[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała ochotę stamtąd odejść.Leora powiedziała do Greysona coś o pobyciew Waszyngtonie, skąd pochodził.Sarita wtuliła się w Wina.Nieważne, że Greyson obejmował ją mocno, nieważne, że w ten sposób dodawał jej otuchy -potrzebowała drinka.I nie chciała uśmiechać się grzecznie do mężczyzny, który zradzał żonę.Wdodatku publicznie.Greyson chyba zauważył, że nie uczestniczy w rozmowie.- Meg, może pójdziemy po coś do picia?Skinęła głową.Skierowali się do baru, ale nieco zmienili kurs.Zatrzymali się w połowie drogi, przyjednej z marmurowych kolumn.Znajdowali się w imponującej sali, foyer eleganckiej jadalni, jasneściany i wysokie sklepienia sprawiały, że pomieszczenie zdawało się przestronne.Z sufitu zerkały na nich malutkie światełka.Ten blask przypomniał ściany w ich pokoju.GniewMegan trochę opadł.Trochę, ale nie całkowicie.Chyba nawet kąpiel w kadzi dżinu nie zmyłaby go do końca.- Co się dzieje?- Co? - Nie chciała mówić za głośno, ale to słowo wysyczała z irytacją; na szczęście zagłuszyła jeopleciona wokół kolumny winorośl.Powtórzyła więc, tym razem z lepszym skutkiem: - Pytasz: co siędzieje? Musiałam stać i udawać, że nic mnie nie obchodzi, że Win przyszedł z kobietą, która nie jestAlvią, którą znam.Jak teraz spojrzę jej w oczy?Chyba niczego nie rozumiał.Zmarszczył brwi.- Ale dlaczego Alvia.- Alvia, Alvia.%7łona Wina.Rozumiesz? Znasz ją.Spójrz, oni wszyscy przyszli z kochankami.Czy jateż.- W porządku.Uspokój się, proszę, zanim zaczniemy zwracać na siebie uwagę.- Objął Meganramieniem, przyciągnął do siebie tak, że ich ciała i twarze znalazły się bardzo blisko i mieli odrobinęprywatności.A jeszcze więcej, gdy stanęli tyłem do zebranych.Była to niewielka grupka: Gretneg, ich kochanki i asystenci.I koniec.Coś ją uderzyło, ale postanowiławrócić do tego pózniej.- Spokojnie możesz nadal patrzeć Alvii w oczy, a to dlatego, że ona doskonale wie, co Win porabia i zkim.Niesądziłaś chyba, że postawiłby córkę w sytuacji, w której musiałaby wybierać lojalność wobec jednegoz rodziców?- Co? Ona wie? Skinął głową.- Wszystkie żony wiedzą.Kochanka to symbol statusu społecznego.Mężczyzni są bogaci, stać ich nautrzy-mankę.Im ładniejsza, im lepszy ma samochód i bogatszy dom.Proszę cię, bryaela.Wiesz, jakto jest.No tak.Owszem.Znowu pozory.- A jego córka?- Leora zna Saritę od lat, od dziecka.Wszyscy ją znają.Z Alvią posyłają sobie prezenty na urodziny.Przyglądała mu się i starała się mu uwierzyć.Nie, to nie tak.Wierzyła mu, choć wcale tego niechciała, bo skoro mu wierzyła, pozwalała myślom wędrować po zaułkach, do których nie powinny sięzapuszczać.- To stara gwardia, Meg.Ich małżeństwa zostały starannie zaplanowane.Win i Alvia i tak mająszczęście, bo zawsze się sobie podobali.Templeton i jego żona zazwyczaj się dogadywali.Ale niewszyscy mają tyle szczęścia.Po prostu tak się załatwia.załatwiało takie sprawy.Powróciły wspomnienia.%7łona Templetona Blacka, zapłakana na jego pogrzebie.I jeszcze coś.- Twoi rodzice się nienawidzili.- Owszem.Szczerze i gorąco.- Z uśmiechem uścisnął jej ramię.- Chodz, napijemy się.Bez drinkawydajesz się naga.- Nieprawda.- Może po prostu taką chcę cię widzieć.Odwzajemniła uśmiech; ona także wolałaby być teraz wpokoju, w wielkim łóżku.- Może pózniej twoje pragnienie się spełni.- Przynajmniej mam na co czekać - odparł, prowadząc ją w stronę baru.Rozdział 6Pięć minut pózniej, przyjemnie podbudowana zimnym dżinem z tonikiem i pocałunkiem, zauważyłaRoca w fotelu pod ścianą.No tak, wszyscy mieli się tu stawić o dziewiątej, ale ona i Greyson spóznilisię odrobinę.Obok niego siedział Carter Slade, asystent Greysona.Cóż, asystent nie jest do końcaodpowiednim słowem; po śmierci Templetona Blacka, poprzedniego Gretneg domu Greysona,Greyson przejął władzę, a Carter robił to, co on dawniej - był zarazem doradcą, asystentem i zastępcą.Obaj wstali, gdy zbliżała się z Greysonem, ale tylko jeden z nich odwzajemnił jej spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Miała ochotę stamtąd odejść.Leora powiedziała do Greysona coś o pobyciew Waszyngtonie, skąd pochodził.Sarita wtuliła się w Wina.Nieważne, że Greyson obejmował ją mocno, nieważne, że w ten sposób dodawał jej otuchy -potrzebowała drinka.I nie chciała uśmiechać się grzecznie do mężczyzny, który zradzał żonę.Wdodatku publicznie.Greyson chyba zauważył, że nie uczestniczy w rozmowie.- Meg, może pójdziemy po coś do picia?Skinęła głową.Skierowali się do baru, ale nieco zmienili kurs.Zatrzymali się w połowie drogi, przyjednej z marmurowych kolumn.Znajdowali się w imponującej sali, foyer eleganckiej jadalni, jasneściany i wysokie sklepienia sprawiały, że pomieszczenie zdawało się przestronne.Z sufitu zerkały na nich malutkie światełka.Ten blask przypomniał ściany w ich pokoju.GniewMegan trochę opadł.Trochę, ale nie całkowicie.Chyba nawet kąpiel w kadzi dżinu nie zmyłaby go do końca.- Co się dzieje?- Co? - Nie chciała mówić za głośno, ale to słowo wysyczała z irytacją; na szczęście zagłuszyła jeopleciona wokół kolumny winorośl.Powtórzyła więc, tym razem z lepszym skutkiem: - Pytasz: co siędzieje? Musiałam stać i udawać, że nic mnie nie obchodzi, że Win przyszedł z kobietą, która nie jestAlvią, którą znam.Jak teraz spojrzę jej w oczy?Chyba niczego nie rozumiał.Zmarszczył brwi.- Ale dlaczego Alvia.- Alvia, Alvia.%7łona Wina.Rozumiesz? Znasz ją.Spójrz, oni wszyscy przyszli z kochankami.Czy jateż.- W porządku.Uspokój się, proszę, zanim zaczniemy zwracać na siebie uwagę.- Objął Meganramieniem, przyciągnął do siebie tak, że ich ciała i twarze znalazły się bardzo blisko i mieli odrobinęprywatności.A jeszcze więcej, gdy stanęli tyłem do zebranych.Była to niewielka grupka: Gretneg, ich kochanki i asystenci.I koniec.Coś ją uderzyło, ale postanowiławrócić do tego pózniej.- Spokojnie możesz nadal patrzeć Alvii w oczy, a to dlatego, że ona doskonale wie, co Win porabia i zkim.Niesądziłaś chyba, że postawiłby córkę w sytuacji, w której musiałaby wybierać lojalność wobec jednegoz rodziców?- Co? Ona wie? Skinął głową.- Wszystkie żony wiedzą.Kochanka to symbol statusu społecznego.Mężczyzni są bogaci, stać ich nautrzy-mankę.Im ładniejsza, im lepszy ma samochód i bogatszy dom.Proszę cię, bryaela.Wiesz, jakto jest.No tak.Owszem.Znowu pozory.- A jego córka?- Leora zna Saritę od lat, od dziecka.Wszyscy ją znają.Z Alvią posyłają sobie prezenty na urodziny.Przyglądała mu się i starała się mu uwierzyć.Nie, to nie tak.Wierzyła mu, choć wcale tego niechciała, bo skoro mu wierzyła, pozwalała myślom wędrować po zaułkach, do których nie powinny sięzapuszczać.- To stara gwardia, Meg.Ich małżeństwa zostały starannie zaplanowane.Win i Alvia i tak mająszczęście, bo zawsze się sobie podobali.Templeton i jego żona zazwyczaj się dogadywali.Ale niewszyscy mają tyle szczęścia.Po prostu tak się załatwia.załatwiało takie sprawy.Powróciły wspomnienia.%7łona Templetona Blacka, zapłakana na jego pogrzebie.I jeszcze coś.- Twoi rodzice się nienawidzili.- Owszem.Szczerze i gorąco.- Z uśmiechem uścisnął jej ramię.- Chodz, napijemy się.Bez drinkawydajesz się naga.- Nieprawda.- Może po prostu taką chcę cię widzieć.Odwzajemniła uśmiech; ona także wolałaby być teraz wpokoju, w wielkim łóżku.- Może pózniej twoje pragnienie się spełni.- Przynajmniej mam na co czekać - odparł, prowadząc ją w stronę baru.Rozdział 6Pięć minut pózniej, przyjemnie podbudowana zimnym dżinem z tonikiem i pocałunkiem, zauważyłaRoca w fotelu pod ścianą.No tak, wszyscy mieli się tu stawić o dziewiątej, ale ona i Greyson spóznilisię odrobinę.Obok niego siedział Carter Slade, asystent Greysona.Cóż, asystent nie jest do końcaodpowiednim słowem; po śmierci Templetona Blacka, poprzedniego Gretneg domu Greysona,Greyson przejął władzę, a Carter robił to, co on dawniej - był zarazem doradcą, asystentem i zastępcą.Obaj wstali, gdy zbliżała się z Greysonem, ale tylko jeden z nich odwzajemnił jej spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]