć: czy musimy przejść po tymteraz, wieczorem?I chyba się z nim zgadzam.- Nie możemy się tu zatrzymać na nocleg - stwierdził Sherlock.- Przede wszystkimnie wiemy, co możemy tu spotkać.Pumy, niedzwiedzie.- Skunksy - mruknęła Virginia.- Może tu być wszystko - ciągnął.- Poza tym potrzebujemy jedzenia.Oprócz sokupomarańczowego i bułki od rana nic nie jadłem.- Jedzenie - jęknął Matty.- Umieram z głodu.Sądzicie, że jest tu coś, na comoglibyśmy, no wiecie, zapolować?- Bardziej prawdopodobne, że coś na nas zapoluje - uznał Sherlock.Wziął głębokioddech i ruszył nad wąwozem, przechodząc z podkładu na podkład.- A co, jeśli będzie jechał pociąg? - zawołał Matty.- Pociągi nie jeżdżą w nocy - powiedziała Virginia.- Za duże ryzyko zderzenia zbizonem albo osunięcia się ziemi, albo innych wypadków.Pociągi zatrzymują się wnajbliższym mieście, pasażerowie nocują w hotelach i ruszają w dalszą podróż następnegodnia rano.- Och - westchnął Matty.Najwyrazniej miał nadzieję, że znajdzie się jakiś powód,żeby nie przechodzić po moście.Tak jak wcześniej Matty, Sherlock zauważył, że stąpanie z podkładu na podkład jestwyczerpujące.Chociaż miał długie nogi, i tak musiał stawiać duże kroki.Można byłospojrzeć w dół między podkładami, ale ponieważ ostatnie promienie słońca świeciły poziomo,wąwóz był pogrążony w ciemnościach, tak że w dole widziało się tylko czarną pustkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]