[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjechali nadwa tygodnie, a po powrocie zastali kompletny bajzel.Resztki jedzenia,brudne talerze, rozgrzebane łóżka. Jakiś ślad pobytu Wattsa czy Perkinsa? Wygląda na to, że opuszczali dom w pośpiechu, bo nie zatarli śladów.Zostały niedopałki i butelki po alkoholu.Trzeba je zbadać.Eksperci są już w105RLTdrodze.Zadzwoniłam do szeryfa Martineza, żeby wystawił list gończy, nawypadek gdyby wciąż byli w tej okolicy. Może wreszcie dopisze nam szczęście. Zerknął na Aspen. Daj miznać, jeśli ich dorwiecie.Chcę być przy przesłuchaniu.Na werandę wyszedł zaaferowany Miguel, ale wycofał się, by nieprzeszkadzać w rozmowie.Dylan szybko się rozłączył.Brat musiał mieć złewieści.Aspen przesiewała nerwowo palcami pasma włosów. Znalezli ich? Dzwoniła Bree. Dylan opisał sytuację. Sądzi, że mogą być blisko,przeszukuje z Patrickiem rezerwat w okolicy domu Rączego Jelenia. Mam nadzieję, że ich dorwą mruknął Miguel.Emma wróciła zsypialni, gdzie ułożyła Jacka do snu. Słyszałam, o czym mówiliście.Co teraz? spytała.Miguel spojrzał nabrata. Rozmawiałem z lekarzem sądowym.Może wyjdziemy na zewnątrz? Nie zaprotestowała Aspen. Emmy i mnie to też dotyczy.Mamyprawo wiedzieć, co się dzieje.Dylan niechętnie skinął głową. Chodzi o poprzednią sprawę zaczął niepewnie Miguel. O FrankaTurnbulla, seryjnego mordercę, który w zeszłym roku zabijał młode kobiety zplemienia Ute.Dylan wytropił go i aresztował.Od paru miesięcy Turnbullsiedział w więzieniu.Te słowa poruszyły jakąś strunę w labiryncie pamięci Aspen.Kobiety zplemienia Ute z poderżniętymi gardłami. Co się stało?106RLT Przewożono go do więzienia we Florence.Autobus miał wypadek ispłonął wyjaśnił Dylan, po czym zwrócił się do Miguela: Zidentyfikowalijuż szczątki? Lekarz sądowy powiedział, że znalezli fragment protezy dentystycznej.Z dokumentacji wynika, że należała do Turnbulla.Ciągle pracują nadidentyfikacją kości. To dobrze, ale trzeba poczekać na ostateczne wyniki analizy.ZawiozęAspen na miejsce wypadku, a potem przyjrzę się więziennej korespondencjiTurnbulla.Nie możemy stracić czujności, póki na sto procent nie potwierdzimyjego śmierci. Jeśli Turnbull rzeczywiście zginął, to by oznaczało, że mają doczynienia z naśladowcą, szaleńcem, który wszedł w skórę psychopatycznegozabójcy.A może chodziło nie o naśladowcę, ale o wspólnika? Rzadko, ale jednakzdarzało się, że seryjni mordercy pracowali w parach.Już rozważali tę wersję,nie mieli jednak żadnych dowodów na jej poparcie.Spojrzał na Emmę. Zajmiesz się Jackiem pod nieobecność Aspen? zapytał. Oczywiście odparła miękko. Możecie na mnie liczyć. Gotowa? Dylan objął Aspen. Tak. Odetchnęła głęboko.Po chwili ruszyli w drogę.Dylan rozglądał się uważnie.Aspen milczała.Splotła dłonie, wzrok utkwiła w skalistym krajobrazie za szybą.Wydawał sięznajomy.jak jej imię.Czuła, jak na powrót budzi się w niej miłość do tejziemi.Był maj, lecz szczyty gór okrywał jeszcze śnieg, a chłodny wiatr szarpałszybami, przyprawiając ją o gęsią skórkę.107RLTKsiężyc wyzierał zza ciężkich ołowianych chmur wiszących nisko nadziemią.Upiorne odgłosy pustkowia nad rzeką niosły się echem przez nocnąciemność.Zjechali z głównej drogi, ruszyli ku rzece przesłoniętej drzewami.Wózpodskakiwał na wybojach i kamieniach.Gdy zatrzymali się, Dylan wskazał po-tężne drzewo o sękatych konarach zwieszających się nisko nad ziemią.Zdaleka przypominało gigantycznego pająka.Musnął dłonie Aspen.Ciepło tego dotyku rozlało się po całym jej ciele,zupełnie jakby trzymał ją w ramionach i odgradzał od niebezpieczeństwa. Gotowa? Tak. Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi, wysiadła iprzełamując ogarniający ją strach, stanęła pod samym drzewem.Choć byłociemno, dostrzegła na korze ślady po katastrofie. To tutaj znaleziono twój samochód powiedział cicho Dylan.Zamknęła oczy, zaatakowana wizją.Jej czerwony sedan.Przerażenie chwyciło ją za gardło, gdy dopadły ją następne wspomnienia.Była w dziewiątym miesiącu ciąży.Szła brzegiem rzeki.Nagle dostrzegław oddali dwóch mężczyzn.Jeden miał postrzępione czarne włosy i czarnykapelusz, drugi był łysy.Coś ciągnęli po ziemi.Boże, to ciało.Krzyknęła.Gdy mężczyzni odwrócili się, gwałtownie złapała się zabrzuch.To był skurcz.Mocny, wyrazny.Oparła się o drzewo.Oddychałagłęboko, starając się przezwyciężyć ból rozrywający jej trzewia.Musi uciekać.Jeśli kogoś zabili, ją też zabiją.Dziecko.Musi chronić dziecko.108RLTBól powoli minął.Zaczęła biec, co chwila oglądając się za siebie.Dotarłado auta zdyszana i roztrzęsiona.Szarpnęła klamkę i wgramoliła się do środka.Tam złapał ją następny skurcz.Oparła się o kierownicę, oddychała rytmicznie.Powinna zadzwonić na policję, powiedzieć, co widziała.A jeśli się pomyliła? Jeśli mężczyzni wlekli po ziemi ustrzelonego jeleniaalbo łosia?Co będzie, jeżeli zadzwoni na policję, a oni znajdą ją i skrzywdządziecko?Nie.Lepiej siedzieć cicho.Znowu skurcz.Spojrzała na zegarek.Tylkodwie minuty od poprzedniego skurczu.Musi zdążyć do akuszerki. Aspen, wszystko w porządku? Dylan delikatnie pogłaskał ją poplecach. Tak.Przypomniałam sobie dwóch mężczyzn, którzy wlekli ciało.Bałam się.Miałam skurcze. Oddychała ciężko. Dlatego uciekłam.Musiałam chronić dziecko. Oczywiście powiedział łagodnie. Co było potem? Zauważyli cię?Wczepiła palce w jego ramię. Nie wiem, ale po urodzeniu Jacka usłyszałam, że znaleziono ciało tejagentki.Wtedy zrozumiałam, że byłam świadkiem morderstwa. Głos jejzadrżał. Tak mi przykro, Dylan.Powinnam zgłosić się wcześniej. Chroniłaś dziecko, rozumiem cię.Co było potem?Zamknęła oczy.Wspomnienia napłynęły szerokim strumieniem, zalewałyjej mózg.109RLTWróciła w to miejsce, licząc, że przypomni sobie szczegóły, które będziemogła podać policji, lecz nagle pojawili się tamci mężczyzni.Musieli jąśledzić.Znów biegła.Dopadła do auta, przypięła Jacka pasami w foteliku.Musiała jak najszybciej dotrzeć na posterunek.Uruchomiła silnik i z piskiemopon ruszyła szutrową drogą.Po chwili w lusterku wstecznym zobaczyłaciemny samochód [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wyjechali nadwa tygodnie, a po powrocie zastali kompletny bajzel.Resztki jedzenia,brudne talerze, rozgrzebane łóżka. Jakiś ślad pobytu Wattsa czy Perkinsa? Wygląda na to, że opuszczali dom w pośpiechu, bo nie zatarli śladów.Zostały niedopałki i butelki po alkoholu.Trzeba je zbadać.Eksperci są już w105RLTdrodze.Zadzwoniłam do szeryfa Martineza, żeby wystawił list gończy, nawypadek gdyby wciąż byli w tej okolicy. Może wreszcie dopisze nam szczęście. Zerknął na Aspen. Daj miznać, jeśli ich dorwiecie.Chcę być przy przesłuchaniu.Na werandę wyszedł zaaferowany Miguel, ale wycofał się, by nieprzeszkadzać w rozmowie.Dylan szybko się rozłączył.Brat musiał mieć złewieści.Aspen przesiewała nerwowo palcami pasma włosów. Znalezli ich? Dzwoniła Bree. Dylan opisał sytuację. Sądzi, że mogą być blisko,przeszukuje z Patrickiem rezerwat w okolicy domu Rączego Jelenia. Mam nadzieję, że ich dorwą mruknął Miguel.Emma wróciła zsypialni, gdzie ułożyła Jacka do snu. Słyszałam, o czym mówiliście.Co teraz? spytała.Miguel spojrzał nabrata. Rozmawiałem z lekarzem sądowym.Może wyjdziemy na zewnątrz? Nie zaprotestowała Aspen. Emmy i mnie to też dotyczy.Mamyprawo wiedzieć, co się dzieje.Dylan niechętnie skinął głową. Chodzi o poprzednią sprawę zaczął niepewnie Miguel. O FrankaTurnbulla, seryjnego mordercę, który w zeszłym roku zabijał młode kobiety zplemienia Ute.Dylan wytropił go i aresztował.Od paru miesięcy Turnbullsiedział w więzieniu.Te słowa poruszyły jakąś strunę w labiryncie pamięci Aspen.Kobiety zplemienia Ute z poderżniętymi gardłami. Co się stało?106RLT Przewożono go do więzienia we Florence.Autobus miał wypadek ispłonął wyjaśnił Dylan, po czym zwrócił się do Miguela: Zidentyfikowalijuż szczątki? Lekarz sądowy powiedział, że znalezli fragment protezy dentystycznej.Z dokumentacji wynika, że należała do Turnbulla.Ciągle pracują nadidentyfikacją kości. To dobrze, ale trzeba poczekać na ostateczne wyniki analizy.ZawiozęAspen na miejsce wypadku, a potem przyjrzę się więziennej korespondencjiTurnbulla.Nie możemy stracić czujności, póki na sto procent nie potwierdzimyjego śmierci. Jeśli Turnbull rzeczywiście zginął, to by oznaczało, że mają doczynienia z naśladowcą, szaleńcem, który wszedł w skórę psychopatycznegozabójcy.A może chodziło nie o naśladowcę, ale o wspólnika? Rzadko, ale jednakzdarzało się, że seryjni mordercy pracowali w parach.Już rozważali tę wersję,nie mieli jednak żadnych dowodów na jej poparcie.Spojrzał na Emmę. Zajmiesz się Jackiem pod nieobecność Aspen? zapytał. Oczywiście odparła miękko. Możecie na mnie liczyć. Gotowa? Dylan objął Aspen. Tak. Odetchnęła głęboko.Po chwili ruszyli w drogę.Dylan rozglądał się uważnie.Aspen milczała.Splotła dłonie, wzrok utkwiła w skalistym krajobrazie za szybą.Wydawał sięznajomy.jak jej imię.Czuła, jak na powrót budzi się w niej miłość do tejziemi.Był maj, lecz szczyty gór okrywał jeszcze śnieg, a chłodny wiatr szarpałszybami, przyprawiając ją o gęsią skórkę.107RLTKsiężyc wyzierał zza ciężkich ołowianych chmur wiszących nisko nadziemią.Upiorne odgłosy pustkowia nad rzeką niosły się echem przez nocnąciemność.Zjechali z głównej drogi, ruszyli ku rzece przesłoniętej drzewami.Wózpodskakiwał na wybojach i kamieniach.Gdy zatrzymali się, Dylan wskazał po-tężne drzewo o sękatych konarach zwieszających się nisko nad ziemią.Zdaleka przypominało gigantycznego pająka.Musnął dłonie Aspen.Ciepło tego dotyku rozlało się po całym jej ciele,zupełnie jakby trzymał ją w ramionach i odgradzał od niebezpieczeństwa. Gotowa? Tak. Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi, wysiadła iprzełamując ogarniający ją strach, stanęła pod samym drzewem.Choć byłociemno, dostrzegła na korze ślady po katastrofie. To tutaj znaleziono twój samochód powiedział cicho Dylan.Zamknęła oczy, zaatakowana wizją.Jej czerwony sedan.Przerażenie chwyciło ją za gardło, gdy dopadły ją następne wspomnienia.Była w dziewiątym miesiącu ciąży.Szła brzegiem rzeki.Nagle dostrzegław oddali dwóch mężczyzn.Jeden miał postrzępione czarne włosy i czarnykapelusz, drugi był łysy.Coś ciągnęli po ziemi.Boże, to ciało.Krzyknęła.Gdy mężczyzni odwrócili się, gwałtownie złapała się zabrzuch.To był skurcz.Mocny, wyrazny.Oparła się o drzewo.Oddychałagłęboko, starając się przezwyciężyć ból rozrywający jej trzewia.Musi uciekać.Jeśli kogoś zabili, ją też zabiją.Dziecko.Musi chronić dziecko.108RLTBól powoli minął.Zaczęła biec, co chwila oglądając się za siebie.Dotarłado auta zdyszana i roztrzęsiona.Szarpnęła klamkę i wgramoliła się do środka.Tam złapał ją następny skurcz.Oparła się o kierownicę, oddychała rytmicznie.Powinna zadzwonić na policję, powiedzieć, co widziała.A jeśli się pomyliła? Jeśli mężczyzni wlekli po ziemi ustrzelonego jeleniaalbo łosia?Co będzie, jeżeli zadzwoni na policję, a oni znajdą ją i skrzywdządziecko?Nie.Lepiej siedzieć cicho.Znowu skurcz.Spojrzała na zegarek.Tylkodwie minuty od poprzedniego skurczu.Musi zdążyć do akuszerki. Aspen, wszystko w porządku? Dylan delikatnie pogłaskał ją poplecach. Tak.Przypomniałam sobie dwóch mężczyzn, którzy wlekli ciało.Bałam się.Miałam skurcze. Oddychała ciężko. Dlatego uciekłam.Musiałam chronić dziecko. Oczywiście powiedział łagodnie. Co było potem? Zauważyli cię?Wczepiła palce w jego ramię. Nie wiem, ale po urodzeniu Jacka usłyszałam, że znaleziono ciało tejagentki.Wtedy zrozumiałam, że byłam świadkiem morderstwa. Głos jejzadrżał. Tak mi przykro, Dylan.Powinnam zgłosić się wcześniej. Chroniłaś dziecko, rozumiem cię.Co było potem?Zamknęła oczy.Wspomnienia napłynęły szerokim strumieniem, zalewałyjej mózg.109RLTWróciła w to miejsce, licząc, że przypomni sobie szczegóły, które będziemogła podać policji, lecz nagle pojawili się tamci mężczyzni.Musieli jąśledzić.Znów biegła.Dopadła do auta, przypięła Jacka pasami w foteliku.Musiała jak najszybciej dotrzeć na posterunek.Uruchomiła silnik i z piskiemopon ruszyła szutrową drogą.Po chwili w lusterku wstecznym zobaczyłaciemny samochód [ Pobierz całość w formacie PDF ]